ściskam Cię z całego serca...
Twoja Mama - mimo choroby ma niezwykle silny organizm, przecież już od dawna malutko jadła i wymiotowała...
Ale za dużo juz wycierpiała... niech zaśnie w spokoju, w otoczeniu Was - jej ukochanych Bliskich.... Ciebie Kasieńko... Ty jesteś jej Córką - Aniołem... tak bardzo jej pomagałaś i pomagasz i Twój Mąż....wielkie słowa podziękowań mu się należą...
Kasiu
Dużo siły... niech będzie spokojnie, bez cierpienia i bólu...
Mamunia nadal nic nie jadła, brak stolca, dzięki Bogu od tygodnia brak wymiotów,dużo pije wody z lodem baaardzo zimnej jednak nie zawsze ma siłę pociągnąć przez słomkę wtedy pije z łyżeczki. Kontakt bardzo mizerny - czasami znacząco pokiwa głową lub zada pytanie ale bardzo cichutko że nie rozumiemy. Cały czas miewa majaki. Jest święcie przekonana że to co ma w głowie to prawda i denerwuje się jak wypytujemy o co chodzi lub tłumaczymy że tak nie jest. Ostatnie "rozmowy "polegały na tym że mama kazała mi sprawdzić jak mocno sie zamroziła w lodówce lub że kobieta obok właśnie zmarła i ją chowają. Pytania: czy ja już umarłam? czy był u mnie ksiadz? Ból opanowany, na kręgosłupie pięcie i kości miednicowej pierwsze odleżyny. Przy myciu aż strach ją przesuwać, przekręcać bo człowiek ma przeświadczenie że mama zaraz się rozsypie. Mama przyjmuje podskórnie co 4 h 6mg morfiny, metocroplamid i haloperidol.
Ciężko jej się oddycha, dużo wydzieliny zalegającej, utrudniającej oddychanie. Niemożność odksztuszania i spluwania z uwagi na brak sił. Od tygodnia koncentrator tlenu. Od kilku dni postępująca opuchlizna kończyn górnych i w części prawej kończyny dolnej przy kostce. Opuchlizna zaczęła się od prawej dłoni w kierunku ramienia teraz na wysokości nad łokciem od 2 dni puchnie lewa ręka. Skóra napięta niemiłosiernie jak najcieńszy pergamin.temperatura nieznacznie skacząca od 35,9 do 37,6. Cisnienie do wczoraj 90/50 tętno 128 wczoraj 120/78 tetno 112. Jak długo człowiek może żyć bez pokarmu jedynie na 3-5 szklanek wody?
Jak długo człowiek może żyć bez pokarmu jedynie na 3-5 szklanek wody?
maganana napisała w wątku umieranie.... (Niestety wiedzieliśmy że ta śmierć przyjdzie w przedziale 6-8tyg, bo tyle można wytrzymać bez picia i jedzenia)
Dobrze, że skończyły się wymioty.
Kasiu, brak słów jakie mogłyby Ciebie pocieszyć.
Trzymajcie się jakoś.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Kasiu nie mogę wyjść ze zdumienia jak silny organizm ma Twoja Mamusia. Biedna cierpi już tak długi czas. Powtórzę za elą1, dobrze, że ustały wymioty.
Pytasz jak długo można żyć jedynie na wodzie? Dość długo aby nacierpieć się dodatkowo.
Piszesz też o odleżynach, mam nadzieję, że Mama nie cierpi przez nie dodatkowo? Ze swojej strony mogę polecić plastry Granuflex- przykleja się je na odleżyny (nie trzeba skóry oczyszczać) i pozostawia nawet do czterech dni. Moje Mama miała jedną odleżynę koło kości ogonowej (to był pierwszy stopień)i jak zmieniałam plaster po dwóch dniach to zauważyłam ogromną poprawę. Plastry można ciąć, ważne tylko aby otwarte przechowywać w jakimś woreczku foliowym i w lodówce. Możliwe, że używacie tych plastrów- w takim razie przepraszam za off top. Dodam jedynie, że można je wykupić trochę taniej jeśli są na receptę, ale tylko jeden rozmiar- chyba "10"?
Kasiu kibicuję Wam bardzo mocno- opiekujesz się Mama wspaniale. Tobie życzę dużo siły a Mamusi spokoju i braku bólu.
Trzymajcie się
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Nie wiem jak Twoja Mamunia to robi, ale Ona cały czas sie nie poddaje. Jej organizm jest piekielnie silny, bo przecież przez długi czas jadla malutko, potem wymiotowała długo...
wiele osób nie dało by rady. Jednak ta Jej ogromna walka jest niestety i tak skazana na przegranę, więc modle się, by Jej cierpienie nie trwało długo. Mam nadzieję, że Ja nie boli, bo to najważniejsze.
I nie wiem Kasiu jak Ty dajesz radę opiekować się Mamą w takim stanie przez tak długi czas... Martwię sie jak twoje siły, kondycja i zdrowie... Przecież każdy na Twoim miejscu byłby na skraju wyczeprania fizycznego i pewnie psychicznego...
Jestes niezwykle dzielna...
dziś znowu zwrot w całej chorobie: mama zjadła 1/2 kanapki i miseczkę klusek lanych na mleku. Mama umyta, cewnik wymieniony bo podkrwawiała z cewki moczowej - odleżyna? i cewnik przeciekał.
Dziś mama była bardziej obecna, mówiła dosyć wyraźnie.. Dziś również sprawiła mi straszną przykrość choć wiem że to nie ona tylko choroba a mianowicie po całym kąpaniu, myciu włosów przebieraniu, smarowaniu, zmianie pościeli mama powiedziała do pielęniarki - znajomej która nam pomaga że powinna to mieć zrobione 10 dni temu, bo od 10 dni leży jak kłoda sama, nikogo nie ma ona bez pampersa, zasikana, głodna. Mało mi serce nie pękło. Jak zapewniała : mamuś przecież ja i Adaś jestesmy dzień i noc przy tobie odpowiedziała do znajomej po cichu: ja mówię prawde zostawili mnie samą uwierz mi.
To było bardzo przykre ale wiem że to nie ona tylko choroba
Dziś mąż dyżuruje w nocy ja zaraz idę spać
Mam nadzieję że nic się w nocy nie wydarzy.
Kasiu przykro się czyta o takich zmianach w zachowaniu naszych najbliższych....masz rację to choroba.
Moja Mama czasem mówiła mi rzeczy, których nigdy nie powiedziałaby gdyby była zdrowa. Często później przepraszała za to co powiedziała i wtedy było mi bardzo przykro, bo widziałam jak Ją to dobijało- jak bardzo cierpiała. Ona taka zawsze samodzielna, odważna i silna, później świadoma swojej choroby...wtedy ja cierpiałam wraz z nią.
Odpocznij, taka będziesz Mamie bardziej przydatna. Pozdrowienia dla Mamusi i Męża- dobrze mieć oparcie w najbliższych.
Spokojnej nocy życzę.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Mama wczoraj miała 64 urodziny Odzyskała świadomość na chwilę, spróbowała tortu - mimo że długo nie jadła nic. Jest przeważnie bardzo mało kontaktowa by po kilku takich godzinach nagle się ocknąć i bardzo świadomie zadawać pytania bądź dawać dyspozycje. Dziś w nocy dyżurował przy mamie mąż. O 5 rano przybiegł do mnie że mama chce mnie widzieć. Gdy tylko poszłam na górę do niej na ucho zaczęła mi dziękować za opiekę i powiedziała że już chyba odchodzi. zapytałam ją jak to czuje powiedziała że jest jej tak dobrze, błogo. Mówiliśmy do niej jak bardzo ją wszyscy kochamy, że babcia z dziadkiem "tam" ją przywitają, żeby się nie bała bo jesteśmy cały czas przy niej. Po godzinie kazała mi się położyć, mąż został z mamą. Dużo rozmawiała , potem zasnęła i śpi do teraz.
Ciśnienie raz rośnie raz spada, mocz ciemny, gęsty z białymi fafroclami i czasami czerwonymi. Mama pije tylko i wyłącznie lodowatą wodę przez słomkę. Miała skoki temperatur i dreszcze. Często miewa majaki.
Odleżyny coraz większe na miednicy- smaruję ozonellą i sudokremem.
Polecam wszystkim leżącym ozonellę. Super oliwka z aktywnym ozonem która pozwala utrzymać długo skórę bez uszkodzeń.
Mama miała podawany też dwukrotnie furosamid z powodu brzydkiego moczu i małej jego ilości.
Tak chciałabym by nie musiała długo cierpieć.
Jak dobrze, że Mama sie troszkę lepiej poczuła i powiedziała, że wspaniale się Nia opiekujesz! Bo tak jest!
nie wiem, jak twoja Mama daje radę, ale przecież Ona jest już od dawna skrajnie wycieńczona... Musi mieć niesamowicie silny organizm... tyle tygodni bez większego jedzenia, wymioty wielodniowe...
Kasiu, trzymam kciuki, by Mama nie musiała cierpieć...
Kasiu przy okazji urodzin życzę Twojej Mamusi jak najmniej cierpienia, oby ogarnął Ją spokój.
Za każdym razem jak czytam kolejne Twoje posty to jestem niemal w szoku- tak trudno mi uwierzyć, że jedna krucha kobieta może mieć tyle siły i tak długo walczyć z tą okrutną chorobą o każdy oddech...
Podobnie jak Katarzynka nie mogę pojąć, skąd Twoja Mamusia ma tyle siły- po tak wyniszczających epizodach?
Kasiu myślami jestem przy Was, wspaniale opiekujecie się Mamą.
Życzę Mamie ale i Wam wiele siły.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
u nas z niewielkimi zmianami. Mama nadal w ciężkim stanie, średni kontakt żeby nie powiedzieć mizerny. Gdy otwiera oczy widzi zupełnie co innego, splątanie jest już dla nas bardzo naturalne. Czasami odzyskuje świadomość i mówi bardzo sensownie ale to trwa bardzo krótko i coraz mniej takich chwil. Dziś chciałą bardzo ubrać się i iść gdzieś. Nie bardzo rozumie że od dawna nie wstaje z łózka. Odleżyny sa nawet za uszami, ale jakoś dajemy radę. Sudocrem i ozonella działają dobrze. Dyżurujemy z mężem na zmianę. Dziś mama co chwilę mnie woła i nie chce zostać na minute sama. Duzo pije wody z lodem. Pomaga to w przełykaniu przy dużym obłożeniu grzybicą w gardle. Zwiększyliśmy dawki morfiny bo miała bóle w klatce piersiowej i bóle kości. Infekcja oka - prawdopodobnie przez szybkie schudnięcie a co za tym idzie nie domykanie powieki. Zmienia sie u nas kolejna pielęgniarka - juz 4 - jakies rotacje w caritasie. Wszystkie się dziwią że mama tak długo się trzyma. Wczoraj mama zrobiła mi duzą przyjemność. Zażyczyła sobie grochówki. Nigdy w życiu nie gotowałam grochówki bo nikt u nas jej nie lubi. Zabrałam się do gotowania i oczywiście ugotowałam sagan jak dla pół wsi. mama zjadła miseczkę grochówki ze smakiem, powiedziała tylko: jaka dobra
Dobrze że mogła połknąć kreon na trawienie, bo mogło by być różnie. Mama nie wypróżniała się od 18 marca.
Mocz zagęszczony z białym osadem.
Ciśnienie ok 70/50 tętno nawet 135, dzis rano o dziwo 105/60 i tetno 85.
Stany podgorączkowe ale krótkie.
Ogólnie organizm bardzo wyniszczony i wycieńczony. Mama nie ma siły utrzymać ręki w powietrzu. Wzrok tępy, patrzy tylko na wprost, na boki juz nie daje rady.
A my jedynie możemy w tym wszystkim być przy niej i czekać
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum