Mnie osobiście zupełnie nie przekonuje- napiszę więcej, zupełnie mnie denerwuje propagowanie i dyskutowanie o 'wspaniałych', ale jakże wątpliwych metodach leczenia raka. Po co chorym robić bezsensowną nadzieję?
asia19 - czytaj ze zrozumieniem: napisałam, że nie propaguję zażywania amigdaliny i w żadnym miejscu nie napisałam o tym, że to cokolwiek daje.
Wyraziłam tylko swoje wątpliwości co do przedstawionych w artykule argumentów na szkodliwość tego związku chemicznego, które - niestety - nie są poparte rzetelnymi badaniami, a tylko powtarzanymi po innych stwierdzeniami.
W artykule związek jest przedstawiony prawie jak trucizna - rozumiem, że po to, aby odstraszyć kogoś od zażywania.
I zgadzam się, że faktycznie szkodliwe będzie to, gdy pacjent zrezygnuje z leczenia onkologicznego, bo będzie się leczył pestkami moreli, jako "alternatywnymi" metodami.
asia19 napisał/a:
Viola napisał/a:
Czy są jakieś dowody na całkowity brak szkodliwości cytostatyków?
Są pewnie dowody na ich szkodliwość, ale są niezbite dowody na to, że cytostatyki są pomocne, u wielu osób powodują całkowitą remisję, u innych pozwalają na jakiś czas ją osiągnąć.
Moje pytanie odnosiło się do zdania: "brak jest dowodów na całkowity brak szkodliwości działania tego rodzaju preparatów", które od razu sugeruje, że związek jest szkodliwy!
Brak jest również dowodów na całkowity brak szkodliwości... kawy! ...herbaty! ...rumianku! ...seksu!
Cytostatyki mogą wywoływać bardzo poważne skutki uboczne, więc argument w przypadku amigdaliny o "braku dowodów na całkowity brak szkodliwości" jest nietrafiony, bo nie - prawdopodobnie - nie zrobiono w tym kierunku żadnych badań.
Badania na temat szkodliwości wyszłyby przy okazji badań co do ewentualnej skuteczności.
asia19 napisał/a:
Nie czuję się na siłach intelektualnych, żeby odpisywać na wszystkie wymienione przez Ciebie argumenty i tezy, muszę jednak Ci napisać- nie ma badań, które potwierdzałyby skutecznego działania przeciwnowotworowego amigdaliny (chyba, że nie jestem na bieżąco...).
Ale czy w ogóle były robione badania w tym kierunku?
Żeby takie badania zostały przeprowadzone, to musi zależeć jakiejś firmie na wykupieniu ewentualnej licencji.
Do tego potrzebne są duże pieniądze, m.in. na badania kliniczne.
asia19 napisał/a:
Za to istnieje wiele dowodów na to, również na tym forum, że cytostatyki, a więc popularne chemie działają skutecznie na nowotwory, w różnych stopniach zaawansowania. Nie mówię tutaj o znakomitej większości, myślę jednak, że dla osoby chorej na raka możliwość znalezienia się chociażby w grupie 20% chorych 'odpowiadających' remisją na leczenie cytostatykami jest przekonująca.
Tego nie kwestionuję, bo temat jest w ogóle o czymś innym.
Wychodzisz z założenia, że ktoś, kto się interesuje preparatami spoza cytostatyków, to chce zrezygnować z leczenia onkologicznego?
A ja jestem żywym (jeszcze) przykładem, że na moje wyleczenie żaden cytostatyk nie zadziałał, za to odczułam trochę szkodliwych skutków ubocznych.
Jednak nie twierdzę, że to udowadnia jakoś z góry przyjętą tezę.
A co do statystyk, czy to prawda, że pacjent, który przeżył 5 lat bez wznowy i pojawia się w poradni po tych pięciu latach jest traktowany jako NOWY przypadek?
Czy to właściwa statystyka?
DSS napisał/a:
Szkodliwe i okrutne jest karmienie jakichkolwiek chorych i/lub ich bliskich bezzasadną nadzieją. Szkodliwe jest propagowanie nieprawdy: że specyfik A, B czy C "pomaga", "leczy raka" etc.
Twierdzenie, że dany specyfik leczy jest nieprawdą w sytuacji gdy na poparcie tej tezy nie ma żadnych dowodów. Współczesna medycyna, to medycyna oparta na faktach.
DSS, ale ja odnoszę się do argumentów zawartych w artykule!
Wystarczyło przecież napisać, że nie ma żadnych badań, które udowodniłyby skuteczność amigdaliny w walce z nowotworami - to jest argument, a nie podawanie, że zażywanie jest szkodliwe, bo 2 czy 1 osoba miała po tym (
?!) jakieś dolegliwości.
Jeśli lekarz decyduje o leczeniu pacjenta chemią, to również daje nadzieję, która może ulecieć wraz z badaniem obrazowym po nieskutecznej w danym przypadku chemioterapii.
Czytam w Internecie i słyszę, jak rodziny CHCĄ, PRAGNĄ tej nadziei i przyjmą ją od kogokolwiek, nawet od lekarza onkologa, który prywatnie zainkasuje 600 zł (z tytułem doktora), bo wydaje się, że jak prywatnie, to będzie lepiej leczył, bardziej się przykładał.
Problemem jest podejście pacjenta i jego rodziny, która oczekuje tej nadziei, bo nie chce słyszeć prawdy.
Ale tu już wchodzimy w tematy psychoonkologii.
DSS napisał/a:
Tam, gdzie nie udowodniono żadnych korzyści - nie może być mowy o leku ani o czymkolwiek, co warto polecić. To tylko jakaś substancja, która w najlepszym wypadku może dać efekt placebo.
I to powinno być kwintesencją artykułu, a nie udowadnianie, że jest to szkodliwe.
Nowotwór, rak to słowo każdego potrafi zmrozić. To bardzo ciężka choroba, która jest zmorą naszych czasów. Firma, która pierwsza znajdzie skuteczne lekarstwo na jakiś nowotwór zagwarantuje sobie dochody na poziomie o jakim nie jesteśmy w stanie marzyć. Ale wracając do tematu, żeby zająć się badaniem szkodliwości danego leku najpierw trzeba udowodnić skuteczność tego leku w kuracji w naszym przypadku przeciwnowotworowej.
No musisz przyznać, że badanie jakiegoś leku tylko pod kątem szkodliwości kuracji jest najnormalniej w świecie medycznie, ekonomicznie bez sensu. Skoro badanie nie wykazały żadnego działania antynowotworowego witaminy b17 badania można uznać za zakończone ponieważ nie zostanie wdrożona witamina b17 jako lek dlatego rozważania o ewentualnej szkodliwości są czystko akademickie.
Jakiś czas temu bardzo ciekawy post napisał vioom. Spróbuję go zacytować z pamięci więc mam nadzieję, że czegoś nie pokręcę.
Chodziło chyba nawet o wit. b17.
cyt: To, że dany specyfik zabija komórki nowotworowe na szkiełku w laboratorium to za mało. Komórki nowotworowe zabija również na szkiełku kwas solny ale takiej kuracji przecież choremu nie podamy.
Pozdrawiam serdecznie.
http://www.forum-onkologi...t3988.htm#71819 - o nadziei pisałem tu, nawet tej złudnej.....
oj, oj ludziska trochę pokory....., tak naprawdę lekarze niewiele wiedzą o raku...bardzo niewiele....nie można pozbawiać nadziei ufając im bezgranicznie tym bardziej, że w tym wszystkim jest drugie dno....KASA....oczywiście KASA jest też w leczeniu niekonwencjonalnym....., ale jak do tego wszystkiego podchodzić starałem się przekazać w cytowanym linku.....to wszystko nie jest takie stricte czarno-białe.....
Współczesna medycyna, to medycyna oparta na faktach.
Raczej powiedziałbym, że w przypadku raka oparta na niewiedzy co do jego kluczowych przyczyn i działająca najczęściej nieskutecznie po omacku......tak to wygląda brutalnie rzecz ujmując...niestety.....
Wnioski były jasne i nie budzące wątpliwości.
Kontynuowanie badań (powielanie ich) w tej sytuacji byłoby nieetyczne.
Czy macie dostęp do pełnego artykułu, a nie tylko do jego streszczenia?
Jestem bardzo ciekawa całości, a nie tylko wniosków końcowych.
Skoro były robione badania i jest możliwość obejrzenia wyników tych badań, to zdecydowanie - choćby na takim forum - te wyniki powinny być opublikowane PO POLSKU.
Przydałoby się tłumaczenie tekstu dla osób, które nie znają angielskiego.
Publikacja takich wyników może być bardziej przekonująca niż artykułów pisanych na ich podstawie.
Viola, istnieje coś takiego jak prawa autorskie. Wątpię by było Fundację stać na wykupienie ich w celu przetłumaczenia i opublikowania tego artykułu - DSS może się tu wypowiedzieć wiążąco.
Oryginał mam, kosztuje 15 dolarów. Nie ma ograniczeń w jego zakupie, o ile ma się kartę kredytową.
A ja nieśmiało zapytam, po co cała ta dyskusja? Na Forum raka jądra, na pierwszej stronie znajduje się klauzula, że wszystko co znajduje się w domenie rjforum.pl ogłasza się strefą wolną od tych badziewnych specyfików, kto tego nie akceptuje, nie ma prawa pisać na Forum, to nasze zasady.
Natomiast każdy tutaj jest dorosły (tego wymaga regulamin Forum Dum Spiro-Spero) i każdy decyduje o tym, jak będzie wyglądała jego terapia. Jeśli komuś zależy na zdrowiu, życiu, z pewnością weźmie pod uwagę opinie ludzi nieco mądrzejszych lub chociaż bardziej doświadczonych. Jeśli natomiast lubi leczyć się hubą (nie mylić z hubą-bubbą), vilcaziołem, chlorkiem metylochloroaniliny czy czymkolwiek innym, czego śmieszna nazwa koreluje ze śmieszną skutecznością owego, niech to robi, jego decyzja! Uważam, że dyskusja na temat, który był wyczerpywany wielokrotnie a wnioski są jasne i poparte badaniami naukowymi (vilcacora nie działa, dodatkowo może szkodzić) jest bezpodstawna.
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Viola, ja piszę w ogóle o takich dyskusjach. Nie rozumiem ich podnoszenia, skoro nie ma żadnego naukowego dowodu na to, czy są skuteczne, czy nie. Jeśli nie ma dowodów na to, że działają, to po co rozwodzić się nad tym, czy są groźne dla zdrowia, czy są m. in. mniej szkodliwe od chemii? Czy dają efekt lepszy od przysłowiowej aspiryny? Przypomnę, że to Ty wyciągnęłaś argument o uciążliwym w skutkach leczeniu cytostatykami.
Wychodzę z założenia, że szukając leczenia poza ogólnie uznanymi standardami medycznymi jest stratą czasu. Wychodzę także z założenia, że jeśli nie ten lekarz nie pomoże, to inny. Tak jest np. z terapiami herceptyną, w jednym szpitalu dana pacjentka jest zakwalifikowana od razu, w drugim nie miałaby szans. Wypowiadam się tutaj, bo sama czuje się ofiarą własnych emocji- bądź co bądź miałam kilka sytuacji, w których robiono mi podobne pranie mózgu, mój Tato nawet był traktowany jako przypadek zupełnie stracony z punktu widzenia medycyny (o zgrozo osoba, która to mówiła jest na stanowisku- albo była- ordynatora jednego z oddziałów szpitala w moim mieście). Proponowano nam właśnie... leczenia hubą. Jak wyliczono cenę Cudownych Specyfików (ok. 400 zł na głowę), wzięłam Mamę za ubrania i już więcej nas tam nie widziano.
Zgadzam się całkowicie z vioom.
Moja Mama często na oddziele Chemii Dziennej spotykała osoby stosujące różne takie
Czary - Mary . Jedna " pestkowy syf " druga lewatywę z kawy .
A Moja Mamusia stosuje oprócz leczenia stosowanego przez lekarzy
Ogromną dawkę dobrego podejścia przyprawioną wielką dawką poczucia humoru - TO DZIAŁA
i wspomaga leczenie .
Polecam
_________________ " Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
Moja Mama często na oddziele Chemii Dziennej spotykała osoby stosujące różne takie
Czary - Mary . Jedna " pestkowy syf " druga lewatywę z kawy .
A Moja Mamusia stosuje oprócz leczenia stosowanego przez lekarzy
Ogromną dawkę dobrego podejścia przyprawioną wielką dawką poczucia humoru - TO DZIAŁA
i wspomaga leczenie .
Polecam
to jest najlepszy lek na wszystko, dobry humor i zdrowe podejscie do choroby, na pewno bardziej pomaga niz wszystkie czary mary i cudowne mikstury
z takim podejsciem + leczenie standartowe mozna bardzo dużo osiągnąc,
trzymajcie się
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Moja Mama często na oddziele Chemii Dziennej spotykała osoby stosujące różne takie
Czary - Mary . Jedna " pestkowy syf " druga lewatywę z kawy .
A Moja Mamusia stosuje oprócz leczenia stosowanego przez lekarzy
Ogromną dawkę dobrego podejścia przyprawioną wielką dawką poczucia humoru - TO DZIAŁA
i wspomaga leczenie .
Polecam
Zgadzam się, to najlepszy lek wspomagający...i taki tani!
ja za to zaslyszalam taka rade lekarza, ktory biedny juz nie wiedzial jak mi pomoco w golu ...
Patrzy sie na mnie ( a wygladalam bardzo zle )wzdycha i powaznym glowsem mowi :
Pani to juz tylko RUMIJANKEK pomoze, najlepiej w ciagu dnia i wieczorem i po przebudzeniu .
Na to ja: Panie Doktrze, wie Pan ze nie znosze ziol , nie dam rady tak codziennie..Ja i ziola ??? Oszalal Pan :P
A Dochotore ze spokojem , a kto mowi o ziolach , Chyba mowie RUM i JANEK ( rumijanek ) :p TRZY RAZ raz PO raz ewetyklnie dawk mozna dozowac do porzeb :D
Ot takie moje niekonwencjonalne podejscie do temamtu i leczenie rumijankiem d;
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum