Eweluta dużo siły Wam życzę, tak ciężko pocieszyć w takiej sytuacji. Jesteście jeszcze razem, kochacie się, pielęgnujcie i chłońcie ten czas, które teraz jest przed Wami. My najbliżsi robimy wszystko, żeby ratować do końca i mamy wciąż nadzieję, ale nasi chorzy wyczerpani chorobą w pewnym momencie mają dość tego cierpienia i musimy się z tym pogodzić a to takie niesprawiedliwe.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Eweluta, wiem jak Ci ciężko. W walce o zdrowie bliskich przychodzi nieraz taki moment, w którym gdyby można było, to wysłalibyśmy naszego chorego na księżyc i z powrotem - gdyby to było konieczne dla odzyskania zdrowia. Przynajmniej ja miałam takie odczucia.
W miarę upływu czasu zaczęło być ważniejsza jakość tego czasu, chwile bez bólu.
Lek na który oboje czekacie - owszem daje efekty, ale tak to jest poukładane, że tylko pod pewnymi określonymi warunkami.
Rozumiem Twoje rozgoryczenie, wściekłość, bunt. To normalny proces. Twój Piotr walczy dzielnie, stara się, ale ma też świadomość bliskiego końca - o czym piszesz parę postów wyżej.
Myślę, że on teraz potrzebuje spokoju, Twojej obecności. Te chwile okażą się bezcenne.
Poczucie winy. Na tamten moment miałaś wiedzę taką, jaką miałaś. I działałaś tak, jak mogłaś.
Czasem pozostajemy bezsilni wobec procedur, czasem lekarze w toku leczenia sami "na coś nie wpadną w odpowiednim momencie", czasem zmyli nas informacja. Sama wiesz najlepiej, jak to wszystko wygląda. A minionego czasu już nie cofniesz. Nie obwiniaj się, zrobiłaś wszystko, co było w zasięgu Twoich możliwości. Walczysz o męża jak lwica i on to wie.
Piszesz, że Piotr się denerwuje, boi. Wiem, że to trudny czas dla Was. staraj się Go podtrzymać na duchu. tak, jak to czyniłaś do tej pory. W spokoju łatwiej jest przetrwać te trudne dni... Nie jestem lekarzem, ani psychologiem - ale wiem dobrze - jakie negatywne skutki może mieć stres. Przerabiałam to niestety na własnej skórze, przerabiał to mój Tata (jego w stresowych sytuacjach w trakcie chorowania dosłownie zwalało Go czasem z nóg). Stresu i nerwów całkowicie uniknąć się nie da, to jasne. Nie wybiegaj myślą w przód, żyj tu i teraz. A nadzieja gaśnie ostatnia...
Może podane leki ustabilizują stan Piotra na tyle, że będzie mógł mieć podaną pierwszą dawkę.
Czytam Twój wątek ze ściśniętym sercem. To tak jakbym czytała o tym, czego mogę się spodziewać za jakiś czas u mojego męża . Współczuję bardzo. Siły życzę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum