A tak właściwie dlaczego nie można do końca życia wystawić tych naświetlanych miejsc na działanie promieni słonecznych? Co się stanie jeżeli ktoś jednak to zrobi?
Stosowałem przez cały okres naświetleń Bephanten, krem, myślę że dużo zależy od rodzaju cery u mnie po 33 zabiegach nie wiedzę śladu.
Odnośnie odżywiania się polecam stronkę http://www.facebook.com/p...256048827769738
Znajdziesz tu sporo dobrych i tanich przepisów kulinarnych, ze wskazaniem dla osób onkologicznych.
Podczytuję wątek i trzymam kciuki.
Pozdrawiam i życzę siły...
tak właściwie dlaczego nie można do końca życia wystawić tych naświetlanych miejsc na działanie promieni słonecznych? Co się stanie jeżeli ktoś jednak to zrobi?
Napisałam:
"Miejsce naświetlania nie można wystawiać na promienie słoneczne do końca życia"
ponieważ tak powiedział mnie lekarz prowadzący moją radioterapię.
Teraz szukam w internecie i to nie ma potwierdzenia.
I nie potrafię odpowiedzieć pytanie Izy. W tym miejscu muszę przeprosić za to co napisałam o unikaniu promieni słonecznych do końca życia, ponieważ nie jestem pewna.
Na pewno w czasie radioterapii i przez pewien czas (czytam, że ok. roku) po radioterapii należy unikać słońca, tzn. nie wystawiać miejsca naświetlania na promienie słoneczne.
Ja miałam naświetlaną pierś i gdy lekarz powiedział, że miejsca naświetlania nie można wystawiać na słońce, to przyjęłam do wiadomości (bo nie jestem fanką opalania w ogóle). O ile dobrze pamiętam, lekarz powiedział, że w miejscu napromieniowania pod wpływem światła słonecznego może się 'przypomnieć' odczyn popromienny.
Może niech inni się wypowiedzą.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
vicctory - nie chcąc zaśmiecać Twojego wątku wywodami o opalaniu po radioterapii, pozwoliłem sobie zabrać głos w tej sprawie w swoim wątku gdzie serdecznie Ciebie i wszystkich zainteresowanych zapraszam
"Dla Wszystkich mających wątpliwości jak korzystać ze słońca po radioterapii..."
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Mnie to też nie bardzo zmartwiło bo mam podobnie, tylko w kwestii szyi to jednak w szaliku w lecie chodzić to jakoś głupio, tym bardziej jak wszystko się już zagoi. Olśniło mnie jednak, gdy przypomniałam sobie dzieci Ot, wysoki filterek i problem z głowy Żebym tylko takie problemy miała
Dostałam dzisiaj 5tą chemię - czuję się podobnie jak po pierwszej (może mniej euforii bo wiem co było dalej)
Upomniałam się i dostałam również krem z tlenkiem cynku - robiony w szpitalnej aptece (pierwsza wersja była, że to krem silikonowy - info od pielęgniarek z chemii
Posmarowałam sobie i fajnie jest - zamiast czerwonej szyi mam białą Spektakularnych efektów nie widzę, ale pewnie dlatego, że to pierwszy raz. Teraz przymierzam się do zmycia tego dziadostwa bo szkoda mi pościeli - chociaż... może niech się samo wytrze
Czy ktoś z was zmywał kiedykolwiek cokolwiek ze skóry oliwką?
Swoje (oby nie traumatyczne przeżycia opiszę jutro, bo pewnie nie dam się namówić na poświęcenie pościeli w baranki hehehe
Pozdrawiam serdecznie
kmis757, poczytam i fajnie, że napisałeś Gazda śpi?
Oficjalnie zakończyłam proces leczenia w czwartek.
33 naświetlania i 6 cykli chemii.
Dochodzę do siebie powolutku. W czwartek miałam kryzys fizycznie i jeszcze pani doktor zaaplikowała mi dwie kroplówki z elektrolitami. Powiedziała, że to było apogeum złego samopoczucia po chemii więc teraz w ciągu tygodnia powinnam zacząć czuć się lepiej.
Dużo śpię.
Boli mnie buzia więc żeby cokolwiek przełykać, nawet wodę zabezpieczam się tramalem. I jakoś idę do przodu. Teraz jakoś spokojniej... bo już to co przeszłam nie wróci wiem, że może być tylko lepiej.
Tak się cieszę, że mogę już swobodnie dochodzić do pełni sił
Pozdrawiam serdecznie
[ Dodano: 2012-05-12, 16:57 ]
Ach... i znalazłam sobie nową zabawę - ściąganie skóry, która się łuszczy na szyi
Nie wiem czy ma to też zwiazek z leczeniem ale mam wrażenie, że gorzej widzę i słyszę... czy ktoś z was też coś podobnego doświadczył? Czy może mi się tylko po lekach zdaje?
Ogólnie czuję się lepiej bez kolejnej dawki chemii i ze świadomością, że to już teraz rehabilitacja.
Nie mogę sobie jednak poradzić z bólem w buzi
Nawet picie wody boli, nie wspominając o nutridrinkach czy jakimkolwiek jedzeniu.
Zanim przejdę w ogóle myślami do jakiejkolwiek formy łykania biorę Tramal (ale on jakiś słaby jest) czekam sobie, sprawdzam czy jestem w stanie znieść ból i zaczynam łykać leki albo jeść nutridrinka. Z dnia na dzień jest gorzej. Kupiłam sobie septolux i też sobie psikam, i jak nic nie mówię, nie ruszam językiem, nie przełykam - jest OK. Najgorzej jest rano, pierwsze przełknięcie śliny to jak bym łykała żyletki, a język to ktoś mi dla żartu chyba tnie
Macie jakiś sposób na te bóle? Rozumiem, że to po naswietlaniach i pocieszam się, że boli bo się goi, ale boję się, że całkiem przestanę łykać i skończy się znowu na kroplówkach. Na razie boję się bólu, płaczę jak piję ale jeszcze piję... nie wiem jak długo to zniosę.
Powinnaś zgłosić swojemu lekarzowi dolegliwości związane z bólem. Konieczna wydaje się zmiana środków przeciwbólowych na mocniejsze. Spróbuj stosować żel biotene, powinien Ci pomóc na wyschniętą śluzówkę, oraz ułatwić przełykanie.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
vicctory,
Tak jak Ci napisalam kup sobie caphosol,cena troche wygorowana ale sie oplaca,ja dostawalam do olukania buzi likodainhydroklorid 5mg/ml Oral Cleaner APL to jest w olynie i mialam plukac 5-10mililiterpozniej mam Xylocain visös 20mg/ml to jest gel znieczulajacy i tego 5-10mililiter i jeszcze mam krem lidokain APL 5% tez znieczulajacy jezyk i buzie popytaj lekarza czy cos takiego zna gdyby co moge napisac sklad tych lekow .Gdyby to bylo mozliwe przeslala bym Tobie ale w paczce pozbijalo by sie
Zgłosiłam mojemu lekarzowi ten stan i otrzymałam plastry przeciwbólowe oraz antybiotyk. Z plastrem chodzę od wczoraj -12h więc jeśli to szczyt jego możliwości to moge sobie darować.
W nocy bardzo się slinię i w którymś momencie faktycznie pomyslałam o biotene. Jak pomyślałam tak zrobiłam i myślałam, że umieram. Ból był nie do zniesienia. Nigdy nic mnie tak nie bolało. Tzn. nic wcześniej, bo przy łykaniu antybiotyku rano (rozpuszczany w wodzie) było dokładnie to samo. łzy same lały się po policzkach i nic nie mogłam z tym zrobić, bo każdy ból, każda próba zgłagodzenia pogarszała sprawę. Wzięłam więc jeszcze nimesil. I po pół godzinie zjadłam nutridrinka - z bólem, ale bez dramatu.
Nie wiem o co chodzi, ale najwidoczniej leki przeciwbólowe mnie nie lubią
evelinaswe, poczytam jeszcze o tym caphosolu i chyba go kupię. Nie ma co się oszukiwać, samo nie przejdzie, a jak może przejść łagodniej i szybciej to cena nie gra roli.
Może ktoś jeszcze ma jakieś doświadczenia w tej kwestii? Bardzo chętnie przeczytam jak sobie poradziliście, bo mi braknie pomysłów.
Czy plastry przeciwbólowe to ostatnia alternatywa? Ja jestem w szoku, że to nie działa. Co prawda mam najnizszą dawkę, ale chyba powinna pomóc jak Tramal wysiadł
Caphosol nie działa przeciwbólowo, natomiast jest uznanym specyfikiem wspomagającym zwalczanie popromiennego zapalenia śluzówki jamy ustnej. Działanie środków przeciwbólowych w pełni odczujesz gdzieś na drugą dobę od rozpoczęcia ich przyjmowania - kiedy organizm będzie nasycony zawartym w nich środkiem aktywnym. U mnie to nastąpiło gdzieś po dobie... Jeśli po tym okresie nadal będziesz czuła ból, powinnaś poprosić lekarza o coś mocniejszego - silniejsze plastry lub sevredol na przykład.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum