Aga
przestudiowałam bardzo dokładnie wszystkie materiały, które udostępniłaś (moje wyrazy uznania za staranne "kolekcjonowanie" wszystkich wypisów/opisów i wyników badań - pozwala to na możliwość oceny całości przebiegu leczenia i samej choroby).
Postaram się przełożyć Ci zapisy w dokumentacji medycznej na prosty język.
Sam przebieg leczenia wydaje się bardzo prawidłowy. Mało tego; postępowanie torakochirurgów ze szpitala "pierwszego" (im. Jana Pawła) oceniam za bardzo odważne - zapewniam Cię, że w niejednym ośrodku przy takim stanie zaawansowania choroby nie zdecydowano by się na operację. W tymże szpitalu podjęto heroiczną wręcz walkę o życie Twojego ojca i zrobiono wszystko co w mocy ludzkiej by go ratować.
Niestety wynik histopatologiczny (z początku maja 2008) już brzmiał jak wyrok i wróżył z całą niemal pewnością niepowodzenie leczenia chirurgicznego. W wyniku tym pojawiły się same praktycznie złe czynniki rokownicze:
- przede wszystkim wysoka złośliwość histologiczna raka płaskonabłonkowego (G3) - wyróżniamy: G1, G2, G3; ten ostatni jest najagresywniejszy
- zatory z komórek raka w naczyniach limfatycznych - co można uznać niemal za uogólniony proces nowotworowy (jeśli chodzi o możliwość dalszego przerzutowania do kolejnych węzłów),
- naciek na tkankę tłuszczową w wyciętych elementach nacieku na śródpiersie
- zajęte przez raka niemal wszystkie węzły chłonne (w materiale pooperacyjnym oceniano kilkanaście szt), szczególnie śródpiersiowe (co oznacza przeniesienie się procesu nowotworowego poza płuco).
Słabe zróżnicowanie komórek raka (tj. G3) tłumaczy dlaczego tak ładnie zadziałała chemioterapia indukcyjna - te 2 kursy przed operacją - guzy o wysokiej złośliwości mają bowiem to do siebie, że są wrażliwe na leczenie chemiczne i chemioterapia daje dobry efekt; niestety dość szybko zyskują chemiooporność (komórki raka mutują się) i "odrastają" w postaci już nie chemiowrażliwej.
W badaniach w sierpniu (w szpitalu im. Jana Pawła) w TK stwierdzono przerzut na drugie płuco, ale i rozwój procesu nowotworowego w węzłach chłonnych śródpiersia (duże, zmienione rozrostowo węzły do wielkości prawie 4 cm; "normalny" zdrowy węzeł nie powinien przekraczać swoim wymiarem 1 cm, jeśli zaś ma 1,5 - 2 cm to w zasadzie jest niemal pewne, że jest zajęty przez komórki raka).
Radioterapia nie miałaby tu niestety żadnego sensu. Zostało jedno płuco, wydolność oddechowa na granicy normy - niestety, radioterapia mogłaby być ewentualnie zastosowana w minimalnych dawkach, a takie by nie pomogły. Szczególnie, że tu nie chodziło wyłącznie o guza w drugim płucu, ale również o zajęte procesem nowotworowym śródpiersie.
W CO zastosowano leczenie chemiczne II linii - poprzednia chemioterapia już nie wchodziła w grę, komórki raka bowiem zyskały już na ten schemat (PN : cisplatyna + winorelbina) chemiooporność - Alimtę (pemetreksed). Wygląda na to, że jakieś działanie Alimty jednak było - co prawda guz w płucu się powiększył, ale z obecnych badań obrazowych wynika, że zmniejszyły się nieco węzły chłonne śródpiersia, co jest b.ważne, poprawia bowiem jakość życia Twojego taty.
Węzły te obecnie przebadano - tzn. te, które były dostępne podczas badania (pobrano wycinki podczas bronchofiberoskopii) - wycinki potwierdziły, że są w nich komórki raka płaskonabłonkowego.
Aga, cudów niestety nie ma. Zrobiono naprawdę bardzo wiele i wykorzystano wszelkie możliwości do walki z chorobą. "Wróg" okazał się jednak jednym z bardziej agresywnych i wygrana nie jest już możliwa.
Obecnie w zasadzie powinno być stosowane już jedynie leczenie objawowe. Tarceva w tym przypadku moim zdaniem nie przyniesie pożądanego efektu.
Jeśli coś jeszcze zaproponowano (pisałaś o jakiejś chemioterapii?) w ramach leczenia paliatywnego - podziel się tą informacją.
Jak tata się obecnie czuje?
pozdrawiam ciepło.