Nie wiem czy Cię pocieszać bo każdy potrzebuje innego podejścia.
Mój tata męczył się strasznie i cierpiał. Przy nas zgrywał chojraka tak że my czyli ja z siostrami nie wiedziałyśmy tak na prawdę jak bardzo go boli.
Ale jak sedruszko niewytrzymało to musiało być źle, a ja z nim rozmawiałam na 3 godziny przed śmiercią i tata siedział na łóżku nogi miał oparte o krzesło i sobie wdychał tlen.
Ale jedno jest pewne juz po i to każdy ci napisze
OGROMNA ULGA
ŻAL
SMUTEK
POTEM BUNT ŻE MOŻE COŚ ŹLE ZROBILI
A NA KOŃCU ZNOWU ULGA ŻE JUZ NIE CIERPI........
Witam
dziękuję wszystkim za wyrazy współczucia
Myślałam że gorzej być nie może, ale teraz do żalu i smutku doszła straszna tęsknota.....
Nawiasem mówiąc mój kolega Rzecznik Praw Pacjenta uważa że powinniśmy postarać się o wyjaśnienia ze strony szpitala i lekarzy co tak naprawdę stało się tej ostatniej nocy.
Przynajmniej może dzięki temu zrozumiem.....
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Trzymam kciuki za WALCZĄCYCH.....
no niestety, tęsknota zazwyczaj przychodzi 'potem' ...
tak mi przykro..
To co opisałaś od razu skojarzyło mi się z niewydolnością układu krążenia
i przejrzałam raz jeszcze założony przez Ciebie wątek
znalazłam Twój wpis z początku lutego 2009 :
bafi80 napisał/a:
(...)
Lekarz owszem umówił sie na spotkanie ale oznajmił że guz znajduję się za blisko serca i rdzenia kręgosłupa i dlatego nie wykonają radioterapii.
To niejako może potwierdzać moje przypuszczenia. Skoro guz już w lutym był w sposób widoczny umiejscowiony w sąsiedztwie serca to można domniemywać, że 7 m-cy później z dużym prawdopodobieństwem istniał naciek na osierdzie a ostatecznie na samo serce.
Obraz tych ostatnich 2 dni był dość typowy dla takiej hipotezy - nasilająca się duszność (niewydolność krążenia to niedotlenienie całego organizmu), dość szybkie i wyraźne opadanie z sił. Ta poprawa w sobotę (przed południem) nie dziwi - tata Twój otrzymał leki, tlen - wzmocniło go to z powrotem na chwilę.
Jednak w momencie, gdy naciek przedostał się do struktur narządowych krytycznych (czyt.niezbędnych dla podtrzymania funkcji życiowych) - wszystko musiało się potoczyć szybko. Mógł też pójść po prostu spory zakrzep - który spowodował niedrożność któregoś z naczyń w okolicy serca (zaawansowanej chorobie nowotworowej niemal zawsze towarzyszy silna zakrzepica).
Co do nagłego pogorszenia się stanu taty - to by wytłumaczyć to obrazowo - można w pewnym sensie porównać sytuację z zatorem powodującym zawał serca ; wtedy też chory chodzi i funkcjonuje o własnych siłach, by po kilku godzinach w szpitalu walczyć o życie..
Podejrzewam, że w karcie szpitalnej znajdą się zapiski o np. spadającym ciśnieniu, pogłębiającym się niedotlenieniu, być może o wynikach krwi świadczących o tym, że serce staje się niewydolne (np. wysoki poziom LDH) ; jednak nie znajdziesz tam wytłumaczenia, co dokładnie mogło być przyczyną tego, że funkcje życiowe ustały.
Do tego potrzebna byłaby sekcja zwłok..
Natomiast fakt istnienia zaawansowanej choroby nowotworowej i guza w pobliżu serca tłumaczy niejako tę sytuację. W każdym bądź razie w moim mniemaniu nie wydarzyło się nic, co mogłoby z 'medycznego' punktu widzenia zaskakiwać.
Nie wiem czy udało mi się w czymś pomóc,
w każdym razie przytulam mocno i solidaryzuję z Wami
w Waszym smutku..
Wielkie dzięki DSS.
Trochę mnie twoja teza uspokoiła, owzem nadal nie daje mi ta sprawa spokoju, ale tak to już jest, gdy odchodzi ktoś bliski najczęściej szukasz winnych......
Cóż pozostaje mi pogodzić się z obecną sytuacją i może dać sobie spokój, bo po co rozdrapywać rany.
Nie daje mi tylko spokoju lekceważące traktowanie ekipy Pogotowia.
Żeby było smieszniej moich 2 dobrych kolegów tam pracuje.....
No cóż za chwilę 1 listopada......
Pozdrawiam serdecznie i ściskam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum