Witajcie,
Prof. Wydmański chce poddać ciocię radioterapii. 30 grudnia mamy być w Zakładzie Radioterapii w Gliwicach. Oczywiście wszystko zależy od wyników krwi.
Tłumaczy, że na obecną chwilę chemioterapeuci nie zechcą podać chemii ze względu na nowe zmiany w wątrobie i neutropenię i że raczej nikogo nie zmuszę do zmiany decyzji
Gdyby nie ta toksyczność hematologiczna...Oczywiście są zastrzyki, w wytycznych mowa o profilaktyce wtórnej neutropenii, jednak wiecie jak to wygląda w rzeczywistości, komuś dali, nam nie dali i ogólnie z tym jest cyrk. A pacjent nie rokuje do tego.
Jednak ogólny wydźwięk tej wizyty był dla cioci bardzo pozytywny i tego nam było teraz trzeba. Powiedział, że te dwie zmiany w wątrobie na razie nie budzą zmartwienia, a do chemii jeszcze można wrócić. Nie wiem czy mówił serio, ale ciocia od razu pojaśniała. Zawsze to brzmi inaczej niż odesłanie z niczym.
Wiem, że radioterapia paliatywna służy głównie do łagodzenia objawów choroby, zmniejszeniu dolegliwości bólowych. Ciocia nie ma bóli, a jednak będą chcieli ją naświetlić, obszar trzustki i wątrobę.
Czy mogę liczyć, że taka radioterapia zatrzyma postęp choroby???Lub przynajmniej go spowolni?
Na początku stycznia mam jeszcze dwie konsultacje w Warszawie.