właśnie, gdzie jest granica pomiędzy guzem, a rakiem?
W największym skrócie: nowotwory to guzy. Dzielą się na łagodne (pikuś) i złośliwe (bardzo niebezpieczne). Łagodne to takie, które nie dają przerzutów, wycina się je i jest całkowicie po zawodach, złośliwe to takie, które dają przerzuty. Wycina się w jednym miejscu, a on może się "przenieść" w kompletnie inne miejsce.
Rak z kolei to specjalny typ nowotworu złośliwego, który wywodzi się z tkanki nabłonkowej.
Guz, którego masz podejrzenie, to z kolei hybryda: jest i łagodny i złośliwy jednocześnie (stąd często się mówi "guz miejscowo złośliwy"). Niby jest łagodny, ale może powrócić. W jego przypadku rokowania są bardzo dobre.
panga napisał/a:
pogodziłem się z wizja (...) blizny
I tam. Jesteś facetem. Facet ma mieć blizny, śmierdzieć whisky, być opryskliwy i rzucać spojrzenia ala Clint Eastwood ;-)
A tak poważnie: kilka miesięcy po operacji i praktycznie nie będzie śladu po bliźnie.
umówiłem się na konsultacje w tym szpitalu w Zalesiu, o którym wspomniał lewmarek.
Pisałeś o pani doktor, która tam to robi. A tylko ona, czy można się dostać pod nóż kogoś innego? No nic - to się pewnie okaże. Raczej nie sądzę, żeby ona sama tam była.
To jest szpital, czyli warunki szpitalne. Jak to wspominasz? ile dni przed i po w szpitalu?
pytam, ponieważ moja laryngolog tutaj, która mnie badała od razu mnie zapisała do kliniki św. Łukasza w Bielsku Białej. Mówi, że XXI wiek, cała akcja to jeden dzień i do domu. Nie wiem... ktoś coś na ten temat słyszał, ktoś tam był? Długo trzeba czekać - do marca. A w Zalesiu powiedzieli mi, że nawet nie dwa miechy.
zaszczepiłem się dziś na żółtaczkę, więc za miesiąc mam drugą szczepionkę, potem minimum 2 tygodnie i dopiero się mogę operować. Ale czekać do marca to jednak długo
umówiłem się na konsultacje w tym szpitalu w Zalesiu, o którym wspomniał lewmarek.
Pisałeś o pani doktor, która tam to robi. A tylko ona, czy można się dostać pod nóż kogoś innego? No nic - to się pewnie okaże. Raczej nie sądzę, żeby ona sama tam była.
Zalesie czy Międzylesie? ;-) Oczywiście jest tam kilku lekarzy, wszystko zależy od konsultacji na którą się umówiłeś. Obejrzą Cię tam i zdecydują. Cięższe przypadki (czyli tam gdzie guz jest blisko nerwu twarzowego) operuje właśnie dr Pietniczka-Załęska, lżejesze zapewne ktoś inny.
panga napisał/a:
To jest szpital, czyli warunki szpitalne. Jak to wspominasz? ile dni przed i po w szpitalu?
Generalnie miło, o ile pobyt w szpitalu może być miły. Prawdę mówiąc nie było nic do czego w takich warunkach miałbym się przyczepić.
Zwykle jest tak, że w w dniu przyjęcia do szpitala masz wywiad z anestezjologiem i ew. dodatkowe badania, następnego dnia Cię ciachają, po 4-5 dniach wychodzisz do domu.
panga napisał/a:
pytam, ponieważ moja laryngolog tutaj, która mnie badała od razu mnie zapisała do kliniki św. Łukasza w Bielsku Białej. Mówi, że XXI wiek, cała akcja to jeden dzień i do domu.
Wycięcie guza ślinianki to nie jest chirurgia jednego dnia (zrywanie paznokcia), tylko trudna operacja pod pełną narkozą. Poza tym, przez pierwsze 2-3 dni ma się dren, nie wyobrażam sobie, żeby z takim drenem wypuszczali do domu.
panga napisał/a:
Ale czekać do marca to jednak długo
W przypadku Gruczolaka Wielopostaciowego czas nie jest AŻ TAK istotny i przedłużenie operacji o 2-3 miesiące tak naprawdę nie zmienia nic.
a propos tego "jednego dnia" - to taka klinika podobnież, ale i ona mogła coś przekręcić, bo rzeczywiście nie sądzę, żeby cieli i wyrzucali na ulicę.
ja ze sporą ciekawością obserwuję, jak panika i zakłopotanie płowieją, a cała sprawa zyskuje nudny status "do załatwienia". Uśpiony jestem tymi głosami, że "to nic strasznego"?? Może, nie wiem. W końcu jednak człowiek to taka dziwna maszynka
jak wygląda życie zaraz po operacji? czy po wyjściu ze szpitala będę potrzebował kogoś do pomocy, czy można samemu o siebie zadbać? Pytam, bo to ważne przy wyborze szpitala. W Warszawie raczej nie będzie nikogo ze mną w mieszkaniu. Czy to bardzo uciążliwe?
jak wygląda życie zaraz po operacji? czy po wyjściu ze szpitala będę potrzebował kogoś do pomocy, czy można samemu o siebie zadbać?
Tak jak Ci pisałem poprzednio, po wyściu ze szpitala będziesz w pełni sprawnym (fizycznie i umysłowo) facetem. Co więcej: już dzień po operacji będziesz kompletnie na chodzie (nielicząc założonego drenu, ale wyjmą Ci go przed wyjściem).
Jedyny ,,minus" to zapewne ścisła i trochę drakońska dieta, którą Ci zaserwują przez pierwsze kilka tygodni po operacji.
Czasem dzieje się też, że w loży po usunięciu ślinianki, zbiera się żółto-złoto-brązowy płyn i tworzy się mały, miękki guzek. Wystarczy z nim pójść do pierwszego-lepszego lekarza, który ten płyn odessie i tyle. Takie sytuacje (zbierający się płyn) mogą się powtarzać, ale bez paniki.
No i oczywiście czeka Cię potem zdjęcie szwów, ale przede wszystkim czekanie na wynik histo. To jest przyznaję najgorsze w tym wszystkim.
ok, czyli mogę mieszkać sam, nie muszę ściągać nikogo do drugiego pokoju, żeby czuwał?
rozumiem, że procent, że to jest złośliwe, nie jest duży, ale jest, więc nerwy są i tak? chyba o tym nawet nie myślę. Ile się czeka mniej więcej? jakieś dwa tygodnie?
rozumiem, że procent, że to jest złośliwe, nie jest duży, ale jest, więc nerwy są i tak?
Poczytaj mój wątek, również miałem przed operacją duże nerwy, szukałem wszędzie informacji i zadawałem milion pytań. Wydaje mi się, że to (nerwy przed) jest normalne.
powiem wprost - zajrzałem na jakąś stronę z wypowiedziami ludzi po operacji i znowu wpadłem w panikę. Opisują dość poważne komplikacje. po pierwsze podróż pociągiem przez 5 godzin po wyjściu ze szpitala nie jest chyba możliwa - ból, twarz spuchnięta i nieruchoma jedna strona, sączenie się płynów itd. Czyli taka opcja raczej odpada, tak?
po drugie częściowe lub całkowite uszkodzenie nerwu - dochodzenie do sprawności mówienia to np. 3 miesiące. No to ja jestem ugotowany zawodowo. Nie mówiąc już o opadających pow9iekach, kącikach czy nieruchomym czole. A ja się blizny obawiałem. Okazuje się, że blizna to nie wszystko. Jak to jest?
lewmarek, wiem, ze ty masz dość optymistyczne zdanie i szpital w Międzylesiu, który poleciłeś jest dobry według ciebie. Mają tam to urządzenie do ostrzegania przed przecięciem nerwu twarzowego?
po pierwsze podróż pociągiem przez 5 godzin po wyjściu ze szpitala nie jest chyba możliwa - ból, twarz spuchnięta i nieruchoma jedna strona, sączenie się płynów
itd. Czyli taka opcja raczej odpada, tak?
Jeśli chcesz sobie tak jechać tuż po wybudzeniu, to z pewnością odpada
Gdyby bolało, z pewnością zapiszą coś p/bólowego, dren powinni usunąć przed wyjściem ze szpitala.
Że miejsce operowane będzie nieco opuchnięte, to normalne - w końcu ingerencja w tkanki.
panga napisał/a:
po drugie częściowe lub całkowite uszkodzenie nerwu - dochodzenie do sprawności mówienia to np. 3 miesiące. No to ja jestem ugotowany zawodowo. Nie mówiąc już o opadających pow9iekach, kącikach czy nieruchomym czole. A ja się blizny obawiałem. Okazuje się, że blizna to nie wszystko. Jak to jest?
Przy każdej operacji istnieje ryzyko różnych powikłań - łącznie z najprostszym wycięciem wyrostka robaczkowego. Tutaj także istnieje ryzyko uszkodzenia nerwu, o którym piszesz, ale czy tak się stanie i - jeśli tak - w jakim stopniu będzie on uszkodzony, nikt Ci nie powie. Z pewnością lekarz będzie starał się go omijać i nie uszkodzić, bo przecież zaszkodzić pacjentowi nie chce.
Okazuje się, że blizna to nie wszystko. Jak to jest?
lewmarek, wiem, ze ty masz dość optymistyczne zdanie i szpital w Międzylesiu, który poleciłeś jest dobry według ciebie. Mają tam to urządzenie do ostrzegania przed przecięciem nerwu twarzowego?
dr Pietniczka-Załęska z Międzylesia, o której wcześniej wspominałem, to ponoć wybitny specjalista jeśli chodzi o nerw twarzowy i jego rekonstrukcję. Pogooglaj, Babka pomoć zna się na tym jak mało kto. Ma też duże doświadczenie jeśli chodzi u guzy ślinianek, więc generalnie zna się na rzeczy.
Natomiast nie stresuj się niepotrzebnie, bo przecięcie/uszkodzenie nerwu w przypadku guzów łagodnych zdarza się bardzo rzadko.
Gdyby bolało, z pewnością zapiszą coś p/bólowego, dren powinni usunąć przed wyjściem ze szpitala.
A mnie z drenem do domu puścili na drugi dzień po wycięciu węzła w znieczuleniu ogólnym. Sam z takiego pojemniczka na końcu płyn wylewałem, zgniatałem i znowu do rurki podczepiałem. Wyjęli mi dren dopiero po weekendzie jak do szpitala wróciłem na zmianę opatrunku. Mały dyskomfort - nie można głową za bardzo ruszać bo bolało... Ale ogólnie ok. Dałem radę samochód prowadzić i piwo pić, tyle że przez słomkę.*
*z piwem to żart oczywiście...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
dzięki wam
niezła jest ta zasada - pytanie niewielki ma sens, bo jednak każdy sobie... więc nikt nie wie, co będzie i nie ma zasady, ale jak przychodzi ta panika, to człowiek pyta, bo szuka kontaktu i przez to uspokojenia. Chyba tak to jest, ze mną przynajmniej
Niestety medycyna to nie matematyka i nie ma tutaj zasad, które są stałe i niezmienne, w każdym przypadku. Nie zawsze też wszystko da się tu przewidzieć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum