Kasik,mój tatuś odszedł od nas 12 dni po przyjęciu pierwszego cyklu chemii,którą zdawało się zniósł doskonale,wypisany do domu w stanie dobrym,żadnych skutków ubocznych i nagle 9 dni po następuje załamanie stanu zdrowia.A( jak nam powiedziano) przyczyną zgonu było powikłanie po chemioterapii.Ojcu mojej znajomej podano 1 cykl i odstąpiono od dalszego leczenia chemioterapią gdyż przysiosłaby więcej "szkody niż pożytku".Mialo to miejsce bodajże w październiku zeszlego roku.Pan ten nadal żyje i choć w tej chwili nie jestem na bieżąco do niedawna nie wymagał specjalnej opieki w codziennym zyciu.
dawno mnie nie było bo ciągle jestem u mamy a tam nie mam dostępu do was.
ale właśnie nadrobiłam i trochę poczytałam, troszkę przegapiłam.
u mojej mamy jest już niestety dużo gorzej, jest pod opieką hospicjum.
niby dobra jest opieka ale jak mamie zaczęły się duszności jakieś dwa tygodnie temu to lekarz przyjechał, osłuchał i nic.
mama słabnie z dnia na dzień od dwóch dni nic nie chce jeść, i nie wstaje z łóżka nawet do łazienki, strasznie ciężko jej oddychać, jest taka słaba.
ostatnio lekarz powiedział że nie potrzeba mamie tlenu bo płuca są natlenione i te duszności mogą być spowodowane słabym krążeniem.
nie wiem jak mam z nim rozmawiać a ma być jutro, czy mam się z nim kłócić o ten tlen czy może jest coś innego co może pomóc.
nie wiem o co pytać, może ktoś mi pomoże, podpowie coś, czytałam w czyimś wątku o morfinie.
boję się że to już koniec , jak nie będzie jadła to całkiem opadnie z sił.
wczoraj mama próbowała sama wstać do łazienki, nie zawołała nikogo i się przewróciła, ma chyba złamany nos i sine kolano, nie wiem co mamy robić, dzisiaj po namowach zgodziła się na pieluchy.
Ale co będzie jutro, boję się każdego dnia, boję się że mnie tam nie będzie, a jak jestem to nie chcę patrzeć jak umiera ukochana osoba.
tata jóż całkiem się wyłączył i z nami nie rozmawia,wygania nas do domu do dzieci żebyśmy nie patrzyły jak ona się nie męczy, ale ja wiem że on sam nie da rady.
jak długo jeszcze??????????
_________________ Nadzieja to wszystko co nam pozostało.
płuca są natlenione i te duszności mogą być spowodowane słabym krążeniem
niestety tak może być, tzw. niewydolność krążeniowo-oddechowa, moja Mama miała to klika tygodni. Natomiast po takim silnym osłabnięciu, tzn. niemożność przejścia do łazienki - 12 dni, 7 ostatnich była w półśpiączce, wszystko toczyło się bardzo szybko, jak to lekarz powiedział "lawinowo".
Zapytaj się lekarza o sterydy (jeżeli Twoja Mama ma siłę jeść).
Mam nadzieję, że uda Wam się pobyć ze sobą jak najdłużej, bez bólu.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
myślałam że już nikt mnie nie czyta , tak rzadko tu zaglądam
z tego co piszesz to mamie zostały jakieś dwa tygodnie życia
myślałam że to będzie więcej, chociaż jak na nią patrzę to nie wiem co lepsze, jestem trochę samolubna chciałabym ją mieć jak najdłużej, ale ona chyba już chce odejść.
piszesz o bólu, on jest ale mama łyka garście tabletek, nie wiem czemu lekarz nie przypisał jej plastrów, mama ma przerzuty na kręgosłup i chyba już na żebra bo bardzo ją bolą, ale mówi że to nic żeby mogła normalnie oddychać.
Pozdrawiam cieplutko.
_________________ Nadzieja to wszystko co nam pozostało.
z tego co piszesz to mamie zostały jakieś dwa tygodnie życia
Nie ma reguły, nie możesz tak o tym myśleć! Nasz lekarz jakieś dwa tygodnie temu powiedział, że czas na księdza, a moja Mama wciąż jest z nami
Czy Twoja mama dostaje morfinę?
_________________ "Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
kasik12, bardzo trudne chwile przed Wami.
Mama od marca nie jest leczona onkologicznie, ze względu na złą tolerancję chemioterapii. DRP nieleczony, bardzo szybko atakuje i daje przerzuty.
U mamy rak się uogólił i stąd te objawy.
Bardzo mi przykro, ale nie zostało Wam dużo czasu.
Nie każdemu pomaga tlenoterapia.
Jeżeli mama nie chce jeść, to Jej nie zmuszajcie.
Trzymajcie się jakoś
[ Dodano: 2011-07-26, 20:02 ]
Pytaj o morfinę, powiedz, że mamusia ma bóle i cierpi !!
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
wczoraj był lekarz zapisał mamie jakieś kroplówki i zastrzyki na podniesienie ciśnienia ale do tej pory nie było pielęgniarki i mama nic nie dostała jest bardzo słaba, przyjmuje tylko płyn, strasznie ciężko oddycha, ogólnie jest gorzej, wczoraj dały o sobie znać przerzuty do kręgosłupa mama aż krzyczała z bólu, ale leki pomogły i teraz już nie cierpi, pielęgniarka ma przywieść morfinę ale teraz boję się mamę ruszać żeby jej coś w tych plecach nie strzeliło.
ona ciągle leży na plecach, jak jej mówiłam żeby się przekręcała na boki to mówi że na boku, to w ogule nie może oddychać.
boję się że zrobią jej się odleżyny, mimo że mama leży na materacu ciśnieniowym.
wczoraj mama spytała mnie czy to już koniec , czy już nie będzie lepiej a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
_________________ Nadzieja to wszystko co nam pozostało.
Obracanie chorego, który sam nie ma siły jest trudne. W hospicjum Mamę przekładały 4 pielęgniarki, żeby zrobić to jak naszybciej, najsprytniej i sprawić jak najmniej bólu. Moja Mama ważyła wtedy około 38 kg (może mniej), ale sama bym się nie zdecydowała (też za wielka nie jestem).
Za to Mamie lekarz spuścił powietrze z materaca, ponieważ materac przeciwodleżynowy ją uwierał!
Póki Twoja Mama rozmawia, jest w kontakcie, to jest jeszcze dobrze.
Moja Mama przez tydzień wypowiedziała w sumie z 5 zdań. W hospicjum, pierwszego dnia, gdy jeszcze była w formie, zapytała tylko czy stąd wyjdziemy, umówiłyśmy się, że tak, nawet z lekarzem, a nazajutrz zapadła w śpiączkę
Tak sobie myślę, że można odpowiadać na takie pytanie prawdę, tzn. nie wiecie co i jak będzie się działo dalej, ponieważ nikt tego nie wie. Póki co jesteście razem i robicie, oraz zrobicie wszystko, aby było tak jak najdłużej.
[ Dodano: 2011-07-28, 13:26 ]
granda napisał/a:
Moja Mama pyta kiedy umrze - też nie wiem jak reagować
Granda odpowiedz Mamie, że nie wiesz! Zgodnie z prawdą, no chyba że wiesz...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
wszyscy byliśmy przy niej, tylko tata z pracy przyjechał w ostatniej chwili, na 10 minut przed.
mamusia tych kroplówek co lekarz zapisał nie zdążyła wziąć bo pielęgniarka nie przyszła.
było pogotowie, nawet dwa razy, ale podali płyny i środki przeciwbólowe i pojechali bo mamusia nie chciała jechać do szpitala.
Była przytomna do końca, nie cierpiała tylko oddechu brakowało, i serce było słabe.
strasznie mi jej brak
taka dziura w sercu ,jakby ktoś wyciął nożem i boli tak samo, niemal fizyczny ból.
trzymajcie się ciepło w walce z tą potworną chorobą.
_________________ Nadzieja to wszystko co nam pozostało.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum