Na granicy życia i śmierci, jak sobie z tym poradzić
We wrześniu ubiegłego roku wykryli u mojej mamy niedrobnokomórkowego raka płuc. Przeszła chemioterapię i radioterapię, raz było lepiej, raz gorzej, jak to w chorobie. Nastąpiły przerzuty do wątroby i mama dostała się pod opiekę hospicjum. Dwa razy w tygodniu przychodzi pielęgniarka, a raz na tydzień lekarz. Włączyli leczenie wspomagające walkę z bólem (MST i Sevredol). Nagle w zeszłym tygodniu, z piątku na sobotę nastąpiło gwałtowne pogorszenie, tak naprawdę straciliśmy "kontakt" z mamą. Do tej pory ten stan się utrzymuje, wygląda to tak, jakby mama miała teraz swój własny świat, raz na jakiś czas ma przebłyski i wtedy sama mówi, że ona nie wie, co się z nią dzieje. Do tego doszła anemia ...
Zdajemy sobie sprawę, że to już końcówka, widzimy jak mama się męczy, ale jak sobie z tym poradzić?
Już od trzech tygodni nie chodzę do pracy, bo mam ciągłą tachykardię, dodatkowo leczę się na nerwicę lękową i zawsze nawet najmniejszy stres wywoływał u mnie gwałtowne pogorszenie, a teraz, w tej sytuacji naprawdę jest mi ciężko "normalnie" żyć. Chciałabym się pożegnać z mamą, ale ona nie rozumie, co ja do niej mówię, bo zaczyna majaczyć. Żałuję, że nie zdążyłam porozmawiać z nią wtedy, kiedy jeszcze była kontaktowa. Bardzo mi przykro, że ten nasz wspólny czas się kończy, jest to dla mnie najważniejsza osoba na świecie. Teraz dzień w dzień oglądam wspólne zdjęcia za czasów, gdy mama była zdrowa, dopadają mnie różne wspomnienia, zwłaszcza te z dzieciństwa. Chciałabym stanąć na nogi, ale jestem w naprawdę złym stanie, boję się nawet cieszyć różnymi mały rzeczami, bo nie wiem, czy mi wypada.
Już dawno chciałam się zarejestrować na tym forum, ale poczułam, że teraz, to jest ten moment, potrzebuję "bratnich dusz".
Chciałabym Ci napisać, że "czas leczy rany", ale to nie zawsze działa i to nie ten moment.
Myślę, że jeśli staje się w swoim życiu przed czymś trudnym, bardzo trudnym, po raz pierwszy- to nie sposób być na to przygotowanym. Wiedza merytoryczna ogromnie pomaga, ale nie jest w stanie złagodzić cierpienia.
Nie wiem, czy jest w ogóle sens wymagać od siebie tzw. poradzenia sobie- skoro piszesz na tym forum, myślisz o Mamie, oglądasz zdjęcia, to znaczy, że już sobie w pewien sposób radzisz. Bo nie zamykasz się na rzeczywistość, jaka by ona nie była. Bo instynktownie próbujesz się przygotować na to co nadchodzi.
Nie skupiaj się na tym, że Mama majaczy- to nie musi oznaczać, że nie docierają do niej Twoje słowa. Ona tylko nie może już Ci odpowiedzieć, ale Ty powinnaś dużo do niej mówić- bo pewnych tajemnic ludzkiego mózgu nie znamy(chociaż twierdzi się, że słuch to najdłużej działający zmysł). Nie zostawiaj ważnych słów dla siebie, powiedz Mamie wszystko, co chcesz, co musisz.
A co do stawania na nogi- jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady (a propos leczenia nerwicy i obecnego pogorszenia) to na forum z całą pewnością przeczytasz podobne do mojej "porady": tylko lekarz. I odpowiednia farmakologia. To zresztą na pewno sama wiesz.
Jeśli cieszą Cię jakiekolwiek małe rzeczy- to trzymaj się tego, niech Cię wyciągają na powierzchnię. A wypada, nie wypada zostaw sobie na jakiś spokojny, beztroski i łatwy czas w życiu,
Eirene, mów do mamy to co chcesz powiedzieć. Nie wiesz czy Ona słyszy czy też nie. Powiedz Jej wszystko co chciałabyś przekazać. Moja teściowa też była niekontaktowa a ja mówiłam, mówiłam i wiedziałam, że nic nie rozumie. Jak odzyskała na moment świadomość powiedziała ja też was kocham (mnie i swojego syna). Będzie Ci łatwiej, siedź, trzymaj za rękę, opowiadaj o rzezach dnia codziennego oraz to jak kochasz i jak jest dla Ciebie ważna.
Masz nerwicę lękową, leczysz się, to rozumiem, że przyjmujesz leki. Jak nie to bierz a jak bierzesz to może na ten trudny czas potrzeba zwiększenia dawki leków, jakieś benzo na ataki. Tachykardia to normalne, stresujesz się, boisz, mam lęki serce szaleje, może jakieś leki od kardiologa na zmniejszenie pulsu.
Musisz teraz być silna dla mamy a siłę na pewno znajdziesz, nawet nie wiesz skąd ona do Ciebie przyjdzie.
Pozdrawiam.
Witaj eirene,
tak dobrze odpowiedziały Tobie missy i marzena66. Napiszę tylko że pomocną może się okazać Poradnia Mailowa i wsparcie psychologiczne.
Poradnia Mailowa powstała z myślą o wszystkich osobach borykających się z trudnościami osobistymi, które czują się bezradne czy osamotnione, nie potrafią uporać się z negatywnymi emocjami i szukają dla siebie pomocy i wsparcia. Oferta skierowana jest do osób, które z różnych powodów nie mają możliwości bezpośredniego kontaktu z psychologiem/specjalistą w swoim najbliższym otoczeniu, oraz tych, którym o swoich problemach łatwiej jest pisać niż mówić. Decydując się na kontakt z Poradnią klient może liczyć na poradę, wsparcie i udzielenie informacji dotyczących zgłaszanego problemu.
Doświadczasz teraz jednego z najtrudniejszych momentów. Każdy człowiek, kiedy widzi jak odchodzi osoba, którą bardzo kocha - to po ludzku aż trudno to nazwać , jak silne emocje przeżywa. I ta świadomość, że musi ją pożegnać po raz ostatni. I już więcej nie usłyszy jej głosu, nie spojrzy w oczy, nie dotknie nie zobaczy jej uśmiechu...
Taka właśnie jest rzeczywistość kiedy wielki ból przeplata się z wielką tajemnicą śmierci.
Nie wiem czy wiesz, ale dla chorego z rakiem w zaawansowanym stadium ważniejsza staje się jakość życia niż usilna walka o jego wydłużenie. Możesz powiedzieć, że to stwierdzenie jest dość ryzykowne. Myślę jednak, że świat pełen jest ludzi ciężko chorych i myślących właśnie - tak. Wystarczy się rozejrzeć, by to usłyszeć i dostrzec.
W chorobach onkologicznych już tak jest, że zachorowanie jednego z członków rodziny powoduje zaburzenie całego życia rodzinnego. Następuje przeorganizowanie całego systemu rodzinnego.. Choroba w sposób odczuwalny zakłóca funkcjonowanie rodziny ( rolę, pozycję i miejsce). I tak dzieje się praktycznie we wszystkich rodzinach dotkniętych rakiem.
Już nie będę powtarzać jak ważna jest obecność bliskich, ich dotyk i mowa...
Rzeczowo o tym napisały poprzedniczki.
Dlatego bardzo proszę skorzystaj z tej Poradni Mailowej. Mam nadzieję, że uzyskasz od nich pomoc - jak radzić sobie z trudnymi emocjami.
Eirene, mów do mamy to co chcesz powiedzieć. Nie wiesz czy Ona słyszy czy też nie. Powiedz Jej wszystko co chciałabyś przekazać. Moja teściowa też była niekontaktowa a ja mówiłam, mówiłam i wiedziałam, że nic nie rozumie. Jak odzyskała na moment świadomość powiedziała ja też was kocham (mnie i swojego syna). Będzie Ci łatwiej, siedź, trzymaj za rękę, opowiadaj o rzezach dnia codziennego oraz to jak kochasz i jak jest dla Ciebie ważna.
Masz nerwicę lękową, leczysz się, to rozumiem, że przyjmujesz leki. Jak nie to bierz a jak bierzesz to może na ten trudny czas potrzeba zwiększenia dawki leków, jakieś benzo na ataki. Tachykardia to normalne, stresujesz się, boisz, mam lęki serce szaleje, może jakieś leki od kardiologa na zmniejszenie pulsu.
Musisz teraz być silna dla mamy a siłę na pewno znajdziesz, nawet nie wiesz skąd ona do Ciebie przyjdzie.
Pozdrawiam.
Tabletki oczywiście przyjmuję i to zwiększoną dawkę, do tego mam beta-bloker i jestem pod stałą kontrolą lekarzy.
Bardzo dziękuję za wszystkie wypowiedzi, są one dla mnie teraz bardzo ważne. Zawsze łatwiej było mi pisać niż mówić o swoich problemach. Postaram się wykorzystać czas, który pozostał, bardzo chciałabym, żeby mama wiedziała, czuła, że będę silna i się nie poddam. Dla Niej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum