Witam wszystkich cieplutko i dziękuję za rady, wsparcie które mi dajecie.
Wiem, że nie powinnam się czuć winna i sama siebie dołować ale przychodzą takie momenty, ze dosłownie chce mi się wyć z bezsilności. Dzieje się tak jak widzę kiedy Mama cierpi, bo chociaz bardzo się staram to nie zawsze udaje się wyeliminować ból. Od wczoraj jest lepiej, chyba dawka morfiny jest teraz wystarczajaca ale na jak długo?
Bardzo sobie chwalę opiekę hospicjum ale też nie zawsze są na zawołanie i rozumiem to, bo chorych przybywa. Wczoraj posiłam o wizytę lekarza i niestety mam dopiero umówioną na czwartek. Musiałam więc udać się do lekarza rodzinnego bo do czwartku zabrakłoby dla Mamy tabl morfiny a na coś takiego nie mogłam pozwolić. Lekarz stwierdził, ze nie może ich zapisać bo to na różową receptę. Byłam w szoku, bo przecież jest lekarzem Mamy od kilkunastu lat, zna jej historię choroby i dobrze orientuje się w sytuacji.
Przypomniałam mu o tym fakcie, wspomniałam też, ze kilka tygodni wczesniej takiego problemu nie było jak zapisywał Duogresic. W kazdym bąź razie receptę dostałam i dziś mogę spać spokojnie, ze leków wystarczy. Nie rozumiem czasem podejscia lekarzy. Lekarz rodzinny zawsze kojarzył mi się z kims w rodzaju przyjaciela, kto słuzy też radą i pomocą, potrafi odpowiednio pacjenta pokierować. Ja mam takiego lekarza a moja Mama niestety nie.
Mama jest bardzo słabiutka, bo choroba postępuje w zastraszającym tempie. Staramy się jednak żyć normalnie, na tyle na ile to możliwe. Czasem sobie popłaczę do poduszki ale wtedy gdy Mama już spokojnie śpi. Mnie przynosi to ulgę a dla niej lepiej jak nie widzi moich łez. Dziś jestem naprawdę szczęsliwa, bo nie było ani jednego ataku bólu.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i zagrzewam do walki.