Smutek, smutek, smutek...
Pierwsza bitwa raczej przegrana
Okazało się, że gadzina w jelicie nie dała się usunąć bo są nacieki aż na kręgosłup. Zrobiono tylko operację omijającą i czeka nas 6 cykli chemii (tak powiedział profesor). Od razu pojechałam do naszej onkolog i jeżeli Mamie wszystko ładnie się zagoi to pierwsza chemia już 11-go lutego. Sama nie wiem co o tym myśleć i jak sobie z tym poradzić. Mam nadzieję, że Mama się tym nie załamie jak się dowie.
Trochę mi lepiej na duszy. Mama zniosła dzielnie wszelkie informacje "pooperacyjne" i szykuje się do dalszej walki ze skorupiakiem. I dlatego znowu mam parę pytań. Onkolog podczas pierwszej wizyty powiedziała, że najprawdopodobniej zastosują folfox (chyba dobrze zapamiętałam), natomiast podczas ustalania pierwszego terminu powiedziała, że zobaczą na co Mama się nadaje.
Czy jest możliwość, że po ocenie stanu zdrowia zostanie podana inna chemia?
I jeszcze jedno: padło określenie, że Mama ma mieć 6 cykli i potem CT.
Czy długość cyklu określa lekarz czy wynika to ze środka, który jest podawany.
I ostatnie: Czy dopiero po tym szóstym cyklu będzie wiadomo czy nowotwór poddaje się terapii czy da się to wcześniej określić i w jaki sposób?
Czy dopiero po tym szóstym cyklu będzie wiadomo czy nowotwór poddaje się terapii czy da się to wcześniej określić i w jaki sposób?
To samo pytanie zadawałam jakieś rok temu, gdy moja mama miała podawaną chemię schematem folfox. Otóż CT robią dopiero po ukończeniu 6 cyklu i wtedy właśnie wiadomo czy nastąpiła progresja (nowotwór nie poddał się chemii, zmiany bez istotnego zmniejszenia), czy regresja (cofnięcie się nowotworu, zmniejszenie lub zniknięcie guzów). W przypadku mojej mamy chemia była podana przed operacyjnie aby zmniejszyć zmiany i ta nastąpiła, wierzę że u was będzie podobnie.
Dużooo dobrego życzę i powodzenia
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Dzięki
Najgorsze w tym wszystkim to jest to czekanie.
Może nie jestem nerwus ale wiadomo, że im dłużej się czeka tym rodzi się coraz więcej wątpliwości. Ale nic to! Jak trzeba tak, to będziemy czekać.
Myślę, że nie zanudzę Was do tego czasu, bo pewnie im bliżej pierwszej chemii, tym tych pytań będzie więcej.
Pozdrawiam
Czy to "normalne", że Mama po operacji może mieć biegunkę? Jak sobie z tym poradzić? Czy wystarczy jakaś dieta? Lekarze twierdzą, że po operacji nie ma żadnych zaleceń dietetycznych, że można jeść wszystko. Ale zaczynam mieć wątpliwości... Jak macie jakieś pomysły to proszę o podpowiedź bo do lekarza idziemy dopiero w poniedziałek.
Czy to "normalne", że Mama po operacji może mieć biegunkę? Jak sobie z tym poradzić?
Tak, często występuje ta dolegliwość, ponieważ ingerencja chirurgiczna nie jest bez wpływu na jego funkcjonowanie. Obecnie jelita się goją i nie wolno ich mocno obciążać. Podstawą postępowania jest unikanie pokarmów z tłuszczów, cukrów prostych, i z zawartością blonnika.
Bromba napisał/a:
Czy wystarczy jakaś dieta?
Jest bardzo wskazana w po tego typu operacji. Najbardziej odpowiednia to - Dieta taka jak w zespole jelita drażliwego. Ta dieta w początkowym okresie Może wymagać ciągłej modyfikacji w zależności od ilości i rodzaju wypróżnień.
Mimo że lekarz zezwolił na normalną dietę, to dieta powinna być odpowiednia w stosunku do klinicznego stanu pacjenta.
Przykład takiej diety ( w okresie biegunek ) tutaj
Dzięki
Najgorsze, że Mama, jak tylko dopada Ją biegunka albo mdłości to nie chce nic jeść. W ogóle ma nietypowy "syndrom szpitalny"; najchętniej by z niego nie wychodziła bo ma tam całodobową opiekę medyczną. Na twierdzenie, że przecież w domu jest lepiej, odpowiada, że my nie możemy jej podać kroplówki i niektórych lekarstw (chodzi jej o te podawane dożylnie).
Dzisiaj idziemy na zdjęcie szwów to zobaczymy co na to wszystko powie lekarz.
Ja rozumiem, że nie jest łatwo. Jednak pamiętajmy, żeby nie dopuścić do znacznej utraty masy ciała. Taki stan dodatkowo obniża odporność organizmu, skutkuje zmniejszeniem efektywności terapii nowotworowej i zmienia się odpowiedź na leki przeciwbólowe oraz zwiększa ich działanie uboczne. Tak więc skutki niedożywienia są bardzo poważne, których nie wolno ignorować.
I jeszcze ważna uwaga - w okresie biegunki należy dopajać, najlepiej wodą mineralną, niegazowaną około 8 - 9 szklanek w ciągu dnia.
Oj chyba tych argumentów było mi potrzeba
W końcu jeżeli Mama chce walczyć to musi mieć oręż, a takim jest m.in. odporność. Mam nadzieję, że do Niej też to dotrze. Na szczęście z dopajaniem nie będzie problemu, bo wodę pije chętnie.
Jeszcze raz dzięki za wskazówki i również pozdrawiam
Pewnie moje pytanie będzie trochę głupie. Co onkolog rozumie przez wygojenie się rany pooperacyjnej (wiadomo bez tego nie rozpocznie chemioterapii)? Czy wystarczy, że będzie ładnie zrośnięta blizna po cięciu, bez żadnego sączenia, czy muszą "zejść" wszystkie strupki a blizna ma "zblednąć". W tym tygodniu mam zadzwonić do Pani Doktor i powiedzieć jak się goi rana bo Mama ma wyznaczony termin przyjęcia do szpitala na pierwszą chemię na 11-go lutego. No i przyznam, że mam trochę wątpliwości z oceną tego gojenia się.
Pozdrawiam i czekam na podpowiedź
Najważniejsze żeby nie była mocno zaczerwieniona, żeby nic się z niej nie sączyło, nie było żadnych tego typu oznak że coś jest nie tak. Zanim blizna zblednie, to trochę potrwa.
Im bliżej poniedziałku (pierwszy termin chemii), tym więcej pytań.
Wiadomo, że zanim dobiorą chemię to trzeba porobić badania.
Czy tylko będą to badania krwi czy możemy spodziewać się innych?
Ile mniej więcej może potrwać taki pierwszy pobyt w szpitalu?
Jakie programy chemioterapii mogą wchodzić w grę w przypadku Mamy?
Od czego będzie zależeć, jaki program będzie podany?
To na razie tyle, co mi się nasunęło na myśl.
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum