Gorzej tzn cały czas pokasłuje,chrząka,mówi że go tak drapie,że nie może wytrzymać,myślę że jest coś jeszcze,ale tata nie chce mnie martwić,,u rodzinnej niestety nie byłam z tatą,a od niego ciężko się cokolwiek dowiedzieć,chirurg zadecydował ostatecznie,że najpierw chemia później operacja,to nie wiem po co mydlenie oczu tym PET,przecież tata mógł dostać chemię od razu i może nie doszłoby do przerzutu.
Tato widząc Ciebie tak spanikowaną zapewne nie chce Cię dodatkowo nakręcać. Nie pytaj tatę co chwila jak się czuje czy coś mu dolega bo tym możesz wywołać u taty jeszcze większy lęk. Daj tacie oswoić się z chorobą, On musi na swój sposób zaakceptować chorobę, żeby mieć siłę do dalszej walki. Jeśli będzie czuł Twój strach/emocje/płacz to Mu nie pomożesz.
etm, jak doszło do przerzutów to już na pewno wcześniej, pisałam już o tym. Tak tato powinien jak najszybciej się leczyć ale to jeszcze parę dni i zaczniecie.
Uspokój emocje, jak nie potrafisz sama, skorzystaj z leków uspokajających.
Leki,przynajmniej takie bez recepty u mnie działają odwrotnie,byłam nawet u psychiatry i dostałam jakieś antydepresanty, ale nie mogę mieć zamulonego umysłu. Moją rodzinę przez ostatni rok co chwilę spotyka jakaś tragedia i już mnie to chyba przerasta.A ja chociaż już dorosła kobieta z własną rodziną,jedynaczka,córeczka tatusia,nie mogę sobie z tym poradzić. Nie mogę patrzeć jak tata gaśnie w oczach.
etm35
Proszę, nie zrozum mnie żle, ale czy w Twojej rodzinie nie ma kogoś kto mógłby pomóc Twojemu tacie przejść przez tę kamienistą drogę, tak kamienistą bo diagnoza, która spada jak grom z jasnego nieba, następnie często długa i męcząca diagnostyka, a na końcu ciężkie, wyczerpujące leczenie to bardzo kamienista droga, która niejednokrotnie nie kończy się sukcesem i to należy brać zawsze pod uwagę przy tej chorobie. Dziewczyno! Twój tata potrzebuje wsparcia kogoś silnego, na ramieniu którego będzie mógł się wesprzeć. Ty sama potrzebujesz pomocy i tu same leki mogą nie pomóc, myślę, że potrzebujesz pomocy psychologa, który pomoże Tobie zaakceptować zaistniałą sytuację bez tego, ani rusz, aby pomóc tacie musisz wziąć się w garść.
Pozdrawiam serdecznie.
Niestety nie ma nikogo,ja naprawdę przy tacie tego nie okazuje może dlatego mi tak ciężko,bo muszę udawać.Pod opieką psychologa również jestem.Tylko na mnie spada ciężar podejmowania decyzji,zresztą przez ostatni rok non stop walczę ze śmiercią i póki co przegrywam.
etm35 nie wiem jakie antydepresanty przepisał Ci lekarz, ale powinnaś je brać.
Jak Ci już pisałam mnie w cieżkich czasach bardzo pomogła fluoksetyna działająca na depresją z lękiem.
Antydepresanty mają jednak to do siebie, że nie działają natychmiast jak na przykład leki psychotropowe ale dopiero po czasie - natomiast można je przyjmować przez dłuższy czas.
Myślę też, że w Twoim przypadku środki bez recepty to strata pieniedzy.
etm35 napisał/a:
non stop walczę ze śmiercią i póki co przegrywam.
Tu Cię niestety nie pocieszę - z nią jeszcze nikt nie wygrał. Walczymy tylko o czas jaki nam tu na ziemi pozostał. Oby jak najdłuższy.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Trzymaj się.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Ja sam na poczatku choroby, niewiele o niej wiedzac "sadzilem" sie na lekarzy, ze tak dlugo zwlekaja z diagnoza, z leczeniem... konsultowalem z Niemcami, USA, dopiero gdy zagraniczni lekarze rozlozyli rece wiedzialem ze Tesciu dlugo z nami nie pobedzie.
Niestety ale musisz byc swiadoma ze jest to choroba smiertelna i niewielu ludziom dane jest przezyc lata, z regoly sa to miesiace.
Pozytwne jest tylko to ze wezly chlonne sa niezaatakowane, znaczy to ze istnieje realna szansa na ingerencje chirurgiczna.
Tak jak pisalem, uzbroj sie w cierpliwosc i poczekaj na wynik PET, wtedy czym predzej konsultacja z torakochirurgiem.
Miedzy czasie mozesz zakupic srodki wzmacniajace organizm, Omega3, witaminy, itp., my takie zalecenia dostalismy od dietetyka.
Raz jeszcze napisze ze nie mozesz tak sie nakrecac, wykonczysz sie nerwowo ale leczenie sie jeszcze nie zaczelo, zostaw nerwy na czas leczenia, tam bedzie wiele stresu, bieganiny, zalatwiania...
Pozdrawiam Serdecznie
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Jeżeli tata ma przerzuty to przeze mnie i tego sobie nie mogę wybaczyć.
etm35 - jeżeli Twój tata ma przerzuty - tu trzeba jednak poczekać na wyniki - to napewno nie Twoja wina ale choroby. Rak płuc daje z reguły przerzuty - niestety.
Robisz wszystko co możesz i napewno najlepiej jak się da.
Nie możesz się winić za już podjęte decyzje bo podjęłaś je mając taki a nie inny stan wiedzy.
Rozmyślanie "co by było gdyby" nigdzie nie prowadzi a tylko pogrąża nasza psychikę.
Patrz do przodu, tu potrzebujecie dziś i w przyszłości dużo siły.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Jeżeli tata ma przerzuty to przeze mnie i tego sobie nie mogę wybaczyć.
Dlaczego przez Ciebie, jezeli nastapil przerzut (i jest to przerzut) to nastapil dzieki chorobie a nie badaniu bronchoskopi.
Jezeli teraz sie ujawnil to zapewne zaswiecil juz na PET i bedzie na opisie.
Niestety choroba ta w momencie wykrycia jest w wiekszosci przypadkow zaawansowana, rak nie grozny siedzi cicho, dopiero w momencie kiedy jest juz silny i nie do opanowania ujawnia sie czesto wlasnie poprzez przerzuty.
Moj dziadek zostal potracony kiedys przez rowerzyste, rtg wykazalo jakis guz, co sie okazalo, byl to rak, dzieki rowerzystce wykryto go w poczatkowym stadium, zostal usuniety, 4 dawki chemi i dziadek zyl jeszcze 15 lat.
etm35 napisał/a:
przekombinowalam
Co przekabinowalas, chcialas dla taty jak najlepiej, aby zajeli sie nim najlepsi fachowcy i wlasnie to sie stalo, jest pod opieka fachowcow, na badania trzeba czekac, (nam nawet nie zaproponowano PETa bo za drogi a "wiadomo ze w nadnerczu cos jest"), Wam sie udalo, za kilka dni bedziecie wiedziec co dalej, my praktycznie od poczatku czekalismy na smierc, ja tylko zludnie latalem z drabina po lekarzach.
Dzis wiem ze zrobilem wszystko aby mu pomoc, aby go ratowac, udalo nam sie wyrwac cztery miesiace zycia, dzieki mojemu uporowi na neurochirurgi, (wyciecie ogromnego meta z mozgu) bez tej operacji skonczylo by sie w max. 2 tygodnie.
Takze nie doluj sie tylko zadzieraj rekawy do walki.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Trafiliśmy do według opinii najlepszego torakochirurga na śląsku i co dalej to już wiecie.
Wiemy. I myślę że dobrze jest tak jak jest. Inaczej wyrzucałabyś sobie, że nie szukałaś lepszych lekarzy.
A tak wiesz że jesteś w dobrych rękach i tego się trzymaj. W końcu trzeba komuś zaufać od tego ci lekarze są.
etm35 napisał/a:
wcześniej nie było tego guza na szyi
Tego nie wiesz. Mógł przed jakimś czasem już być ale nie był jeszcze z zewnatrz widoczny.
etm35 napisał/a:
samopoczucie taty było też dużo lepsze
Na samopoczucie taty może mieć wpływ wiele czynników. Przede wszystkim podstawowa choroba, która tak czy inaczej rozwija się. Poza tym czynniki psychiczne - sam fakt choroby - mają ogromny wpływ na samopoczucie . Albo tysiąc innych mniej ważnych.
Opanuj się. Przestań rozważać wszystko w kategorii winy. Wszystko robicie dobrze. Powodzenia.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Zadreczajac sie jeszcze bardziej pogarszasz stan swojej psychiki.
Za chwile sama uwierzysz w "brednie" ktore wypisujesz.
Pobranie wycinka nie wplywa na przerzuty.
To zabobon lat 80tych, nie dam sie operowac bo u Xsinskiej jak tylko dostal powietrza to zmarla w tydzien. Nic bardziej mylnego, oczywiscie Xsinska otworzono ale nie spodziewano sie co tam bedzie, lekarze ujrzeli wielkosc zmian i odstapili od usowania bo i tak by nic dobrego z tego nie wyniklo - wtedy nie bylo TK w Polsce.
A skad w takim razie wziol sie na plucu, przeciez Tata nie mial zadnej biopsji...
Poprostu tak mialo byc, Ty zrobilas wszysko co moglas, a pytania czy chemia by powstrzymala czy nie powstrzymala nic nie daja, wyszedl guz na szyji nie wiesz co to jest i czy jest aktywny metabolicznie, moze to zwyczajny powiekszony wezel nie majacy nic wspolnego z rakiem pluca. To prawda, duzy ten guz Taty mial prawo dac przerzuty ale nikt nie jest w stanie powiedziec czy chemia by go powstrzymala.
Moj SP Tesc bral chemie a pomimo tego choroba postepowala, namnazaly sie przerzuty niemal we wszystkich organach, mam teraz sie zadreczac ze moze ta chemia rozwscieczyla raka i ten zaczol szalec?
Nie wiem jak jeszcze mozna Tobie to wytlumaczyc, idzie sie jedna droga, nie mozna isc dwiema, wy wybraliscie sluszna droge, tylko operacja daje szanse na calkowite wyleczenie, i kazdy by poszedl wlasnie ta droga gdyby ktos mu dal szanse i tym samym nadzieje.
Pozdrawiam i zycze pozytywnych mysli.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Tutaj nie pomogę bo jestem zupełnie z innych rejonów. Mogę tylko napisać, że te większe Ośrodki Onkologiczne w całej Polsce są bardzo oblegane i niestety kolejki takie długie a czas stania w nich to cały dzień, smutna prawda ale prawda. Poczekaj może ktoś jest z tych rejonów i doradzi ośrodek. Opinie będziesz zawsze miała różne, będą zadowoleni i narzekający, nie ma chyba w Polsce Ośrodka, w którym wszyscy pacjenci pisaliby same pozytywy.
[ Dodano: 2016-09-03, 23:52 ]
A może Ceglana w Katowicach mają tak dobre opinie na onkomapie,że aż trudno uwierzyć
[ Dodano: 2016-09-04, 00:08 ]
I jeszcze jedno czy korzystaliście kiedyś z opinii na onkomapie?Wszędzie polecają Gliwice a tam takie opinie że masakra za to świetne opinie ma szpital na ceglanej w Katowicach
[ Dodano: 2016-09-04, 10:02 ]
Nie ma tutaj nikogo ze Śląska?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum