Oj ja Ci powiem tak... Nadzieję trzeba mieć zawsze. Zawsze. Pomyśl co by było jak byś nie wierzyła w to że wyjdzie z tego, że będzie lepiej ...... Musisz mieć nadzieję. Ona jest bardzo ważna, no i pomocna. A co do wyników badań.... Hmmm wiesz co ? Dziel to przez 8-jak to się mówi.... Ja niestety mam złe wspomnienia co do diagnozy choroby. Moja mama straciła miesiąc-bo kretyni nie wiedzieli czego nowotwór ma :( . Na początku była wersja że nowotwór żołądka, potem że jajnika ze zmianami meta na wątrobie. A w końcu sekcja zupełnie co innego wykazała. jajnik i żołądek były czyste, jak u niemowlaczka. nowotwór podobno był na wątrobie z przerzutami do jelita, otrzewnej, w. chłonnych oraz tarczycy.... Tylko nie wiem na cholerę miesiąc czasu trzymali ją na ginekologii ! :( o
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Jestem wsciekla! Jestem tak cholernie wsciekla, ze zaraz bede krzyczec!
Co za pieprzony kraj i pieprzona biurokracja!
Dzisiaj nie przyjeli mojego taty na oddzial wewnetrzny, bo sznowny pan ordynator uznal, ze tata sie na ten oddzial nie nadaje! Mimo, ze ma skierowanie od onkologa, ktory zaznaczyl, ze maja mu tam zrobic gastroskopie! Pan ordynator powiedzial, ze gastroskopie to tata moze sobie zrobic wszedzie! No szczyt chamstwa! Oczywiscie, ze moze, tyle ze na wlasna reke to wszystko trwa wiecznosc! A imoj tatA nie ma tyle czasu! Poza tym onkolog powiedzial, ze tam zrobia mu jeszcze raz krew i cos tam jeszcze (nie znam sie na tym) a my sami nie wiemy co onu ma zrobic jeszcze za badania! Mam zgadywac? Powymyslac sobie markery do robienia czy co jeszcze?
Kilka lat mieszkalam w anglii i to co mnie tu spopyka, jest tam nie do pomyslenia! Tam tata mial by juz dawno wszystkie wyniki i lezal na onkologii!
Druga sprawa: znajomosci!
Dobrze, ze je mam, bo gdyby nie to, to tylko usiasc w fotelu i czekac na kostuche!
A tak wykonalismy kilka telefonow i udalo sie zalatwic skierowanie na gastroskopie i termin na poniedzialek w szpitalu. Teraz jeszcze czekam na telefon, zeby go jednak przyjeli w poniedzialek lub we wtorek, a pozniej na onkologie...
Na co my placimy te cholerne podatki?
Jestem zdegustowana, zniesmaczona i wsciekla!
P.s. dziekuje wam za slowa wsparcia, fachowe opinie i rady... dzieki wam jakos sie trzymam i trzezwo mysle, aprzede wszystkim caly czas walcze.... alice
No niestety :( Polska rzeczywistość :( właśnie to jest najstraszniejsze. Znajomości, znajomości i jeszcze raz znajomości. Przepraszam za to co powiem no ale oni po prostu odpuścili sobie już. Uważają pewnie że już nie ma szans dla niego. Bezduszne to jest. Tylko że inaczej by było gdyby jego żona była chora.... Matka. córka.... ktokolwiek :(
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Dziękuje Formalina... Przeczytałam cały Twój wątek i wiem, że mnie rozumiesz co do tego, że sobie odpuścili to... pewnie masz racje, niestety dla nich tata jest po prostu kolejnym pacjentem x chorym na zaawansowaną chorobe nowotworową....może też powinnam być bardziej obiektywna, ale nie potrafie, bo to mój tata! mój najukochańszy tatuś! i dlatego bede walczyć o Niego! choćby o to, żeby miał odpowiednią opiekę, odpowiednie leczenie i żeby nie cierpiał.....
Rozumiem Ciebie doskonale. Bardzo doskonale. Ja nawet po śmierci mamy dalej walczę z tymi lekarzami :( wiem że się nie poddasz. Za bardzo go kochasz no i bardzo dobrze. Kto tego wszystkiego dopilnuje jak nie Ty ????? Lekarze na pewno nie :( Ehhhh krew mnie zalewa jak o nich pomyślę..... Jak można mieć taki stosunek do chorych ludzi ?????? No pytam się jak ????? Trzymam mocno kciuki za Ciebie oraz Twojego Tatę. A Tobie życzę przede wszystkim siły ....
P.S. I wiesz co ? Może to głupie ale miej nadzieje do końca.... Ja miałam nadzieję nawet wtedy jak pielęgniarki nieudolnie poinformowały mnie o "odejściu Mamy". Nadzieja jakoś pomaga chociaż troszkę
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Jeszcze raz dziekuje kochana
dzisiaj tata slabenki, ale goscie byli przez weekend, wiec sie troche ozywil
jutro bedzie mial gastroskopie i zobaczymy , co dalej...
mam nadzieje, ze go przyj,a do szpitala chociaz na dzien, dwa, zeby go troche dozywic i wzmocnic, a potem konsultacja z onkologiem i pewnie jakies leczenie paliatywne
w glebi duszy wciaz licze na chemie...
staram sie wspierac mame mowiac, ze musimy robic wszystko, zeby nie cierpial, ale jest tak ciezko...
caly czas na prochach, zeby jakos funkcjonowac...ahhhhh zycie...
p.s. Tata zaczyna miec po kazdym posilku czkawke. Czytalam w ktoryms watku o czkawce i jakims specyfiku, ale oczywiscie juz nie pamietam gdzie. Stad moje pytanie: co pomaga na czkawke?
hmmm no to woda, cukier, wstrzymanie oddechu. Teraz uwaga bo teraz dość taka głupia metoda-ale naprawdę skuteczna. a więc szklankę napełniamy wodą, do połowy. i podnosimy szklankę do ust. ale ! nie pijemy od strony "normalnej" czyli od krawędzi bliżej ust tylko od tej po drugiej stronie nie wiem czy zrozumiale napisałam :( pewnie nie :P
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Witaj alice.
Kiedy mój tato miał czkawkę (czkał najpierw po posiłkach , później cały czas - nieprzerwalnie) zadzwoniłam do szpitala, do prowadzącej go pani doktor i przez telefon podała mi nazwę leku, który można kupić jedynie na receptę. Udałam się do lekarza rodzinnego, który wypisał mi receptę. Ten lek to Baclofen. Czkawka minęła.
Jest to silny lek i trzeba go stosować według zaleceń lekarza. Najlepiej zapytaj się lekarza co zrobić z tą czkawką. Na mojego tatę żadne domowe sposoby nie skutkowały, było tylko coraz gorzej.
Pozdrawim.
Witajcie kochani...
tata idzie do szpitala w srode i wtedy jak go poloza zrobia gastroskopie, wytna wycinek i porobia inne badanie. Nie wiem jakie, bo lekarz powiedzial, ze podejmie decyzje w srode jak go juiz poloza... Ciesze sie bardzo, bo mama nadzieje, ze go troche dozywia, a jak sie wwzmocni to psychicznie tez bedzie lepiej... U nas jest takie oblozenie w szpitalu, ze nigdzie nie ma miejsc, normalnie szok:-( a jeszcze te wszystkie swinskie wirusy i inne paskudy i ponoc nie ma odwiedzin, tego sie najbardziej obawiam, no ale trzeba byc dobrej myslik cos wymyslimy...
dziekuje za sposoby na czkawke:) woda, cukier i wstrzymywanie powietrza nie baredzo pomagaja. Ta czkawka po jakims czasie sama przechodzi ale dlugo to trwa. Skonsultuje sie z naszym lekarzem i spytam o ten lek od beti*, moze faktycznie pomoze... Chodzi o to, ze ta czkawka jesat taka wyrywajaca, ze mam wrazenie ze zaraz mu zoldek gardlem wyskoczy i mysle, ze przy takim czkaniu bardziej go wszystko boli, dlatego sprobujemy, dziekuje..
druga sprawa: tate boli gardlo, ale lekarz go dziaisj zbadal i powiedzial, ze to nie przeziebienie. Czy przy takim typie nowotwora mozliwe ze cos mu sie tam dzieje w tym przelyku i od tego go boli? Czy po prostu ma tam tak wszystko wyjalowione? Nie wiem co mu dawac. Dawalam orofar bo myslalam ze to gardo, a teraz juz nie wiem. Moze czyms plukac? Spotkal sie ktos z taka dolegliwoscia? Z gory dziekuje za kazda odpowiedz. Pozdrawiam. Alice
Witajcie...
tatko ma wlasnie robiona gastroskopie. Nie ma mnie tam z nim i tak bardzo sie martwie... Mam nadzieje, ze go chociaz troche znieczula? Bo slyszalam o przypadkach "na zywca" i jestem wstrzasnieta... Bardzo sie o niego martwie:-( jestem dzisiaj taka smutna i zdenerwowana, ze cos okropnego mama ma do mnie zadzwonic po badaniu i jak juz beda na oddziale... z tego wszystkiego dostalam dzisiaj okropnej biegunki. Mam nadzieje, ze to nie zadna jelitowka tylko stres... Dalej martwi mnie to jego gardlo. Moze ktos mial cos podobnego i powie mi od czego to? W poprzednim poscie napisalam dokladnie o co chodzi... Dziekuje jeszcze raz... Alice
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum