W sumie nawet nie wiem co Ci poradzić. Wydaje mi się , ze musicie działać intuicyjnie. Jesteście z tatą najbliżej więc na pewno czujecie kiedy tłumaczyć jaka jest rzeczywistość a kiedy nie.
Nam P. Doktor tłumaczyła, ze gdy będzie zbliżał się ten czas to tata będzie dziecinnił i świadomość będzie się wyłączała coraz częściej. Jedyne jej pocieszenie dla nadchodzącej sytuacji było takie, że wraz z brakiem świadomości chory nie będzie odczuwał bólu.
To przykre co teraz napiszę ale wyjaśnie tego życze Twojemu i swojemu Tacie . By odeszli bez bólu u boku kochających osób. Choć serce pęka i ostatkiem sił prosi się by był to tylko zły sen.
nie napiszę nic mądrzejszego, niż przede mną dziewczyny, ale też życzę Wam wszystkiego najlepszego
mimo, że to co dziś jest najlepsze może być rychłym przeżywaniem odchodzenia taty
byle bez bólu i cierpienia
kubanetko przeczytałam twój wątek, o Twoim ukochanym Tatusiu,
piszesz, że Tato często mówi o domu, że chciałby do domu, a to tak daleko i że on jest zmęczony, że on chce do domu, że jest w domu itd itp.
I tak przyszedł mi na myśl mój dziadek. Umarł na raka prostaty w 2007r. Pamiętam, jak też właśnie mówił o domu. O tym że on chce do domu. Zasatanawiałam się wtedy o jakim domu on myśli?
a teraz moja Mama zachorowała - ma czerniaka złośliwego skóry, praktycznie nie wyleczalny, ale oczywiście walczymy
I czytając Twoje posty myślę sobie czy mi starczy sił jeśli nadejdzie to najgorsze.
A najgorsze jest to w tym wszystkim moim zdaniem, że człowiek chciałby jeszcze dla tej osoby która odchodzi coś zrobić, powiedzieć, z nią wiele zrobić, i łapie się każdej chwili, i to że nic już nie wróci. I nigdy nie będzie takie samo.
Kubanetko kiedyś przeczytałam, że kiedy umiera kochany rodzic to umiera cząstka naszego dzieciństwa.
Ściskam Cię mocno, musisz być silna, za siebie, Mamę i Tatę
Już nie raz sił brak, czasem sobie myślę, że może lepiej by było dla wszystkich jakby się to już skończyło, po czym za parę chwil , myśle, o jeju, ale przecież wtedy Tata odejdzie i wszystko będzie inne.
[ Dodano: 2011-06-07, 13:18 ]
Poza tym dzisiaj była pielęgniarka,
Tata ma małą odleżynę na pupie, do tego jeszcze założoną ma od 2 dni pieluchę, bo zdarza się Mu nie powiedzieć nam , że chce siku, chociaż i tak pilnujemy jak możemy.
Ale własnie pielęgniarka mówiła, że to nie dobrze na ta odleżynę, bo przy pieluszce jeszcze gorsza się będzie robiła. Mówiła o przekładaniu na bok, tlyko że kłopot w tym, ze Tata nie chce leżeć na boku - dzisiaj przestraszony pielęgniarką - 2 godziny przeleżał na boku, ale potem pewnie będzie cięzko go przełożyć, bo mu się najlpeiej na plecach leży.
Pielęgniarka zaproponowała cewnik, ktory wyeliminuje pieluchę tym samy, trochę odleżyny.
Pielęgniarka zaproponowała cewnik, ktory wyeliminuje pieluchę tym samy, trochę odleżyny.
To nie jest zły pomysł - dopóki tacie nie sprawia przykrości dotykanie go, czy przekładanie (w ostatnich dniach życia często ma to miejsce - wtedy trzeba zostawić chorego w spokoju) jest czas na założenie cewnika. Ułatwi to pielęgnację i oszczędzi tacie cierpienia związanego z przymusowymi zmianami pozycji (teraz i w dalszym okresie). Ponieważ założeniu cewnika mogą towarzyszyć stany zapalne cewki moczowej można rozważyć osłonowe włączenie niewielkiej dawki furaginu.
Też tak myślę, tylko chyba potrzebujemy troszkę czasu ( paru dni) na to, żeby się przekonać.
To jest dziwne, nie myślalam, że tak pomyslę, ale ten cewnik, to takie coś jako morfina, która wiem, że jest niezbędna, ale jest widocznym znakiem, tego że jest źle. I wtedy się pojawia blokada, że jeszcze mamy czas, taki bunt, że przecież damy radę bez tego.
Ale wiem, że nie damy - a to przekładanie Taty jest okupione wielkimi nerwami, bo On nie widzi sensu i nie chce, trochę na siłę musimy dokonać tej czynności.
Teraz jak leży na boczku to ładnie śpi i nie narzeka.
A do tego te zmienianie pieluch, do żadnej przyjemności nie należy, ani dla Taty, ani dla nas. Bo wtedy zaburza się mu spokój.
Więc tak pisząc sama się powoli już przekonuje, że i tak to niezbędne. Pielęgniarka powiedziała, ze w każdej chwili możemy zadzownić i przyjdą założyć, a jak nie to za tydzień wtedy ewentualnie.
Kubanetka
z tym cewnikiem to naprawdę dobry pomysł, moja mama jak miała kryzys po pierwszej chemii i była bardzo słaba, nie miała siły żeby pójść do toalety a o innych rozwiązaniach nie chciała słyszeć, po prostu zatrzymywała mocz to pielęgniarki założyły jej cewnik na parę dni i jej było lepiej i my się nie denerwowaliśmy, bo ona od wstrzymywania moczu majaczyła.
Pozdrawiam cię cieplutko!
_________________ Nadzieja to wszystko co nam pozostało.
Tata miła dzisiaj założony cewnik i mówi, że Go piecze i chwilami, cyhyba wtedy kiedy Mu się mocz zbierze, mówi, że go boli. A nawet mówił, że mu coś tam pęknie.
Czy to jest normalnie, kiedy pierwszy dzień ma się cewnik?
Moja droga nie wiem czy to normalne ja miałam po porodzie założony cewnik i też miałam takie dolegliwości zgłaszając je podano mi furagin i po dwóch dniach przeszło.Lekarz stwierdził że niektórzy tak reagują.Ściskam
kubanetka, Mój tata też od kilku dni ma założony cewnik, jak na razie większych dolegliwości nie ma w związku z tym ale lekarz też zapisał tacie furaginum , lek o którym wyżej już wspomniała iwona2010, Zresztą ja sama ten lek brałam kiedy mnie piekło i już po jednej tabletce czułam zdecydowaną poprawę...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Tak Kubanetko
Pamiętam, że mojemu dziadkowi założyli cewnik a i tak pościel ciągle mokra była:(
potem sie okazało, że nie ten rozmiar cewnika, a dziadek był najpierw posadzany, że sobie coś robi i przesuwa cewnik...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum