rano dostała udaru krwotocznego do mózgu (czy to normalne w tej chorobie??)
Nie wiem, czy to normalne czy nienormalne w tej chorobie. Moje obserwacje: Znałam parę osób chorujących na raka, którego odeszły w wyniku udaru lub wylewu do mózgu. Nie wiem co na ten temat 'medycyna'.
xpathx napisał/a:
Bylam przy niej jak odchodziła i nie mogę tego widoku zapomnieć, chyba nie jestem zwolenikiem obecności przy śmierci bliskich osób
Czasami rozmyślam o swoje śmierci i o tym czy bym chciała, aby ktoś bliski był przy mnie. Z jednej strony NIE, tak mi 'rozum', nie chciałaby,m, aby moi bliscy (np. mama) byli przy moim umieraniu. Nie chciałabym jej na to 'narażać', na tak trudne przeżycia. W jakimś idealistycznym wyobrażeniu chciałabym, że jeśliby przy mnie była, to chciałabym, aby zachowała spokój, aby była z tym pogodzona, nie chciałabym, aby bardzo cierpiała, Ale to są chyba zbyt duże wymagania. Dlatego chyba lepiej, aby jej przy mnie nie było.
Ale pamiętam, że kiedy byłam bardzo słaba, obolała, bardzo pragnęłam jej towarzystwa, jej bliskości. Aby przy mnie była. Ale byłby to dla niej bardzo przykry widok.
To wszystko jest niezwykle trudne.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
xpathx, przeczytałam całą Waszą historię, bardzo podobna do naszej. W sumie, pomimo operacji i wyników histop., powtarzanych, nikt do końca nie wie jakie jest miejsce wyjścia guza, prawdopodobnie rak jelita grubego, zaawansowany.
Któregoś dnia opiszę Mamy wynik.
Co do obecności przy osobie chorej, umierającej, to jest to bardzo ważne.
Wiem, że moja Mama chciała, żebym przy niej była cały czas.
Przez okres niecałych 6 m-cy nie byłam z Nią tylko, gdy jeźdźiłam po lekarzach, a i wtedy starałam się o kogoś na zastępstwo oraz w nocy, gdy była w szpitalach.
Mama wiedziała, że jestem z Nią, a i tak się dopytywała "Niunia jesteś?"
Gdy już było bardzo źle i byłyśmy w hospicjum poprosiła mnie, abym została na noc z Nią, i tak już zostałam przez kolejne 7 nocy, aż do ostatniego wieczoru.
Niestety, gdy nadszedł ten moment zachowywałam się jak wariatka i kazałam Mamę ratować, jak zawsze, zawsze się udawało.
Może też dlatego, że Mama miała problemy z sercem i od 15-ego roku życia, mniej więcej co rok, ratowałam Jej życie, myślałam że i tym razem się uda.
Chociaż zawsze się ze mną kłóciła, żeby nie wzywać karetki, a później mi dziękowała, że Ją uratowałam, taki mały uparciuch
Wiele dało mi to forum, dzięki niemu - Wam, wiem że moje decyzje były prawidłowe i już się ze sobą nie biję (no może czasami).
Może to dziwne, ale obecność Mamy czuję cały czas (byłyśmy, jesteśmy bardzo zżyte), widzę Jej uśmiech. Śni mi się co noc, więc tak sobie żartuję, że nam się doby przestawiły. Dobrze mi się śni, spacerujemy, rozmawiamy, jak zwykle
W pewnym momencie podjęłam decyzję, że siebie mam gdzieś, a najbardziej liczy się, żeby Mama nie cierpiała, moja najukochańsza osoba na świecie, teraz nie cierpi...
Co do bólu żołądka, to też go miewam i też mam te bakterie, po Mamie , ale jeszcze się tym nie zajęłam. Wcale się swoim organizmem nie zajmuję, ponieważ mam dość dwojaki stosunek do możliwości naszej służby zdrowia.
Pozdrawiam Ciebie, czyli Was!
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
No i popatrzcie, co opowiadam jakiemuś lekarzowi o moich "atakach niestrawności" (ja tak te bóle nazywam) to wzrusza ramionami i mówi że to nic określonego (gastrolodzy). A tu już 3 osoby z tym. Ja po latach obserwacji zauważyłam że mnie to dopada jak po kilku godzinach głodu dopadam czegoś ciężkostrawnego i pochłaniam to nie przeżuwając należycie. Teraz bardziej uważam i ataki mam rzadziej. Mnie No-spa przytłumia trochę ból ale i tak za każdym razem noc nie przespana. Zrobiłam dobre usg (parę razy) i gastroskopię i wierzę że jeżeli coś trwa kilkanaście lat i nic nie widać to chyba nie rak. A usg jamy brzusznej powinno się robić co kilka lat nawet jak nic nie boli. Pozdrowienia
Co do bólu żołądka, to też go miewam i też mam te bakterie, po Mamie , ale jeszcze się tym nie zajęłam. Wcale się swoim organizmem nie zajmuję, ponieważ mam dość dwojaki stosunek do możliwości naszej służby zdrowia.
dobrze to rozumiem
[ Dodano: 2011-07-19, 22:24 ]
gaba napisał/a:
No i popatrzcie, co opowiadam jakiemuś lekarzowi o moich "atakach niestrawności" (ja tak te bóle nazywam) to wzrusza ramionami i mówi że to nic określonego (gastrolodzy). A tu już 3 osoby z tym. Ja po latach obserwacji zauważyłam że mnie to dopada jak po kilku godzinach głodu dopadam czegoś ciężkostrawnego i pochłaniam to nie przeżuwając należycie. Teraz bardziej uważam i ataki mam rzadziej. Mnie No-spa przytłumia trochę ból ale i tak za każdym razem noc nie przespana. Zrobiłam dobre usg (parę razy) i gastroskopię i wierzę że jeżeli coś trwa kilkanaście lat i nic nie widać to chyba nie rak. A usg jamy brzusznej powinno się robić co kilka lat nawet jak nic nie boli. Pozdrowienia
Mnie też prztlumia ból, ale to już mozna wytrzymać bo tak to wyję ...
Jak często wam się to zdarza? i jak długo trwa ... ja ataku nie miałam od maja. co wazne nie mam innych dolegliwości gastrycznych
USG zrobię, choć nie ukrywam boję się tego panicznie (u mamy diagnostyka od tego rozpoczeła swój tragiczny przebieg), ... to chyba tak już jest wśród rodzin ludzi z nowotworami. Z tylu głowy juz zawsze będzie obawa przed wynikami :(
Ja czasami taki silny ból mam przez tydzień np. co rano.
Jakoś 2-3 tyg. po Mamy śmierci dziwnie się czułam, mianowicie nagle pojawił się ból WSZYSTKIEGO kości, głowa, żołądek, nie mogłam się ruszyć, położyłam się i nie mogłam podnieść z bólu i skoczyła gorączka do 38 stopni. Na zmianę zimno i gorąco.
Przez kilka godzin, samo przeszło.
Może na tle nerwowym...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Co do bóli gastrycznych- ja miałam naprawdę bardzo przykre i stresujące incydenty. Myślałam, że to zawał. W październiku u. roku zaczęło mi się robić duszno, poczułam ból w okolicy zamostkowej (teraz wiem, że to przełyk). Ledwo łapałam oddech, jechałam do szpitala w 5 minut (normalnie jedziemy 20). W szpitalu ból przeszedł- jak ręką odjął. Taki incydent 3 razy powtórzył się w ubiegłym roku, odpuściłam szpital- po rtg, morfologii i ekg ustalili silną nerwicę. Tylko że leki uspokajające i leżenie nie pomagało- wręcz potęgowało ból. Wiążąc przypadłości rodzinne (problemy gastryczne) z opisami w necie trafiłam do gastrologa. Miałam gastroskopię, która odkryła refluks żołądkowy i bakterię helicobacter oraz leniwość (a nawet lekkie upośledzenie) dolnego zwieracza- w skutek- zarzucanie treści żołądkowej do przełyku.
Ból w plecach był najgorszy, miałam kilka razy w tym roku- nie potrafię porównać z niczym i nie wyobrażam sobie WIĘKSZEGO bólu (było nawet tak, że przez całą noc nie spałam tylko siedziałam skulona/chodziłam, bo ból był nie do wytrzymania). Dostałam leki, jest dobrze. Nie jem słodkiego, a przynajmniej mało, nie jem ostrych rzeczy, nie piję gazowanych napojów. Przyjmuję tabletki (coś w stylu gasec, ale mocniejsze 40 i inna nazwa).
Radzę Ci się udać do dobrego gastrologa (a przynajmniej takiego, który po ludzku wykona gastroskopię). To da się leczyć i nie musisz o tym pamiętać.
Pozdrawiam
chyba nic nie pozostaje tylko to usg i niestety gastroskopia ... nie wiecie jak nfz refunduje te badania? lek ogolny nie jest chetny zlecać taką diagnostykę np. badanie na helicobacter zrobiłam sobie prywatnie, a nawet po tym nie dostalam zlecenia na gastroskopie. Lek dał mi antybiotyk i chyba też niecelowany (po miesiącu mialam kolejny atak):(
czy dzieciom, którym rodzice zmarli na raka przysługują jakieś badania przesiewowe?
a tak poza tym to strasznie pusto bez mamy, ciagle lapie sie na tym że chce do niej dzwonić, niewyobrażalnie smuuuuuutno :(
Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak się czujecie... i odganiam od siebie takie myśli, absolutnie nie chcę teraz myśleć o żadnej stracie
Ja chciałam skierowanie na gastroskopię, bo lekarz, u którego wykonywałam badanie mógł zrobić na kasę chorych, ale przyjmował wyłącznie prywatnie. Niestety w ośrodku zdrowia powiedziano mi, że owszem- mogę dostać skierowanie, ale tylko do poradni gastrologicznej. Można więc dostać do gastrologa, który ze względu na Twoje incydenty bólowe na pewno zrobi badanie endoskopowe.
Ja zrobiłam badanie prywatnie, bo wiedziałam, że lekarz świetnie je wykonuje... i rzeczywiście tak było. Oczywiście badanie nie należy do przyjemnych, ale na pewno po stokroć bardziej boję się kolejnego ataku bólu, niż badania. Na razie moja droga odpoczywaj, pozwól sobie na smutek, płacz, otaczaj się bliskimi. A na badania wybierz się w niedalekiej przyszłości, od lekarza rodzinnego zaczynając.
Co do badań przesiewowych w rodzinie 'rakowców'- ja mam do tego teoretycznie wszelkie prawa (na tego samego raka zmarła siostra i mama mojego Taty, teraz on choruje), o czym pisałam tutaj[url=www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/badania-genetyczne-vt1354,15.htm][/url], aczkolwiek nie dostałam odpowiedzi. Generalnie NIE MAM POJĘCIA, co mamy robić.
Powodzenia, dbaj o siebie i nie daj się!
Acha, ja biorę Nolpazę 40, jeden tabletek dziennie, choć kazał mi się przestawić na 1 tabletkę raz na dwa dni. Ale na razie trochę się boję
[ Dodano: 2011-07-21, 14:34 ]
link [url=http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/rak-jelita-grubego-z-przerzutami-do-watroby-czy-to-koniec-vt3719.htm]
[ Dodano: 2011-07-21, 14:38 ]
Z moją mamą nadal jest wszystko ok... czuje się dobrze... nic ją nie boli...
Czy ktoś może mi powiedzieć, co oznaczają wyniki jej ostatnich badań, ktore zamieściłam na swoim poscie, dlaczego lekarze już ją przekreslili, dlaczego ją nie leczą... nie rozumiem... a może powinnam coś jeszcze zrobić? Proszę o radę...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum