Witajcie,prosze o pomoc,porade choc wiem ze kazdy bedzie pisal to co mysli a kazdy z nas jest inny lecz moze uda mi sie odnalezdz dobra droge w tym kretym zyciu,od trzech dni tata jest w hospicjum,a bylo to tak ze jako osoba ktora wiele lat pracowala na roznych oddzialach szpitalnych widzialam duzo i wiem jak jest naprawde,tata mial okropne bole kosci udowej i biodra wiedzialam ze i tam meta dotarla mialam skierowanie na chemie pojechalam ustalic jak i co?no i zaczely sie schody a to ze onkologia nie powinna kierowac odrazu na klinike chorob pluc a to ze musze czekac na termin do poradni mowilam,prosilam tlumaczylam ze onkolodzy stwierdzili ze dopoki wyniki sa a miare paliatywna chemia da mu w miare komfort bezskutecznie walczylam,dwa dni po tym przezyciu jakze przykrym,podczas kapieli taty noga uginala sie jak wata leki ktore zwiekszylam tak jakby nie dawaly nic nie mogl wstac brak sily apetytu,wiec pojechalam ze skierowaniem do hospicjum mimo iz dostalam je w grudniu tam po rozmowie z lekarz z personelem kazano przywiezdzc tate na ustawienie lekow i tak zrobilam i coz po zbadaniu okazalo sie ze ma zapalenie pluc oskrzeli ze w kazdej chwili moga lamac sie kosci miednicy badz udowej od chwili wejscia tlen leki i szok dla mnie bo dajac mi tate z oddzialu po naswietlaniu co?nikt nie osluchal plu?lecz to teraz nie istotne chce zeby ktos pomogl mi ,podpowiedzial co mam robic jezdze dzien w dzien patrze na niego a on dzis mowil ze chce do domu wiem ze do srody nie moge go zabrac i tak tlumacze lecz to nie o to chodzi jestem sama calkiem sama maz jutro jedzie w trase 4 tyg,po powrocie ma 4 dni i znowu trasa po europie,lozko,rzeczy potrzebne zalatwie wszystko lacz sama jak go podniode jak ubiore jest juz po duzych dawkach morfiny zachowania sa takie jak wiecie agresja cierpienie potulnosc,nie bede w stanie dac rady fizycznie z racji mojej wagi stanu zdrowia lecz nie moge spac jesc bo mecze sie ze go nie ma tu pani doktor mowi ze powinien zostac ze jestem tam ze jesli nie podolam a to oczywiste bo nie mam kogos kto by pomogl a sasiedzi wspaniali lecz tata ma zasady krepuje sie nawet maz nie mogl go ogolic nie wiem co powinnam zrobic z jednej strony wiem ze robie wszystko by mial opieke bym byla i jestem ale jesli znowu zapyta kiedy do domu?co mam mowic tak mi ciezko zrozumcie mnie ,naprawde potrzebuje poukladania w glowie co lepsze co zle co dobre i czy dobrze tak go kocham tak bardzo chce by byl w domu tak nie wiele moge poradzcie wytlumaczcie prosze.
Może sobie spróbuj odpowiedzieć na pytanie: Z czym będzie Ci łatwiej żyć po Taty odejściu - ze świadomością, że umarł pod dobrą opieką daleko od domu, czy ze świadomością, że umarł w domu, ale nie byłaś w stanie zapewnić Mu najlepszej opieki?
To naprawdę bardzo, bardzo trudne pytanie. Odpowiedź jeszcze trudniejsza. Ale nikt oprócz Ciebie nie będzie umiał na nie odpowiedzieć...
Wierzę, że dobrze wybierzesz. Nie sugeruj się opiniami otoczenia. Dobrze widzi się tylko sercem.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Serce mowi jedno rozum drugie,co do pytania to juz podjelam decyzje pani doktor pomogla mi dajac tate na przepustke,no i prawie dalam rade tylko tata na tyle sie mnie krepuje ze nic nie da zrobic nawet umyc to ciezkie 3 dni bardzo szczegolnie dla mojego syna,po trzech nocach koczowania bo inaczej tego nazwac nie moge dzis ledwo wstalam,odpowiedziec sobie na pytanie co jest lepsze?ja mam do hospicjum teraz inne podejscie jest to miejsce nie porownywalne do szpitali,to oaza spokoju czystosci dobrych ludzi,to drugi dom,ja mam to szczescie ze lekarz zrobila wszystko bym mogla spokojnie spac,mam do hospicjum 18km,bylam tam codziennie,dzis kiedy lekarz zadzwonila czy tata wraca czy nie czulam sie zle,bo wiedzialam ze w domu jestem sama mimo znajomych sama bo tata nie akcepyuje innych,wiedzialam ze fizycznie nie mam sily go podniesc,wiedzialam ze wczorajsza noc wyl z bolu a ja coz moge wiecej chce by nie bolalo chce by nie cierpial leki ktore mialam zlecone sa juz za slabe wiec albo patrzec na cierpienie i strach bol mego syna ,na cierpienie taty nie tego zrobic nie moge bede przy nim caly czas kocham go lecz musze myslec tez o tym ze sama nie jestem do konca zdrowa musze zawalczyc o siebie i o to by miec czyste sumienie w obec taty i wlasnych dzieci zapytalam wiec taty czy chce wracac sam nie wiem odpowiedzial zapytalam czego chce powiedzial byc zdrowym i zeby nie bolalo wiec wiedzac ze nie podolam bo jestem sama wiedzac ze sama nie moge zwiekszac dawek lekow wiedzac ze go kocham zadzwonie do pani doktor i powiem ze wracamy do niej bede jezdzic bede z nim lecz wiem ze tam zrobia wszystko a ja bede mogla spokojnie powiedziec ze to z milosci i troski bo tak naprawde nie oddaje tatusia ja tylko chce by mial pomoc opieke i zero bolu,nie chce by cierpial,a ja zrobie wszystko by z nim byc,pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum