ON_Darko,
Wygląda na to, że szczęśliwie dla Was rak dobrze zareagował na chemię, co z przypadku RSM jest rzadkością.
ON_Darko napisał/a:
boli ją brzuch i bierze coraz mocniejsze środki przeciwbólowe. Nie wiem, czy to kwestia nowotworu czy jakieś inne wewnętrzne organy dają o sobie znać...
na pewno trzeba to monitorować.
Mnie "od nowotworu" bolało podbrzusze (nie brzuch). Ten ból ustał w połowie cyklu naświetlań. W tym samym czasie pojawił się ból brzucha związany z gorszą pracą jelit i chemia. Trzymajcie więc rękę na pulsie. Mama przechodzi ciężkie leczenie, może mieć problemy gastryczne, co normalne, ale pod nazwą ból brzucha mogą się kryć też poważniejsze problemy, jak perforacja jelit. Zatem spokojnie i rzetelnie relacjonujcie wszystkie zmiany nasilenia bólu lekarzowi.
Moja mama zmarła... Po długich 21 miesiącach walki z tą okropną chorobą...
Rozpadający się guz zablokował odpływy z nerek. 2 tygodnie dializ miały przygotować mamę do stomii... Niestety –podstępny morderca tylko czekał na osłabienie organizmu i zaatakował bezwzględnie.
1,5 miesiąca przed śmiercią robiliśmy prywatnie jeszcze USG. Guz był wielkości 6-8 cm. Ginekolog-onkolog twierdził, że jest uśpiony i nic złego się nie dzieje. Mama czuła się bardzo dobrze, nie mogła jedynie zbyt wiele „krzątać się”, bo później bolał ją brzuch.
2 tygodnie później mama trafiła do szpitala gdy zaczęły jej gwałtownie puchnąc nogi, z potasem 9! Lekarze dziwili się, że jeszcze żyje. Kolejne 2 tygodnie później, po przywróceniu dializami do jako takiej normy, mama gwałtownie zaczęła słabnąć, rozpoczęły się zaburzenia świadomości, zmiany zachowań itp. Po dializie miała jechać na stomię – nie wypuszczono jej. Nie była w stanie podnieść się z wózka. Lekarze nie podjęli się zrobienia zabiegu.
Kolejny tydzień – zaczęła przyjmować morfinę, straciła zupełnie łaknienie, była tak słaba, że praktycznie tylko spała. Po USG lekarz powiedział, że to faza terminowa nowotworu – nie był praktycznie w stanie odróżnić tkanek zmienionych od zdrowych. Odwołano zupełnie dializy, nawet te ratujące życie (przy potasie powyżej 7).
Po kolejnym tygodniu mama odeszła w wieku 64 lat. Wszystko trwało miesiąc. Jedyne pocieszenie – nie bolało. Śmierć straszna, nieunikniona a najbardziej bolała moja bezradność. Żadne pieniądze, żadne znajomości, żadne badania i lekarstwa nie były w stanie temu zapobiec...
Dziękuję jeszcze raz Wam wszystkim za wsparcie i to profesjonalne i takie zwykłe – ciepłymi słowami. Bardzo mi to pomogło wytrwać w walce do ostatnich chwil.
Podczas wszystkich tych wizyt na oddziałach i w poradniach wewnętrznych, ginekologicznych, urologicznych, onkologicznych i paliatywnych spotykaliśmy wiele osób, które od rozpoznania nowotworu żyli kilkanaście już lat. Jedyne co – wykryto choroby na etapie, kiedy można wiele jeszcze zrobić.
Badajcie się! Ludzie – nie dopuście do takich sytuacji, kiedy wyjścia w zasadzie już nie ma!
Życzę Wam zdrowia i... tylko zdrowia, a reszta – jest do zrobienia ale tylko, jak ma się to pierwsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum