Kochani nadszedł dla nas kres tej trudnej drogi...
Dziś w nocy- o godzinie 1:15 zasnął w Panu mój Kochany Dziadysław
Odszedł cichutko i spokojnie...
Zmarł na moich rękach...
Dziękuję Bogu za łaskę towarzyszenia Mu w ostatnich ziemskich chwilach...
To był dla mnie zaszczyt i wyróżnienie.
Tym bardziej, że Dziadziuś zawsze mówił, że mnie najbardziej ufa- a ja obiecałam Mu, że będę przy Nim do końca.
Dopełniłam obietnicy.
A Dziadziuś, wierzcie lub nie- czekał...
Wczorajszy dzień był dla Dziadziusia bardzo trudny.
W rozmowie telefonicznej z lekarzem dowiedziałam się, że stan jest krytyczny i funkcje życiowe Dziadziusia gasną.
Zapytałam lekarza czy byłaby możliwość, żeby nocować przy łóżku Dziadziusia.
W drodze wyjątku zgodził się na jedną osobę.
Boże dziękuję Ci- na mnie.
Wiedziałam, że Dziadziuś odejdzie tej nocy.
Już w drodze do szpitala, a pewności nabrałam wchodząc do sali.
Dotarliśmy z Ojcem tuż przed północą.
Ojciec się pożegnał, ja zostałam.
Czytałam Dziadziowi fragmenty Pisma Świętego, pomodliłam się "z Nim", wspominałam wspólne chwile z dzieciństwa i dawnych czasów...
(jak jako szkrab nieustannie gasiłam Mu traktor, jak szczuł mnie kogutem
)
Nie uwierzycie ale wzrastało Mu tętno.
Podziękowałam Mu za cudowne dzieciństwo, za to jaki wpływ miał na moje wychowanie...
Powiedziałam jak fantastycznym, silnym i honorowym jest dla mnie człowiekiem.
I jak bardzo dziękuję Bogu za tak wspaniałego Dziadka...
I że Kocham Go ponad wszystko...
I że mam nadzieję, że może kiedyś zasłużę na to by spotkać Jego i Babusię po drugiej stronie...
Miał spierzchnięte usta i wysuszoną buzię.
Zwilżyłam Mu je maczakiem, delikatnie musnęłam buzię.
Chyba Mu ulżyło.
Tylko westchnął cichutko i opadł delikatnie na moją rękę- jakby się tuląc...
Pocałowałam Go w czoło i powiedziałam, że był bardzo dzielny, długo walczył i czas teraz odpocząć...
Żeby szedł do Boga...
Że tam spotka Mamę, Tatę, Rodzeństwo, Babcię i wszystkich których kochał...
Że tam nie ma już bólu, jest tylko ukojenie.
Że zawsze będzie obecny w moim sercu i mojej pamięci...
Ze głęboko wierzę, że jeszcze kiedyś się spotkamy
Odszedł.
Był spokojny.
Nie zostawiłam Go do końca.
Pomogłam pielęgniarkom przy zabiegach pośmiertnych i dopóki Go nie zabrali (2 godziny) cały czas byłam przy Nim i głaskałam Go po twarzy.
Nie chciałam, żeby został sam.
I chciałam Go mieć jak najdłużej
Teraz mam Go w serduchu i pięknych wspomnieniach.
Nikt mi tego nie odbierze.
Mamy z Mężem na obrączkach cytat z bibli- z pieśni nad pieśniami:
"bo jak śmierć potężna jest miłość"
ŚMIEM TWIERDZIĆ ŻE JEST ZNACZNIE BARDZIEJ POTĘŻNA!
Najdroższy Dziadziusiu śpij spokojnie...
A Ty Boże przyjmij i zbaw Jego duszę, daj Mu ukojenie.
Dobranoc Dziadziu,
bardzo Cię Kocham, wiesz...