Mil1990 napisał/a:
Czy cały proces jest pod znieczuleniem?
Nie praktykuje się tego, a samo naświetlanie jest nieodczuwalne.
To nie do konca prawda. Wprowadzanie aplikatora (i wyjmowanie, ale to mniej) jest, niestety, dosyc nieprzyjemne, wiec jakies znieczulenie bedzie mialo miejsce. Wydaje mi sie, ze konkretnie jakie, zalezy od danego osrodka i chyba takze od ksztaltu/wielkosci aplikatora.
W sierpniu miałam konformalną dojamową brachyterapię i nie byłam znieczulana. Naświetlanie nie boli nic, zakładanie i wyjmowanie walca dopochwowego do naświetlania też nie boli. Przed naświetlaniem zakładają cewnik który po zabiegu został usunięty.
_________________ ''Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez CIEBIE" *27.06.2011*
No to wspaniale. Tak sobie mysle, ze znieczulenie jest potrzebne, kiedy trzeba sie "przepchnac" przez szyjke macicy, ale tu to nie ten przypadek.
Przepraszam za narobienie strachu
Witaj Mil1990 !
Brachyterapię miałam w sierpniu,1raz w tygodniu(w sumie 2 seanse).Przy pomocy skanera skonfigurowano miejsce naświetlania,lekarz gin-onkolog(radiolog) dobral wielkość aplikatora.Pierwsze naświetlanie odbyło się bez problemu.Niestety drugie nie było zbyt przyjemne bo tkanka była obrzęknięta,mimo to nie czułam bólu.Po naświetlaniach nie miałam jakiś specjalnych sensacji.Mam ten sam typ raka(zdiagnozowany w lutym 2014).Niestety,nieoperacyjny.Przeszłam serię chemii i radio-terapii.I na szczęscie była pozytywna odpowiedz na terapię. W lipcu miałam operację doszczętną.Onkolog planował brachyterapię w warunkach szpitalnych-przeprowadza się w znieczuleniu ogólnym,Trwa ok, 4 dni,bo aplikatory zostają na "miejscu".Ale TEP i IRM były ok,to zmienił formę brachyterapii. Pozdrawiam Was.
Dziękuję Wam wszystkim SERDECZNIE za odpowiedzi. Dzięki Wam wszystkim, i dzięki temu forum czuję, że nie jesteśmy same w walce z nowotworem. Naprawdę działacie wszyscy cuda i jeszcze raz Wam za to dziękuję.
Rzeczywiście było tak, jak piszecie- mama nie miała znieczulenia, cały proces trwał około 10 minut i był bezbolesny. Mama spotkała w poczekalni panią, która jest dwa lata po brachyterapii i usunięciu macicy wraz z przydatkami. Żyje, ma się dobrze, korzysta z życia, przyjeżdża do CO jedynie na kontrole. To dało mamie trochę optymizmu, bo wiadomo, że czasem nachodzą różne myśli, człowiek zastanawia się co będzie kiedyś, czy choroba nie wróci.
Już wiem, dlaczego mama, pomimo nowotworu w stadium 1a, G1 musi mieć brachyterapię- nie usunięto jej węzłów chłonnych (to po 1), a po drugie jest niepełny opis przeprowadzonej operacji usunięcia macicy i przydatków, a co za tym idzie- leczenie skojarzone jest konieczne. Z tym nie ma co dyskutować, trzeba się poddać i robić wszystko, co się da:)
Za tydzień kolejna sesja, za dwa tygodnie ostatnia. Potem kurs do radiologa, tomografia, usg i kontrole. Podczas ostatniego badania ginekologicznego i USG dopochwowego (tydzień temu) węzły były niepowiększone, wszystko było gładkie (blizny, kikut pochwy)- to chyba dobry znak, prawda?
Jeszcze raz wszystkim SERDECZNIE dziękuję za duchowe wsparcie i odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania. Dzięki, dzięki, dzięki!
Moja mama przeszła zgodnie z zaleceniami CO w Warszawie brachyterapię w postaci 3 sesji. Po zabiegach czuła się bardzo dobrze. Od tego czasu (październik 2014) miała robione badania w CO- USG i badanie dopochwowe i doodbytnicze. Stwierdzono, że jest gładko, węzły niepowiększone, wszystko w porządku. Tak samo było na badaniu u prof. w Warszawie- w grudniu 2014 r.
Od kilku dni (a może i tygodni, tylko boi się przyznać) mamie dokuczają wzdęcia, niemożność wydalania gazów. Od operacji minęło już pół roku, do tej pory miewała niewielkie problemy gastryczne, ale nie aż tak nasilone. Czytałam o tym, że takie stany są normalne, ale powinny zaniknąć po kilku tygodniach/ miesiącach. Oczywiście włączyło mi się czerwone światło (przepuklina, zrosty, nawrót) więc zwracam się z pytaniem do tych osób, które mają doświadczenie:
Czy to normalne, że pół roku po operacji usunięcia macicy normalnymi są przewlekłe wzdęcia, niemożność wydalania gazów i inne problemy gastryczne?
Przepraszam, że zwracam się z tak infantylnym pytaniem, jednakże jest to dla mnie bardzo ważne.
Czy to normalne, że pół roku po operacji usunięcia macicy normalnymi są przewlekłe wzdęcia, niemożność wydalania gazów i inne problemy gastryczne?
Moim zdaniem nie wskazuje to w sposób bezpośredni na jakieś podejrzane onkologicznie przyczyny,
jednak mając na uwadze Waszą onkologiczną historię oczywiście trzeba i to brać pod uwagę.
Proponuję - jak zawsze w takich sytuacjach - przy najbliższej okazji poprosić o opinię Waszego lekarza.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witaj Mil 1990 ,zawsze, onkolog i ginekolog(ktora mnie operowala),na wizytach kontrolnych pytaja wlasnie o to czy nie mam wzdec,gazow,problemow ze stolcem i z oddawaniem moczu(bol, pieczenie itp)No coz czasem czasem sie zdarzaja wzdecia,ale "niegrozne" .Zawsze staram sie jesc owoce i jarzyny,ktore "pomagaja".Bedzie dobrze jesli Twoja Mama powie o tym lekarzowi.Pozdrawiam Was serdecznie.
Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Oczywiście nie zastąpią one wizyty u lekarza, piszą tutaj chciałam poznać opinię osób, które mają wiedzę, doświadczenie i mogą pomóc rozwiać wątpliwości, póki do skutku nie dojdzie wizyta u lekarza. Mama czuje się już dużo lepiej, jest na diecie lekkostrawnej. Być może rzeczywiście złe samopoczucie było spowodowane złą dietą.
Na początku marca ma wizytę u swojego lekarza ginekologa- onkologa (ostatnio była przed Bożym Narodzeniem i wszystko było w porządku). W kwietniu natomiast wizyta w CO i dokładne badania.
Jeszcze jedno:
Po brachyterapii mamie nie zlecono żadnych badań: ani TK, ani USG klatki. Co więcej, radioterapeuta powiedział, że przez 6 miesięcy od skończenia brachyterapii nie można wykonywać prześwietleń, tomografii, ani cytologii. Czy to prawda? Bo obawiam się, że od sierpnia powyższe badania nie były wykonywane i tak naprawdę nie wiemy, co dzieje się w wątrobie, żołądku i w innych narządach.
Co więcej, radioterapeuta powiedział, że przez 6 miesięcy od skończenia brachyterapii nie można wykonywać prześwietleń, tomografii, ani cytologii. Czy to prawda?
Brzmi to bardzo wiarygodnie: obraz badań byłby niewiarygodny ze względu na świeże zmiany popromienne.
Mil1990 napisał/a:
od sierpnia powyższe badania nie były wykonywane i tak naprawdę nie wiemy, co dzieje się w wątrobie, żołądku i w innych narządach.
Wymienione przez Ciebie narządy nie sąsiadują bezpośrednio z okolicami poddanymi brachyterapii,
wydaje się więc, że w przypadku medycznie uzasadnionej konieczności badanie mogłoby być wykonane.
Jednak z onkologicznego punktu widzenia o ile nie występują jakieś bezpośrednio podejrzane objawy,
nie ma do tego wskazań.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witaj Mil1990
Po brachyterapii, juz we wrzesniu, onkolog(radioterapeuta) wypisal mi zlecenie na wykonanie TDM(scanner) i USG jamy brzusznej(zrobione w listopadzie), w styczniu robilam mammografie i USG obu piersi.
Uff , poki co spokoj. Koncem lutego mam miec zrobiony PET-scanner. Onkolg zastrzegl ze wlasnie PET - scanner moze byc robiony po 6 miesiacach. Mi we wrzesniu, termin luty-marzec wydawal sie prawie nierealny . I oto mamy luty.
Pozdrawiam Was.
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi i zainteresowanie. Grana58, mojej mamie w COI nie zlecono żadnych badań po brachyterapii, ale może to wynika z innej sytuacji, wiadomo, każdy przypadek inny. Chyba zostaje nam zaufać lekarzom. Gratuluję, że wszystko jest w porządku:) I oby tak dalej:) Uwielbiam dobre wiadomości:)
Niestety, z codziennego rytmu dnia wyrwała mnie kolejna, nieciekawa (jednak zawsze mogło być gorzej) wiadomość...
Już wiadomo, skąd wzięły się wzdęcia, problemy żołądkowe. PRZEPUKLINA PACHWINOWA. Duża, bo lekarzowi "weszły" tam 4 palce... Nie wiem, czy mama nie wiedziała, czy ukrywała to, już nie chcę jej strofować, bo sama się denerwuje. Wiemy, że bywały gorsze wiadomości, cieszę się, że to TYLKO przepuklina. Jednak problem pozostaje.
Chirurg (byłyśmy dzisiaj) powiedział, że nie wolno operować po brachyterapii, bo tkanki są słabe i znowu będzie powtórka z rozrywki. Mama w przeszłości miała już 6 przepuklin... Więc to dla nas nie nowość.
Jutro jesteśmy umówione z onkolog prowadzącą mamę. Zapytamy, w jakim czasie można będzie wykonać operację, bo jest to nieuniknione, ustalimy dalszy plan działania. Wolałabym mieć to już za nami, bo przecież w każdej chwili ta przepuklina może "uwięznąć", nawet przy kichnięciu..
Drodzy Mistrzowie Tego Forum, czy możecie mi pomóc i poradzić, może swoją wiedzą i doświadczeniem, może jakąś lekturą- czy rzeczywiście nie wolno wykonywać żadnych zabiegów operacyjnych po brachyterapii? A co będzie, jak ta przepuklina będzie zagrażała życiu mamy? Chciałabym się trochę dokształcić, doczytać, żeby wiedzieć jak rozmawiać z lekarzami. Kolejna wizyta u chirurga jest 16 marca, mama będzie nosiła specjalny pas, żeby "wytrzymać" do czasu, w którym będzie można wykonać zabieg.
Pozdrawiam i życzę wszystkim samych dobrych wiadomości
czy rzeczywiście nie wolno wykonywać żadnych zabiegów operacyjnych po brachyterapii? A co będzie, jak ta przepuklina będzie zagrażała życiu mamy?
Wprawdzie nie opieram się na literaturze, ale przypuszczam, że w każdej tego rodzaju sytuacji
lekarz po prostu ocenia, które zagrożenie jest większe dla życia i zdrowia pacjenta i podejmuje odpowiednie działanie.
W opisanym przez Ciebie przypadku wydaje się, że przepuklina może stanowić większy problem
i być wskazaniem do podjęcia próby ingerencji chirurgicznej.
Jednak oczywiście, jak w każdym przypadku - wiążąca ocena należy do lekarza prowadzącego leczenie.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziękuję za informację. Rzeczywiście, onkolog prowadząca mamę stwierdziła, że należy wykonać zabieg, ale nie wolno robić tego laparoskopowo oraz nie wolno wszczepiać tzw. siatki, która może powodować namnażanie się komórek nowotworowych (jakoś tak to ujęła lekarz prowadząca). Póki co, mama kupiła sobie specjalny pas przeciwprzepuklinowy (tak radzili lekarze).
16 marca wizyta (powtórna) u chirurga, w Wielki Czwartek wizyta w COI.
USG i badanie wykonane w ubiegłą środę wskazało, że wszystko wydaje się być w porządku: jest gładko, węzły niepowiększone.
Dziękuję za zainteresowanie moją sprawą i odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum