Biofanko jak myślisz czy to wystarczające badania?
Aby wykluczyć całkowicie ewentualne przerzuty nie są to wystarczające. Jednak 80% przerzutów czerniaka dochodzi droga limfatyczną, badanie węzłów jest pomocne. Badanie poziomu markerów w tym stadium zawansowania choroby jest mało celowe. Zwłaszcza, że siostra poziom LDH ma zazwyczaj wyższy niz wskazują normy.
Ponadto wyraźny wzrost tych markerów w przypadku czerniaka jest zazwyczaj ,gdy choroba jest już bardzo zaawansowana.
Dwa i pół roku spokoju do dzisiaj. Zmiana 2 cm na wątrobie. Zgłosiła się z bólem brzucha na pogotowie. Bożę ja tego nie przeżyje. Jak mam funkcjonować, jak chodzić do pracy. Nie wiem cały świat się zawalił.
Niestety są już dwa przerzuty i to nieoperacyjne. Bydlak dał przerzuty krwią. Siostra kaszle, więc boimy się, że już są w płucach. Jutro będzie odpowiedz z kliniki w Heidelbergu czy będą ją w ogóle leczyć. Boimy się, że mamy mało czasu. Wydaje mi się, że to jakiś zły sen. Może macie jakieś pomysły co można jeszcze zrobić? Jak przedłużyć życie?To tak szybko postępuje. W sobotę muszę powiedzieć rodzicom, którzy nic nie wiedzą o chorobie. Nie wiem jak to zrobić.
Odpowiedz będzie jutro lub dzisiaj wieczorem. Budzę się codziennie rano i wydaje mi się, że to tylko sen. Wczoraj jej syn zdał sobie sprawę, że jest źle i to wszystko jeszcze bardziej boli. Będę miała jeszcze dużo pytań formalnych, ale jeszcze się chwile wstrzymam. Mam nadzieję, że mi pomożecie przez to przejść.
Dzięki.
Pytanie do osób zorientowanych w temacie. Dzisiaj siostra miała robione PET CT. Wyniki jutro. Jutro też będzie miała biopsje guzów na wątrobie. Czytałam, że to może prowadzić do jeszcze większego rozsiania choroby? Boże już sama nie wiem.
Witam.
Siostra po biopsji guza. Leży i odpoczywa. Pisała, że trochę ją boli. Dzisiaj nie będziemy chyba rozmawiały przez telefon, ale z tego co pisała o wynikach nie chcą rozmawiać. Wezmą się za to pewnie w Heidelbergu. Mamy nadzieję, że przerzut jest tylko w wątrobie i będą to leczyć. Boże, to takie trudne jak ona jest tak daleko. Jutro może będę wiedziała coś więcej. Najbardziej boję się powiedzieć rodzicom, ale będę musiała. Ojciec wczoraj wrócił z trzeciej koronografii, a mama od kiedy pamiętam ma depresje. Wiem, że muszę być silna dla nich bo najgorsze dopiero przed nami.
[ Dodano: 2013-01-24, 17:42 ]
Cztery przerzuty w wątrobie i jeden w mózgu. Siostra już się nie trzyma i ja też przestałam.
[ Dodano: 2013-01-25, 12:42 ]
To nie jest tak, że straciliśmy nadzieję, ale trzeba myśleć logicznie. Choroba bardzo szybko postępuje.
Siostra chciałaby spędzić ostatnie dni w domu rodzinnym w Polsce. Moje pytanie dotyczy ubezpieczenia. Czy ktoś z Was miał podobną sytuację. Czy niemieckie ubezpieczenie obejmuję bezpłatną opiekę również w Polsce: szpital i hospicjum?
Nie zrozumcie mnie źle wiem, że pieniądze nie są tu istotne, ale zostaje jej dziecko, które trzeba zabezpieczyć i każdy grosz się liczy.
Lecę do niej we wtorek, będziemy powoli załatwiali wszystkie sprawy formalne: konta w banku, będziemy rozmawiali co zrobić z dzieckiem. Zabrać do Polski do rodziny czy nie. To już w sumie nie takie małe dziecko, bo ma 21 lat, ale zostanie tam sam.
Ma przerzuty do mózgu, więc boimy się ,że niedługo może nie być świadoma.
Jutro jadę do rodziców, mam nadzieję, że to wytrzymają.
Sluchaj, z jednej strony rozumiem Wasze postępowania, z drugiej mam wrażenie, że trochę już pogodziliście się z przegraną.
A niepotrzebnie..
Pewnie że statystyki straszą, ale nie we wszystkich przypadkach choroba postępuje aż tak szybko. Możliwe są remisje po podaniu chemii. Czasami ludzie z przerzutami do mózgu żyją nawet kilka lat, niektórzy tak jak Bajda84 odchodzą niestety w oczach..
No ale cuda też się zdarząją.
Jakie zaproponowano jej leczenie w Niemczech? Zapytaj może adminów, czy wiedzą jakie hipotetycznie będą szanse żeby w Polsce dostała ten nowy lek ( jeżeli rzeczywiście Ministerstwo łaskawie podpisze zgodę na refundację od lutego). Nie wiem czy hm.. w pierwszej kolejności, będą go podawać tylko tym bez przerzutów do mózgu, czy może bedą go podawali "jak leci". Nie wiem też czy ktokolwiek cokolwiek wie i może coś przewidzieć, ale pytaj, jeżeli chodzi o adminów na tym forum, to już nie raz zadzwilili mnie poziomem wiedzy i informacji.
Zajmijcie się może najpierw rozparzeniem się w możliwościach leczenia.
Dopóki Siostra ma po co żyć, to będzie walczyć, z psychologicznego punku widzenia, możwe jest jednak, że jeżeli poczuje że uregulowała wszystkie sprawy, to ten spokój... sama wiesz..
Zycze Wam wszyskiego dobrego. WALCZCIE!!
W czwartek siostra ma trafić do kliniki w Heidelbergu. Pewnie zbierze się jakieś konsylium i zadecydują co robić dalej. Przez telefon wiele się nie dowiem, bo nasz stan nie pozwala nam logiczne rozumować.
Nigdy przy siostrze nie pokaże tego, że nie wierze. Ale ona jest daleko. Teraz mam ferie i mogę z nią być. Nie rzucę pracy i nie pojadę tam podczas roku szkolnego(pracuje w szkole). A rzeczy formalne trzeba załatwiać, zawsze byłam takiego zdania i nie tylko w przypadku ludzi chorych ale wszystkich. Wyjdziemy do pracy i możemy nie wrócić, bo potrąci nas samochód.
To dzieje się bardzo szybko, nowotwór postępuje. Jutro jak powiem rodzicom może być tak, że moja mama wyląduje w szpitalu. Moje kichniecie powoduje u niej strach, a co mówić nowotwór.
Uwierzcie mi jakby siostra była na miejscu to byłoby inaczej. Trafiają do mnie strzępki informacji, nie mam kontaktu z lekarzami, siostra zapłakana nie daje rady mówić. I tak to wygląda.
Dzięki za wsparcie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum