Napiszę trochę co u nas. Tak jak pisałaś Kubanetko, wszystko wróciło do normy
Oczywiście Mamcia musiała mieć wspomagacze typu Neupogen, no i trochę się biedna męczyła, bo miała straszne m.in. bóle kostne, mięśni, ale dzielnie to zniosła.
W poniedziałek robiłyśmy razem ciasteczka, jakie to są słodkie, cudowne chwile
Tak bardzo teraz to doceniam.
Ale są też takie chwile, kiedy nagle łzy płyną mi z oczu. Tak jak parę dni temu, kiedy usłyszałam piosenkę śpiewaną przez Rodowicz "Co się stało z Mamą":
Był ślub wśród najwyższych sfer
Taki odlot każdy mieć by chciał
Sto prób odbyło się
Żeby każdy swoje miejsce znał
Już miał gruchnąć marsz
Biskup stułę w gładkie dłonie wziął...
Gdy ktoś z pierwszych ław
Nagle wrzasnął rany Boskie STOP!
I zrobił się szum
Jak nie wiem co-o o
Gdy cały ten tłum ryknął na głos:
Co się stało z Mamą?
Mama zniknęła stąd
Krótką chwilę była
Gdzieś się zmyła
Każdy trzeba przeszukać kąt
Co się stało z Mamą?
Ktoś musiał widzieć ją
Cały ślub wstrzymamy
Bo bez Mamy
Wszyscy goście jak dzieci są
...
Ale nic to, na najbliższe dni mamy wspólne plany i to jest ekstra
Ściskam wszystkich