Niby czas leczy rany, oby...
Póki co to próbuję sobie wmówić, że nie zdążyła tak bardzo cierpieć.
Odeszła spokojnie, we śnie.
Wprawdzie w warunkach szpitalnych ale byłam z nią ja i moja rodzina prawie cały czas.
Jestem również bardzo wdzięczna lekarzom i pielęgniarkom za opiekę jaką ją obdarzyli w tych trudnych chwilach, zresztą również i mnie.
Do końca podawali leki, łagodzili wszelkie objawy, nawet pani ordynator wygrzebała z czeluści szpitalnych materac p/odleżynowy
Każdy sygnał z mojej strony że stan mamy się pogarsza nie został zbagatelizowany, tylko spotykałyśmy się z natychmiastową reakcją.
Na prawdę lekarze z sercem i zrozumieniem.
_______________________
Część postów została przeniesiona tutaj. / absenteeism