marzena66, znowu miałeś rację. Czasami wolę żebyś się myliła a z drugiej strony dobrze że mamy kogoś takiego tutaj. Niestety, mama jednak nie dostanie tej chemii paliatywnej, jest słaba, ma duże duszności w związku z POChP i chudnie. Lekarze zaniechali dalszego leczenia. Jedynie co mogą zrobić to pomóc nam w bólu lecząc objawowo. Liczyłam się z tym że kiedyś to nastąpi ale myślałam że jeszcze tą chemię przejdzie i będzie trochę czasu wykradzione dla nas. Niestety zostaje nam teraz tylko czekać na najgorsze. Mama nie wie o tym, tą wiadomość przekazała mi jej doktor prowadząca wczoraj...nie mogłam dzisiaj spać. Nie wiem jak jej powiedzieć że to już koniec. A może jeszcze istnieje coś?
Dodatkowo w tomografie głowy wykryli coś co doktor nazwała "ubytki" , nie wiem co to może być, lekarz też jednoznacznie nie może powiedzieć. Mają jeszcze zrobić rezonans magnetyczny. O tym rezonansie mama wie, że w tomografie wyszły jakieś rzeczy i trzeba jej zrobić inne badanie. Obawiam się że mama myśli że są to przerzuty w głowie,teraz załamie się całkowicie, wiem że podejrzewa nas o ukrywanie czegoś.
Może jest jeszcze jakiś ratunek?
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Po co chcesz mamie mówić że jej koniec jest bliski, w niczym jej ta wiedza nie pomoże a jeszcze bardziej dobije, ja swojej nic nie mówiłem, do momentu utraty świadomości cały czas miała nadzieję. Sama na pewno podejrzewa że umrze, trzeba ją podtrzymywać na duchu.
Chciałabym się prawie zawsze mylić, uwierz, że napisanie dla mnie prawdy jest ciężkie. Wiem co to choroba nowotworowa, przechodziłam ją z najbliższymi kilkakrotnie i wiem jaki towarzyszy temu strach, ból, obawy, jak chcielibyśmy usłyszeć coś pozytywnego, coś co da nam nadzieję, ale niestety nie zawsze możemy tą nadzieję dać.
Edka1977 napisał/a:
Nie wiem jak jej powiedzieć że to już koniec.
Kochana jestem innego zdania niż kolega k_r_y_s, oczywiście nie walimy nikomu prosto z mostu negatywnych informacji ale uważam, że prawda każdemu człowiekowi się należy. Oczywiście nie kazdy pacjent chce znać prawdę, myslę jednak, że uczciwośc jest cechą najwazniejszą i jeśli pacjent pyta co się dzieje, jak będzie to wszystko wyglądało, jaki jest Jego stan to prawda mu się nalezy. Powinniśmy szczerze i uczciwie odpowiadać na zadawane pytania przez chorego ale odpowiadac mu w taki sposób, żeby nie wystraszyć, odpowiadac mu na pytania w taki sposób na ile jest w stanie taką wiedze przyjąć i zaakceptować. Najlepiej znamy swoich bluskich i wiemy ile są w stanie informacji przyjąć i w jakiej formie, to są trudne tematy ale uważąm, że powinny być poruszane. Wiadomo, że nie powiemy "wkrótce umrzesz bo nic już zrobić nie można", takich rzeczy nie mówimy ale wszystko można odpowiednio ubrac w słowa żeby to było taktowne, z wyczuciem a prawdziwe. Każdemu człowiekowi prawda się nalezy. Zawsze trzeba w takich sytuacjach mówić, ze przejdziemy to razem, że będziemy wspólnie przechodzić chorobę, że zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby ulżyć, żeby pacjent nie cierpiał. Zapewne rozumiesz o czym piszę, Ty znasz mamę najlepiej i Ty musisz byc dla Niej psychologiem.
Edka1977 napisał/a:
Liczyłam się z tym że kiedyś to nastąpi ale myślałam że jeszcze tą chemię przejdzie i będzie trochę czasu wykradzione dla nas.
Kochana w żadnym razie nie ma pewności, że przyjęcie chemii da Wam jeszcze czas, absolutnie nie ma takiej pewności, wręcz przeciwnie, przy tak słabym mamy stanie taka chemia mogłaby się przyczynić do szybszego zgonu lub tego czasu nie przedłużyć a na pewno wywoływac kolejne skutki uboczne. Pomyśl logicznie czy tak słaby pacjent da radę jeszcze walczyć ze skutkami chemi, która jest toksyczna. nie stosuje się uciążliwych terapii, które nic absolutnie nie wniosą dla zdrowia i życia pacjenta. na prawdę lepiej ten czas poświęcić na miłość, bliskość i leczenie objawowe.
Edka1977 napisał/a:
A może jeszcze istnieje coś?
Nie kochana, tylko hospicjum domowe, leczenie objawowe i dbanie o czas, który Wam pozostał.
Edka1977 napisał/a:
w tomografie głowy wykryli coś co doktor nazwała "ubytki"
Nie wiem, jak całość jest opisana, mogą to być skutki leczenia, skutki związane z wiekiem, zmiany typu neurologiczne ale równiez przerzuty.
Przepraszam za ten gorzki i przydługi post ale staram Ci się wytłumaczyć, że co mogłaś zrobić zrobiłaś wszystko, co medycyna mogła też zrobiła teraz jest Wasz wspólny czas i niestety nadszedł ten moment, że trzeba przerwać leczenie i zająć się dbanie o mamę już w inny sposób.
Dużo sił Ci życze, zwłaszcza tych psychicznych, pozdrawiam.
marzena66, właśnie czytam Twój post siedząc w szpitalu koło mamy....ona teraz próbuje przespać się.Lekarka zadzwoniła dzisiaj rano z informacją pogorszenia...mowi ze może nie przeżyć weekendu. Przyjechalam i jest źle, rośnie dwutlenek węgla,dusi się mimo że ma tlen, odkrztusza flegme...to jest ciężkie dla mnie. Prosiła mnie o wybaczenie, powiedziała kilka ciepłych słów. Otrzymała zapewnienie odemnie, że pozwalam jej odejść. Modli się do Boga....ja też.
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Boże Edka, wszystko stanęło przed oczami. Dokładnie o 11 byłam przy tacie (mama po mnie zadzwoniła do pracy)Rano jak od nich odjeżdżałam tata z resztkami świadomości, wtedy już nie. O 13 nas opuścił Trzymaj się kobieto. Ściskam.
Ulax, dziękuję. Muszę się trzymać...ja swoją walkę tocze dalej i mam dla kogo walczyć. Mama już co godzina dostaje morfine bo boli i dusi. Żal mi patrzeć na kobietę która mnie wydała na świat.
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Bardzo mi przykro, wydaje się to bardzo poważne, musisz się nastawić na wszystko. Wiem jak ciężko patrzeć na kochaną osobę, która tak cierpi, wspóczuję. Teraz możesz tylko być, delikatnie do mamy bo może Ją boleć nawet zwykły dotyk czy gładzenie. Lekarze zadbają żeby nie cierpiała, Ty zadbaj o atmosferę.
Nigdy na to nie jesteśmy przygotowani nawet jak widzimy, że koniec się zbliża ale teraz musisz być silna, mama Cię bardzo potrzebuje, nawet jak wydaje Ci się nie kontaktowa to czuje Twoją obecność i słyszy, słuch wyłącza się jako ostatni.
Przekazuje Ci wszystkie swoje siły żebyś ten czas przeżyła i mocno przytulam
marzena66, mówisz że słuch wyłącza się jako ostatni? Mama jest kontaktowa ale gorzej słyszy. Dzisiaj doktor postanowiła podawać morfinę na stałe co cztery godziny, wczoraj cały dzień miała na żądanie mniejsze dawki, dziś już jest większa dawka tak jak mówię co 4 godziny. Niby jest kontaktowa, odpowiada logicznie ale cały czas mówi że boli ją na płucach i nie może oddychać, ma duszności i ten chlorowy zapach z ust. O 3:00 w nocy wyjechałem ze szpitala, przyjechałem do domu doprowadzić się do porządku, trochę przespać. mimo że w szpitalu ordynator dała nam pokój tylko dla siebie Musiałem wrócić zregenerować siły w domu. Teraz wracam znowu, rodzina też już zjeżdża.
Marzenka jakich objawów końca jeszcze się spodziewać, wyglądać?
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
U mojego taty śmierć przyszła szybko, niespodziewanie szybko. Sobotę spędziliśmy razem nawet wypiliśmy po szkaleczce piwa. Bezwładny, ale świadomy. W niedzielę popołudniu tata delikatnie tracił świadomość. W poniedziałek był pół na pół ale spłakana siostra zadzwoniła żebym pojechała na noc, więc byłam z mamą. Ze 2 x tata świadomie chciał mi coś powiedzieć ale nie skończył bo ją tracił. Rano pojechałam do pracy, koło 10 dzwoniła mama. Resztę wiesz, jak wyżej. Jak przyjechałam m.in. z tego forum wiedziałam co się dzieje. Przy zmianie pampersa zobaczyłam stopy, palce wysknięte, pozbawione wody, delikatnie sina twarz, no i wiadomo z buzi ślina, piana Boże jak ja za nim tęsknie, taki młody człowiek Jeszcze raz siły, dużo siły.
marzena66, wiesz, nie można jednoznacznie opisać czy stan się poprawił czy jest gorzej.Dziś jest trzeci dzień jak ma z lekka apetyt. Wczoraj uparła sie aby wstac z łóżka i musieliśmy jej ściągać barierki, są założone dla jej bezpieczeństwa. Dostaje cały czas morfine, ma zamknięte oczy caly czas A jak otwiera to wzrok rozbiegany, mówi coś do nas czasami bez sensu wyrwane z kontekstu, często po 20 minutach wraca do rozmowy na temat który już był wcześniej. Poza tym ma założony cewnik,pampers.Dostaje Deksametazon dożylnie i jeszcze jakiś lek, domięśniowo morfina.Są chwile że kojarzy, są chwile że myli fakty, ból odczuwa tylko wtedy kiedy morfina puszcza po czterech godzinach -dostaje co 4 godziny 7,5. Wczoraj odczuwałam wstyd, że patrzę się na swoją matkę w takim stanie. Zawsze była silną kobietą a teraz jest chora i bezradna. Boję się tego jej apetytu, wczoraj nie wytrzymałam poryczałam się jak nie widziała. Znaki,mówisz że zaobserwuję sama, ja widzę te znaki od jakiegoś czasu tylko zastanawiam się co złego zrobiła w życiu że tak długo się męczy. To jest niesprawiedliwe, Ona chce odejść, pozwoliłam jej, a ona nadal się męczy.
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Edka1977 bardzo ci wsółczuję i doskonale rozumiem. Mój tato też słabnie z dnia na dzień i nie możemy się z tym pogodzić że kiedyś silny i zdrowy mężczyzna teraz ledwo się porusza.
Przykro mi że mama tak sią męczy, nikt tego nie chce ani dla siebie ani dla swoich bliskich.
Przesyłam uściski i pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
To jest taki trudny czas, ciężko to wszystko ogarnąć.
Nie myśl o tym kim mama była wczoraj, ani o tym kim będzie jutro, ta chwila która właśnie trwa jest najważniejsza.
Ja też zastanawiałam się jak długo moja mama będzie żyła, widziałam w jakim jest stanie, to było bardzo ciężkie dla całej rodziny. A jednak są chwile kiedy tęsknię nawet do tego czasu, żeby pobyć razem, posiedzieć przy niej, posłuchać spokojnego oddechu...
Ech co tu pisać, cokolwiek by nie powiedział, słabe to wszystko jest
Edka1977 przeczytałam Twój wątek. To co opisałaś dziś to jakby moje ostatnie chwile z Mamą kiedy odchodziła. Też dostawała dexametazon, morfinę i inne leki. Bardzo Ci współczuję takiej sytuacji ale korzystaj z takich chwil ile możesz. Bądź, trzymaj za rękę, mów do Mamy, ja jeszcze modliłam się na głos. To ważne chwile. Nie myśl kiedy i ile jeszcze zostało. Po prostu wykorzystaj ten czas dla siebie - wykorzystaj obecność Mamy że po prostu jest.
MalgorzataB napisał/a:
Ja też zastanawiałam się jak długo moja mama będzie żyła, widziałam w jakim jest stanie, to było bardzo ciężkie dla całej rodziny.
Ja też rozmyślałam ile to jeszcze czasu będzie trwało, szukałam oznak "odchodzenia" u Mamy - dziś wiem, że niepotrzebnie.
MalgorzataB napisał/a:
A jednak są chwile kiedy tęsknię nawet do tego czasu, żeby pobyć razem, posiedzieć przy niej, posłuchać spokojnego oddechu...
Jak ja Cię rozumiem. Nawet nie masz pojęcia........ Tęsknię do tych chwil.....
_________________ 08.02.2018 [*] moja Kochana Mamusia
Kochani nie wiem co myśleć i jak się zachować. 19 października Pani doktor powiedziała żeby ściągać rodzina i najlepiej zostać przy mamie bo weekendu nie przeżyje. Dziś mamy już 27 październik moja mama jest w stanie takim jak przyszła do szpitala. Mówi, rozumuje,je I ma apetyt. Leży ale ma siłę i pewnie niedługo zacznie chodzić. Wczoraj Pani doktor powiedziała, że wypisuje ją do domu ewentualnie do hospicjum bo jak ja jestem onkologiczna to muszę zająć się własnym zdrowiem i własnymi kłopotami. Mówi że, nie dam rady sama w domu co cztery godziny podawać morfinę zwlaszcza jak pracuję i do tego inne leki...cewnik itd.Nie mam pojęcia jak to dalej się odbędzie, czego mam się spodziewać. Co to jest za hustawka? A to byłby drugi cud w ciągu trzech lat i druga pomyłka tej samej lekarki a jest dobrym lekarzem. Pani doktor sama zdziwiona Dobrze że jest lepiej ale...głupieję już bo ile można żegnać się z rodziną a zjeżdżają nie tylko z Polski.
Czy takie coś jest możliwe? Czy to cisza przed burzą?
_________________ Walka trwa, nawet jak się skończy będzie trwała tylko, że w pojedynkę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum