Witaj,
Mario 5626
rozumiem Twoje rozgoryczenie decyzją męża i to, że czujesz się bezsilna. Ale czemu "kupujesz" poczucie winy? Choroba to choroba, może trafić każdego z nas. Tak naprawdę, to wszyscy jesteśmy jedynie okresowo zdrowi, bo ten stan może się w każdej chwili zmienić, a na pewno zmieni się wraz z wiekiem.
Nie ma osoby winnej chorobie, to kwestia osobniczych własności układu immunologicznego.
Twój mąż obwinia Cię, bo musi znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie pytania "dlaczego ja".Wiele osób obwinia najbliższych za swoje niepowodzenia- wszelkie,zresztą, bo tak działa najprostszy mechanizm obronny: znaleźć winnego.
Możesz próbować rozmawiać z mężem, ale sama musisz wyczuć, czy takie rozmowy maja szanse do czegoś konstruktywnego doprowadzić. To bardzo trudne w obecnej chwili, wiec raczej zachęcałabym Cię do spotkania z psychoonkologiem. W rozmowach ze specjalistą będziesz mogła uzyskać informacje istotne dla Ciebie- jak funkcjonować w nowej sytuacji, jak rozmawiać z mężem i jak dawać sobie radę w ogóle.
Być może uda Ci się zachęcić do tych spotkań również męża, obojgu Wam mogło by to pomóc, a być może również wpłynęło by na zmianę stanowiska męża w kwestii leczenia.
Odnośnie terapii wit B 17 mam zdanie podobne do większości Forumowiczów.Gdyby leczenie było naprawdę skuteczne, poparte badaniami byłby to niesłychany przełom w medycynie. Tak, tak, wiem, są teorie spiskowe o blokowaniu przez koncerny farmaceutyczne informacji o skuteczności metod naturalnych bo... kasa.
Tyle,że jednocześnie kasy płynącej ze sprzedaży skutecznego leku profilaktycznego lub terapeutycznego na choćby niektóre nowotwory nie jestem sobie w stanie wyobrazić.Nie umiem tylu zer policzyć.
Na razie jednak medycyna nic innego niż proponowane leczenie nie jest w stanie zaoferować i choć postęp w narzędziach diagnostycznych jest ogromny, tak leczenie jest jakie jest, bo innego po prostu nie ma.
Piszesz:
Cytat: |
ja rozumiem ze jemu jest ciezko,nie wiem jak bym sie zachowala slyszac diagnoze,ale podjela bym leczenia i robila wszystko by czas mi dany przezyc najlepiej jak bym potrafila, |
Postąpiłabym tak samo. Ale Twój mąż nie jest ani Tobą, ani mną. Jest odrębną osobą, z garniturem odrębnych nawyków, przekonań i decyzji. Dorosłym człowiekiem, nie pozbawionym prawa do decydowania o leczeniu bądź jego zaniechaniu. Możesz jedynie próbować wpływać na zmianę Jego decyzji, ale może być tak, że żadne zmiany nie nastąpią. Wtedy możesz tylko tę decyzję uszanować i próbować się w niej odnaleźć, pomimo własnego przekonania,że była błędna. To boli, ale pozwala bliskiej osobie zachować przekonanie o własnej decyzyjności do końca, nawet w najtrudniejszej sytuacji.
I spróbuj nie sugerować się statystykami, one są jedynie liczbami,są, bo muszą być, a każdy człowiek jest inny.Wielu statystykom dało solidnego kopniaka. Być może Twój mąż będzie jednym z nich.
Czego z całego serca Wam życzę. Pozdrawiam.