wiem....ale trzeba wierzyć! dziękuje Ci za szybkie i treściwe odpowiedzi bo po za tym forum nie mam z kim tak na prawdę,szczerze o tym porozmawiać. a to jest bardzo potrzebne. jest tu może ktoś kto ma podobną sytuację?
Mojej Mamie też zalecono gorset w celu zabezpieczenia bardzo słabych kości klatki piersiowej; żeber, kręgosłupa. Mama Twoja musi byc bardzo osrożna w poruszaniu się aby nie narazić się na złamania. Naświetlania mają na celu zmniejszyć ból. Mojej Mamie nie pomogły.
Trzymaj się i dużo siły.
mojej mamie też to nie pomaga ból jest silniejszy kości bardzo słabe leki na morfinie też już nie pomagają.zwykłe wstanie z łóżka to jest nie lada wysiłek. ale wstaje chodzi bo boi się że ak się położy to już nie wstanie a ma 10 letniego syna jeszcze do wychowania i to ją motywuje do walki.
we wtorek mama ma koniec lamp na kość udową. miała dostać chemię ale dziś powiedziała mi że nie ma już na to siły i że musi odpocząć od leków i szpitala,chce być w domu.... nie wiem co robić! czy namawiać ją do dalszego leczenia....ale jak może skutkować przerwanie tego wszystkiego przecież przy tym leczeniu wydaje mi się że liczy się jak najszybsze podanie chemii żeby ten już i tak bardzo rozsiany nowotwór nie rozwijał się dalej. ale z drugiej strony brała już chemie i przeszła kilka radioterapii i nic choroba dalej się rozsiewała,,,, i to tak agresywnie!! co robić??
Jeśli mama nie chce dalszego leczenia - leczenia, które nie wiadomo, czy w ogóle zadziała, a jeśli nawet, to na krótki czas, a z pewnością obciąży jej organizm, jeśli chce być z Wami w domu, cieszyć się czasem, jaki może z Wami spędzić, to zaufałabym decyzji mamy.
Choć mogę sobie jedynie wyobrażać, jak bardzo jest to trudne.
Gregori!
Wiem co czujesz, bo właśnie przechodzę to samo.Moja mama ma guz płuca lewego, złośliwy niestety.Mama nie pozwoliła sobie wziąć wycinka, bo guz jest i tak nieoperacyjny, a jakiś mało przyjemny onkolog poinformował mamę, że ma max. 6 m-cy życia, więc stwierdziła, że za Chiny Ludowe nie da sobie nic ruszyć.Ale u nas też sytuacja się komplikuje, bo właśnie przed chwilą dowiedziałam się, że rezonans magnetyczny kręgosłupa wykazał duży przerzut.na dodatek uciskający rdzeń kręgowy i grożący jego przerwaniem.Jestem załamana i nie wiem co dalej.Tak bardzo się boję, tym bardziej Cię rozumiem i uważam, że w takiej sytuacji powinniśmy podporządkować się woli naszych mam.Niech chociaż zaznają chwili szczęścia z rodziną w domu.Pozdrawiam Ciebie i Twoją Mamusię!
tak wiem,powinna się nacieszyć życiem ale ja nie mogę pogodzić się z tym że ona mogła by odejśc dla mnie ta chemia to nadzieja że może jeszcze wyzdrowieje i będzie jak dawniej. tak bardzo bym tego chciała...
Uważam, że ze śmiercią bliskiej osoby nigdy człowiek się nie pogodzi, tym bardziej mamy czy taty.Choć czas kiedyś zabliźni rany, zawsze będzie nam mam brakować jak nikogo na tym świecie.
Sama wiesz najlepiej w jakim stanie jest mama i czy fizycznie i również psychicznie będzie w stanie przetrwać chemię.Chemia napewno ją bardzo osłabi i wyniszczy i tak osłabiony już taką ilością przerzutów organizm.A przy coraz to nowszych przerzutach, chemia wydaje się być trochę walką z wiatrakami.Rozumię Cię, że nie chcesz się poddać.I bardzo dobrze.Ale może są jakieś inne wyjścia.Np.jakiś udział w testach, czy badaniach naukowych nad tak szybkim przebiegiem choroby?Ja będę też szukać czegoś w tym rodzaju dla mojej Mamusi.Dużo sił i wytrwałości dla Was!!!
mama leżąc w PRABUTACH W SZPITALU BYŁA PODDAWANA WŁAŚNIE TESTOM NA LEKI PRZECIW WYMIOTNE. nie wiem teraz czy to był dobry pomysł....czuła się bardzo dobrze przy tej chemii...ale teraz pojawia się pytanie czy gdyby nie brała wtedy tych leków to może choroba nie rozwinęła by się tak szybko może chemia bardziej by pomogła może to przez te leki je nowotwór stał się tak agresywny...teraz już za późno nigdy nie poznam tej odpowiedzi...
Lekarzem nie jestem ale wydaje mi się że jedno nie ma związku z drugim. Sporo czytam na tym forum bo to daje mi silę i wiem już, że pewne rodzaje guzów powodują takie właśnie szybkie i niespodziewane przerzuty (np.DRP). Drobnokomórkowiec dobrzy reaguje na chemię, szybko się zmniejsza, ale za to za chwilę atakuje ze zdwojoną siłą.
wiem,ale jest we mnie tyle złości że wszędzie szuka się winnych...moja mama ma właśnie Drobno komórkowca płuca już z bardzo rozległymi rozsiewami. przeszła już tyle chemii i lamp ale nie wypadły jej włosy a tak się tego bała. teraz jak naświetlali jej mózg to dopiero wyszły jej włosy....to jest straszne widzę jak ą to boli...zawsze lubiła długie włosy a teraz nie ma nic. wczoraj pokazała mi się bez peruki ....jak zamykam oczy to widzę jak wygląda bez włosów i cierpię razem z nią.jutro wychodzi...więc myślę że jakieś jej wyniki będę miała to na pewno się odezwę...
no tak to rozumiem. chodzi mi o te ubytki w kościach,spowodowane są postępem choroby czy radioterapią? mama nie ma ochoty wogóle pić mówi że czuje jak by usychał no i chudnie jak jej pomóc?
Nie wiemy jaką dawką mamę naświetlano, jednak przypuszczam, że były to naświetlania paliatywne. W tej sytuacji "ubytki w kościach" (tzn.? jak je stwierdzono, jakim badaniem?) wydają się być spowodowane chorobą.
Czy mama wyszła już ze szpitala? Czy jesteście pod opieką hospicjum?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum