Rak odbytnicy, przerzuty do płuc, wątroby, otrzewnej...
Przez przypadek 3 tygodnie temu zdiagnozowano u mojej, zawsze zdrowej mamy (66l) Adenocarcinoma tubulare et cribriforme, G2- wzkazanie wg wycinka.
Z kolonoskopii: w odbytnicy na 15cm okrężny owrzodziały naciek przewężający światło jelita, uniemożliwiający przejście endoskopem.
Z rezonansu: wątroba usiana b.licznymi zmianami ogniskowymi (kilkadziesiąt zmian) o morfologii meta, najwięsza 66x51mm w segmencie 6/7, pozostałe do 53mm. W tkance tłuszczowej guzy. Górna część odbytnicy w zagięciu esicznym naciek o długości 5,5cm. Załamek otrzewnej pogrubiały, nacieczony. Na poziomie guza 10 powiększonych węzłów chłonnych. Obecne liczne guzki związane z otrzewną. Miejscowe zaawansowanie procesu npl w stadium T3b.
Z TK: Ogniska meta w płucach. W płacie górnym prawym dp 12,5mm z centralnym rozpadem, wpłacie środkowym 11mm, w dolnym 22mm. W płucu lewym, w płacie górnym 9mm, w dolnym 13mm, 6,6mm, 19mm, 5,5mm, 7,2mmm. Ogniska meta w oby płatach wątroby, częściowo zlewające się ze sobą. Liczne szczepy meta w tkance tłuszczowej jamy brzusznej, miednicy. W lewym dole biodrowym tkanka patologiczna 65x31mm ściśle przylegająca do ściany jelita cienkiego i ściany brzucha. Węzły chłonne w miednicy powiększone do 16 mm.
Krew:
CA 19-9 14033
CEA 405
CRP 72
WCZORAJ mama dostała pierwszy raz Irinotecan 400mg, następny ma mieć za 3 tygodnie. W domu ma zażywać 2 x dziennie Xeloda.
Ja wiem, że jest słabo. To o co Was proszę to sprawdzenie czy w leczeniu mamy można zrobić coś więcej? Czy może są inne rozwiązania, inne leki?
Wg wycinka z czego, z jelita grubego? Stwierdzono raka wątroby czy raka jelita grubego z przerzutami? Możesz przepisać pełen wynik histopatologii?
Czy była wykonana mammografia?
Choroba jest w najwyższym stadium zaawansowania, z pewnością nieoperacyjnym pod kątem radykalnego leczenia. W tej sytuacji pozostaje jedynie leczenie chemioterapią, niestety będące jedynie leczeniem paliatywnym.
Schemat chemioterapii jest wiele, ten jest jednym ze stosowanych - nie da się z góry założyć, czy jakiś inny byłby lepszy, ponieważ nie wiadomo na jaki zareaguje nowotwór.
Kapecytabina (Xeloda) jest dobra do leczenia paliatywnego z racji nieco mniejszej toksyczności od substancji występujących w innych schematach, można ją podawać w domu, dzięki czemu jest to wygodniejsze dla pacjenta.
Nie można nie leczyć TYLKO paliatywnie?
Dlaczego od razu jest skazana na umieranie?
Dlaczego nie można spróbować z lekiem o większej toksyczności?
A metody takie jak hipotermia...?
Leczenie paliatywne nie prowadzi do trwałego wyleczenia, ale przedłuża życie pacjenta i zmniejsza objawy wynikające z choroby - takie są jego cele.
Nie oznacza to, że pacjent za kilka dni czy tygodni odejdzie - leczenie paliatywne może ciągnąć się miesiącami, czasem i latami, zależnie od sytuacji.
Archers napisał/a:
Nie można nie leczyć TYLKO paliatywnie?
W sytuacji Twojej mamy nowotwór jest w najwyższym stadium zaawansowania, obecne są przerzuty odległe do wątroby, płuc, otrzewnej. Choroba jest na tyle rozsiana, że nie da się jej wyleczyć. Dlatego można zastosować tylko leczenie paliatywne.
Archers napisał/a:
Dlaczego nie można spróbować z lekiem o większej toksyczności?
Bo jedynie spowodowałoby to większe skutki uboczne u pacjenta, nie dając żadnych obiektywnych korzyści z takiego postępowania.
Archers napisał/a:
A metody takie jak hipotermia...?
Hipotermia czy hipertermia w tej sytuacji nie mają zastosowania.
Archers napisał/a:
Dlaczego nikt mamie nie zlecił radioterapii?
Ponieważ w tym stadium zaawansowania nie przyniesie ona korzyści. Nie wyleczy ona mamy, a naświetlanie po kolei poszczególnych zajętych narządów nie ma sensu, ponieważ nie zatrzyma choroby, a jedynie osłabi mamę.
[ Dodano: 2014-08-02, 23:43 ]
i znowu kolejne dlaczego...?
dlaczego, dlaczego, dlaczego chemia skoro jest tak źle? skoro chemia nie pomoże a tylko ją wyniszczy?
może warto poszukać metod niekonwencjonalnych? Dieta Garsona...? dieta Budwigowej...?
Ewa,
wiem, że bardzo ciężko Ci to przyjąć - ale choroba jest tak zaawansowana, że pewne metody leczenia są wykluczone. Zastosowanie ich byłoby niehumanitarne - nie pomogłyby, a skróciłyby Twojej mamie życie i dostarczyłyby cierpień.
Zaproponowane leczenie ma za zadanie pomóc, nie obciążając przy tym nadmiernie wycieńczonego chorobą organizmu.
Bardzo mi przykro, że znajdujesz tu tak niedobre wieści, ale z zasady piszemy, jak jest, piszemy prawdę. Musisz zrozumieć, że mama nie zostanie wyleczona, ale może być z Wami jeszcze jakiś czas - nikt nie mówi, że to będą tylko dni czy tygodnie.
Co do metod niekonwencjonalnych... wiele z tych niby "cudownych metod walki z rakiem" to nie tylko pic na wodę, mogą też choremu zaszkodzić. Z pewnością tego nie chcesz. Zalecam ostrożność. Na forum nie propagujemy szarlatanerii.
Trzymaj się, ciężki czas przed Tobą, ale poradzisz sobie, jesteś potrzebna mamie.
Ludzie żyją czasem latami z przerzutami i z leczeniem paliatywnym, czy moja mama nie ma takiej szansy....? Wszędzie czytam o tym jak ważne jest nastawienie do leczenia, wiara, że powinno być ono jak najdłuższe i pozwolić być choremu trochę dłużej niż zakładają lekarze.
Ile mama powinna wiedzieć?? Mam jej powiedzieć, że umiera a leczenie ma jej zaoszczędzić bólu umierania? Czy ma pozostać w wiedzy takiej, że ma przerzuty a jak będzie dalej zadecyduje trafność podanego cytostatyka. Wiem, że ona unika wiedzy na temat swojej choroby, nigdy nie zaglądała w wyniki swoich badań, prosiła żebym chodziła sama z jej wynikami do lekarzy. Jedyna wizyta jaka odbyła u lekarza była w dniu kiedy onkolog rozmawiał z nią na temat kierunku leczenia-poprosiłam go że mamie potrzebna jest wiedza dająca jej nadzieję a nie ją zabierająca bo się podda. Powiedziała więc jakie ma mama przerzuty i jaką zastosuje chemia a ponieważ mama nie zadawała jej żadnych pytań to dalszej rozmowy o rokowaniach nie było. Uszanowałam postawę mamy i nie mówię jej, że ma się przygotować do umierania.
Słusznie - jesli mama wiedzy o szczegółach swojej choroby unika i zdała się na Ciebie - dawkuj informacje. Jest to dość jasna postawa chorej, zatem trzeba się do niej dostosować.
Jeśli kiedyś zapyta wprost - sytuacja się zmieni i moim zdaniem wówczas trzeba będzie powiedzieć prawdę.
Rak to obecnie choroba przewlekła. Każdy pacjent jest inny, przebieg choroby nieco inny, dlatego też nikt z nas nie pozwoliłby sobie na wyrokowanie, ile czasu Wam zostało.
Teraz samopoczucie mamy będzie zależało od "odporności" na toksyczne działanie chemioterapii oraz od podatności komórek nowotworowych na leczenie (nawiasem mówiąc, nie piszesz, jak mama się czuje?).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum