Witam serdecznie , chciałbym opisać na tym forum historie mojego taty w walce z rakiem, w walcze która zaczeła się bardzo niedawno bo 10 lutego i myślę że jeszcze daleka droga przed nami, nie wiem na dobrą sprawę dlaczego tutaj to opisuje może poprostu potrzebuję słów wsparcia , jednak bardzo proszę o nie pisanie tutaj rokowań ile tacie jeszcze zostało , nie chce tego wiedzieć , ważne że dziś jest z nami , a co przyniesie jutro niech zostanie tajemnicą , nie chce wiedzieć...
To 3 historia nowtworowa w mojej bliskiej rodzinie , wszystko w bliskiej rodzinie od strony taty, moja babcia miała również raka płuc , była operowana w wieku ok 80 lat , po operacji było dobrze przez jakiś czas , jednak powrócił nawrót choroby , babcia zmarła w wieku 84 lat , ciężko powiedzieć czy to przez nawrót choroby czy poprostu to że babcia miała już swoje lata i nadszedł na nią czas,
Babcia odeszła 4 lata temu , do dziś się nie mogę otrząsnąć z tego letargu zę już jej z nami nie ma...
Kolejny przypadek to córka mojej babci i siostra mojego taty , ok 2 lat temu miała raka spraw kobiecych , operacja , na dzień dzisiejszy jest ok.
Ale przejdzmy do sedna sprawy.
Mój tata ma 61 lat do grudnia 15 roku można było powiedzieć ze chłop jak dąb , prawdziwy twardziel , gwoździe wbijał pięścią , jak siekierą uderzył się mocno w palca , żartował że sklei się palca i będzie dobrze.
Jednak w grudniu w okolicach świąt coś zaczeło dziać się niepokojącego, tate bolała głowa , początkowo wine zganiał na poduszkę że zła poduszka i od tego go boli , przestał zupełnie wychodzić na dwór , wczesniej wychodził na skwer na ławkę ze znajomymi i tak potrafił przesiedzieć pół dnia , jednak od momentu rozpoczęcia bóli zamknał się w domu , zaczęły się problemy z chodzeniem , tak jak by zarzucało tate , chcieliśmy z siostrą wygonić tate do lekarza jednak nie chciał , ma bardzo cięzki charakter i jak się uprze to tak ma być , leczył się lekami 2 miesiące , było coraz gorzej głowa bolała i bolała , tata przesypiał ok 17 godzin na dobe.
Namówiliśmy go na wizyte u lekarza , przychodnie rodzice mają na drugiej stronie ulicy, tata ledwo doszedł sam do lekarza , brak sił i problem z utrzymaniem równowagi , lekarka go zobaczyła zmierzyła cisnienie miał ok 185/120 , lekarka zrobiła mu zastrzyk i zadzwonila po pogotowie .natychmiast razem z mamą pojechaliśmy do szpitala ,
Tata miał badania które trwały ok 3,5 godziny, rezonans i tomograf głowy.
Po czasie oczekiwania wyszedł do nas lekarz i powiedział nie pamietam dokładnie co bo używał swoich roboczych zwrotów ale ogólnie mowił o 3 przezutach nowotworu w głowie 2 w mózgu i jeden ogromny w mózdzku średnica 3 cm ! tata wówczas już był w tak złym stanie że miał obrzęk mózgu , a jednak był cały czas przytomny i świadomy.
W moim miescie jest tylko oddział neurologiczny , lekarz odrazu zadzwonił do oddalonego o 20 km bełchatowa gdzie jest neurochirurgia , lekarze myśleli że to jakiś pacjent po wypadku samochodowym i że jest nie przytomny , lekarz jednak naprostował ich że pacjent jest przytomny i świadomy.
Od tego czasu czyli 10 lutego wieczora Tata leżał już na neurochirurgii. Na 19 lutego była zaplanowana operacja usuniecia góza móżdżku który w dużym stopniu zagrażał życiu , z tego co mówił lakerz on już był tak duży i miał tak silny nacisk że mógł pęknąć . 2 dni przed operacją tata podpisał wszlkie zgody , na ogolenie głowy , oraz na operację, lekarz mówił wprost że operacją może różnie się skonczyć , śmiercią , brakiem możliwośći samoistnego poruszania się a może przy odrobinie szczęścia się wszystko uda jak powinno i będzie wszystko dobrze.
Operacja udała się perfekcyjnie , było czucie , tata wjechał na salę już przytomny , operacja trwała ok 5 godzin , było ogromne cięcie z tyłu głowy ok 20 cm od połowy głowy głęboko w dół karku. Zaraz przyszedł do nas lekarz który operował tate i opowiadał o przebiegu operacji.
Mówil że ogólnie poszło wszystko ok , cały góz został usunięty , i powiedział że nie obyło się bez sensacji , jednak nie chciał nic więcej powiedzieć.Odrazu poszliśmy do taty był przytomny , był bardzo nerwowy i bardzo dużo mówił jak nakręcony, pewnie był pod wpływem znieczulenia jeszcze , jednak na długo zapadnie mi w pamieć to co powiedział do siostry .
Zapytał jej czy już kiedyś miał tą operacje , siostra powiedziała że nie że przecież pierwszy raz w życiu jest w szpitalu dopiero , a on odpowiedział że stał obok i widział jak go operowali , może o te sensacje chodziło lekarzowi. Tata przed operacją jeszcze miał oczywiśćie usg płuc i jamy brzusznej. Wyniki były kilka dni póżniej.
Rozsiew nowtworowy
Guz w płucu nie duży - 15 mm
Nandercze 20 mm
i 2 malutkie w glowie jeszcze...
Po operacji oczywiście guz został zabrany do badania , jednak każdy wiedział jaki będzie wynik. Nowotwór złośliwy a wszystko zaczęło się od płuc. I płuca w pierwszej kolejności bedą leczone.
Wróciliśmy z wizyty od neurochirurga wczoraj , gdzie dostaliśmy dalsze skierowania i wypis ze szpitala.
Tata jest podłamany widać to, wiedział co spotkało babcię.
Chce się leczyć chce walczyć, Leży cały czas w domu jest osłabiony , wstaje na posiłki i do toalety. Ledwo może zejść z drugiego piętra do samochodu jest poprostu zmęczony, nie ma siły.
Smutna historia ale prawdziwa , nigdy nie dogadywałem się z tatą dobrze, kłóciliśmy się ja mam 29 lat jestem jego synem , teraz czuje że zbliżamy się do siebie , oby tylko nie było za późno.
Mnie również boli głowa już ok 8 lat mam problemy z ciśnieniem średnie mam ok 160 /110 i czuję się dobrze , odczuwam już to gdy podchodzi do 180. Biore mnostwo leków przeciwbólowych. Wylądowałem rok temu w szpitalu na izbie przyjęć , prosiłem o tomograf głowy i rezonans , olali mnie totalnie , a jednak czuje że jest coś nie tak...
Przepraszam jeżeli opisałem moją historie nie spójnie , jestem w rozsypce psychicznej, i zaczynam żałować tego że nie mogę się z tatą zamienić , aby dać mu żyć jeszcze.
Przypominam proszę nie rokować... nie chcę wiedzieć ile tacie zostało życia...cieszę się tym co jest dziś
Będę tutaj prowadził dziennik mojego taty , będę opisywał w tym temacie jak jest , może się komuś przyda.
Historia jak setki tutaj.
To forum nie jest do prowadzenia dziennika chorob.
Otrzymales jedno ostrzezenie, jezeli bedziesz kontynuowal w takiej samej formie estetycznej to dlugo tu nie zawitasz, zreszta jak pisalem tu pytamy i uzyskujemy odpowiedzi.
Pozdrawiam I zycze Tacie duzo zdrowia, i oby jak najdluzej....
Marcin J, spokojnie, kukiz87, otrzymał ostrzeżenie za reklamę
kukiz87, jeśli potrzebujesz - pisz. Jeśli nie chcesz informacji medycznych, tylko wsparcia - daj znać, założony zostanie wątek tzw. "kciukowy". Jeśli potrzebujesz po prostu pisać, żeby uporządkować emocje - pisz.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Co do informacji medycznych pewnie będe pytał , jak tylko będe miał jakieś papiery i tata będzie już po wizycie u onkologa. Potrzebuje też popisać aby może wyładować emocje...Nie wiem sam, rozsypałem się jak domek z kart , gdy się dowiedziałem o tym...
Tata dziś był u lekarza , mial ekg serca które wyszło nie zaciekawie, miał problemy z oddychaniem , skierowanie do szpitala , diagnoza zator płuc... w pewnym momecie wogole nie mógł oddechu złapać , podano mu tlen... co to za święta będą ... nie wyobrażam sobie...
kukiz87,
Zatorowość płucna to częste powikłanie choroby nowotworowej. Przykro mi, ale w tym stanie ogólnym Taty jest to powikłanie zagrażające życiu...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Leży w szpitalu i jakieś zastrzyki w brzuch dostaje , miał przez 2 dni jakieś małe dawki które nic nie dawały i się dusił , dziś dostał już większą dawkę i było dobrze , oddychał normalnie już , zobacze jak jutro będzie.
Tydzień w szpitalu i tata już w domu do sterydów które bierze doszły jakieś zastrzyki w brzuch jeszcze 2 x dziennie normalnie w domu , mama mu robi. Cały czas chemia nie jest podawana , wszystko tyle czasu trwa kilka dni temu onkolog dał skierowanie na tomograł i rezonans głowy , zeby zobaczyć chyba czy jest obrzęg plus do tego rtg płuc , oczywiscie każde skierowanie na pilne , a w moim mieście na pilne skierowanie czeka się ponad 3 tyg . Dziś znów byliśmy u onkologa i zdziwił się ze tyle to aż trwa , dał skierowanie nam do szpitala w Łasku 40 km dalej , też na płuca własnie i na głowe i są bardziej przyjazne terminy bo głowa na 15 kwiecien a płuca na 18 wiec kilka dni zawsze do przodu.Tata leży w domu , apetyt w miare ma je posiłki , nic go nie boli , tylko kaszel go męczy , mokry kaszel. Ciężko mu wejść na 2 pietro gdzie mieszka bardzo się męczy szybko , jak w grudniu jeszcze wchodził w 20 sekund , teraz nam obu to zajmuje ok 3-5 minut. Jest bardzo nerwowy, ale widać ze chce walczyć nigdy w zyciu nie był u lekarza , zawsze wolał sam się leczyć , a teraz jest inaczej , poprostu chce walczyć, a jeszcze jedno , we wtorek bylismy na komisji o rente , oczywiśćie 1 grupa całkowicie nie zdolny do pracy. Zobaczymy co najbliższe dni nam przyniosą
1 Dawka chemii juz dziś podana została , z tego co rozmawialem z tatą , miał wlew z 2 buteleczek , całość trwała 3 godz. Co do zatoru jest dobra wiadomość , zator nieco ustąpił , onkolog był zdziwiony , bo mówił że przewaznie jest gorzej , ewentualnie bez zmian z zatorowościa , a tutaj jest zmiana na lepsze , juz jakiś czas temu zauważyłem że tacie przestało świstać podczas oddychania. a dziś jak byłem ok 20 min u niego to nawet nie zakaszlał raz. Kolejna dawka chemii za tydzień w środę.
U nas ostatnie dni bardzo nie pomyśli naszej , tata chyba 5 raz juz ma chemie przekładaną , fatalnie krew wyszła niedawno , 10 tyś płytek krwi tylko to podobno 13 razy za mało niz norma , lekarz kazał przerwać zastrzyki w brzuch. Tata jezdzi co drugi dzien do lekarza aby dowiedziec się ze jeszcze płytki nie odbudowały się na tyle aby podac kolejną chemię. Śmieszy mnie to troche bo przecież lekarz mógłby zadzwonic i powiedziec aby nie przyjeżdzać , a tak to nie dość ze tacie jest ciężko zejść i wejść to jeszcze pieniądze na taxówkę trzeba wydać aby zaraz znów przyjechać. Wczoraj tata znów był na pobraniu krwi ale pech chciał ze w jednej ampułce na 50 zrobił się zakrzep... dosłownie pech niesamowity. Jutro znów krew i pojutrze onkolog , zobaczymy co tym razem się wydarzy tak to stan zdrowia taty bez większych zmian , leży odpoczywa ma apetyt nic nie boli. Ale strasznie nerwowy i wybuchowy jest , był kiedyś nerwowy ale nie aż tak , może to sterydy robią swoje ? a może tata boi się że ... Jest zamyślony cały czas , i coraz częsciej zaczyna mówić ze rente którą dostał będzie odkładał żeby go pochować... Zobaczymy co najbliższe dni przyniosą...
może to sterydy robią swoje ? a może tata boi się że ..
Na pewno i jedno i drugie ma wpływ na Jego nerwowość, do tego przekładana chemia, choroba, która Go osłabia, ciągłe wizyty u lekarza. Jak widzisz dużo jest przyczyn, że stan taty jest bardziej agresywny, trudno w takich momentach o spokój wewnętrzny. Tato ma świadomość z jaką chorobą się zmaga i jak ta choroba może się skończyć.
kukiz87 napisał/a:
Tata jezdzi co drugi dzien do lekarza aby dowiedziec się.....
Na pewno jest to dla taty wysiłek i jakiś wydatek, ale pewnie robią tacie morfologię żeby sprawdzić czy parametry się poprawiły i czy można podać chemię.
Możecie zapytać lekarza czy nie lepiej żeby tato przyjechał raz w tygodniu zamiast robić "wycieczki" co dwa dni, wytłumaczcie lekarzowi, że tacie sprawia to trudność.
kukiz87,
Więcej tej krwi tacie utoczą niż wyprodukuje
Marzena ma świętą rację - wynegocjujcie przyjazdy na pobranie raz w tygodniu.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Chemia do dziś nie podana , Tata 3,5 tyg leży w szpitalu na oddziale opieki paliatywnej , co kilka dni ma gorączke i osłabienie duże , miał wczoraj już do domu wyjsć ale w środę znów go gorączka dopadła . Tata leży nie chodzi , kilka razy na dzien podniesie się tylko do siedzenie ale to tez na chwię tylko. Raz ma dzień słabszy że cały czas spi a na drugi dzień np normalnie z nami rozmawia, żartuje jest pełen wigoru i mało śpi, taka przeplatanka lepszych dni ze słabszymi. Teraz termin wypisu jest na poniedziałek , oczywiście jak gorączke mu zbiją . Czy naświetlenia są tak samo szkodliwe jak chemia ? , Tata wyniki krwi ma teraz bardzo dobre ale na chemie jest zasłaby ponieważ nie jest w stanie się poruszać sam , Dlaczego nikt nie jest w stanie mu pomóc
[ Dodano: 2016-06-17, 10:35 ]
Czytam różne wątki o guzach i mój Tata ma naprawde mały guz na płucu bo 15 mm , ale ma niestety porozsiewane jeszcze gdzie indziej ale tez malutkie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum