Witam
Trudno jest znaleźć słowa pocieszenia w takiej sytuacji. Mój tata odszedł w 2000 roku ( Tez nowotwór). Długo nie mogłam sie z tym pogodzić. Cały czas myślałam i zadawałam pytanie - "Dlaczego?". Mnie pomogła wizyta na cmentarzu. Ale nie taka zwykła. Pojechałam do Taty, tak jakby to były odwiedziny, usiadłam na pomniku i szczerze z nim porozmawiałam. Zadawałam pytania, a odpowiedzi same mi przychodziły do głowy. Tata zmarł 19 października - w Wigilię byłam już spokojna.
Nadal mi go brakuje, ale wiem że tam gdzie teraz jest jest szczęśliwy i patrzy na mnie, i pomaga mi w trudnych chwilach.
Trzymaj sie