Ma apetyt moje dziewcze, aż boję się, jej odmówić posiłku.
Oczywiście nie wszystko na raz podane a rozłożone w czasie.
W nocy jedno
niezbyt małe jabłko.
Dwa kawałki sera pleśniowego.
Rano jajko na miękko.
Bio Yogurt 150 ml.
Banan 3/4 nie za duży.
Na chudych żeberkach zupkę ugotowałem-fasolową.
400ml przy jednym przysiadzie zjadła.
Zawinszowała sobie mięsko z zupy!
A jak ! z malutką smużką musztardy.
Życzyła powtórzenia porcji ale zwyczajnie zabrakło (zaskoczyła mnie, wstyd przyznać sam wciągnąłem drugią porcjęi tyle).
W to miejsce dwa plastry wędliny ( z musztardą ma się rozumieć).
Płyny na bieżąco staram się uzupełniać małymi porcjami.
Uzbierało się (bez tego co w posiłkach) na teraz (od północy do północy podliczam) 800ml.
Nie jest to mało patrząc na niedawne kłopoty z torsjami itd.
Jeszcze nas dziś czeka forsowna dla niej gimnastyka mięśni.
Po obiedzie zrobiło się jej gorąco.
Wiadomo temperatura żołądka musi się podnieść, by pokarm strawić.
Najlepiej czuje się przy otwartym oknie lub drzwiach balkonu.
Tak to właśnie jest.
Najzwyczajniej Wam dziękuję.
obertas
PS.
Potrzeba mi Waszych dobrych słów i myśli, bo wtedy można przemóc swoją własną słabość.
Miałem dłuższą chwile przerwy w pisaniu w/w postu.
Na teraz doszły jeszcze trzy kromki chleba z masełkiem i ogórkim kwaszonym(wybyłem do piwnicy po ów specjał).