Kochana,nie wiem co poradzić, to wstrętne choróbsko!!! Jeżeli synowi nie pomaga morfina, to nie wiem..To chyba.. nie jest to łatwe, nie jest sprawiedliwe, a zwłaszcza to, że dzieci chorują i odchodza pierwsze od nas. Tak bardzo chciałbym pomóc Wiem, co przeżywasz Nie wiem też co tak naprawdę mam życzyć...
Betsi, dziękuję za słowa pocieszenia.
Minęło dwa dni i dwie noce od mojej prośby o wsparcie i pocieszenie na tym forum, nie doczekałam się, za wyjątkiem Betsi NIKT nie zareagował.... mój syn umiera, ja jestem sama, myślałam, że tu, na forum mogę szukać pociesznia i jakiegokolwiek zainteresowania.... No cóż.... nie umiem prosić, nie umiem wystarczająco zainteresować swoim problemem.
Życzę Wam, żebyście nigdy nie zaznali takiego braku reakcji na Wasz problem.
Kochana, wiele osób czyta, ale, też nie ma odwagi coś pocieszającego napisać.
Ja też byłam w podobnej sytuacji, Mąż umierał mi na rękach, wezwane pogotowie powiedziało że nie udzielają pomocy w takim stanie, wezwany na wizytę domową rodzinny powiedział że nie wchodzi do umierających, bo się boi. Jedyna pomoc jaką dostałam to HD, przyjechali na godzinę przed śmiercią, dostałam morfinę z zastrzykach, kilka porcji miałam podawać co 4 godziny, podałam tylko jedną, następne już były niepotrzebne.
Syn jest młody, nie powinno tak być że dziecko umiera, los jest okrutny.
W godzinę po śmierci bardzo zmieniła się twarz Mężowi, był pogodny, jakby uśmiechnięty, wyglądał na śpiącego, to mi ulżyło, wiedziałam, że już jest dobrze, nie męczy się.
Wiem doskonale co czujesz, wiem jak kraje się serce
musisz wytrwać w tym cierpieniu, trzymaj Go za rękę, mów do Niego, podobno nawet nieprzytomny słyszy, słuch wyłącza się jako ostatni
Serdeczne uściski, pomodlę się za Was
[ Dodano: 2015-08-07, 09:49 ]
Jestem w tym dziale, bo moja siostra też ma czerniaka, jest już po wycięciu wartowników, ramię i pacha, wizyta u Profesora na początku października.
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Betsi, dziękuję za słowa pocieszenia.
Minęło dwa dni i dwie noce od mojej prośby o wsparcie i pocieszenie na tym forum, nie doczekałam się, za wyjątkiem Betsi NIKT nie zareagował.... mój syn umiera, ja jestem sama, myślałam, że tu, na forum mogę szukać pociesznia i jakiegokolwiek zainteresowania.... No cóż.... nie umiem prosić, nie umiem wystarczająco zainteresować swoim problemem.
Życzę Wam, żebyście nigdy nie zaznali takiego braku reakcji na Wasz problem.
PS
Tak, jestem rozgoryczona.
kkropko, to wynika z tego, że wiele osób po prostu nie potrafi pomóc, nie wiemy co zrobić w takiej sytuacji, tutaj jest wątek merytoryczny (wątki tzw. kciukowe, wspierające są w innym dziale, poproś o założenie wątku) i myślę, że wiele osób nie chce zaśmiecać tematu, żeby łatwo było znaleźć ważne informacje. Ale to absolutnie NIE ZNACZY, że Was nie wspieramy, nie modlimy się za Was, że nie myślimy o Was, bo mimo że się nie znamy to każda taka sytuacja, każde cierpienie chorego i jego bliskich w jakiś sposób dotyka.
Ja Cię doskonale rozumiem, również jestem sama z mamą (to mama choruje) i wiem, że kiedy stan się pogorszy to będę sama, nie będzie na kogo liczyć...
Czy macie wsparcie hospicjum domowego?
A jak daleko macie do Warszawy na konsultacje? Myślę, że należałoby się skonsultować przed taką podróżą e-mailowo/telefonicznie z prof. Rutkowskim (albo lekarzem prowadzącym, nie wiem u kogo się syn leczy w CO w Warszawie) czy są w stanie coś zrobić i czy warto męczyć syna taką podróżą, jeżeli miałaby przynieść więcej szkody i bólu niż pożytku...
kkropka, ja bardzo Ci kibicuję i wspieram, niestety mam zablokowane konto i do niedawna miałam też problem z dostępem do internetu.
Wcześniej byłam zalogowana jako Wiosna , przeszłam to co Ty przechodzisz, z tą różnicą że umierał mój Mąż. Rana jest świeża...
Bardzo, bardzo Ci współczuję, i niewiele mogę poradzić , poza tym abyś jak najszybciej przeszła pod skrzydła Hospicjum Domowego. Twój Syn może być wtedy otoczony taką opieką, głównie przeciwbólową, jakiej nie zapewni żaden inny lekarz czy instytucja.
Priorytetem jest uśmierzenie w bólu.
Poza tym, mów do Niego, dotykaj z czułością i do niczego nie zmuszaj - do jedzenia lub picia...lub do dalszej walki... Ciężko to pisać, ale czasem ktoś chce już odejść, a najbliżsi mu ,, nie pozwalają"-zagrzewają do walki o każdy oddech, wołają ,,walcz, nie poddawaj się, nie możesz nam tego zrobić" ...
Śmierć tak bliskiej osoby jest wielką bolesną wyrwą dla nas, ale dla tak cierpiącego człowieka jest wybawieniem... Pozwól, żeby pewne rzeczy potoczyły się swoim trybem, żeby tylko nie cierpiał...
Przytulam, modlę się, mam Was w pamięci.
Bądź silna , bądź silna dla Syna.
Mój mąż był podobnym przypadkiem. Podobnie umiejscowiony czerniak, podobnie dawał przerzuty... Miał niecałe 26 lat gdy odszedł. Słowa jego mamy po jego śmierci "czuję taki ogromny ból, że odszedł, a z drugiej strony taką wielką ulgę, że już nie cierpi".
To bardzo trudne, ale Moherowa ma rację. Czasem trzeba pozwolić odejść.
Walcz z bólem. Hospicjum domowe to najlepsza opcja.
Bardzo dużo siły Ci życzę, jest i będzie bardzo potrzebna.
Modlę się za Was.
_________________ "Miłość silniejsza jest niż śmierć"
nie do końca rozumiem jak odczytywać Twój wątek. Czy dotyczy on Ciebie czy Twego syna (sprzeczność pomiędzy pierwszymi wypowiedziami a aktualnymi).
Podejrzewam, że syna.
Co się dzieje i jak mogę pomóc?
Potrzebne mi konkretne dane (jakie leki przyjmuje i w jakich dawkach, a jakie objawy są nieopanowane - ból? duszność? inne?)
Jeśli cokolwiek stanowi problem by napisać na forum - proszę o wiadomość prywatną.
W miarę moich możliwości pomogę.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2015-08-21, 21:36 ] Część dalszych postów, zgodnie z Regulaminem Forum, wydzielono do Działu Tymczasowego.
Sprobuje podyzurowac dla Ciebie , bo rozumiem, ze Twoje rozgorycznie I rozliczanie wszystkich wokol jest spowodowane poczuciem odtracenia I jakiejs bardzo bolesnej samotnosci w Twoim bolu, czy sie nie myle?
Czasem jest tak, ze kto bardzo cierpi- to gryzie... ....
bo nie moze sobie poradzic z cierpieniem...
Faktycznie, uznaj prosze, ze na forum nie ma dyzurow, pomoc jest dobrowolna( z potrzeby serca), potrzebujacych jest znacznie wiecej niz pomagajacych , wiec zdarza sie , ze forum bywa niewydolne z udzielaniem natychmiastowej pomocy.
Chcialabym, zebys przyjela te informacje bez zalu, ze zostalas zignorowana a ze zrozumieniem, ze czasem trzeba troche poczekac...
Dobrze, ze odkrylas sie ze swoja potrzeba: " jestem! Zauwazcie mnie!"
To bardzo wazna potrzeba. Ludzie chca zeby inni ich zauwazali, czasem gdy sie jest w najblizszym otoczeniu niezauwazalnym( czytaj: nikt nie rozumie mojego cierpienia
wymeczona cierpieniem osoba szuka pomocy w internecie- ludzie czesto tak robia- I to jest ta dobra strona internetu- bo moga trafic na zyczliwa dusze....
Napisz prosze- o czym chcialabys porozmawiac-
Ja chetnie podyzuruje I sprobuje jakos spelnic Twoje oczekiwania......
[ Dodano: 2015-08-17, 00:10 ]
Moj Boze,
Nasze posty sie minely a ja jakos przeczuwalam , ze musiala Cie spotkac straszna tragedia , skoro z takim rozzaleniem reagujesz.....
Tak mi bardzo przykro, ogromnie tak, ze trudno to ubrac w slowa........
Powiem jednak, ze nie ma wiekszego cierpienia, jak utrata wlasnego dziecka.
Jest ono rwaca rzeka, polykajaca wszystko co po drodze, skarga do Pana Boga, wiecznie otwierajaca sie rana.
Nic nie przynosi ukojenia- ani zal ani gniew.
Bo jest to odwrocenie kolei rzeczy przypisanej przez nature. Zycie odwraca sie plecami I nie pokazuje swojej prawdziwej twarzy- bo jej juz nie ma.
Czas , ktory z natury rzeczy leczy rany- tez jest przeciw zbolalej matce- bo jest to czas ktory zostal wykradziony dziecku- dziecku go zabrano.
Recepta na dalsze zycie jest tak niejasna, tak , ze matka brnie przez dalsza zycie na oslep- jak przez mgle.
Czy znajdzie kiedykolwiek pocieszenie?
Pewnie tak, jesli bedzie miala szczescie. Do siebie I innych.
Czasem Ono przychodzi znikad.
Teraz jest jednak czas zaloby, ktorego nie wolno skracac.
Jest on potrzebny jak powietrze.
Chcialabym abyc poczula, ze jestem blisko Ciebie- nie tylko wirtualnie a wraz ze mna wielu, wielu zbolalych takze I z powodu wlasnych cierpien a i dlatego gleboko odczuwajacych Twoje - forumowiczow ..
Mimo ze nas odrzucilas w swym bolu- jestesmy z Toba........
Nawet nie przypuszczasz jak bardzo!
JESTESMY Z TOBA.........
Kochana, przymnij wyrazy współczucia Tak bardzo mi przykro
Wyobrażam sobie co czujesz, słowa pocieszania w takich chwilach są "puste", tak bardzo chciałabym Ci e pocieszyć!!!
Odejście Twojego dziecka to wydarzenie wbrew naturze, naturalne jest to, że dzieci idą za trumną rodziców, nie odwrotnie.
Szczerze i z całego serca współczuję Ci i wirtualnie jednoczę się z Tobą w bólu, który rozdziera Twoje serce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum