Problem polega na tym, jeśli chodzi o dzieci, że zostały przez żone niesamowicie rozpieszczone. Robiła co one chciały, pozwalała im na wszystko. Nie zgadzałem się na to ale to tylko powodowało wieczne kłótnie o wychowanie. Sprawa oparła się o poradnie psychologiczną dla dzieci i rodziców kiedy zdała sobie sprawę do czego to doprowadziło. Starałem się, walczyłem by dzieci obowiązywały zasady, obowiązki itp.
Dzieci latały tylko do mamy bo tata jest be bo wymaga, stara się nakładać obowiązki stosownie do wieku i możliwości. Dla starszej córki jestem tym złym.
Jeśli chodzi o młodszą to jest lepiej, ponieważ żona trochę zrozumiała do czego doprowadza rozpuszczenie do granic absurdu.
Jeśli chodzi o podejście zony do choroby i leczenia też nie jest dobrze. Od samego początku prosiłem, mówiłem a czasami wręcz krzyczałem, że fatalnie się odżywia, że nie stara się aktywnie walczyć o zdrowie. Liczyła tylko na medycynę a wiadomo, że rak to bardzo ciężki przeciwnik i trzeba walczyć na każdym froncie. Miała stosować dietę dr Budwing, nie chciała bo po co. Miała unikać tego co może rozwijać raka nie robiła tego. Dopiero coś zaczęła robić jak wyniki były fatalne. Tłumaczyłem, że słodycze są dobre dla raka nie dla niej. Nic z tego, objadała się ile chciała. Prosiłem o spacery o walkę "głową" też nie. Wspierali mnie ludzie którzy walczyli wcześniej z rakiem i podpowiadali żonie i mnie co robić. Jak zobaczyli co żona wyprawia, wycofali się ponieważ stwierdzili jak ktoś nie chcę to na siłę nie ma sensu. Żona zawsze uważała że wie lepiej i tyle.
Ciągle jej podsuwałem co powinna jeść, a czego nie. Co powinna robić a czego nie - wszystko na nic. Siostra też walczy z innym nowotworem i była przerażona podejście żony do leczenia i choroby.
Jestem zwolennikiem zdrowego stylu życia. Unikam tego co może mi zagrażać. Jak byłem grubasem powiedziałem sobie dość i zacząłem biegać, startować w maratonach, do pracy rowerem, by stać się odpornym na wirusy - kąpiele zimowe z morzu.
Mnie cała ta sytuacją dołowała psychicznie, byłem bezsilny....jak widziałem każdego dnia co ona robi. Nawet swoich rodziców nie słuchała.
To tyle w kilku słowach.
[ Dodano: 2012-02-09, 09:15 ]
Jak bywałem chory to wszystko robiłem co robić by być zdrowy i więcej nie chorować.
Uważam, że naturalne wspomaganie organizmu jest bardzo ważne oraz mądra dieta ale to tylko ja.
[ Dodano: 2012-02-09, 09:17 ]
Siostra powiedziała jedno zdanie o żonie "robi to co nie powinna a nie robi tego co powinna".
[ Dodano: 2012-02-09, 09:22 ]
Od lat namawiałem żonę spacery, rower, kluby fitness dla pań i nic. Wolała film, czekoladę, kanapę, pilot w ręce....
[ Dodano: 2012-02-09, 09:25 ]
Od 2004 jestem honorowym krwiodawcą, zapisałem się do banku dawców szpiku. Od tego czasu dbam o siebie bo chcę i mi zależy.....
_________________ Kochana Żona [*] 2012-04-12 godz 9:30 Spoczywaj w Pokoju. Mimo wszystko, życie jest piękne....
friend, teraz to wszystko tak analizujesz i masz pretensje do żony, co jest zrozumiałe, ale czasu nie cofniesz. Oczywiście, dieta ma wpływ, zwłaszcza na ten typ raka, ale nie jest też tak, że wyłącznie dieta tego raka wywołała i oczywiście nie jest tak, że gdy on już jest, to wyleczy się go dietą.
Nie wiemy za bardzo jak Ci tu pomóc, bo podajesz skąpe informacje na temat samej choroby, ale jeśli rzeczywiście jest tak jak mówisz i możliwości leczenia zostały wyczerpane, to przede wszystkim trzeba walczyć z bólem. Dzieci nie powinny być tym bólem obarczone, co oczywiście nie oznacza, że masz wymagać od żony udawania przed nimi, że jej nie boli - masz wymagać skutecznego leczenia bólu od lekarzy.
Powiedz mi, jak chciałbyś, by dzieci się zachowały w tej sytuacji? Co konkretnie robią źle twoim zdaniem? Na razie napisałeś to dosyć ogólnikowo.
Skoro były już pod opieką poradni psychologicznej, to tym łatwiej będzie je zaprowadzić tam ponownie.
Smutno mi,gdy przeczytałam Twoją wypowiedz.O wszytko obwiniasz żonę,nawet i o to,że jest chora.Przeczytałam Twój post uważnie,i nie znalazłam ani jednego słowa pozytywnego o żonie.
I ja przepraszam,Ty tak zonie czesto mówisz tak jak napisałeś?Obarczasz ją winą za chorobę?Podejrzewam,że atmosfera w domu jest ciężka i dlatego dzieci sie usuwają na bok.Ja nie piszę tego z zamiarem dokuczenia,tylko z prośbą o zastanowienie się czy nie mam racji.
I jeszcze jedno
friend napisał/a:
Jak bywałem chory to wszystko robiłem co robić by być zdrowy i więcej nie chorować.
-owszem popieram,tylko,że nie zawsze to się udaje.I nigdy nie wiadomo,kiedy i na kogo spadnie choroba(niekoniecznie to musi być rak) i co wtedy?Tobie też może się to trafić.
Wydaje mi się ,że relacje miedzy wami już dawno były trudne-
friend napisał/a:
wręcz krzyczałem
.I całkiem możliwe,że nadawaliście na innych "falach".Tak bywa w życiu.
Tylko,że teraz nie czas na roztrząsanie tego ,teraz musisz pomóc żonie.Tak zwyczajnie byc przy niej.Zadbac o leczenie bólu,są wizyty domowe lekarzy z hospicjum,czy z poradni.Z Twego postu wynika,że jesteście zasobną rodziną,to może jakąś opieke prywatną na godziny.
A jesli nawet Ci żona dokuczyła,była trudnna,to jest coś takiego jak wybaczenie.Spróbuj wybaczyć tak od serca,z przekonaniem,Ona już nic więcej "złego"nie da rady zrobić,a wiesz jak od razu dobrze się poczujesz.Tak psychicznie.
[ Dodano: 2012-02-09, 10:30 ]
Finlandia napisał/a:
Skoro były już pod opieką poradni psychologicznej
- o właśnie mnie tez coś takiego chodziło po głowie.
Przepraszam bardzo ale widzę, że czytacie moje posty bez zrozumienia.
Oczywiście, że nie winie żony że jest chora ale za to że z nia nie walczyła tylko czekała na cud medycyny.
Dawno jej wybaczyłem i pomagałem i pomagam jak mogę i umiem.
Mam tylko wielki żal że jest tak głupio uparta co wychodzi jej na niezdrowie.
[ Dodano: 2012-02-09, 10:36 ]
Miałem iść z córka starszą do poradni, nie poszła wyśmiala mnie i żone. Szok co ?
Żona na to nic tylko pojedź sam....
Byłem z żoną w poradni i co ?
psycholog w szoku że doprowadzono to takiej sytuacji a żona co robiła ?
Oczywiście tłumaczyła dzieci jak mogła.....
[ Dodano: 2012-02-09, 10:38 ]
Oczywiście, że każdy może być chory ale traktuje chorobę każdą jak złodzieja. Jak się uprze to mnie dopadnie a ja mogę tylko maksymalnie się zabezpieczyć i utrudnić jej/jemu sprawę.
Krzyczałem z bezsilności...
[ Dodano: 2012-02-09, 10:39 ]
Od dzieci wymagam tylko jednego. By były grzeczne, słuchały mnie jeśli o coś je proszę i nie robiły kłopotów z byle czego. Dużo ?
_________________ Kochana Żona [*] 2012-04-12 godz 9:30 Spoczywaj w Pokoju. Mimo wszystko, życie jest piękne....
Nie jestem zasobną osobą i nie wiem skąd te wnioski.
Chcę jej pomagać i pomagam ale jak pisałem wcześniej uparta jest wie zawsze lepiej.
Nie słucha nawet lekarzy....bo ona czasami wie lepiej...to mnie wykańcza.
Jak mam się czuć ? Bezradnie....bezsilnie....
[ Dodano: 2012-02-09, 10:43 ]
Finlandia napisał/a:
friend napisał/a:
Dużo ?
Tak.
Nastolatki robią problemy z byle czego. Muszą tak.
Poza tym tutaj nie jest byle co. Jej mama ma raka.
Przepraszam bardzo ale się z tym nie zgodzę.
Znam dziewczyny w wieku córki i są zupełnie inne.
Pomagają w domu, chodzą po lekkie zakupy, zajmą się czasami młodszym rodzeństwem.
[ Dodano: 2012-02-09, 10:46 ]
Finlandia napisał/a:
friend, teraz to wszystko tak analizujesz i masz pretensje do żony, co jest zrozumiałe, ale czasu nie cofniesz.
Niczego nie analizuje bo to nie ma sensu. Co było to było.
Nie wyobrażam sobie życia bez żony i tyle.
Wiem jakie ma wady i zalety ale ją kocham jaka jest.
Czasami mnie opanowuje strach, przerażenie, lęk o przyszłość.
_________________ Kochana Żona [*] 2012-04-12 godz 9:30 Spoczywaj w Pokoju. Mimo wszystko, życie jest piękne....
friend, poruszasz tutaj dwie osobne sprawy.
Z wychowaniem dziecka tak, by pomagało w domu raczej Ci nikt tu nie pomoże. W poradni nie uzyskałeś żadnej pomocy w tej kwestii? Piszesz o komputerze, dlaczego wobec tego córka ma do niego dostęp mimo niewykonywania obowiązków?
Pytałam, czego od nich oczekujesz jeśli chodzi o chorobę matki, bo to wcześniej opisywałeś jako problem. Reakcja sześciolatki pt. przestań jęczeć jest absolutnie naturalna i, powiem więcej, całkowicie zdroworozsądkowo słuszna.
Jeśli chodzi o bezradność, bezsilność i strach - tak, wobec śmierci tak właśnie będziesz się teraz czuł, bo nic na nią nie poradzisz. Ale wobec bólu, wobec objawów choroby, tak czuć się nie musisz, bo im można zaradzić. Z tego jak przedstawiasz sytuację widać, że sam sobie z tym nie poradzisz. Wybierz się do psychoonkologa, uzyskaj dla żony skuteczniejsze leczenie przeciwbólowe (czy jej niesłuchanie lekarzy dotyczy też używania lekarstw, jakie już dostała?).
może Twoja żona czuje się przytłoczona radami?
Panowie rozwiązują problemy przez znalezienie rozwiązania- sam podajesz przykłady jak zmieniłeś styl życia jak chciałeś zrzucić wagę.
Może jeśli nie można wiele zrobić żeby ją wyleczyć, to warto ograniczyć ból i wesprzeć psychicznie tak, jak ONA tego potrzebuje- wysłuchać po prostu jak chce pogadać. Jeśli chce się objadać słodyczami, to proszę bardzo...
Twoja córka nie jest jakąś inną nastolatką, którą znasz. Jest Twoją córką. Jest taka a nie inna. Jeśli będziesz jej wypominać, że "innne dziewczyny są takie albo owakie", to będzie się czuła porównywana (i automatycznie gorsza). To nic dobrego nie da.
Kochaj ją, taką jaka jest. Jeśli broi to dlatego, że się jej nudzi, ma za dużo czasu, jest zagubiona albo czuje się niekochana i chce na siebie zwrócić uwagę.
Może potrzebuje więcej czasu spędzić z rodzicami?
Tak jak napisała Finlandia: jeśli oczekujesz pomocy "medycznej" przytocz wyniki, opisz sytuację dokładniej.
friend, poruszasz tutaj dwie osobne sprawy.
Z wychowaniem dziecka tak, by pomagało w domu raczej Ci nikt tu nie pomoże. W poradni nie uzyskałeś żadnej pomocy w tej kwestii? Piszesz o komputerze, dlaczego wobec tego córka ma do niego dostęp mimo niewykonywania obowiązków?
Ponieważ nadal żona broni dzieciaki nie uważa że przesadzam.
Cytat:
Pytałam, czego od nich oczekujesz jeśli chodzi o chorobę matki, bo to wcześniej opisywałeś jako problem. Reakcja sześciolatki pt. przestań jęczeć jest absolutnie naturalna i, powiem więcej, całkowicie zdroworozsądkowo słuszna.
Do młodszej córki nie mam uwag, tylko do starszej. Jej zachowanie szokuje teściów, rodziców.....
Cytat:
Jeśli chodzi o bezradność, bezsilność i strach - tak, wobec śmierci tak właśnie będziesz się teraz czuł, bo nic na nią nie poradzisz. Ale wobec bólu, wobec objawów choroby, tak czuć się nie musisz, bo im można zaradzić. Z tego jak przedstawiasz sytuację widać, że sam sobie z tym nie poradzisz. Wybierz się do psychoonkologa, uzyskaj dla żony skuteczniejsze leczenie przeciwbólowe (czy jej niesłuchanie lekarzy dotyczy też używania lekarstw, jakie już dostała?).
Leki bierze takie jakie da jej lekarz. Od początku chciałem z żoną iść do psychoonkologa ale tylko ja chciałem....Ogólnie jestem twardym gościem ale ..... dom bez żony- bez sensu...
Friend, rozumiem, że chcesz żonie pomóc. Chciałbyś, żeby wyzdrowiała i żebyście razem zajęli się buntującą się nastolatką.
Jeśli rzeczywiście medycyna nie jest w stanie jej pomóc, to najlepiej jej pomożesz nadążając krok za nią, obserwując, reagując na jej potrzeby. Każda kobieta mówi tylko o części swoich oczekiwań a co do reszty ma nadzieję, że facet się domyśli ( o iluzjo! )
Myślę, że sam fakt, że jesteś dużo dla niej znaczy. Obawiam się tylko, że ona nie jest w stanie spełnić Twoich oczekiwań a Ty starasz się za Was oboje.
W miarę jak choroba będzie postępować możesz czuć się odrzucony, możesz mieć wrażenie, że Twoje wysiłki są na nic.
Ale na pewno jak się poznaliście, pobraliście dobrze się dogadywaliście.
Twoja żona nadal jest kobietą, w której się zakochałeś. Tylko trochę inną.
Witaj Friend chciałabym Ci powiedziec że doskonale Cie rozumiem. Jest Ci bardzo ciezko musisz podołac opiece nad zona która jest troche uparciuchem Ja tez krzyczałam z bezsilności jak moja mam nie chciała sie leczyc Ale po fakcie zrozumiałam ze ma do tego prawo. Że to jej wybór jak przezyje ostatnie tygodnie. Zwróc sie proszę do hospicjum oni pomoga Ci walczyc z bólem, maja tez psychologa który na miejscu porozmawia z Twoja zona z Toba i dziecmi. Mam nadzieje ze to pomoże. dzieciom jest trudno zaakceptowaz za ich Mam odchodzi, cięzko jest Tobie i ciezko jest Twojej zonie. To czas próby okropnie ciężki dla całej Waszej rodziny. bardzo Ci wspołczuję rozumiem że nie radzisz sobie. Nie wiń się za to Najwaleczniejsi miekna pod naporem takich problemów. Trwaj przy zonie z dziecmi staraj sie rozmawiać.Nic na siłe Ja wiem ze ty chcesz pomóc jak możesz ale czasami i my dorosli nie możemy udzwignąć takiego cieżaru. wysysłam Ci moje pozytywne mysli i wspieram jak moge w tym okrutnym dla Was czasie
Witaj Friend, uważam, że powinnieneś natychmiast załatwić Żonie opiekę hospicjum domowego. Czytam Twój wątek i odnoszę wrażenie, że upór, jak to nazywasz, Twojej Żony wynika z Jej poczucia kompletnej bezsilności, Ona jest po prostu przerażona a Ty nie pomożesz Jej wiecznym: "A nie mówiłem?" i wypominaniem tego co wcześniej robiła a czego nie. W tej chwili jest już za pózno na diety i terapie olejem lnianym (domyślam się, bo nie przedstawiłeś ani jednego wyniku badań Żony), jeśli lubi słodycze to pozwól Jej jeść to na co ma ochotę.
Rozumiem, że chciałbyś aby Twoja żona była z Tobą zawsze ale jesteś przecież dorosły, wiesz, że życie jest okrutne, ta choroba jest okrutna i zabiera nam kochane osoby mimo że tego nie chcemy. Moja Mama też nieustannie pytała "Po co?", po co Ją karmię, po co ma łykać tabletki, mówiła, że to nic nie da, bo ona umiera. Jęczała i wiła się na łóżku z bólu, z bólu fizycznego ale i PSYCHICZNEGO. Był to ból totalny, wszechogarniający, egzystencjalny, zupełnie Ją paraliżujący i uniemożliwiający logiczne myślenie.
Friend, Twoja żona cierpi. Załatw to hospicjum domowe a potem poproś lekarza aby polecił psychiatrę z doświadczeniem w leczeniu pacjentów onkologicznych, który przyjedzie do Was do domu. Moja Mama mieszkała w małym mieście a taki lekarz przyjechał do Niej z miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów. Dostała leki, uspokoiła się, lekarz bardzo długo z Nią rozmawiał a potem ze wszystkimi domownikami razem i z osobna. Dowiedzieliśmy się, czego Mama się boi, czym sie martwi, jak z Nią rozmawiać, co mówić. Ty jesteś z Gdańska więc na pewno uda Ci się zorganizować żonie pomoc. Będzie to też dla Ciebie nieocenione wsparcie, poczujesz się bezpieczniej i pewniej.
Przepraszam, ale muszę to napisać, musisz wziąć się w garść i zapewnić żonie fachową pomoc medyczną, Ona nie ma prawa cierpieć!
Rozumiem, że jest Ci ciężko, ale życie czasem wymaga od nas ogromnego wysiłku i trzeba temu sprostać, nie łamać się, tylko działać!
friend,
Doskonale Cię rozumiem, ja też dostałam fioła na punkcie choroby Mamy, też mówiłam co ma jeść, a czego nie, najmniejszą tabletkę nawet ziołową konsultowałam z onkologiem, godzinami przesiadywałam w necie i wyszukiwałam wszelkich nowości, cały czas Jej pilnowałam, żeby nie przemęczała się za bardzo, a z drugiej strony miała trochę ruchu, itd., itd. Któregoś dnia powiedziała "Ja chcę NORMALNIE żyć! Póki mogę! Zjeść czekoladkę, obejrzeć serial i iść do galerii na zakupy!" i trochę mnie to otrzeźwiło Gdy tylko miała siłę robiłyśmy wszystko co chciała, w Galerii Bałtyckiej koleżanka robiła Jej zastrzyk w brzuch , i muszę Ci powiedzieć, że właśnie te chwile były najpiękniejsze i wspominam je z uśmiechem. A wiesz czego żałuję? Tego, że nie zgodziłam się, aby zjadła golonkę, cały czas o tym myślę. Wydaje mi się, że my Opiekunowie, w którymś momencie zapominamy, że Mama, Żona, Bliska nam Osoba, chce żyć możliwie jak najnormalniej, tzn. jak do tej pory lub intensywniej, a my patrzymy już tylko przez pryzmat choroby, tego co wolno i nie wolno, co szkodzi lub nie, itd. I wcale się nie dziwię, że nasi Bliscy w końcu się na nas złoszczą, robią nam na złość, krzyczą, obrażają się lub zamykają w sobie. To wszystko jest cholernie trudne :(
[ Dodano: 2012-02-09, 18:13 ]
Co wymyśliłeś miłego dla swojej Żony na walentynki? Może jutro przynieś Jej tulipanka lub stokrotki (koszt 2-3 zł) i wprowadź trochę wiosny?
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
friend, -serce moje,zmartwiłeś nas tym bardzo.Nawet nie wiem jakich tutaj słów uzyć,aby Cię wesprzeć.
Tak jak wyżej napisały nasze Użytkowniczki tego forum,zrób wszystko,aby Żona NIE cierpiała.To w tej chwili jest najwazniejsze.Fizycznie,ale też i psychicznie.Bo jak rozumiem,leczeniem dalszym to juz na pewno lekarze się zajmą.Ponieważ sytuacja zdaje się być poważna,postaraj się znaleść wspólny język z tą swoją Córką buntowniczką.To jest przede wszystkim bardzo przestraszone dziecko.Ono i ta młodsza potrzebują Twego wsparcia,muszą mieć poczucie bezpieczeństwa.Niestety One Ci wsparcia nie udzielą,to dzieci,teraz Ty musisz stanąć na wysokości zadania.
Pisałam,że może jesteście w niezłej sytuacji finansowej,bo Ty pisałeś o fitnes dla żony.Kojarzy mi się to z określonymi niemałymi kosztami.Jak możecie sobie na to pozwolić,zatrudnijcie na godziny pomoc pielęgniarki.
Jak moja Mama doznała udaru mózgu,ja miałam 18 lat,brat 12,chorowała 6 tygodni nim zmarła,a ja już nigdy od tego czasu,a mam już wiele lat,nie odzyskałam poczucia bezpieczeństwa.Tata nie był zły,ale był emocjonalnie od nas daleko.
Pomyśl o tym.Jak i o tym,że Córki widzą jaką Ty zajmujesz postawę wobec żony,jak się Nią opiekujesz i gdy,kiedyś sam będziesz stary i być może chory,odpłacą tym samym.
I wiesz co,póki życia,póty nadziei.
Pozdrawiam Cie bardzo,ale to bardzo serdecznie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum