Krok po kroku zmierzamy ku nieuniknionemu...
Jak na ironię, im mniej sił ma Dziadziuś, tym szybciej ku temu pędzimy :(
Dziadziuś.
Nie wiem jak to możliwe, ale jeszcze bardziej schudł- teraz przypomina cień człowieka.
Je, ale są to porcje wręcz głodowe.
Nie ma apetytu.
Bóle pojawiają się falowo i są trudne do zniesienia.
Dzięki Bogu zażywa środki p/bólowe.
Siły.
Sił nie ma prawie wogóle.
Z trudnością się porusza.
Właściwe znakomitą większość doby spędza w łóżku.
Sporadycznie krząta się po domu.
Stara się być jak najbardziej mobilny, ale to już niestety coraz częściej kwestia jedynie chęci.
Oddychanie.
Na granicy wydolności.
Z trudem łapie powietrze.
Ma wrażenie "zapadniętego płuca".
Do tego uciążliwy, potwornie wyniszczający kaszel.
Mowa bardzo cicha, momentami bełkotliwa.
I te moje piękne, mądre oczy- takie dalekie, tonące w beznadzieji...
I ten strach, który z nich wyziera, chęć życia i bezradność.
Doprawdy ciężko jest w nie patrzeć.
Trudno zachować spokój,kiedy nic już zrobić nie można...
Nastawienie.
Żadnej nadzieji.
Natłok symptomów, które brutalnie uświadamiają Mu powagę sytuacji.
Postępujące zniedołężnienie (przy jego dotychczasowej sprawności i aktywnym trybie życia- jest to cios więcej niż potężny).
Wie, że to coraz bliżej...
Tak bardzo Go kocham...
i tak szybko tracę...
[ Dodano: 2011-03-31, 21:04 ]
Dzisiaj.
Wyniki badania krwi mamy tragiczne.
Duża anemia.
Zlecenie na transfuzję.
Narazie łyka Tramal, ale dostał receptę na plastry z morfiną.
Dostał też preparat z elektrolitami, odżywki i syrop na apetyt dla chorych onkologicznych.
Część leków wspomagających odstawiono, żeby odciążyć wątrobę.
Zostawili tylko Polprazol osłonowo.
Co 3 dni na pobranie krwi do analizy przyjeżdza pielęgniarka.
Wyniki z dnia na dzień coraz gorsze.
Lekarka rodzinna, ale rewelacyjna.
Ma doświadczenie z chorymi onkologicznie.
Rozmowy rzeczowe i na temat.
Nie ma problemu z uzyskaniem porady lub informacji.
Cieszę się, że w końcu trafiliśmy na odpowiednią osobę.
Tak ważna jest opieka i godne traktowanie chorego.
A Dziadziuś coraz słabszy.
Z trudem wytrzymał wizytę.
Teraz śpi.
Oby sen choć trochę Go zregenerował.
Przykro ogromnie, że Dziadkowiak słabnie i traci siły...
Wierzę jednak, że tak bardzo was kocha, że ta miłość spowoduje, że jeszcze troszkę tych radosnych chwil będziecie mieli...
Życzę tego z całego serca...
Praptaczku
ta Wasza miłość do Dziadziunia jest cudna...
wielu może sie uczyć, wielu zazdrośnić...
Dzisiaj Dziadkowiak swoim słabiutkim, ledwo słyszalnym głosem dał mi "zlecenie" na zachciankę: piwo karmi, pierogi z truskawkami i brzoskwinie z puszki.
A w niedzielę mam ugotować dla Niego jakiś SPECJALNY- DOBRY obiad.
Cyt. [nie zjem dużo, ale mam taką wielką ochotę...]
Zrobię Mu Jego ulubiony gulasz i zupę grzybową.
I żurek na śniadanie.
Ja wiem, że to wszystko obciąża wątrobę...
Ale nie wiem ile czasu nam zostało i jeśli tylko ma takie zachcianki, to spełnię każdą...
I tak nic Mu już bardziej nie zaszkodzi, a może choć na chwilkę poprawi samopoczucie.
Chce mi się WYĆ!
Widzę, że wypowiedzenie każdego słowa sprawia Mu ogromny problem i wymaga mnóstwo sił, a potem ciężko Mu oddychać...
wiem czym jest, zarówno pozyskiwane syntetycznie, jak i występujące naturalnie w wiadomych roślinkach. Wiem, bo miałam z nim do czyczenia ze względu na wykonywany zawód.
Widziałam osoby, które stosowały długotrwało, w sporych ilościach- mało zachęcające.
Daleka jestem od eksperymentów tego typu.
Tym bardziej, że właściwości "dobroczynne" są conajmniej dyskusyjne.
pozyskiwane syntetycznie i dopuszczone do obrotu jako medykament, też jest dopuszczone jedynie w kilku krajach (i z tego co wiem, to tych bardziej liberalnych), ale i tam uznawane jest jako narkotyk, wprawdzie w niewielkim stopniu prowadzący do uzależnienia, ale narkotyk.
Mój Dziadziuś jest zbyt słaby i za bardzo zaawansowany wiekiem na tego typu eksperymenty.
Poza tym bałabym się Mu taki specyfik podać.
W tym wypadku, troska i miłość wygrałyby z chęcią chwilowej poprawy zdrowia i samopoczucia za wszelką cenę.
Poza tym słabe serce jest że tak łagodnie powiem przeciwskazaniem do tego typu prób poprawienia stanu samopocucia- bo dla mnie taka droga nie jest leczeniem.
Dziękuję Ci jednak za wsparcie i próbę pomocy.
Pozdrawiam
[ Komentarz dodany przez: Finlandia: 2011-04-01, 14:55 ] Praptaku, u Ciebie ukryłam nazwę specyfiku, przykro mi, że w związku z ta sprawą musiałam grzebać w twoim poście, ale biorąc pod uwagę twoje rozsądne podejście do propozycji, myślę, że zrozumiesz.
Ale tak jak już powiedziałem, pozostawiam to Twojej ocenie. Jest to tylko moja opinia, a Ty masz prawo do własnego zdania na ten temat. Pozdrawiam, Paweł.
[ Komentarz dodany przez: Finlandia: 2011-04-01, 14:54 ] Ukryłam w poście sugestie czynów zabronionych przez prawo w Polsce.
Bóle coraz silniejsze.
Ustąpiły biegunki.
Pojawiły się nudności.
Brzuch twardy, bolesny.
Obrzęki nóg nie postępują.
Postępuje za to proces "wysychania", bo wychudnięciem już tego nazwać nie można.
Zażółcenie znikome.
Dziadziuś jest już bardzo zmęczony.
Rozum i serce chcą żyć, tylko ciało odmawia posłuszeństwa...
Czeka :(
Ciężko to wszystko czytać.. Miałam nadzieję, że u Dziadkowiaka wolniej to bedzie postępować... tak kiedys mówiono, że nowotwór wolniej rozwija sie u ludzi starszych...
A Dziadziuś tak Was kocha, że walczy dalej...
Życie jest niesprawiedliwe, kiedy ludzi dobrzy, szlachetni musza odchodzić, a wredne typy zyja i nic im nie jest:(
Dziadziuś zrobił się drobny i chudziutki jak dziecko.
Mało je, choć zupkę grzybową pałaszował z dokładką.
Porcje jak dla mojego Synka, ale zawsze.
Jest mało tematów i zdarzeń, które są w stanie przywrócić Mu uśmiech na twarzy i oderwać od rozmyślań na temat śmierci.
Sił nie ma prawie wcale.
Z trudem podnosi się na łóżku, do pozycji siedzącej żeby zjeść posiłek.
Teraz prawie stale leży.
Wstaje jedynie załatwiać potrzeby fizjologiczne.
Czasem, przy dobrym dniu przemknie przez kuchnię.
Zrobił się drażliwy- to chyba dobre słowo, bo rozczeniowy- to za mocno powiedziane.
Ta labilność emocjonalna trwa już jakiś czas, ale teraz jest znacznie bardziej widoczna.
Czasem trzeba trzymać nerwy na wodzy, żeby nie dać się sprowokować kąśliwym uwagom i drobnym złośliwościom
Wczoraj dostał od mojego Synusia naklejkę "Dzielny Pacjent
tak sobie czytam co piszesz i wiesz Kochana ja mam wyrzuty sumienia, że w ostatnie dzi, mysląc o obciążeniu wątroby, nie robiłam Robertowi do jedzenia tego co zawsze lubił, mimo że nie jadł 6 dni, ale może to co lubił pobudziłoby Jego kubki smakowe.
Spełniaj zachcianki Dziadkowiaka- bo tylko tyle zostało- cudownie się czyta w słowa ujętą Wielką Miłość.
A Dziadziuś na końcu drogi spotka Babuleńkę, która czeka na niego.
A my tutaj na ziemi musimy im na to pozwilić, chociaż boli bardzo...
Przytulam
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Stale leży.
Je mikroskopijne porcje.
Jest bardzo słabiutki.
Mówi prawie szepte.
Potwornie wychudł.
Pojawiły się małe odleżyny.
Stan psychiczny bardzo zły.
Wyczekiwanie końca.
[ Dodano: 2011-04-25, 15:14 ]
Odlezyny są 2, wytworzyły się z ranki od zadrapań.
Są niewielkie, więc nie będzie problemu z ich opanowaniem.
Przy każdym nawet namniejszym wysiłku, dostaje zadyszki i musi mieć chwilę odpoczynku.
Problemem jest już nawet przekręcenie się z boku na bok, że już o próbach siadania nie wspomnę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum