Mój dziadek miał 9 cm guza w płucach, po chemii o połowę się zmniejszył. Mąż 5 cm na wątrobie. Tu nie ma co rozważać duży guz-mały guz, wszystko zależy w jakim miejscu, czy bardziej agresywny, czy nacieka, czy są przerzuty. Nie patrz na ludzi i nie porównuj, każdy pacjent, nawet z tą samą chorobą inaczej wszystko znosi/odczuwa/wygląda.
Zresztą przy tej chorobie jest tak, że dłuższy okres jest w miarę dobrze a później nagle przychodzi raptowne pogorszenie.
Widocznie tato psychicznie już sobie w głowie wszystko poukładaj po pierwszym szoku, ułożył sobie plan, że teraz leczenie i dlatego ta siła dodała mu skrzydeł i bardzo dobrze. Psychika w chorobie ważna rzecz.
....przy tej chorobie jest tak, że dłuższy okres jest w miarę dobrze a później nagle przychodzi raptowne pogorszenie.
Niestety to zdanie czyta się tu na forum bardzo czesto. Ja też jak patrzę na mojego tatę to nie mogę uwierzyć, że jest chory. Podobnie jak twój czuje się dobrze, je, żartuje. Początkowo myślałam że coś tu nie może się zgadzać. Potem pomyślałam - oby jak najdłużej.
Cytat:
. Psychika w chorobie ważna rzecz.
Myślę, że nastawienie psychiczne jest super ważne. Patrząc na tate dziękuję Bogu że w tej trudnej sytuacji zachowuje sie właśnie tak. Może to się wydać nieracjonalne i dziwne ale właśnie ta jego postawa motywuje mnie do działania i pozwala nie zwariować.
Nie wiem co będzie jak go zabraknie. Narazie jest ok i próbujemy cieszyc się każdym dniem.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Taaak.... ktoś inny napisze, że karmi się białkiem więc nie należy go spożywać, a jeszcze ktoś inny, że raka można "zagłodzić"...
Jababa
A kto napisal ze nie nalezy spozywac?, w tej chorobie i przy wysokim stadium zaawansowania niczego nie powinno sie zabraniac, pali niech pali, je niech je na co ma ochote, niezalerznie czy jest to cukier czy bialko, czy jest tam tablica mendeliewa, chory w mojim mniemaniu ma jesc to na co ma ochote.
Moje stwierdzenie jest czysto wziete z doswiadczenia, SP Tesc w chorobie pochlanial olbrzymie ilosci slodyczy i ciast, gdzie przed zaawansowaniem choroby nie tykal slodyczy tak jak przed sama smiercia.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Pozostaje nam trzymać się razem. Dzisiaj tata bardzo źle zniósł bronchoskopie,mam nadzieję że to cholerstwo się nie rozniesie. Strasznie trudno mi zająć się dziećmi i codziennymi sprawami.
Jak długo żyła Twoja mama,dostawała chemię?Po samej bronchoskopii lekarz mówił,że pokazała mniej niż tomograf.Czytalam gdzieś na tym forum o mężczyźnie,który z drobnokomorkowcem żyje już 9 lat,podobno one dobrze reagują na chemię.Znajoma pani doktor mówiła,że zna przypadki całkowitego wyleczenia,represji czy jakoś tak.
Etm35 Moja mama trafiła do szpitala bardzo późno....zbyt późno...kiedy były już przeprzuty w głowie. Przeszła naświetlania mózgowia i cykl IV chemii. Dzięki temu udał o nam się "wyrwać "prawie rok czasu i to w sumie w dość dobrej kondycji.
To prawda na tym forum są przypadki pacjentów którzy żyją "wbrew statystyką " po prostu każdy organizm i każdy przypadek jest inny. Nie myśl teraz o tym....poczekajcie na rozmowę z lekarzem prowadzącym i walczcie.
Witam ponownie,tata został wypisany w pon z zaleceniami wykonania PET.Z aspiratu oskrzelowego i cytologii plwociny wyszło nowotwór złośliwy niedrobnokomorkowy.Z hist.pat. o utkaniu złośliwym natomiast jeszcze nie ma wyniku. Na wypisie napisali niedrobnokomorkowy,a lekarz prowadzącący powiedział, że to wcale nie wiadomo.Tata fizycznie ok,natomiast martwi mnie fakt,że już przed chorobą bardzo lubił wypić nawet kilka piwek,jak dowiedział się że jest chory przestał pić, a teraz znowu bo jak twierdzi to pomaga mu zapomnieć i nie pomaga prosba, groźba nic jak grochem o ścianę.
Wyników hist.pat.dalej nie ma.Zastanawiam się czy na obecnym etapie może się jeszcze okazać nie złośliwy skoro wyszedł złośliwy z aspiratu i plwociny a z wycinka utkanie złośliwe.Tata fizycznie bardzo dobrze się czuje tylko z jednej strony dobija nas ta niewiedza co dalej z drugiej boję się bardzo wyników kolejnych badań.
,w środę powinnam wrócić do pracy i kompletnie nie wiem co robić
Wrócić do pracy i czekać na końcowy wynik, dopiero jak będzie cały komplet dokumentów to ciąg dalszy, czyli albo operacja, jeśli guz okaże się operacyjny albo chemio, radioterapia. Oczywiście oprócz badań hist. pat, które są najważniejsze bo mówią z jakim rakiem macie do czynienia, ważny będzie wynik PET, czy nie ma gdzieś przerzutów.
Co nie będzie, to przed rozpoczęciem leczenia potrzebne są wszystkie wyniki więc na razie możesz spokojnie chodzić do pracy, bo jeszcze tego wolnego z pracy będzie Ci trochę potrzeba.
Taka informacja to szok dla chorego i jego rodziny .
Mój wujek w październiku dowiedział się ze też ma taki nowotwór tylko w krtani (Guz 9 cm szybka operacja ze względu na ryzyko uduszenia) , była operacja potem chemioterapia połączona z radioterapią.
Obecnie ma się świetnie (11 mies. od diagnozy)
od czasu do czasu również strzeli sobie piwko .
Porozmawiaj z tatą że będzie dobrze, ze nie każdy rak to wyrok, a Ty także nos do góry będzie dobrze tylko trzeba tatę podnieść na duchu, po prostu się chłopina załamał bo chłopy to tak mają.
_________________ Już razem: 30.05.2016, 07.11.2018.
Zawsze ze mną !
"Albo powiedział jakiś gruczołowy,już sama nie wiem.Odpowiada półsłówkami i nie chce nic mówić"
Przebieg diagnozowania, przesuwanie terminów, /nie/informowanie pacjenta o wynikach, zmiany planów leczenia to jakis koszmar.
Przynajmniej tak jest w wypadku choroby osoby z mojej rodziny.
Niestety nie zawsze mozna to opisywac, bo istnieje obawa, że sytuacja chorego jeszcze się pogorszy.
Czy gdybyście Wy lub Wasi bliscy mieli szansę na operację,choćby z minimalną szansą powodzenia poddalibyście się.
Niestety tej decyzji nikt za tatę nie podejmie to tylko Wasza decyzja.
Ja tylko mogę powiedzieć, że operacja zawsze daje większe szanse ale u Was w płucach rak jest dość mocno rozsiany i lekarz ma dużo racji, że zdarzają się takie przypadki i to nie rzadko, że pacjent po otwarciu ma tak rozsianą chorobę nowotworową, że lekarze odstępują od operacji, u Was te zmiany wyglądają nie za dobrze i może się tak stać, ale ja nie jestem chirurgiem. Usunięcie płuca na pewno wiąże się z trudnościami po i regeneracja takiego pacjenta sporo trwa, choć oczywiście jest to możliwe. Na pewno rozpoczęcie dalszego leczenia u taty by się przedłużało, bo po takiej operacji tato musiałby nabrać sił, musiałoby się wszystko podgoić, więc ten czas się będzie wydłużał.
Nie wiemy również czy tato nie ma jakiś przerzutów, jeśli są to operacja i tak nic nie da pozytywnego.
Ja Ci napisałam ogólny zarys a co zrobicie to do Was tylko należy. Możesz jeszcze spróbować trzeciej opcji, co powie kolejny lekarz i wtedy wybrać najlepsze rozwiązanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum