1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak trzonu macicy
Autor Wiadomość
Paulina Mika 


Dołączyła: 01 Cze 2014
Posty: 13
Pomogła: 3 razy

 #16  Wysłany: 2014-08-26, 14:44  


Dzięki. Mama już jest pod opieką hospicjum domowego. Mamy też możliwość załatwienia w miejscu w hospicjum stacjonarnym od ręki praktycznie, wcześniej o to zadbałam, bo mama kiedy jeszcze była w pełni świadoma, na moją propozycję że w razie tego właśnie scenariusza który się teraz dzieje, żeby zamieszkała u nas, powiedziała, że nie, absolutnie, że w takiej sytuacji chciałaby pójść do hospicjum, wybrała sobie nawet takie ładnie położone (jesteś z Gdańska, więc znasz - to na granicy Sopotu i Gdańska). Że tam zapewnią Jej właściwą opiekę od strony medycznej. W tej chwili niestety Mama wypiera swój stan, a raczej to, że staje się niesamodzielna i coraz bardziej potrzebuje opieki i ja to rozumiem. Zawsze była bardzo zaradna, pełna życia. Więc w teorii myślała tak, pewnie nie spodziewając się że wszystko tak się potoczy , pewnie trochę licząc, że jednak wyzdrowieje, teraz w praktyce bardzo trudno się Jej przyznać do słabości, trudno przyjąć pomoc wychodzącą poza robienie zakupów, zakup leków czy inne praktyczne czynności. O Jej przeprowadzce do kogoś lub o tym, żeby ktoś z Nią zamieszkał nie ma mowy. Nie jest to wszystko łatwe ale suma sumarum - przecież w tej chwili chodzi tylko o to, żeby czuła się komfortowo, na ile to możliwe. Kilka razy zdarzyło się, że upadła i nie mogła wstać, wtedy jechaliśmy z drugiego końca Trójmiasta, żeby Ją podnieść :( Może przyjdzie taki moment, że sama stwierdzi, że jest zbyt słaba i potrzebuje stałej opieki, ale nie chcemy naciskać, nie chcemy żeby czuła się ubezwłasnowalniana. Sama musi dojść do tego wniosku, przynajmniej tak długo jak jest w stanie podejmować swoje decyzje i je werbalizować.. Nowotwór jest okropną, podstępną i nieobliczalną chorobą, dopiero teraz się o tym naocznie przekonuje.
 
Paulina Mika 


Dołączyła: 01 Cze 2014
Posty: 13
Pomogła: 3 razy

 #17  Wysłany: 2014-09-02, 09:55  


Niestety od wczoraj moja Mama jest pod opieką hospicjum stacjonarnego. Kiedy jeszcze funkcjonowała sama tak postanowiła, nawet wybrała konkretne i nagrała sobie miejsce na wypadek takiej właśnie sytuacji jaka ma miejsce. Mimo tego wiem, że nie spodziewała się, że tak się stanie, liczyła, że wyzdrowieje :( Mamy z bratem małe dziec, ja mam dziecko z autyzmem i i opieka nad Mamą mimo najszczerszych chęci nas przerosła. Teraz jestem spokojna, bo wiem, że jest w dobrym miejscu, ma zapewnioną właściwą opiekę i troskę. Jestem pod dużym wrażeniem tego miejsca, jest urocze, panuje tam dobra, spokojna i kameralna atmosfera (hospicjum św Józefa w Sopocie). Kiedyś o ironio byłam wolontariuszką w innym hospicjum, też było dobrze, ale tutaj...Chociaż tyle pocieszającego w tej całej sytuacji :(
Mama gaśnie w oczach. Obawiam się, że kres Jej życia jest bardzo bliski. Od 3 dób praktycznie cały czas podsypia, jak nie, mówi od rzeczy, mylą Jej się słowa, fakty, zapomina gdzie jest. Ale cały czas powtarza, że mnie kocha, ja Jej mówię to samo. Ciężko Jej nawet otworzyć oczy, jest leżąca, zapieluchowana.
Staram się być z Nią ile mogę, dzisiaj tam spałam i mam zamiar spać do końca. Chciałabym być przy Niej, kiedy to nastąpi, choć wiem, że chory w pewien sposób wybiera przy kim umrze i Ona z troski o mnie, może tego nie chcieć.
Mam 32 lata i tracę jedynego rodzica.
Życie nie jest sprawiedliwe ale...trzeba się z tym zmierzyć. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam..:'(
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #18  Wysłany: 2014-09-02, 10:08  


Paulino, na pewno dasz radę, chociaż będzie bardzo ciężko, i teraz i później.
:tull:
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
tam-tam-taram 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 763
Skąd: daleko
Pomógł: 628 razy

 #19  Wysłany: 2014-09-02, 10:27  


Paulina Mika,

przeczytalem caly watek. Bardzo smutne wiadomosci.

Zycie jest niesprawiedliwe.

Bardzo dobrze, ze mama ma dobra opieke teraz i tam na pewno zadbaja o to, aby nic jej nie bolalo. To jest najwazniejsze.

Zycze ci duzo sily w tym czasie!
 
joanna2013 


Dołączyła: 11 Lis 2013
Posty: 23
Skąd: Poznań
Pomogła: 6 razy

 #20  Wysłany: 2014-09-06, 21:48  


Niedawno też przechodziłam taki trudny okres, dlatego łączę się z Tobą myślami i życzę dużo siły i odwagi!
_________________
+29.08.2014 r. (9 miesięcy i 22 dni walki). Kocham Cię, moja dzielna Bohaterko!
 
 
Paulina Mika 


Dołączyła: 01 Cze 2014
Posty: 13
Pomogła: 3 razy

 #21  Wysłany: 2014-09-20, 19:39  


Dzisiaj w południe pożegnałam moją Mamę.
Odeszła we wtorek.
Nie potrafię nic więcej napisać. Bardzo Cię kocham, Mamutku. Wiem, że wiesz. I wiem, że też mnie kochasz. Ponad wszystko na świecie. Ta świadomość dodawała mi skrzydeł. Wiedziałam, że jest ktoś na kogo zawszę mogę liczyć, kto zawsze stanie za mną murem. Kto dałby mi wszystko. Dziękuję. Bądź spokojna, poradzę sobie. W gorszych chwilach będę z całych sił wierzyć, że patrzysz na mnie i się uśmiechasz. Że jesteś.
Będę tesknić.
Do zobaczenia, najdroższa.

Dziękuję, że dzięki temu wątkowi od początku wiedziałam, co będzie. Richelieu - chylę czoła przed Twoją wiedzą. Miałam czas, żeby się troszkę oswoić, przygotować, tracić Ją powoli.
Ale dziś tak cholernie boli...
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #22  Wysłany: 2014-09-20, 20:15  


Paulino,

Serdecznie Ci współczuję.

Twoja Mama na pewno zawsze będzie przy Tobie i zawsze wiedziała o Twojej miłości.

::rose:: ::rose:: ::rose::
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
marysia5 


Dołączyła: 04 Kwi 2012
Posty: 975
Pomogła: 107 razy

 #23  Wysłany: 2014-09-20, 20:26  


Paulino - jesteś wspaniałą córką, mama jest z Ciebie dumna. Twoja postawa będzie nagrodzona.
::rose::
_________________
marysia5
 
Caroline 



Dołączyła: 03 Lut 2010
Posty: 662
Skąd: Dąbrowa Górnicza
Pomogła: 102 razy

 #24  Wysłany: 2014-09-21, 06:26  


::rose::
_________________
HISTORIA MAMY http://www.forum-onkologi...ejacy-vt599.htm
MOJA HISTORIA http://www.forum-onkologi...olog-vt6463.htm
 
 
Lidia Bieńkowska 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 20 Kwi 2013
Posty: 1456
Skąd: Warszawa
Pomogła: 193 razy

 #25  Wysłany: 2014-09-21, 06:57  


bardzo mi przykro ::rose::
_________________
Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
 
agamaz 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 02 Gru 2010
Posty: 2469
Pomogła: 246 razy

 #26  Wysłany: 2014-09-21, 08:22  


::rose::
_________________
aga
 
mufaso83 



Dołączyła: 09 Sty 2013
Posty: 722
Pomogła: 110 razy

 #27  Wysłany: 2014-09-21, 08:26  


::rose::
_________________
Omnia tempus habent
Mamcia 03.07.1955 - 14.12.2015
 
Paulina Mika 


Dołączyła: 01 Cze 2014
Posty: 13
Pomogła: 3 razy

 #28  Wysłany: 2014-09-21, 16:09  


Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i wirtualne kwiaty.

marysia5 Dziękuję za miłe słowa - dość łatwo było być wspaniałą córką jeśli miało się tak oddaną Mamę. Tak, wiem że jest ze mnie dumna i wiem, że bardzo mnie kochała...kocha. Byłyśmy sobie wyjątkowo bliskie. Razem w szczęśliwych i trudnych chwilach, codziennie rozmawiałyśmy przez telefon, a jak czasem zdarzyło nam się nie rozmawiać to następnego dnia któraś dzwoniła z pytaniem "a kto to się do mnie nie odzywa?" :) myślę, że będzie mi brakowało Jej rad - często były potwierdzeniem moich decyzji, czasem miała inne spojrzenie, z którym się liczyłam. Na pewno będzie mi Jej brakować też w ważnych chwilach np. w życiu moich synków - pierwsza komunia, jakieś egzaminy do gimnazjum, szkoły średniej, wybór drogi życiowej. Mimo, że mam własną rodzinę, męża, dzieci, przyjaciół to czuję się jakoś tak dziwnie sama. Jak umiera Mama człowiek czuję się tak, jakby miał potrzebę z powrotem wrócić do pozycji prenatalnej - poczuć się znowu bezpiecznie, zaopiekowany. Wydaję się sobie jakaś taka bardziej bezbronna, bezradna, z drugiej strony silniejsza, bo wiem że teraz w pewien sposób jestem sama na świecie i muszę sama stawiać mu czoła, podejmować samodzielne decyzje. Od kilku lat sama jestem mamą, więc robię to od dawna ale jakoś tak...nie wiem. Zawsze był ktoś kto wspierał.
Jakieś to takie wszystko abstrakcyjne - mam nadal numer Mamy w telefonie, a nie mogę do Niej zadzwonić. Zawsze z rodzinnego spaceru wysyłaliśmy Jej zdjęcia, dziś już nie mogliśmy. Ktoś jest, a za chwilę go nie ma. Przynajmniej nie fizycznie, nie na tej samej ziemi.
Tempo rozwoju choroby Mamy było zatrważające - jeszcze niecałe 4 miesiące temu pracowała, jeździła samochodem, odwiedzała nas, rozmawiałyśmy o zmianie przedszkola dla młodszego synka. Potem razem wybierałyśmy jej przez internet chusty, a ja jechałam Jej kupić. Potem ten epizod hipomaniakalny, pobudzenie, agresja słowna. Przetaczanie krwi, zakrzepica żył. Potem była coraz słabsza, chudła, z trudem chodziła, ale jeszcze była w miarę samodzielna, mieszkała nadal sama. Potem planowałam kupić Jej balkonik i skarpetki z gumowymi stoperami, żeby się nie poślizgnęła w mieszkaniu. Tydzień przed przeprowadzką do hospicjum, kupiłam Jej telewizor, na przeciwko łóżka, żeby mogła sobie oglądać. Nadal stoi w kartonie, bo były problemy z instalacją...A potem było już coraz gorzej i gorzej, praktycznie każdy dzień przynosił jakąś zmianę. Mama słabła, musiałam ją prowadzić do toalety, potem pieluchy, tracenie apetytu, podsypianie przez cały dzień. A potem hospicjum. Wszystko to w ciągu dosłownie kilkunastu dni. Mama nawet nie mogła zobaczyć jak hospicjum było pięknie położone, wśród kwiatów, skąpane w słońcu...Coraz gorzej kontaktowała. W ostatnich dniach coraz więcej mówiła od rzeczy, przekręcała słowa i spała, spała, spała. Prawie nic nie jadła, prawie nic nie piła. Na 4 doby przed śmiercią organizm się zmobilizował - wiem, że tak bywa - kontaktowała na tyle, że mogła pożegnać się ze wszystkimi, którzy ją odwiedzili. Mówiła niewyraźnie: kocham was, dziękuję że przyszliście. Całowałam Ją w czoło, mówiłam że kocham, odpowiadała, prawie nie wydając głosu: ja ciebie też. Mówiłam, że dziękuję za wszystko. A potem pewnego wczesnego ranka, kiedy spałam mąż obudził mnie słowami: mama zmarła. I przekazał mi słuchawkę...
Nie byłam przy Niej, ale nie mam poczucia winy. Tak widocznie miało być. Pognałam i zastałam Ją w hospicyjnym pokoju, leżącą na łóżku, tak samo jak przez ostatnie dwa tygodnie, taką o połowę mniejszą, bez włosów, kruchą, z żółtawą cerą.
Umarła z uśmiechem i spokojem na twarzy. Odeszła.
Trudnym momentem było zabieranie z hospicjum Jej rzeczy, nada wożę je w bagażniku, nie czuję się na siłach ich przebrać. Pusty materac na którym zawsze leżała, pokój przygotowywany dla kolejnego pacjenta...

A potem modlitwa różańcowa przy trumnie w kaplicy i spuszczanie trumny do grobu - wtedy załkałam, jak małe dziecko.

Mam taki wiersz, który dostałam od koleżanki wczoraj. Nie spodziewałam się, że jakiekolwiek słowa mogą przynieść autentyczną pociechę, a jednak. Mi przyniósł. Zmotywował, żeby żyć dalej i żeby nie wpadać w rozgoryczenie. Żeby wierzyć.
Wydrukuję i będę zaglądać w trudniejszych chwilach. Posłuchajcie:

"Śmierć jest niczym.

To tak, jakbym wymknęła się do sąsiedniego pokoju.

Jestem wciąż sobą i Ty jesteś sobą.

Czymkolwiek dla siebie byłyśmy, tym jesteśmy nadal.

Nazywaj mnie moim dawnym imieniem, mów do mnie tak, jak zawsze mówiłaś.

Nie zmieniaj tonu, nie przybieraj na siłę poważnej i smutnej miny.

Śmiej się; tak jak zawsze śmiałyśmy się z żartów, które bawiły nas obie.

Baw się, uśmiechaj, myśl o mnie.

Módl się za mnie.

Niech moje imię zawsze będzie wymawiane zwyczajnie, bez śladu cienia.

Niech wypowiadane będzie bez nacisku, bez cienia żałoby.

Życie znaczy to samo, co zawsze znaczyło.

Dlaczego miałabym zniknąć z twojego serca, skoro zniknęłam tylko z oczu?

Czekam na ciebie, tylko przez krótką chwilę, aż przyjdzie twój czas.

Jestem gdzieś blisko, pamiętaj.

W sąsiednim pokoju, lub tuż za rogiem.

Wszystko jest w porządku."
 
joanna2013 


Dołączyła: 11 Lis 2013
Posty: 23
Skąd: Poznań
Pomogła: 6 razy

 #29  Wysłany: 2014-09-21, 21:04  


[*]

Tak bardzo mi przykro, droga Paulino. Kiedy czytam opis ostatnich dni Twojej Mamy powracam jakby w naszą historię, Babcia odchodziła tak samo.

Minęły 3 tygodnie od śmierci Babci, a ja wciąż czuję się jakaś otępiała, tak jakby Ona miała zaraz wrócić. Przecież wciąż na stole leży jej telefon i okulary, rozpoczęta, a nie dokończona krzyżówka...

Podobno czas ma pomóc, nie wiem...
_________________
+29.08.2014 r. (9 miesięcy i 22 dni walki). Kocham Cię, moja dzielna Bohaterko!
 
 
Maura 


Dołączyła: 17 Paź 2013
Posty: 92
Pomogła: 6 razy

 #30  Wysłany: 2014-09-22, 06:39  


Paulinko, czytam i płaczę! Mama na pewno zawsze będzie blisko Ciebie i będzie Cię wspierać. Bardzo mi przykro, że to tak szybko nastąpiło. Jesteś wspaniałą córką! :tull: Dla Ciebie uściski, a dla mamusi ::rose::
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group