Jesteśmy już pod opieką hospicjum domowego, cudowna Pani doktor i Pani pielęgniarka wcoraj były u nas i Małżowinek jest "zaopiekowany lekowo"
Nie myślałam, że są Lekarze i Pielęgniarki, ktrzy z taką pasją i zrozumieniem opiekują się chorymi!
Wczoraj mielismy malutki kryzys, ale dziś d rana Małżowinek ma apetyt i nie przysypiał- myślę że to zasługa zwiększonej dawki Hepa Merzu. I humor trochę lepszy.
Na chemię niestety nie mamy szans z powodu bilirubiny, chociaż w przyszłym tygodniu będziemy badali krew - i zobaczymy na jakim jest poziomie.
A ja?- leki uspokajające działają, chociaż nie są w stanie wyłączyć serca...ono rozdziera się coraz bardziej..
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Boże Gosiu ale dlaczego hospicjum przecież Wy jeszcze bedziecie się leczyć??? Nic z tego nie rozmumiem Tak ciężko to się czyta Jak Wy dajecie sobie radę??? Naprawde podziwiam i ściskam co więcej mogę napisac.? A może jednak chemia w przyszłym tygodniu??
Właśnie to źle rozumiane pojęcie hospicjum. Hospicjum to opieka lekarska w domu! Nie zapominajcie o tym, to tylko ułatwienie Mam szczere nadzieje na leczenie! Dużo odpoczynku i wspomaganie wątroby.
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Ja nie miałam nic złego na mysli ale w wielu wątkach czytałam że oddaje sie pacjenta pod opiekę hospicjum jeśli zakończył leczenie onkologiczne. I tylko to miałam na myśli bo cały czas wierzę i modlę się gorąco żeby Małżowinek Peti dostał chemię która zadziała...Jeśli żle zabrzmiała moja wypowiedż to gorąco przepraszam
Nie myślałam, że są Lekarze i Pielęgniarki, ktrzy z taką pasją i zrozumieniem opiekują się chorymi!
Są Gosieńko, my też doświadczyliśmy ICH pomocy Podjęliście dobrą decyzję, i myślę sobie, że nadal macie szansę na dalsze leczenie. Trzymajcie się kochani
_________________ Pomiędzy ziemią a niebem kwitną pola nadziei
na pomoc hospicjum domowego zdecydowałam się po przeżyciach ostatniej soboty, gdy musiałam jeździć i wręcz wybłagać mocniejszeg leku przeciwbólowego- teraz wiem, że w każdej chwili mogę zadzwonić po poradę, a jak bedzie trzeba to przyjadą i pomogą
Wczoraj każda najmniejsza dolegliwość Małżowinka była "wykryta" przez Panią Doktor- nawet czkawka i na każdą dolegliwość jestesmy już w domku zaopatrzeni w odpowiedznie leki.
Dzisiaj słońce zaświeciło...moje Kochanie nie podsypia, oprócz małej drzemki w ciągu dnia, jest apetyt i aż boję się , żeby nie zapeszyć, kolor na twarzy się zmienił. No i brzuszek nie jest już taki napięty jak był.
Oby jutrzejszy dzień był dla nas taki, chociażby, jak dziś....
A za ten dzień...Nie mam słów żeby dziekować!
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Peti to na pewno dobra decyzja Tym bardziej super że trafiliście na wspaniałych ludzi. To jednak duzy komfort jeśli lekarz czy pielegniarka są na każde wezwanie Przynajmniej nie będziesz traciła nerwów i czasu na latanie i błaganie o leki. Ja wierze że bilirubina się zmniejszy i dostaniecie chemię i wszystkie kolejne dnie bedą cudne. Czego Wam z całego serca życzę
Rozpaczliwie chwytam się każdej chwili poprawy, rozpaczliwie szukam jeszcze jakiegoś leku na tą naszą wątrobe, rozpaczliwie boję się, że gdy przestanie działać Hepa Merz to Kochanie zapadnie w śpiączkę.
Wiem, że Hepa Merz jest teraz dla nas jedynym środkiem, który trzyma Mojego Ukochanego w dobrej formie, ale dlaczego ten lek nie pomaga regenerować wątroby?
Żółtaczka ciągle jest i nie chce popuścić- już nie wiem co mam wymyśleć- a przecież choroba nowotworowa napewno postepuje gdy nie ma leczenia chemią.
Jestem w totalnej rozpaczy...żyję na zwenątrz normalnie, rozmawiam z Małżowinkiem i Najmłodszą, ale serce mi coraz bardziej rozdziera myśl, co będzie gdy Hepa Merz przestanie działać...
Nie mogę przestać płakać wewnątrz mimo, że na zwenątrz staram się usmiechać...
Dziękuję za kolejny dzień i boję się nastepnego- nie wyobrażam sobie przyszłości...każdy dzień to sprawdzanie jak Kochanie się czuje, kontrola leków, lęk gdy za długo przysypia, lęk gdy zdaje mi się że się nie rozumiemy, a noce...ile to już nocy nieprzespanych i słuchanie czy oddycha...
O czas błagam!
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Serce moje się rozdziera...Iskierka nadziei we mnie jednak nie gaśnie. Z całego serca życzę Wam czasu-ile to tylko możliwe!!!! Nie potrafię się modlić, z Bogiem mi nie po drodze, myślami jednak jestem z Wami.
Czuję Wasze wsparcie-dziękuję, nie jestem sama, a to ważne.
Czas każdego dnia zbyt szybko mija- staram się szybko załatwiać zakupy, aptekę i inne sprawy szybko, żeby szybko być cały czas z Kochaniem.
Uświadamiam sobie pomału, że mało czasu nam zostało, a Moje Kochanie wypiera to zupełnie, to dobrze, ale ja potrzebuje jego ramion za którymi mogę psychicznie się schować, jak zawsze, a nie mogę przecież płakać przy nim.
Ja chyba sama też z całych sił staram się czasami wyrzucam sobie myśli o rozstaniu, staram się myśleć pozytywnie, ale ta czarna rozpacz ...
Dziś nie wytrzymałam, gdy w czasie banalnej rozmowy o jedzeniu, Kochanie powiedział, że mój żurek jest jego ulubiony, a ja nie mogę mu teraz tego zrobić i może nigdy nie zrobię...
Za 3 tygodnie jest nasza rocznica ślubu...Boże...
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Gosiu, czytam Cię cały czas, i wiem co czujesz.
Wyparcie choroby przez Twoje Kochanie to próba dania Tobie i Młodszej tych silnych ramion za które chciałby Was schować, obronić przed złem, zmartwieniem i łzami.
Ugotuj mu ten żurek, parę łyżek krzywdy nie zrobi, niech poczuje w ustach ulubiony smak.
A Ty..... Ty Gosiu (i tu pewnie dostanę przez łeb od czytających) nie jesteś w żaden sposób zobligowana do pisania w Labkowych Wzgórzach (świetnie się je czyta ale..... ) jeśli nie masz ochoty, czasu, sił to każdy z nas zrozumie. To my jesteśmy tu dla Ciebie, czekamy wspieramy, myślimy, modlimy się i szukamy rozwiązań- a nie tylko zaglądamy by uzyskać uśmiech na twarzach po kolejnej historii Berego. Jeśli jego historia to sposób na oderwanie się od problemu to ok, ale jeżeli masz to robić tylko dla nas, to nie zawracaj sobie tym głowy.
Wierzę, że jeszcze nie jedna wspólna rocznica ślubu Was czeka.
Ucałowania, ukochania, dobre myśli i kciuki całej mojej rodziny są z Wami.
kochana Gosiu tak trudno cokolwiek napisać kiedy tak cierpisz ale wiesz o czym pomyślałam??wiesz że i mnie czeka takie rozstanie z moim małżonkiem i nawet teraz kiedy jest dobrze wiem że nadejdzie ta chwila-przychodzą mi do głowy wtedy słowa piosenki,,gdy przestaniesz liczyć czas- weżmiesz mniej więcej dasz,,pewnie wciąż dręczy cię pytanie- ile nam jeszcze czasu dane??Prosze zamiast tak myśleć pomyśl jakie to szczęście że wśród tylu mężczyzn poznałaś jego.Myślę że jest wiele kobiet które nie zaznały prawdziwej miłości a my mamy to szczęście i chociaż ta miłość nie jest bajką ale to najpiękniejszy prezent od życia.
Mam niesamowite wrażenie- coś się wydarzyło dziwnego, bo od dzisiaj czuję niesamowity spokój. Spokój i wiarę, że wyciągnę Moje Kochanie z tego stanu.
Nie mam pojęcia co się stało, ale ten spokój jest kojący i dający pewność w zwycięstwo.
Nawet postawiłam dzisiaj do "pionu" mamę Małżowinka, bo ona straciła już wiarę w zwycięstwo i całkowicie pogrążyła się już w rozpaczy- a że jest u nas od tygodnia, to działalo to na mnie strasznie dołująco- ta jej rozpacz. ciągle slyszałam: już się nie poprawi, gdzie my go pochowamy, jak patrzę na niego to wpadam w rozpacz itp.
A ja nie chcę tych mysli więcej, na rozpacz przyjdzie czas, śmierć jest nieuchronna dla nas wszystkich, ale nie teraz. Ja wiem , że to jeszcze nie teraz!
Bez względu na to co będzie, jesteśmy razem i dziękuję za każdy dzień, ale wierzę że wyciągnę Go z tego!
I widzę codziennie Jego usmiech i nasze rozmowy są cudowne! Cudowna nasza miłość- doświadczamy trudnych chwil, ale w miłości.
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
I takie ma być twoje myślenie właśnie "wyciągnę go z tego ! "-to mnie cieszy.!!! To ma być twoja motywacja do wszelkich działań,masz być dzielna,silna i pełna werwy-dla niego właśnie.Żadnych czarnych scenariuszy !
A propos rocznicy ślubu,to może pomyśl o kolacyjce skromniutkiej w domku przy świeczuszkach (jeśli tak lubicie),może zamów bukiecik z serduszek(tyle ile latek obchodzicie).Pomyśl o czymś wyjątkowym żebyście za rok np.fajnie to wspominali.My we wrześniu będziemy mieć 19-tą i też muszę coś wymyśleć ,ale mam jaszcze chwilę do namysłu-tylko już sama nie wiem co wymyślać,ale najpierw myśl ty.
Działaj,działaj i samo pozytywne myślenie-będzie dobrze.
Ja miałam problem z zajściem w ciążę przez ponad 7 lat,ale nigdy nie traciłam nadziei i z malutką pomocą lekarza mam 11-to letniego synka.Trzeba wierzyć w to ,co się chce osiągnąć i tak ma być u WAS !!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum