Witam dziś postanowiłam do Was napisać chociaż czytam was od ponad 3 at od czasu gdy u mojej mamy zdiagnozowano nowotwór złośliwy sutka. Przez pond 3 lata moja mama dzielnie walczyła z chorobą, z rakiem sutka, przerzutem do płuc, kości a teraz do wątroby...i to wątroba zabiera właśnie życie mojej mamy...
Moja mama jest najdzielniejszą osobą jaką znam, podziwiam ją niezmiernie za hart ducha, za walkę za to ze się nie poddaje...
Moja mama umiera. Wiem o tym od dawna ale teraz już śmierć stoi tuz nad nią...od kilku dni jest bardzo zmęczona, dużo śpi bardziej w dzień, w nocy ma z tym problemy, jeszcze je to na co ma ochotę ale już mało, wypróżnia, się do toalety chodzi sama, czasem wstaje by troszkę się poruszać. Brzuch w okolicy wątroby mocno napięty, twardy..boli..Jest przeraźliwe chuda, odczuwa suchość w ustach, jest bardzo wyraźna nie wiem jak to opisać ale taka świetlista..
Wczoraj zadzwoniłam do siostry, do brata w Anglii( przylatuje chyba jutro) powiedziałam otwarcie jak wygląda sytuacja..uświadomiłam ojca i jestem potworem bo przecież mówię nieprawdę...( bardzo chciałabym się mylić oj jak bardzo)...
Jest mi bardzo bardzo źle...zastanawiam się czy pójść do mamy z dziećmi, czy zdążę z nimi pójść do ukochanej babci. Nie wiem z jednej strony bardzo pragnę by się babcią pożegnali teraz kiedy mama jest jeszcze w pełni świadoma, kontaktowa a z drugiej strony chce by zapamiętali moją mamę jako babcie może nie zdrową ale w pełni sił. Myślę jednak ze jutro ich zabiorę by mama chociaż mogła na nich popatrzeć.
odczuwam taki fizyczny ból...tak strasznie chce by mama odeszła bez bólu, pogodzona ze światem, ze sobą, by zasnęła bez bólu, bez świadomości ze umiera..czy tak może być?
wiem pisze chaotycznie, może nie w tym wątku co potrzeba ale po prostu odczuwam potrzebę napisania tego co myślę....co czuję...
chce by mama odeszła bez bólu, pogodzona ze światem, ze sobą, by zasnęła bez bólu, bez świadomości ze umiera..czy tak może być?
Scenariusze mogą być różne, nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, wiedząc że ziemska wędrówka Twojej mamy zmierza ku końcowi życzę by była bezbolesna.
Pamiętaj żeby nawilżać mamie usta, można zastosować pomadki ochronne, ale do samej buzi gaziki namoczone wodą, taka suchość o jakiej piszesz może powodować dodatkowy ból.
Jestem u mamy, mama odpoczywa, zjadła troszkę zupy,wypróżniła się. Jest kontaktowa,rozmawia..jutro mam przyjść z dziećmi. Obym zdążyła....
o 14miał być lekarz rodzinny, przyjdzie po 17 wypisze skierowanie do opieki paliatywnej. Zadzwoniliśmy też na pogotowie i czekamy ale zgłoszeń dużo. Nie wiemy co robić, bo jeszcze w niedzielę mama była sprawna, wszystko przy sobie robiła,obiad ugotowała..strasznie to szybko wszystko postępuje. Mama jest bardzo obolała, słaba ale wstaje sama do wc, czasem kilka kroków po domu robi.
Jestem przerażona...aż tak bardzo solidaryzuję się z mamą, że boli mnie wątroba,czuje wielki fizyczny ból każdej komórki ciała
mama powiedziała, ze jak ją będą chcieli zabrać do szpitala to chce jechać...bo wierzy, że tam postawią ją na nogi...
Kochana, przykro mi...
Wiem o czym piszesz, ja też mówiłam "nieprawdę" i to dwa razy przy mamie i tacie. Rodzina za nic w świecie nie chciała wierzyć w to co mówię.
Ja mamie dla orzeźwienia w ustach dawał pokrojony i zamrożony w małe kosteczki ananas. Tak mi panie na oddziale paliatywnym poleciły.
Ciężkie chwile przed Tobą, ale wierz mi, dla dzieci przejdziesz przez wszystko.
dziś u mamy był lekarz rodzinny, przyjechało tez pogotowie. Mama dostała zastrzyk z ketonalu po którym ożyła bardzo, dobrze też jej zrobiła rozmowa z lekarzem. Niestety da mamy już praktycznie nic nie można zrobić po za uśmierzaniem bólu, dbaniem by te ostatnie dni były najbardziej komfortowe z możliwych. Jutro idę załatwiać opiekę lekarza paliatywnego, bo mama nie ma siły by dużo chodzić. chociaż dzisiaj wieczorem wyraziła chęć pójścia na dwór. Lekarz na moją wyraźną prośbę powiedział mi że mama prawdopodobnie odejdzie od nas w ciągu miesiąca, bo brzuch ma bardzo napięty, wątroba praktycznie nie pracuje Jutro jadę do niej z chłopcami, mama bardzo prosi by przyjechali. Co ma być to będzie.
Jest mi bardzo, bardzo źle ale trzymam się dla mamy, dla taty dla swoich dzieci..jest ciężko a będzie jeszcze gorzej, przerabiałam podobną sytuację z moją kochana babcią. tylko teraz jestem mądrzejsza co nie znaczy wcale, ze mocniejsza
Moja mama ciągle wierzy, ze ma przed sobą jeszcze troszkę życia, czeka na święta, na Komunię mojego synka.
Boli mnie erce strasznie...w głowie błąka się pytanie jak żyć dalej gdy mama odejdzie....
[ Dodano: 2014-09-19, 21:08 ]
Witam
Byłam dziś załatwiać mamie opiekę paliatywną, ale nic nie załatwiłam bo nie miałam mamy dokumentów, jestem umówiona na jutro mam już wszystko.
Pół dnia spędziłam u mamy, zabrałam dziś swoje dzieci i serce mi pękało bo mama ma takie cudne plany, tak odległe w czasie ze boli to okrutnie..Moje dzieci zakochane w babci, młodszy nie odstępował jej na krok, starszy położył się obok niej i oglądali tivi....
Mama w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego jak poważnie jest chora, ciągle liczy na to że wyzdrowieje, że przynajmniej będzie ciut lepiej niż jest...Podziwiam ją strasznie. Dzisiaj poszła trochę na podwórko na ławkę pod blokiem, zjadła śniadanie, potem loda i ciasto i troszkę obiadu...na kolację tez coś tam zjadła....wypróżnia się, chodzi mało bo mało ale wstaje, siedzi...najgorsza ta wątroba wywala ją strasznie po każdym posiłku mimo iż staramy się przestrzegać diety lekko strawnej. Jak mogę jej pomóc by tak aż jej nie wydymało tej wątroby...? bo po każdym najmniejszym posiłku jest ten sam problem, miejsce na brzuchu robi się wypukłe, twarde...uciska.
Mama jest w pełni świadoma, chce uczestniczyć we wszystkim co się dzieje, ale jest bardzo bardzo słaba
Dziś rozmawiałam z mamy lekarzem prowadzącym, jeżeli mama będzie silna mamy przyjechać w poniedziałek na badania a we wtorek do niego na konsultacje, bo koniecznie chce mamę zobaczyć, zbadać i porozmawiać, mama też bardzo tego chce i jak tylko będzie się dobrze czuła zawieziemy ją. Będzie przyjęta po za kolejnością.
Proszę niech mi ktoś napisze czy można jeszcze jakoś wspomóc mamy wątrobę, odbarczyć ją jakoś by nie była aż tak powiększona? Lekarz rodzinny twierdzi, ze nie ale może jest jakiś sposób?
mama w dobrej formie rzekłabym, już nie śpi tyle w dzień więc noce są dobre. ale ciągle jest bardzo słaba, brzuch nadal wydęty i po każdym posiłku najmniejszym mama czuje większy ucisk. jest na lekach p/bólowych. dostaje zaldiar+ niemsil. oba leki sprawiają że mama nie czuje bólu, ale ucisk owszem. mimo to mama stara się jeść, mniejsze porcje ale częściej. ( tatko mój strasznie panikuje i wręcz karmiłby ją co chwilkę ) mimo to mama niknie w oczach, jest coraz chudsza. Wypróżnia się sama, prawidłowo, mocz w dobrym kolorze. stolec w normie. nie odczuwa bólu podczas wypróżnień. Chodzi mało bo mało ale chodzi, dużo siedzi w takiej pozycji by nie było ucisku na brzuch, często zmienia pozycje. jest aktywna umysłowo tzn rozmawia normalnie, mówi normalnie, wszystko pamięta. znaczy się walczy ta moja mama dzielnie wciąż i wciąż mając nadzieję na dłuższe życie. Oznajmiła mi, ze jutro jedziemy na badania a we wtorek do jej doktora. znaczy się ma siły....zadziwia mnie bardzo, na początku tygodnia było tak bardzo źle dzisiaj może nie jest najlepiej ale jest dobrze..gdyby nie ta wątroba wydymająca byłoby całkiem dobrze.
juro mam też spotkanie z lekarzem z opieki paliatywnej..ciocia nasza zamówiła do mamy księdza, może nie z ostatnim namaszczeniem ale by przyszedł, pomodlił się za zdrowie mamy. Ciocia jest osobą bardzo wierzącą, może liczy na cud... ale to przecież nie zaszkodzi.
ja wewnętrznie kłócę się z Bogiem, niezrozumiałe są dla mnie Jego decyzje ale to już wewnętrzna sprawa między mną a Bogiem.
twoj opis brzmi dramatycznie i bardzo, bardzo smutno. Przykro mi bardzo, tym bardziej mi, bylemu pacjentowi onkologicznemu, ktory przeszedl dlugie lecznie onkologiczne, mase wizyt w szpitalach. Widzialem umierajacych ludzi i do tej pory czasem ich widze.
To bardzo smutne, niemniej ja sie pogodzilem ze smiercia. I kiedy ja bede umieral, zadbam o to, aby mnie nic nie bolalo, abym odszedl godnie. I wiem, ze ty tego wlasnie chcesz dla swojej mamy.
Pamietaj, ze twojej mamy nic nie musi bolec. Sa na to leki i trzeba skorzystac.
bardzo dziękuję Wam za ciepłe słowa, jest mi ciężko ale muszę też myśleć o swoich dzieciach, bo one mnie tez potrzebują. są jeszcze małe.
mam pytanie siostra, która mieszka z mamą zadzwoniła i powiedziała ze mama ma bardzo żółte stopy od spodu, ze ma tam żółte plamy, co to może być? wczoraj tego nie miała no i znowu się martwię, ob się mama jutro dobrze czuła to ją zabiorę na te badania i do lekarza w poradni paliatywnej.
zarz jadę z mężem po mamę i jedziemy do szpitala na badania i do lekarza opieki paliatywnej..boję się.. ale musimy się z nim spotkać bo trzeba mamie zapewnić jak najlepsze warunki. ma nie boleć.
Mama w nocy nie najgorzej ale zwymiotowała kolację no ale jak miała nie zwrócić jak jej dali ciemny chleb na zakwasie z twarogiem ze szczypiorkiem i rzodkiewką no muszę ich tam dziś poustawiać odpowiednio.
Rozmawiałam z mamą jest słaba ale mówi że ma się by jechać do szpitala. no to jedziemy.
tam-tam-taram napisał/a:
Poza tymm uwazam, ze jestes wspaniala corka.
no co Wy ja jestem normalna no, no przecież każdy by się tak zachował na moim miejscu. to normalne przecież. Mama nosiła mnie pod sercem, potem dbała o mnie, opiekowała się, ocierała łzy, całowała zranione kolanka...Jak ja bym mogła ją zostawić teraz gdy to ona potrzebuje pomocy....przecież to zupełnie oczywiste, że teraz ja muszę dbać, karmić, ocierać łzy. tzn nie muszę ja chcę.
[ Dodano: 2014-09-22, 17:45 ]
witam znowu ja.
Jestem już w domu, byliśmy z mamą zrobić badania, wyszły koszmarne szczególnie te wątrobowe. Jutro wkleję je tutaj bo dzisiaj miał je w kompie lekarz ale nie były wydrukowana a nie mogliśmy czekać bo mama już bardzo zmęczona była. ale dzisiaj załatwiliśmy wszystko.
Najpierw badania, potem lekarz medycyny paliatywnej a potem onkolog prowadzący mamy. Mieliśmy jechać jutro ale był dzisiaj i zgodził się mamę przyjąć. To cudowny człowiek. I mimo to, że nie miał dla nas ani jednej dobrej wieści to wizyta u niego podziałała na mamę bardzo dobrze. Cudownie z mamą rozmawiał, ponieważ mama nie wie i nie chce wiedzieć jak mało czasu Jej zostało i ciągle wierzy w cud, to lekarz pozostawił Jej tę nadzieję. I za to go bardzo cenię. Ze mną przeprowadzi dużo szczerszą rozmowę nie jestem absolutnie gotowa na to co mnie ci moją rodzinę czeka, mój umysł dość racjonalny zwykle wypiera wszystko.
Lekarz kazał mamie odstawić praktycznie wszystkie leki, by jak Jej powiedział odciążyć troszkę wątrobę. Pozostawił leki p/ bólowe które zalecił lekarz medycyny paliatywnej i przepisał dexomethason...rozumiem, ze to sterydy, ale konkretnie w jakim celu się je podaje? bo lekarz mówił ale ja zagubiłam się. Bilirubinę ma mama chyba 6 jeżeli dobrze zrozumiałam, nie mam przed oczami wyników, jutro odbiorę. To już chyba źle..rozumiem nadciągającą żółtaczkę czy możemy czymś obniżyć bilirubinę?
Jaka ja jestem zagubiona w tym wszystkim ale mój tatko jeszcze bardziej....tak mi go strasznie żal, boję się o niego....i może to dziwne ale ja już tak strasznie tęsknię za moją mamą
U nas coraz gorzej, wczoraj miałam mega kryzys ale dziś znowu jestem twarda pewnie do czasu aż ją zobaczę. Mama coraz słabsza, prawie nie wstaje, malutko je i zwraca po jakimś czasie. do wc musimy ja prowadzić. znika mi w oczach, jestem załamana..bo mamę boli, leki przestają działać. wczoraj poprosiliśmy lekarkę z przychodni by przyszła dać mamie zastrzyk p/bólowy domięśniowo bo lekarz z opieki paliatywnej może przyjdzie dzisiaj. nie jest powiedziane czy przyjdzie bo to zależy od ilości zgłoszeń. A mama nie ma siły by jechać do szpitala.
jestem na skraju załamania, martwię się o tatę bo jest strasznie nerwowy, mówi, ze nie ma po co żyć....jest nadciśnieniowcem ale bierze leki. dziś przylatuje mój brat z anglii, z mamą zawsze ktoś jest, zmieniamy się. Mama mówi coraz wolniej, siostra mówi, ze wczoraj coś mówiła od rzeczy. obawiam się opisywanego przez Was splątania ech chciałabym móc jeszcze raz odwiedzić mamę z dziećmi, może jutro się uda...źle mi bardzo
Casharel,
Poproś koniecznie lekarza opieki paliatywnej o zamianę leków doustnych na podskórne i założenie wenflonu. Lada chwila możemy mieć problem z połknięciem leków.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
u mamy był dziś lekarz z opieki paliatywnej, zbadał, porozmawiał i przepisał leki p/ bólowe p/ wymiotne i plastry. Wszystkie leki mama będzie już dostawać podskórnie lekarz sam założył wenflon. Od razu zaaplikował mamie dawkę leku p/bólowego i p/wymiotnego. Mama słaba bardzo, do wc trzeba ja prowadzić, mało je. Musimy liczyć się z najgorszym.
strasznie mi źle, wysiadam psychicznie....nie ogarniam...żyje w jakimś koszmarnym zawieszeniu...prawie nie jem, nie piję, mam dreszcze i mi zimno....i tak strasznie, strasznie mi źle...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum