Martusia...są dni kiedy tracimy siły i wiarę, że bedzie dobrze to zupełnie naturalne...
Nie wiem, czy zauważyłaś, ale wieczory zawsze są dobrym tłem do takich stanów, ranek i nowy dzień powoduje spojrzenie jasniej na wszystkie nasze troski i lęki wieczorne.
Masz dużo pokładów siły i miłości więc napewno dasz radę..a że czasami lęk próbuje się wybić ..no cóż...ludzkie to bardzo.
Napisz Kochana jak Mamusia dzisiaj?
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Witam Martusiu jak się czuje dzisiaj Twoja mamcia ? a Ty dajesz radę ? bardzo proszę odpocznij troszeczkę , zregeneruj siły , bo musisz być silna i musisz wierzyć bo wiara czyni cuda ściskam mocno i trzymam bardzo mocno kciuki
owcaMarta, wierz mi, czytając Ciebie mam wrażenie jakbym czytała o sobie. Pamiętam ten paralizujący strach, te obawy i tą ogromną wiarę, która była na przekór temu wszystkiemu.Ta wiara dawała mi ogromną siłę, motywowała do walki o każdy dzień. Do dziś( minęło 5 lat) mam przed oczami mamusie siedząca z nami w szpitalnej kawiarni- opaloną, uśmiechniętą, jak zwykle optymistkę. Ona jeszcze nie znała wtedy diagnozy. Patrzyłam na nią i nie mogłam uwierzyć,że jest tak ciężko chora. Wierzyłam, że będzie dobrze- tak zostało do końca choć naprawdę nie wiem skąd brałam tą wiarę.
Walcz Marto- nadzieja czasem potrafi zdziałać cuda.
_________________ Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.
sylam5, Własnie przed oczami mam w szpitalnej kawiarence mamę... Taka żartująca pełna życia .... i tak spoglądałam na nią... ja już wiedziałam ,chociaż z dnia na dzień były gorsze wieści.... Zupełnie nie rozumiałam jak to możliwe,że ta silna kobieta jest tak strasznie chora.A mama siedziała,tak spokojna ciepła rozmawiała z nami-chociaż już wtedy mówiła gorzej i chodziła nie najlepiej .... Ale jednak była świadoma swych słów...
A dziś :
Od dwóch dni mamy stan znów się zmienia,pogarsza... Nadal śpi ,a gdzie się przebudzi mówi zupełne bzdury,które nie mają znaczenia. Dziś zauważyłam ,że ucieka jej jedno oko,mówi mi rzeczy ,które nie miały miejsca nigdy. Nie chce nadal jeść ,muszę ją błagać żeby zjadła jedną dwie łyżeczki czegoś,a gdy się odwracam mama pokazuje mi miny. I znó mówi do mnie ,,MAMO''
!!!Tato schodzi na doł do kuchni patrzy jak gotuję i mówi : wyglądasz zupełnie jak mama i patrzę na jego smutne oczy-a w sercu wbijają się kolejne szpilki.
Jutro mam egazmin z anglistyki-nie wiem nic,nic na pamiętam myślami jestem gdzie indziej...
Święta postanowiłam ,że w tym roku u nas będą szybciej. Dziś rozglądnę się za choinką -żywą !!! Trudno każdy dzień gdy mamcia jest jeszcze z nami jest dla nas świętem.. Ale Boże Narodzenie przyjdzie do nas w tym roku wcześniej ... Chcę żeby mama coś z nich miała... Nie chciała wierzyć,że już jest grudzień....
Zupełnie nie wiem co mam robić żeby było dobrze
Nienawidzę siebie za to,że nie mogę zrobić NIC NIC NIC- ZUPEŁNIE NIC........
Niestety w zaawansowanej chorobie nowotworowej najgorsza jest bezsilność i patrzenie jak odchodzą najbliżsi. Musicie zadbać żeby mama nie potrzebnie nie cierpiała. To wbrew pozorom bardzo dużo co możecie dla mamy zrobić.
Pozdrawiam
przecież zrobiłabym wszystko....byle tylko jej ulżyć!!!!!
[ Dodano: 2010-12-03, 12:26 ]
Acha... I mamie zaczęły wypadać włosy... Ona sama tego nie zauważyła... I chyba to i lepiej... Dziś sporo zebrałam w poduszki i jej piżamy....
Martusia serce mi się ściska jak czytam co przeżywacie i jak mama się źle czuje.
Nie obwiniaj się Kochana, nie możesz siebie nienawidzić, przecież gdybyś mogła pomóc Mamusi to poruszyłabyś niebo i ziemię, żeby tylko znaleść lek na jej zdrowie.
Bardzo dobry pomysł z tymi przyspieszonymi Świętami...jak wszystko będzie dobrze, będziecie mieć dwa razy Święta poprostu...
Egzamin... nie wiem czy miałaś wogóle siły żeby się przygotować do niego, to zupełnie naturalne, może jeśli nie czujesz się na siłach, może jest szansa na jego przełożenie....nie wiem co Ci doradzić.
Ściskam Cię z całych sił...
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Jeżeli chodzi o egzamin-nie miałam siły. Nie miałam sił wogóle o nim myśleć. Mój Adrian mi o nim przypomniał dziś On jest cholernie ambitny i tego samego oczekuje odemnie... a ja ... ja poprostu nie wiem nic...... nawet tego co czuje ani tego co mam robić :(
Święta Mogą być i trzy razy byle ........ z mamcią!!!!
Martuś...powiem szczerze..egzamin nie zając nie ucieknie. Ja wiem, że to bardzo ważne, ale są rzeczy ważniejsze. Egzaminatorzy to też ludzie ( fakt czasami jest ciężko) ale w tej sytuacji w jakiej jesteś powinien to zrozumieć i przełożyć Ci egzamin.
Może spróbuj porozmawiać z nim, żeby nie mieć kolejnego stresu...
Za dużo już jak na Twoją biedną głowę...
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Płakać mi się chce jak świat stawia przedmną kolejne wymagania... Nie... nie świat to ludzie... Ludzie z dnia na dzień chcą odemnie czegoś wiecej...a ja...
Gdzie jestem ja w tym wszystkim.....
Piorę gotuję sprzątam dbam o mamcię chodzę do pracy na zajęcia robię zakupy ....itd...
DLACZEGO?????????????????? Dlaczego ja.......... :(:(:( MAM 22 lata a sił tyle co 88latka :( brakuje mi czegoś.... chyba samej siebie....
rób święta, to wspaniały pomysł. My z moim Tatą zdązyliśmy uczcić imieniny mamy bo do świąt było za daleko. I bądźcie z nią, to pomaga...naprawdę pomaga. Za jakiś czas, gdy przyjdzie na to czas opiszę Tobie na ile ważna dla naszych chorych jest obecność bliskich. A teraz ciesz się Mamą, bo każdy dzień to dla Was i nas tu wszystkich prawdziwe święto. A ode mnie dla Mamusi:
Ja też miałam podobne odczucia niejeden raz, kiedy od kwietnia zaczęły się pojawiać problemy ze zdrowiem,a w lato już była katastrofa.
Ale zawsze sobie tłumaczyłam, że mamy dwoje rodziców i kązdy przeżyje taki czas, kiedy należy oddać IM siebie, tak jak oni oddawali siebie, kiedy mieliśmy kolkę, kiedy beczeliśmy, albo wyrzuciliśmy całą kaszkę na podłogę, rzucalismy sie na chodnik z płaczem, bo chcemy kolejną lalę, a oni biedni nie wiedzieli już co z nami zrobić.
Kochana miałam mieć super wesele, a los sprawił, ze przed weselem zamiast wybierać dekoracjęjeździłam z Tatą do szpitala i modliłam się, żeby nie odszedł przed tym weselem, musząc walczyć z rodziną w ogóle o to wesele, bo oni tez byli w szoku i się bali i nie chceili wesela w takiej atmosferze.
Jeszcze przed pójciem do ołtarza płakałam w kościele!!!!!
Takie to własnie mamy przeżycia!!!!!!!!!!!!!
Nie wiem, czy to jest pocieszeniem, ale mówi się , że każdy ma swój KRZYŻ!!!!
pamiętaj jednak o jednym : dobro powraca..może teraz jest to stwierdzenie abstrakcyjne dla Ciebie...ale zawsze powraca....wcześniej czy później..
Pomyśl tak...wbrew całej sytuacji....wbrew całemu bólowi i nieszczęści..jakże to doświadczenie Cię wzbogaci...
Jestem przekonana, że spojrzysz inaczej na świat...choroba i zmaganie się z nią, patrzenie na ból i cierpienie najukochańszych osób...uczy pokory to prawda, ale uczy tego, że w życiu ważne są chwile , i nie ma czasu na zajmowanie się - przepraszam-pierdołkami.
A ludzie...ludziom zawsze będzie się wydawało, że powinniśmy zrobić więcej...rada...zamieńcie się z nami na miejsca...
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Martusiu nie poddawaj się,bądż dalej tak silna jak byłaś do tej pory.Robisz wszystko doskonale, ale czasami jesteśmy bezsilni i niestety musimy się z tym pogodzić choć nie ukrywam,że jest bardzo ciężko.Na prawdę wyobrażam sobie co i jak się czujesz,jesteś bardzo wrażliwa z resztą jak każda córka.Życzę wam jak najlepiej i abyście jak najdłużej były razem ty i mamciunia.Bądż silna i dzielna.Trzymam kciuki i modlę się za was,życzę wam jak najlepieji jak najdłużej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum