Rak jajnika rozsiany, IIIc, wodobrzusze w postaci galarety
Dzień dobry- nie mogę wstawić wyników choroby mojej Teściowej, ponieważ nie mam na to Jej zgody.
Wyczerpano możliwość leczenia chtp. Ostatnia chemia była podana w październiku 2016r.Jesteśmy pod opieką HD od początków marca br.Nie ma przerzutów do wątroby, płuc jelita, natomiast jest zaawansowany rozsiew w otrzewnej. W drugiej pllowie stycznia br. pobyt w szpitalu pod katem podejrzenia niedrożności jelit( krwawienie z odbytu świeżą krwia, wymioty z zapachem kału). Podane leki przeciwwymiotne i sterydy ustabilizowały Teściową. Wówczas otrzymaliśmy skierowanie do HD na naszą prośbę i za zgodą chorej.
Od trzech dni znów wymioty z zapachem kału. SOR wykonał usg i rtg jamy brzusznej. Dokonano próby ściągnięcia płynu z jamy brzuszben bo jest go ogromna ilość.
I tu zaskoczenie- płyn w postaci galarety i niemożność odbarczenia .Ucisk na jelita tej "galarety" jest duży.
Co możemy zrobić dla Teściowej? Pani dr z Hospicjum proponuje umieszczenie chorej na kilka dni w Hospicjum stacjonarnym dla podreperowania.
teściowa ma 77 lat, sama chodzi, jest jeszcze dość silna.
Co możemy zrobić dla Teściowej? Pani dr z Hospicjum proponuje umieszczenie chorej na kilka dni w Hospicjum stacjonarnym dla podreperowania.
Nie mamy wyników wiec trudno cokolwiek doradzać, ale nie ma zgody więc ok.
Może chociaż poinformuj nas jaki rodzaj raka ma teściowa, jaki stopień zaawansowania, złośliwości żebyśmy mieli jakiś zakres informacji.
Odpowiem zatem na konkretne Twoje pytanie
sylwia 67 napisał/a:
Co możemy zrobić dla Teściowej? Pani dr z Hospicjum proponuje umieszczenie chorej na kilka dni w Hospicjum stacjonarnym dla podreperowania.
Myślę, że ta opcja może być dobra, jeżeli teściowa wyraża taką chęć, nie broni się przed hospicjum to warto spróbować. Nie wiem na ile ustabilizują stan teściowej ale może uda się choć trochę wzmocnić, ustawić odpowiednie leki. To, że teściowa pójdzie do HS nie oznacza, że musi tam zostać w każdej chwili jeżeli jesteście się w stanie opiekować możecie przecież zabrać do domu.
Jest to rak śluzowy,gruczolakorak, stopień IIIc, G2.
Wycięto Teściowej 5 lat temu cała macicę z przydatkami,sieć większą, oraz guz na jajniku.
Nie wiem , jaką opcję ruchu ma lekarz hospicyjny - kroplówki z lekiem dożylnie czy może w postaci zastrzyków - czy można podawać je w domu- pani pielęgniarka z hospicjum.
Teściowa wolałaby w domu, jeśli jest taka możliwość.
Lekarz na SOR zadał nam pytanie "Po co ją przywieźliście? ", to lekarz z hospicjum powinien zahamować wymioty, itp.... . Nie przyjął pacjentki na oddział ordynator.
Wiem i rozumiem , że pacjenci onkologiczni maja problemy w szpitalach....Ważne jest to, co mogę dla Teściowej zdobyć w sensie opieki paliatywnej.
Wiem i rozumiem , że pacjenci onkologiczni maja problemy w szpitalach..
Niestety smutna prawda ale prawda, już na poziomie wezwania pogotowia wielokrotnie słyszymy w większości ten tekst
sylwia 67 napisał/a:
"Po co ją przywieźliście? "
lub "przecież wiecie z jaką chorobą się pacjent zmaga."
sylwia 67 napisał/a:
Nie wiem , jaką opcję ruchu ma lekarz hospicyjny - kroplówki z lekiem dożylnie czy może w postaci zastrzyków - czy można podawać je w domu- pani pielęgniarka z hospicjum.
Wszystko to co wymieniłaś i kroplówki i zastrzyki można podać w domu. Zazwyczaj pielęgniarka podpina kroplówkę, pokazuje co i jak i sami resztę doglądamy (rodzina), to samo z zastrzykami, pierw pielęgniarka pokaże, później rodzina sama robi. Nic trudnego jak pokaże fachowiec.
Jeśli lekarz z hospicjum zleci takie postępowanie, można to wszystko robić samemu w domu.
Wiem i rozumiem , że pacjenci onkologiczni maja problemy w szpitalach.
A ja tego nie rozumiem ... sorry ... ale właśnie tacy pacjenci powinni być otoczeni szczególną opieką.
sylwia 67 napisał/a:
Ważne jest to, co mogę dla Teściowej zdobyć w sensie opieki paliatywnej.
Tak masz rację to teraz najważniejsze - poprawa komfortu życia przy tej ciężkiej chorobie. Myślę że pracownicy hospicjum pomogą wam w tym to profesjonaliści, wiedzą co robić by ulżyć choremu w cierpieniu. Trzymajcie się.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Martwi mnie bardzo to wodobrzusze w postaci galarety (razem z przepukliną pępkową wielkości pięści ), daje to ucisk na jelita i stąd wynika problem z niedrożnością jelit.
U nas niedrożność nie wynika jeszcze z ustawania pracy jelit- zwykła mechaniika- nacisk na jelita.
Dla lekarzy, którzy widzieli Teściową to dopiero trzeci taki przypadek , który widzą. Jak pomóc w tej sprawie kogo szukać?
Rak śluzowy nie jest tak chętny do dawania przerzutów.Teściowa platynooporna. Były trzy wznowy w historii leczenia.
wodobrzusze w postaci galarety, przy raku śluzowym, to śluzak otrzewnej w postaci PMCA. Uszkodzeniu uległ nowotwór, który produkuje galaretowatą treść do otrzewnej.
Teściowa nie ma śluzaka rzekomego otrzewnej- gruczolakorak jajnika, typ śluzowy nie surowiczy, podczas zabiegu usuwania guza nie było śluzu, wodobrzusze teraz występuje w postaci galarety.Początek rozpoznania po łacinie to adenocarcinoma....ovarii.
Bardzo długo nie widziałam wyników teściowej. Widział tylko mąż , bo on woził mamę swoja na chemie i inne badania...
Gruczolakorak śluzowy (cystadenocarcinoma mucinosum) -> stanowi 10-15% wszystkich raków jajnika pochodzenia nabłonkowego. W 30% występuje obustronnie. Podobnie jak w innych guzach śluzowych dynamika jego wzrostu nie jest szybka, a guz może osiągać duże rozmiary. Dość często występuje obustronnie. Późno nacieka narządy sąsiednie. Pierwsze objawy związane są zazwyczaj z uciskiem.
Prawie we wszystkich przypadkach powstaje w wyniku zezłośliwienia guza niezłośliwego (wtórnie).
Może często powodować śluzaka otrzewnej (myxoma perinei).
Co znaczy określenie , że " wodobrzusze włóknieje?
Mówiąc szczerze nie wiem o co chodzi, nie spotkałam się z takim określeniem, może ktoś słyszał i podpowie.
Może to bardziej chodzi o to, że wodobrzusze powoduje marskość wątroby to stan, w którym miąższ wątroby wskutek przewlekłego procesu zapalnego ulega nieprawidłowej przebudowie ze znacznym włóknieniem. Wodobrzusze nadwyręża tkanki wątroby i zaburza jej funkcję, powstają ogniska zapalne i zachodzi proces włókniejącego zbliznowacenia.
Nie wiem czy to miał lekarz na myśli, z tym mi się to po prostu kojarzy.
Czy wymioty brązowe, podobne do fusów od kawy świadczą o tym , że pogarsza się funkcjonowanie wątroby?
Teściowa podpisała chyba zgodę na dwutygodniowy pobyt w HS . Na podreperowanie i wtedy powrót do domu.Trzeba oczywiście poczekać na miejsce. Na razie mamy czopki Torecan na wymioty i Tramal na bóle.
Już wiem, że kroplówek w domu nie podadzą.
Jak ogarnąć zatem ból nowotworowy, gdy nadejdzie w stanie terminalnym, w agonii?Czy wtedy jest mozliwość podania w kroplówce środków przeciwbólowych?
Madzia 70- prosiłabym o pomoc w tym pytaniu.
Czy wymioty brązowe, podobne do fusów od kawy świadczą o tym , że pogarsza się funkcjonowanie wątroby?
Wymioty tego typu świadczą, że są z domieszką krwi i są wynikiem krwawienia z przewodu pokarmowego, dwunastnicy, żołądka i są wtedy jakby z drobnymi kłaczkami albo z przełyku i wtedy krew w wymiotach jest jakby świeża, są bardziej krwawe wymioty.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wymioty_fusowate
sylwia 67 napisał/a:
Już wiem, że kroplówek w domu nie podadzą.
Bo kroplówek w stanie terminalnym w zasadzie się nie podaje, to tylko przedłuża agonię.
sylwia 67 napisał/a:
Jak ogarnąć zatem ból nowotworowy, gdy nadejdzie w stanie terminalnym, w agonii?
Wprawdzie pytanie do Madzi, ale ogólnie napiszę, zanim Madzia się pojawi na forum żeby trochę uspokoić Twoje obawy.
Wtedy podaje się silniejsze leki opioidowe i podaje się je podskórnie. Lekarz z hospicjum da wytyczne i albo lekarz albo pielęgniarka pokażą jak taki zastrzyk wykonywać, to nie problem. Do momentu kiedy pacjent przełyka daje się leki, plastry a później przechodzi na podawanie podskórne.
Nie martw się tym, dacie radę, najważniejsze żeby czuwać aby ból nie rozhuśtał się mocno i w odpowiednim momencie jak trzeba zmiania się dawkowanie leków czy sposób podawania.
Nie wiedziałam , że można ból nowotworowy opanowywać za pomocą podawania podskórnego - myślałam, że tylko dożylnie w postaci kroplówek. Stąd moje pytania o kroplówki w domu.
Czytałam o nawadnianiu w stanie terminalnym.Nie chciałabym przedłużać cierpienia drugiego człowieka , tylko dlatego, aby był z nami trochę dłużej.
Jedna z moich cioć, przy przerzutach do kości , cierpiała bardzo. Morfina , która miała pomagać na 4 godz., przestawała działać po 1,5 godz.
Mąż młodo stracił swojego Tatę , rak jasnokomórkowy nerki. Teraz traci pomalutku Mamę. Ja muszę pomóc im obojgu. A nasze dziecko zaraz zdaje maturę...
Dziękuję za to Forum----nie czuję się sama.To dzięki ludziom Tu wiem o HD i zmieniłam pogląd na temat HS. Wiedza jest też rodzajem tarczy obronnej, brak paniki.
Zanim napisałam pierwszy post, czytałam od kilku miesięcy co najmniej.
Nie wiedziałam , że można ból nowotworowy opanowywać za pomocą podawania podskórnego
Cytat:
Niekiedy istnieje konieczność zmiany drogi podania leku z doustnej lub przez skórnej na podskórną lub rzadziej dożylną. Dotyczy to zwykle chorych z zaburzeniami połykania, pacjentów nieprzytomnych, chorych z silnym bólem lub dusznością, kiedy leki podawane doustnie lub przez skórnie nie zapewniają skutecznego leczenia. Zwykle jeden z wymienionych leków (tramadol, morfina, oksykodon) jest wówczas podawany drogą podskórną, poprzez igłę „motylek” zakładaną pod skórę, we wstrzyknięciach, zwykle co 4-6 godzin, bądź w sposób ciągły, poprzez przenośną pompę infuzyjną, zasilaną baterią.
Nie chciałabym przedłużać cierpienia drugiego człowieka , tylko dlatego, aby był z nami trochę dłużej.
Tylko przedłużamy wtedy cierpienie chorego a tego raczej nikt nie chce, przede wszystkim naszą rolą jest pomóc a nie szkodzić.Owszem istnieją przypadki, że kroplówka jest potrzebna ale to lekarz ocenia kiedy ale na pewno nie podaje się jej choremu, któremu zostały dni/godziny życia.
Dziecko niech się skupi na maturze, całe życie jeszcze przed Nim i nie należy Go obciążać problemami w tej chwili, oczywiście to babcia więc powinno czasami z babcią pobyć ale nic na siłę. Już matura jest dla dziecka olbrzymim stresem a jeszcze smutna sytuacja, która spadła na Waszą rodzinę to dużo jak na tak młodego człowieka ale to życia pisze scenariusze i czasami układa się tak a nie inaczej.
sylwia 67 napisał/a:
Ja muszę pomóc im obojgu.
Zawsze jak jest wsparcie, łatwiej się to wszystko znosi i opieka jest łatwiejsza.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum