Witam moja mama zachorowała na raka płuc ponad miesiąc temu odebrałam wynik tomografu mama dowiedziala sie o wszystkim w sumie od pacjentów dwa tygodnie temu od tego czasu stała się złosliwa w stosunku do rodziny ponadto wciąż rozmawia o chorobach o ludziach chorych których tam spotkała
Witaj,
w mojej rodzinie też jest nowotwór. Mój tata ma mięska. Na początku gdy tata poszedł na pierwszą operację wydawało mi się, że będzie książkowo tzn pełny optymizm, zero rozmów o chorobie żeby tata o tym nie myślał i szybko wracał do zdrowia. Niestety wszystko potoczyło się inaczej. Tego tematu nie da się poprostu "zamieść" po dywan. Dla mamy jest to duży szok i musisz to zrozumieć, że ludzie, których spotyka w klinice stają jej się bardzo bliscy, bo chorują na to samo i jak nikt inny twoją mamę rozumieją. Moi rodzice też ciągle opowiadali ( opowiadają) o tym co widzieli w klinice, kogo spotkali, o przypadkach jakie mają inni pacjenci. Nie złość się na mamę za to, że cięgle o tym mówi. Ona odreagowuje przez to kłębiące się w głowie myśli a my - ludzie zrowi możemy tylko próbować sobie wyobrazić jak jest ciężko osobom, które dowiadują się o śmiertelnej chorobie. Mój tata też zrobil się złośliwy, marudny, nic mu nie pasowało, nic nie smakowało, denerwował go głośny telewizor, za ciepłe mleko, za twardy makaron... poprostu wszystko. Musisz mamie wytłumaczyć, że nie może się denerwować, bo to może jej zaszkodzić. Ona teraz musi mieć dużo siły i wiary w to, że wyzdrowieje, bo wiele trudnych chwil jeszcze przed nią. Powiedz jej, że ją rozumiesz i zrobisz wszystko żeby poczuła się lepiej. Musisz być teraz bardzo cierpliwa i być podporą dla mamy w tym trudnym czasie. Gorąco pozdrawiam.
Witam
Czytając Twój post dotarło do mnie, że ja zachowuję się tak samo jak Twoja mama. Po każdej wizycie u lekarza opowiadam moim bliskim co słychać u moich nowych znajomych, przyjaciół. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że moim bliskim może to nie odpowiadać. Nigdy nic takiego mi nie powiedzieli. Twoja mama znalazła się w nowej nieznanej sytuacji i nawet może nie wiedzieć, że jest złośliwa. Ona teraz przeżywa pewnego rodzaju burzę myśli, uczuć i dlatego może nie kontrolować, nie zauważać, że robi wam przykrość.
Ja wiem, że dla osoby zdrowej informacje o innych, nieznanych chorujących nie są ważne, ale z doświadczenia wiem, że dla chorej każdy sukces innego chorego jest sukcesem wszystkich, a każda porażka boli jak własna.
Twoja mama oswoi się z tą sytuacja i "wróci", teraz potrzebuje zrozumienia i wsparcia.
Bądź przy niej i jeśli możesz to choć udawaj, że wszystko Cię interesuje co do Ciebie mówi.
Życzę Ci dużo cierpliwości
_________________ KlaWik
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić
Do Twojej mamy dotarło jakie ma prognozy, rak jest teraz jej głównym i jedynym zainteresowaniem. Czy Ty nigdy nie zaobserwowałaś że jak masz jakieś zmartwienie to irytują Cię inne drobiazgi? Nie walcz z tym, nie staraj się korygować jej zachowania. Zrozum ją i zapewniaj że stale jesteś przy niej. Pozdrowienia
ps. W CO zaobserwowałam niejedną scenę rodzinną w której chore rozstawiają całą towarzyszącą rodzinę, czasami nawet dobre rady czy sugestie wywołują burze. Tak już jest, moim zdaniem trzeba chorych zrozumieć. Rodzina łatwo wybacza że chora nie sprząta, nie gotuje itp bo chora, ale zaniedbań w sferze psychicznej jakoś nie chcą akceptować. A to nieprawda że można się uśmiechać przez łzy.
Wiecie co zauważyłam?
Że najtrudniej jest po prostu -być.Zwyczajnie być przy chorym.Słuchac go.I to z uwagę dając mu tym samym swój czas.Ot,usiąść.I pomilczeć,jak nie ma się akurat ochoty do mówienia.
Bo może być tak,i pewnie najczęściej tak jest-iż chorą ,bliską nas osobę interesuje zupełnie coś innego niż nas.
I takie współodczuwanie z chorym jest chyba trudniejsze niż zrobienie obiadu,posprzątanie czy nawet wspólne gdzies wyjechanie.
Moja mama przez całe 3 lata choroby nigdy nie była złośliwa, wredna czy rozgoryczona. Przyjęła to dobrze, leczyła się. Nikt patrząc na nią i słuchając jej nie pomyślałby, że zmaga się z rakiem- zawsze uśmiechnięta, wesoła, pełna życia. Mam bardzo dzielną mamę..Dlatego strasznie przykro mi było jak pierwszy raz w ten wtorek zobaczyłam ją płaczącą po diagnozie przerzutów. I tak jak normalnie jak jestem sama to sobie popłaczę i się podołuje, to tak przy niej odzyskuje siły i tuliłam ją jak dziecko i powtarzałam, że musi być silna jak do tej pory i to jeszcze nie koniec. Jeszcze walczymy. Myślę, że pomogło. Mama wierzy, że radioterapia znowu postawi ją na nogi i tego się trzymamy wszyscy- czegoś trzeba, bo bez nadziei i wiary z tą chorobą nikt nie ma szans.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum