U mojej Mamy (62l) dokładnie rok temu zdiagnozowano nowotwór trzonu macicy. Przeszła operację usunięcia macicy wraz z węzłami chłonnymi (proszę wybaczyć jeśli informacje są niepełne, w razie potrzeby jeśli to ważne do udzielenia odpowiedzi będę je uzupełniać). W badaniu śród operacyjnym wyglądało to źle - lekarz poprosił mnie na rozmowę i powiedział, że nowotwór to mięso rak. W badaniu histopatologicznym, tj tym którego wynik odbiera się po 2 tygodniach prognozy były bardzo dobre - nie znaleziono przerzutów do węzłów chłonnych. Właściwie profilaktycznie zalecono Mamie jeszcze chemioterapię, którą zakończyła w styczniu b.r. (miała 6 wlewów). Mama czuła się dobrze i wróciła do normalnego funkcjonowania.
Problemy powróciły w zeszłym m-cu tj maj 2014, Mamę zaczął pobolewać brzuch. Trochę to bagatelizowała, podejrzewała, że to zapalenie uchyłków na które cierpiała moja babcia albo inny "błahy" problem. Ból jednak z tygodnia na tydzień narastał więc Mama wykonała badanie najpierw usg jamy brzusznej (nie wykazało nic niepokojącego) następnie TK.
Wynik TK okazał się niepokojący, zły, do tego na ile "zły" sprowadza się moje pytanie.
Poniżej zamieszczam opis badania TK:
TK jamy brzusznej z kontrastem niejonowym 88.01-2
podano Optiray 70ml bez obj. nietoler.
Stan po usunięciu narządu rodnego (rak trzonu macicy) po ChtH do 1/2014
W jamie otrzewnej widoczny jest obecnie płyn (w nadbrzuszu w otoczeniu śledziony oraz żołądka).
W segmencie 7-ym wątroby widoczne jest ognisko hypodencyjne o wielkości do 20mm, które miernie po podaniu CM ulega wzmocnieniu kontrastowemu, poza tym wątroba bez zmian ogniskowych oraz cech cholestazy.
Podwyższenie densyjności tkanki tłuszczowej w przyleganiu do przedniej ściany jamy brzusznej oraz drobnoguzkowa przebudowa sieci (po stronie lewej w śród i podbrzuszu).
Nie widać powiększonych ww chłonnych w przestrzeni zaotrzewnowej oraz miednicy małej.
Obraz pozostałych narządów jamy brzusznej objętych badaniem obszarów miąższu płucnego nie uległ zmianie od ostatniego badania TK.
Wb. W badaniu porównawczym cechy progresji - zmiana ogniskowa w miąższu wątroby, płyn w jamie otrzewnej, niejasny obraz tkanki tłuszczowej oraz sieci w podbrzuszu.
Moje pytania są bardzo proste - czy taki wynik to 'wyrok śmierci'? Jeśli tak to ile m-cy, lat Mama może przeżyć? Czy da się coś zrobić?
Na dniach Mama ma się położyć do szpitala, żeby poddać się kolejnej chemioterapii (ponoć "starszego typu"). Czy leczenie może cofnąć, usunąć chorobę czy sprowadza się już raczej do przedłużania życia?
Jednym słowem czy jest źle czy...beznadziejnie?
Podany przez Ciebie wynik jest o tyle niepokojący, że mowa jest w nim o progresji zmiany w wątrobie,
pojawieniu się płynu w jamie otrzewnej oraz podejrzanym onkologicznie obrazie tkanki tłuszczowej i sieci.
W kontekście prowadzonego leczenia raka trzonu macicy nasuwa to uzasadnione obawy, iż są to zmiany o charakterze przerzutowym,
chociaż jednoznaczne potwierdzenie mogłoby dać dopiero badanie histopatologiczne pobranego wycinka.
Zaproponowanie chemioterapii wskazuje na to, że lekarz zastosował takie leczenie jako przewidziane właśnie dla takich sytuacji uogólnienia choroby.
Jeśli są to zmiany przerzutowe związane z progresją choroby, z czym niestety trzeba się liczyć,
to wyleczenie w takim stadium zaawansowania choroby nie będzie możliwe.
W takim razie oczywiście da się jeszcze wiele zrobić by poprawić jakość życia i wpłynąć na jego przedłużenie,
jako leczenie może zostać, wg oceny Waszego lekarza, zaproponowana chemio- lub hormonoterapia,
zgodnie z odpowiednimi Zaleceniami (2013 r.), str. 293:
Cytat:
Leczenie chorych w stadium uogólnienia lub nawrotu
Leczenie choroby pierwotnie uogólnionej lub nawrotu jest postępowaniem paliatywnym.
W pierwszej kolejności należy rozważyć możliwości leczenia chirurgicznego. W przypadku nawrotu w pochwie u chorych wcześniej nienapromienianych RTH jest postępowaniem z wyboru. U pozostałych chorych zaleca się leczenie systemowe (HTH lub CTH).
Leczenie hormonalne powinno być stosowane wyłącznie w ramach paliatywnego postępowania u chorych z nowotworami endometrioidalnymi bez nasilonych objawów choroby. Do czynników predykcyjnych korzyści z HTH należą: wysokie zróżnicowanie (G1/2), obecność receptorów hormonalnych w komórkach nowotworu, długi okres wolny od nawrotu oraz lokalizacja nawrotu poza miednicą. Częstość odpowiedzi na HTH wynosi około 15–30%. Najczęściej wykorzystuje się progestageny oraz tamoksyfen. Ze względu na brak zależności między wielkością dawki i skutecznością progestagenu wskazane jest stosowanie mniejszych dawek leków (np. medroksyprogesteron 200 mg/d., octan megestrolu 160 mg/d.). Inhibitory aromatazy mają niewielką skuteczność (częstość odpowiedzi < 10%). W badaniu II fazy wykazano także skuteczność sekwencyjnej HTH: octan megestrolu w dawce 160 mg/dobę przez 3 tygodnie naprzemiennie z tamoksyfenem w dawce 40 mg przez kolejne 3 tygodnie.
Chemioterapia jest stosowana w leczeniu zaawansowanego raka trzonu macicy w sytuacji braku możliwości leczenia miejscowego, u pacjentek z objawami związanymi z chorobą niekwalifikujących się do HTH lub po wyczerpaniu odpowiedzi na HTH. Wykazano, że CTH 2-lekowa ma przewagę nad monoterapią. Najczęściej stosuje się skojarzenie paklitakselu z pochodną platyny lub pochodnej platyny z doksorubicyną ± cyklofosfamidem. Programy 3-lekowe z taksoidem mają porównywalną skuteczność do schematów 2-lekowych, natomiast wiążą się z większą toksycznością.
Możliwości CTH drugiej linii są ograniczone, a korzyści z leczenia wątpliwe. U chorych z dobrą odpowiedzią na leczenie można podjąć próbę wykorzystania ponownie schematu z taksoidem i pochodną platyny. Do aktywnych schematów 2-lekowych należy także topotekan z docetakselem. Opcją leczenia pozostaje również monoterapia (np. antracykliną, ifosfamidem, topotekanem).
W zależności od indywidualnych cech organizmu, podatności choroby na leczenie i jego skuteczności możliwe jest spowolnienie lub nawet czasowe powstrzymanie progresji choroby, jednak nie da się przewidzieć jakie rezultaty uda się osiągnąć.
Przykro mi, że nie mam dla Ciebie lepszych informacji.
Pozdrawiam i witam Cię na forum.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Spodziewałam się, że rokowania są złe, nie wiedziałam na ile i że w tym stadium nie ma już możliwości wyleczenia, jednak bardzo szybki rozsiew choroby i brak reakcji na pierwszą chemię nawet na zdrowy rozsądek laika, którym jestem, wskazują na silną złośliwość nowotworu. Niestety...
Wiem, że to pytanie pada tu każdego dnia i wiem, że jednoznaczna odpowiedź na nie nie jest możliwa, bo wszystko jest sprawą indywidualną, jednak czy da się choć w przybliżeniu oszacować jak długo na takim poziomie zaawansowania choroby, Mama będzie z nami? Czy mówimy o latach czy raczej miesiącach? Czy jest jakakolwiek średnia długość przeżycia w podobnych rozpoznaniach?
Wiem, że niepokojącym objawem jest płyn w jamie brzusznej, ktoś zasugerował, że wskazuje on na terminalną fazę choroby - czy tak jest faktycznie w każdym przypadku?
Dziękuję za informacje dotyczące zaleceń odnośnie leczenia.
Informacje podane przez Ciebie dotyczące stanu zdrowia mamy nie są dość precyzyjne,
właściwie wiadomo jedynie o dolegliwościach bólowych wynikających z prawdopodobnej progresji choroby,
obecności płynu w jamie otrzewnej, i onkologicznie podejrzanych zmianach w wątrobie i tkance tłuszczowej oraz sieci.
Nie wiadomo dokładnie jakie jest zaawansowanie tych zmian, i jak bardzo wpływają one na ogólny stan organizmu,
dlatego najlepiej, aby na temat przewidywanego czasu przeżycia wypowiedział się Wasz lekarz,
który ma większą wiedzę na temat stanu zdrowia mamy, co pozwoli mu na bardziej precyzyjną odpowiedź.
Przypuszczam, że może być mowa o czasie rzędu kilku - może kilkunastu miesięcy,
zatem nawet może to być czas liczony także w latach, ale podejrzewam, że niestety raczej nie będzie to okres wielo- czy nawet kilkuletni.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Mam jeszcze takie pytanie.
Jak wspominałam na dniach Mama kładzie się do szpitala na kolejne leczenie chemioterapią. Kiedy w badaniu TK będzie można sprawdzić czy okazała się skuteczna tj. np zatrzymała progres choroby?
Czy od razu po zakończeniu leczenia wykonuje się TK i wówczas wiadomo czy przyniosło jakieś efekty czy jest to dłuższy proces i sprawdza się po jakimś czasie od chemioterapii?
Zazwyczaj robi sie kontrolny tomograf po dwoch albo trzech cyklach chemii, zeby sprawdzic odpowiedz na leczenie. Jesli jej nie ma, to nie ma sensu kontynuowac danego schematu.
[ Dodano: 2014-06-05, 10:41 ]
A i bez tomografu - jesli chemia dziala, to bole powinny sie zminiejszyc
Mama jest 13 dni po pierwszej chemii z nowego cyklu.
Przypomnę, że poprzednie leczenie chemioterapią /po uprzednim usunięciu macicy z przydatkami i mankietem pochwy oraz limfadenectomii miedniczej i parazoltalnej (jeśli w słowach są literówki, przepraszam, przepisuję ze słabej jakości zdjęcia)/ zakończono w styczniu b.r. było to PXL/CBDCA 6x.
Po wykryciu wznowy choroby w maju br. przez tk -rozsiew do jamy brzusznej i wodobrzusze zadecydowano o kolejnym cyklu chemioterapii.
13 dni temu podczas hospitalizacji podano Mamie taki zestaw:
Mama na tą chemię zareagowała fatalnie i tak jest do tej pory - mdłości, torsje, wymioty przy każdej próbie zjedzenia czegokolwiek, praktycznie nie je, pije kubek mleka dziennie i też czasem zwraca. Z piciem płynów jest podobnie, nawet wody. Zgodnie z zaleceniami lekarza z hospicjum domowego, pod opieką którego jest od kilku dni Mama podajemy Jej kroplówkę z PWE, czasem glukozy, przyjmuje też środki przeciwwymiotne (Zofran?) oraz Dexaven i Controloc. Mama jest rzecz jasna bardzo słaba, cały czas leży w łóżku, bardzo szybko się męczy, nawet rozmową. Poza nudnościami boli ją brzuch (nie cały czas), choć wodobrzusze się zmniejszyło. Kilka dni temu zdarzyło się Jej zwrócić brunatną cieczą (krew).
Czy to wszystko to skutki uboczne chemii, które trwają tak długo (13 doba po) i są tak silne? I czy po takiej reakcji leczenie chemioterapią w tym samym zestawie będzie kontynuowane czy lekarz powinien zmienić rodzaj składu? Czy jest możliwe, że w ogóle zaprzestaną leczenia? Nie wygląda to dobrze, prawda? :(
[ Dodano: 2014-06-26, 17:59 ]
świetnie, przepraszam, jakimś cudem wkleiłam w treść coś co miałam w schowku. czy ktoś z administratorów mógłby wyciąć nie pasującą do kontekstu cześć? jeszcze raz przepraszam.
Czy to wszystko to skutki uboczne chemii, które trwają tak długo (13 doba po) i są tak silne? I czy po takiej reakcji leczenie chemioterapią w tym samym zestawie będzie kontynuowane czy lekarz powinien zmienić rodzaj składu? Czy jest możliwe, że w ogóle zaprzestaną leczenia? Nie wygląda to dobrze, prawda? :(
Dobrze nie wygląda, to prawda.
Zazwyczaj negatywne skutki chemioterapii (CTH) utrzymują się nie dłużej, niż przez kilka dni,
tak długi okres może świadczyć o wyjątkowo złej tolerancji obecnego schematu CTH,
ale też nie można wykluczyć, że może to mieć jakąś inną przyczynę, być może związaną z progresją choroby.
Lekarz prowadzący leczenie powinien rozważyć w tej sytuacji celowość kontynuowania leczenia w dotychczasowym schemacie,
ewentualnie zasięgnąć opinii chemioterapeuty, jeśli sam nie posiada dostatecznego doświadczenia w tej dziedzinie.
Gdyby okazało się, że to CTH jest przyczyną opisywanych dolegliwości i jednocześnie nie przynosi ona spodziewanych korzyści,
wtedy należałoby zaprzestać jej kontynuowania,
jednak ocena skuteczności leczenia powinna być dokonana po okresie wystarczającym do sprawdzenia, czy CTH odnosi skutek,
zatem raczej nie wcześniej, niż po drugim cyklu (w składzie dotychczasowym albo zmodyfikowanym).
Jeśli CTH okaże się skuteczna (przynosząca korzyści: regresję/stabilizację choroby)
wtedy o ile będą utrzymywały się niepożądane i ponad miarę nasilone skutki uboczne
lekarz może zaproponować kontynuowanie leczenia w zmniejszonych dawkach (porównaj ten post).
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Każda jest dla mnie bardzo cenna, już sam fakt że nie jestem kompletnie zielona i mam z kim skonsultować dane z papierka dużo dla mnie znaczy.
PS Gdańsk pozdrawia Gdańsk
Niestety stan mojej Mamy się pogorszył. Jeszcze wczoraj napisałabym, że jest ciut lepiej. Mamie zmniejszyły się torsje, zjadła jakieś minimalne ilości jedzenia i nie zwróciła. Nabrała kolorów, była w lepszej formie. Rozmawiałyśmy normalnie, wyszłam po 16, kilka godzin później zadzwonił do Niej mój starszy brat i zaczęło się... Mama z chwili na chwilę dostała zaników pamięci. Dziś cały dzień z Nią spędziłam i po kilkadziesiąt razy pytała mnie o te same rzeczy i powtarzała listę rzeczy, które mam dla Niej w tym tygodniu załatwić :( Sama nie zdaje sobie sprawy ze swojego stanu, choć kiedy odpowiadam jej na pytania mówi, że dziwne, że nie pamięta. Mama sama jest lekarzem, więc zdaje sobie sprawę, że mogą to być przerzuty do mózgu, cały czas powtarza, że oby tylko ich nie miała..
Dziś niedziela, więc skontaktowałam się z pielęgniarką z hospicjum oraz przyjaciółką Mamy, lekarzem internistą, która twierdzi że nie ma co już męczyć Jej badaniami, stresować, kiedy okaże się że to faktycznie przerzuty, że nie muszą to być koniecznie one, a ogólny postęp choroby lub leki (plastry) na morfinie i mieszanka wszystkich innych, które przyjmuje. Również nie daje Jej dużo czasu i mówi to co wiem, że w tym stadium nowotwór nie nadaje się już do leczenia dającego regres choroby. Niestety Mama, zawsze dynamiczna i samodzielna, nie zgodziła się, żebym spała u Niej, absolutnie nie chce też przenieść się do mnie bo mam małe dzieci i Mama nie chce, żeby na Nią patrzyły, poza tym myśli (myślała) racjonalnie i przekonuje, w czym pewnie ma słuszność, że w opiece paliatywnej potrzeba fachowej opieki, szybkich reakcji, leków i zabiegów wymagających wiedzy i praktyki. Też o tym wiem, bo byłam wolontariuszem w hospicjum kilka lat temu (od rozmów, towarzyszenia, mycia i karmienia pacjentów), mówi że jeśli będzie już pora chce pójść właśnie do hospicjum, gdzie już załatwiła sobie miejsce. Czekamy co będzie jutro, jeśli Jej stan nadal będzie się pogarszał, uprę się i będę mieszkać u Niej, a jak stwierdzi że już czas (o ile będzie w stanie podejmować decyzje) przeniesie się do hospicjum. Za 9 dni ma zaplanowany pobyt w szpitalu i kolejną chemioterapię, choć nie wiem, czy przy takiej reakcji lekarze zdecydują się na dalsze leczenie.
Proszę o ogólną podpowiedź czy jest coś co mogłabym zrobić, o czymś wiedzieć, o coś pytać lekarzy..?
Nie wiem. Po trosze chyba też potrzebowałam się po prostu wygadać..
Pozdrawiam.
Mam takie szybkie pytanie:
Czy ustąpienie wodobrzusza (w badaniu fizykalnym i wizualnie, bez tk) po chemioterapii jest jednoznaczne z regresem choroby lub jej zatrzymaniem (przerzuty do jamy brzusznej, wątroby i sieci)? Zdaję sobie sprawę, że jednoznaczny obraz ma się po wykonaniu tk jamy brzusznej, ale sytuacja wygląda tak, że mama leży w szpitalu na oddziale chemioterapii (miała bardzo słabe wyniki krwi, 2 transfuzje, wystarczająca poprawa) i oczekuje na badanie tk brzucha (jest pod drugiej chemii, porównanie z wynikiem sprzed leczenia) i jest bardzo zła na wszystkich, że jej nie podają już następnej, trzeciej chemii, skoro jasne jest, że choroba nie postępuje bo wodobrzusze zniknęło. Mama jest lekarzem (nie onkologiem) i w związku z tym jest raczej trudnym pacjentem..
Druga sprawa: mama zdradza pewne objawy przerzutów do mózgu - zaniki pamięci, zmiana charakteru, osobowości, cały czas mówi, jest bardzo drażliwa, niespokojna, momentami agresywna. Nigdy wcześniej taka nie była. Miała TK głowy - bez zmian. Lekarz prowadzący twierdzi że może być to skutek bardzo dużej nadczynności tarczycy, bo mama przedawkowywała leki. Czy faktycznie może to być "tylko" tarczyca czy jednak przerzuty lub mikrouszkodzenia na tyle niewielkie, że niewidoczne w tk (a np w rezonansie), choć dające tak silne objawy kliniczne?
Z góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam.
Czy ustąpienie wodobrzusza (w badaniu fizykalnym i wizualnie, bez tk) po chemioterapii jest jednoznaczne z regresem choroby lub jej zatrzymaniem (przerzuty do jamy brzusznej, wątroby i sieci)?
Myślę, że tak można to interpretować, skoro przynajmniej jeden z objawów (wodobrzusze) ustąpił po zastosowaniu terapii.
Inną sprawą jest ocena wielkości ewentualnej regresji, do tego koniczne jest wykonanie badania porównawczego,
które powinno być wykonane w takim czasie, by znajomość jego wyniku umożliwiła podanie kolejnego cyklu chemioterapii w odpowiednim (zaplanowanym) terminie.
Paulina Mika napisał/a:
Czy faktycznie może to być "tylko" tarczyca czy jednak przerzuty lub mikrouszkodzenia na tyle niewielkie, że niewidoczne w tk (a np w rezonansie), choć dające tak silne objawy kliniczne?
Gdyby przerzuty były niewielkie, to raczej (ale i tu pewności nie ma) nie dawałyby znacznych objawów,
inna sprawa, że może też być tak, że jedno badanie może pokazywać je jako mniejsze niż w obrazie innego badania.
Jednak zdanie lekarza na temat powiązania wystąpienia opisywanych przez Ciebie objawów z przedawkowywaniem leków wygląda bardzo przekonująco, wiadomo, że rozregulowanie funkcjonowania tarczycy może mieć duży wpływ na zmiany osobowości i drażliwość.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Niestety wszystko przebiega zgodnie z przewidywaniami Richelieu. Mama, w trakcie leczenia chemioterapią miała wykonane kontrolne TK jamy brzusznej. Choroba mimo agresywnej chemii postępuje. Stare zmiany się powiększają, pojawiają się nowe. Głównie w wątrobie. W związku z tym wczoraj zapadła decyzja o zakończeniu leczenia i leczeniu w tej chwili wyłącznie objawowym. Mama znika w oczach, w ciągu tych kilku miesięcy ze zdrowej, silnej, pełnej energii osoby, zmieniła się w staruszkę. Dodatkowo wystąpiła u Niej zakrzepica żył głębokich w nogach. Staram się żyć dniem dzisiejszym i nie porównywać jak wyglądała kiedyś - to porównanie jest zbyt drastyczne.
Mimo wszystko dziękuję Ci Richelieu za Twoją pierwszą odpowiedź i że od początku wiedziałam na czym stoimy. Bo dla mnie to wszystko nie było już takim zaskoczeniem, miałam czas, żeby oswoić się z tym co miało się zadziać i się zadziało. Myślę, że prawda zawsze jest lepsza od złudzeń, przynosi mniej bólu i rozczarowania.
Nie wiemy ile Mamie zostało czasu. Postaramy się, żeby upłynął on jej w jak największym spokoju, jak najmniejszym bólu i szczęściu, na tyle na ile jest ono możliwe w tych okolicznościach. Mama wydaje się pogodzona z tym co nieuniknione i dzięki temu i nam jest łatwiej.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za kompetencje, mimo że objawiła się ona słowami, których nikt nie chciałby usłyszeć.
Bardzo mi przykro, że Wasza choroba tak drastycznie postępuje.
W opisanej przez Ciebie sytuacji leczenie objawowe jest postępowaniem optymalnym,
i pewnie w najbliższym czasie trzeba też będzie pomyśleć o opiece hospicyjnej (domowej lub stacjonarnej),
odpowiednio wcześnie dla ewentualnie potrzebnego czasu na jej zorganizowanie.
Pozdrawiam i życzę Wam potrzebnych sił w tym trudnym czasie.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum