Witajcie znowu. Przez długi czas mama czuła się naprawdę dobrze, ale od około listopada nasiliły się takie dolegliwości jak brak apetytu, który na początku wiązano z odstawieniem Alventy. Mama coraz częściej miała zatkania po posiłkach i mdłości - w styczniu i lutym już abrdzo często i jakby podchodzenie wydzieliny z jelit. W tym czasie były wizyty kontrolne u onkologa klinicznego, który nie potrafi niestety pomóc, wizyty u gastrologa (w tym gastroskopia), comiesięczne badania krwi - od listopada hemoglobina idzie do góry, a wynik z lutego jest już bez zadnych odchyleń, no i tomografię komputerową, która też wyszła dobrze (badanie z połowy lutego br.). mama była też w styczniu u chirurga, który ją operował i tłumaczył, ze takie dolegliwości się zdarzją, są normalne, że mama na pewno nei ma rpzerzutów, bo nie wygląda na taką osobę, ze z czasem mogą ustąpić, ale też i mogą być. Więc nie wyjaśnił nam nic. Mama jest w kontakcie z wieloma osobami po takiej operacji i nikt nie ma podobnych niedogodności. Dodam, ze mama na nic nie narzeka oprócz tego. Jest silna, czuje się fizycnzie lepiej niż np. w wakacje, dużo spaceruje, jeździ rowerem, nic ja nie boli. Rwie się do pracy gdyby nie to uciązliwe uczucie "kamienia". Dlatego mam pytania:
1. Czy to możliwe, ze są to późne skutki radioterapii? Byłą zakończona w styczniu 2018. Wtedy też mama miała podchodzące śluzy z jelit i zatykania.
2. Czy możliwa jest operacja poprawiająca komfort życia? Czy możliwe jest, ze zespolenie nie jest dopasowane odpowiednio? |