Troszku się nudzę, to i więcej wypisuję
Właśnie spłodziłam list na Marsz Życia i Nadziei w Krakowie.
„(…)
Przeszłam 9 chemioterapii oraz przeszczep szpiku kostnego. Mniej więcej po roku od przeszczepu zdiagnozowano wznowę. Przeszłam kolejne chemioterapie oraz radioterapię. 3 lata leczenia. I na dzień dzisiejszy 2 lata remisji całkowitej.
Dwa lata całkowitej remisji. To naprawdę jest COŚ. Mój osobisty sukces, którzy zawdzięczam ludziom, którzy przy mnie byli, mnie wspierali, mnie leczyli, mną się opiekowali oraz Opatrzności Bożej.
Teraz powoli staram się odzyskiwać formę fizyczną. Uprawiam sport, nauczyłam się pływać, chodzę na basen. Planuję zrealizować swoje małe marzenie, które przyświecało mi od początku leczenia. Wejść na Kozi Wierch w moich ulubionych Tatrach. Moja choroba objawiła się w czasie wspinania się na Kozi Wierch. Kondycja fizyczna nie pozwoliła mi, na zdobycie szczytu, musiałam cofnąć się ze szlaku. Jestem górmaniaczką, choroba spowodowała, że musiałam na jakiś czas zrezygnować ze swojej pasji. Wejście na Kozi Wierch będzie powrotem do mojego hobby.
Wchodzenie na szczyt jest często mozolne, trudne, nie raz chcemy zawrócić z drogi, poddać się. Ale jakaś ‘nieokreślona siła’ powoduje, że idziemy dalej i nie zawracamy. Gdy osiągniemy cel, to jestem z siebie bardzo dumni, rozpiera nas ogromna radość. Góry uczą nas pokory.
Z góry lepiej widać otoczenie, wiele spraw znajduje inne miejsce w rankingu ważności, zmieniają się nasze priorytety. Zdobywając szczyt liczy się tylko walka ze sobą, naszymi słabościami, pokonywanie własnych lęków, niedomagań, ograniczeń. Kształtujemy swój charakter, swoją siłę woli i hart ducha, oraz lepiej poznajemy siebie. Nie raz przesuwamy granice wytrzymałości, wydobywamy z siebie ukryte możliwości. I każda, nawet mała góra cieszy, jeśli pokonaliśmy ją, choć może brakowało sił, pogoda była kiepska czy były inne niesprzyjające okoliczności.
Wspinając się po górach możemy cieszyć z samego przebywania w nich, wędrowania po szlakach, każda chwila spędzona w górach daje radość i satysfakcję. Każdy obiera sobie sam własną ścieżkę i cieszy się tym co lubi. Szanuje każdego, kto ma jakąś pasję i ją realizuje. Dojrzewamy również w górach i co innego nasz cieszy, a zmienia się to wraz z upływającym czasem.
(…)”
Co prawda po wyprawie do Beskidu Sądeckiego będę rozdarta między nim a Tatrami, ale mam nadzieję, że uda mi zrealizować w przyszłym roku obie planowane wycieczki, gdy pozwoli zdrowie, finanse i okoliczności.
Pozdrawiam i udanego dnia