Religa powiedział,że trzeba walczyć do końca.........Chemia może wydłużyć Twojej mamie życie, ale jej stan jest bardzo zły.Bardzo dobrze,że załatwiliście hospicjum. Oczywiście chemia może osłabić serce, ale chyba lekarze wiedzą co robią, i musicie razem z nimi współdziałać. Musisz być silna i być oparciem dla mamy, by czuła, że nie jest sama. buziaki.pozdrawiam
Kurcze mama jest w tym hospicjum od czwartku a ja z bratem już teraz mamy mieszane uczucia co do zasadności przebywania mamy w nim. Mama poszła tam nie dlatego, że źle się czuje tylko głównie z zapewnienia jej 24h opieki i warunków jakie panują w hospicjum.
Na ten czas mama nieźle funkcjonuje: nic ją nie boli, chodzi. Więc dlatego mamy mieszane uczucia i zastanawiamy się czy aby dobrze zrobiliśmy - choć od 08 kwietnia bedzie chemia więc zobaczymy jak się będzie po niej czuła.
Mama jest w pokoju z 3-ema starszymi babciami, które nie chodzą, tylko leżą. Jedna z nich coś tam mówi. I właśnie to nas niepokoi - otoczenia w którym mama przebywa źle na nią wpływa. Nie ma do kogo się odezwać, tylko śpi w tym hospicjum.
Jutro porozmawiam z lekarzem i zapytam czy jest szansa aby mama została przeniesiona do innego pokoju- bo z tego co sie orientuję są tam 3 piętra i na parterze leżą kobiety, które tak samo funkcjonują jak mama (czyli na razie nieźle).
Z drugiej strony mama musi mieć tą świadomość, że hospicjum to nie więzienie. Będzie chciała się wypisać to ma prawo to zrobić. Tylko nie wiem czy to dobry pomysł. Na razie ustaliłam z bratem, że czekamy do chemii a potem zobaczymy. Porozmawiamy z lekarzem co sądzi o wypisie mamy do domu.
Nie wiem czy w dalszym ciągu mogę liczyć na odpowiedź fachowca w dziedzinie onkologii na powyższe nurtujące mnie pytania?!
Nowe wieści: mama 08 kwietnia miała pierwszą chemię. Czuje się po niej jak na razie dobrze, oprócz lekkich mdłości i zmniejszeniu apetytu.
Onkolog powiedziała, że chemia będzie co 21 dni, ale nazwała ją paliatywną czyli jaką?
Bo słowo "paliatywna" wiem co znaczy, tylko nie wiem w takim razie po co ta chemia!
Lekarz również powiedział, że jest to sytuacja beznadziejna, nowotwór jest dynamiczny - co to znaczy?
Lekarz dał zlecenie na perukę dla mamy, bo powiedział, że po tyg-dwóch mogą już zacząć wypadać włosy.
Mama nadal jest w hospicjum. Jest zadowolona z opieki i ja również jestem o nią spokojniejsza z bratem.
Nurtują mnie jedynie 2 pytania:
- jeśli w takim razie sytuacja jest beznadziejna to po co ta chemia?
Lekarka powiedziała, że liczy na to, iż może to owrzodzenie się zmniejszy - jakoś w to
nie wierzę
- zastanawiam się czy na okres całego cyklu chemii mama ma zostać w hospicjum czy
lepiej aby wróciła do domu? tylko z drugiej strony nikt nie będzie przy niej 24h na dobę,
nie bedzie się tak odzywiała jak w hospicjum. Ach, sama nie wiem co lepsze.
Mama jest na chodzie, nic jej nie boli.
I najważniejsze, wynik scyntygrafii: brak przerzutów do kości.
Reasumując: może nie jest tak źle, jeśli jama brzuszna czysta, kości również?
chemia paliatywna podawana jest, aby wydłużyć pacjentom życie, a nie aby ich wyleczyć.
Mówiąc dynamiczny, lekarz miała zapewne na myśli stosunkowo szybki rozrost nowotworu.
Nie wiem, ale mam mieszane uczucia odnośnie tej chemii paliatywnej. Jeśli ma ona przedłuzyć życie, a nie poprawić jego komfortu to w takim razie po co ona!!! Mama będzie się tylko męczyła.
Tak się zastanawiam: jama brzuszna czysta, kości również więc może nie jest tak źle jak mówią lekarze?
O poprawieniu jakości życia w przypadku mojej mamy mogłabym mówić gdyby onkolodzy usunęli mamie te cholerne owrzodzenie nowotworowe. A oni nie chcą go tknąć! i to mnie irytuje! robi się coraz cieplej, nie wiem jak mama bedzie funkcjonować z taką "raną".
Witam,
weszłam na forum i czytając tą wiadomość czułam sie tak jakby to była historia życia moja mamy.
Historia choroby - zaawansowany rak piersi. Leczenie chemioterapią.
Bywały cieżkie dni podczas chemii ale uwierz mi, ze moja mama w pozostałe dni funkcjonowała normalnie.
Najważneijsza jest psychika- musisz podtrzymywać mamę na duchu; przede wszystkim musicie z nią być jak najwiecej. Zeby ona wiedziała, ze musi walczyc, ze musi zyc. W tej chorobie psychika jest też bardzo ważna.
Wiem, ze nie raz sytuacja zmusza nas do tego aby oddac do hospicjun ale ja bym za wszelką cene starała się mieć u siebie w domu.
Moja mama co 3 lata brała chemie przez okres 9 lat.
Lekarz onkolog przy pierwzsej wizycie dał jej wyrok - pare dni, tygodni - hospicjum!
Nie zgodzilismy sie na hospicjum.
Było cierpienie, ból ale i szczęscie,ze daje rade walczyć, że jest z nami.
Boli, jest cięzko,,, ale życzę cierpiwości i pozytywizmu.
Napisz jakie jest samopoczucie Twojej mamy?
Serdecznie pzdr
Witam @ll
Napiszcie prosze, czy przy tym owrzodzeniu, powiększonych węzłach chłonnych etc. jest jeszcze szansa na leczenie?? chociaz chemie, żeby zatrzymać to "cholerstwo" nie mówie juz nawet o wyleczeniu, ale zeby zatrzymac tego rozrost....
jesteśmy przed 1rwszą wizytą a ja się tak o mame boje
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum