Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam wszystkich serdecznie na forum. Szukam grup wsparcia ponieważ moja zona od trzech lat walczy w rakiem jelita grubego. Teraz stan jej zdrowia gwałtownie się pogorszył. Dostała na bóle Matrifen w plastrach.
Wykrycie było przypadkowe w 2009 roku. Guz okazał się duży, naciekowy III stopnia.
Stwierdzono przerzuty do węzłów chłonnych. Przeszła kilka operacji, chemioterapii, radioterapii. Wszystko na nic. Teraz nie może jeść, ma wymioty co jakiś czas. Obawiam się o kolejne przerzuty. Od jakiegoś czasu cierpiała na bóle pleców, brzucha, głowy.....
Mamy dwoje dzieci 6 i 12 lat.
Jestem bezradnym, bezsilny....
Proszę o pomoc !
Obawiam się, że teraz żona zaczyna sobie uświadamiać, że leczenie nic nie dało, że choroba się gwałtownie rozwinęła...w tych dniach idzie na USG jamy brzusznej. Jest wstanie głównie leżeć, siedzenie na krótko, chodzenie na krótko.
W ubiegłym roku pochowałem brata mojego taty. Dzielnie walczył jak prawdziwy wojownik o zdrowie i życie od lat z nowotworem jelita grubego. Widziałem jak strasznie cierpiał w domu a potem w hospicjum które nazywał szpitalem i wierzył że wyjdzie z tego......
[ Dodano: 2012-02-07, 13:53 ]
Jeśli chodzi o uśmiech to nie mam na twarzy...wiem co czeka żonę, wiem, że choroba nie jest już do zatrzymania....
friend, przykro mi bardzo, moja ma ma IV stopień raka jelita grubego (przerzuty na wątrobę) teraz bierze chemię przygotowują do operacji. Strasznie ciężko mi czytać o osobach takich jak ona, bo łzy same cisną mi się do oczu. Mam nadzieję (to jest mojej mamy podstawa leczenia) że po chemii i operacji "gad" zniknie na zawsze...
Macie jeszcze młodziutkie dzieciaki więc żona ma dla kogo walczyć, musisz ją w tym wspierać (choć na pewno to robisz) i wierzę że i tym razem wygracie walkę, tak samo jak my- mówią że nadzieja matką głupich, ale niech będzie dopóki jest trzeba wierzyć.
Jeśli będziesz potrzebował wsparcia (nie natury medycznej bo medykiem nie jestem) możesz zawsze pisać to na prawdę pomaga. Wytrwałości
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Napisze teraz szczerze do bólu....nadziei nie ma według mnie ponieważ rak swobodnie się rozwija w węzłach jamy brzusznej. Nie można tych węzłów usunąć według lekarzy chirurgów onkologów. Rak jest niesamowicie odporny na chemie...to też wiem.
Markery ponad 600.....
_________________ Kochana Żona [*] 2012-04-12 godz 9:30 Spoczywaj w Pokoju. Mimo wszystko, życie jest piękne....
Jakie chemie żona dostaje? Jeżeli oczekujesz wiedzy bardziej medycznej wklej proszę wyniki badań (lub dokładnie opisz), nazwy leków, schematy chemioterapii, itd.
Mnie też lekarze mówili, że nic nie można zrobić, itd., chociaż jeden powiedział "Dopóki walczycie - zwyciężacie" i tego się trzymałam.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Najwazniejsze zebyscie sie nie poddawali! Trzeba walczyc dopoki mozna!Moja mamusia walczyla 7lat(rak jelita grubego).Nie byly to latwe lata ale oplacilo sie.Mielismy ja przeciez przez 7lat od postawienia diagnozy.Powodzenia i duzo duzo sily Wam zycze.
Friend Mój Drogi, jeśli możesz wpisz tutaj wyniki badań, schemat chemii i w ogóle wszystko co Twoja Żona ma. Bez tego, nikt nie będzie mógł tutaj udzielić Ci merytorycznych odpowiedzi.
Ty zaś uśmiechaj się, choć wiem, że Ci bardzo ciężko. Uśmiechaj się dla swoich pociech, ale i, a właściwie przede wszystkim dla Żony. Wszyscy tego uśmiechu i siły potrzebujecie.
Nie poddawajcie się oboje! Walczcie z gadem wspólnie, dla siebie i dla Waszych Pociech. Czarnowidztwo to najgorsze co może być, wiem po sobie, bo często mnie dopada. A na Żonie nie kładź krzyża, bo jeszcze oddycha, a póki oddycha jest nadzieja. Dum Spiro Spero, jak głosi nasze forum. Nie ustępuj w leczeniu, jak nie w Gdańsku, to zabierz ją do innego miasta. Przywieź choćby i do Warszawy, niech zbadają Ją inni lekarze. Szukaj, walcz. Jest przecież po co!
To, że choroba postępuje i nie można jej zatrzymać, nie oznacza, że trzeba kogoś spisywać na straty Trudno jest mówić "będzie dobrze", ale trzeba mieć nadzieję, są przypadki w medycynie, że chorobę udaje się powstrzymać na dłuższy czas.
Witam, wiem, że uśmiech na mojej twarzy jest bardzo ważny ale jak mi trudno się uśmiechać.
Przeraża mnie zachowanie się córek w stosunku do ich mamy.
Młodsza lat 6 jak żona po prostu bardzo źlę się czuje, jęczy mówi o tym jak jej źle to ucieka zamyka drzwi od swojego pokoju i mówi przestać jęczęć.
Starsza zachowuje się jeszcze gorzej, lekceważy stan mamy, zamyka się w pokoju i tylko interesuje ją komputer....
[ Dodano: 2012-02-08, 10:57 ]
Żona skarży się na bóle jamy brzusznej, robiła irygacje, ma kłopoty z wypróżnianiem się ale do lekarza nie chcę iść.Nikogo nie słucha ..
_________________ Kochana Żona [*] 2012-04-12 godz 9:30 Spoczywaj w Pokoju. Mimo wszystko, życie jest piękne....
Wiesz co Friend? Przerażasz mnie. Ja się wcale Twoim córkom nie dziwię. Ty żonę już chowasz żywcem do grobu "bo nie ma żadnych szans", a dziwisz się, że małe dzieci uciekają. Rozmawiałeś przez chwilę z nimi, czy tylko masz pretensje, że się zachowują jak zachowują? To są jeszcze dzieci do jasnej anielci! I najzwyczajniej w świecie mogą być przerażone tym co się z ich Mamą dzieje. Czego Ty po nich właściwie oczekujesz? Że będą się zachowywać jak wykwalifikowane pielęgniarki i psycholożki i zajmą się Mamą?
Ja mam lat ponad trzydzieści i choć na dzień dzisiejszy moja Mamcia jest właściwie zdrowa, to gdy się gorzej czuje ja mam chwile paniki. A jak byłam w wieku Twojej młodszej córki i pojechałam z Dziadkami, do wujka, który się leczył na serce, to się bałam do niego podejść, bo mnie przerażał Holter, który miał założony, bo nie rozumiałam co to jest.
A Ty koniecznie porozmawiaj z Żoną i powinieneś iść z Nią do lekarza. Nie jestem lekarzem i się nie znam, ale na mój chłopski rozum, w obecnej sytuacji irygacje Jej zaszkodzą jeszcze bardziej.
Powiedziałabym jeszcze kilka słów, ale to forum jest otwarte dla ludzi i przyjacielskie i nie chce być osobą, która popsuje tą atmosferę.
friend - ja z Twoich wpisów nie widzę,aby Żona miała opiekę pielęgniarsko-medyczną.Z przychodni rejonowej,są pielęgniarki środowiskowe czy z poradni onkologicznej,bo nie wiem na jakim etapie jest leczenie.Jak mój Brat miał powikłania po radioterapii to dużą pomoc miałam uzyskałam od pielęgniarki z poradni onkologicznej,a potem od pielegniarki środowiskowej z przychodni rejonowej.Czy już hospicyjne?Co oczywiście nie znaczy,że zaraz na dniach Żona ma umrzeć,ale opieka hospicjum domowego pozwala na dobre ,bez bólu życie,i to całkiem długie.
Nie patrz,jak żona cierpi,tylko nie zwlekając szukaj pomocy.Dzieci to ja akurat rozumiem,są przestraszone,nie wiedzą co się dzieje,z Mamą nie można porozmawiać,to uciekają w swój świat.One również potrzebują wsparcia.
Tak teraz pisząc ten post,zastanawiam się ilu mamy panów-mężów,ojców,braci,którzy sami nie są chorzy,ale mają chorą bliską osobę.Chyba nie wielu,co?Ja w swym otoczeniu krewnych,znajomych nie znalazłam żadnego pana,który by samodzielnie zajmował się tak chorym (kąpiel,zabiegi,posiłki itp.)jak to robią nasze panie.
Wiesz co Friend? Przerażasz mnie. Ja się wcale Twoim córkom nie dziwię. Ty żonę już chowasz żywcem do grobu "bo nie ma żadnych szans", a dziwisz się, że małe dzieci uciekają. Rozmawiałeś przez chwilę z nimi, czy tylko masz pretensje, że się zachowują jak zachowują? To są jeszcze dzieci do jasnej anielci! I najzwyczajniej w świecie mogą być przerażone tym co się z ich Mamą dzieje. Czego Ty po nich właściwie oczekujesz? Że będą się zachowywać jak wykwalifikowane pielęgniarki i psycholożki i zajmą się Mamą?
Ja mam lat ponad trzydzieści i choć na dzień dzisiejszy moja Mamcia jest właściwie zdrowa, to gdy się gorzej czuje ja mam chwile paniki. A jak byłam w wieku Twojej młodszej córki i pojechałam z Dziadkami, do wujka, który się leczył na serce, to się bałam do niego podejść, bo mnie przerażał Holter, który miał założony, bo nie rozumiałam co to jest.
A Ty koniecznie porozmawiaj z Żoną i powinieneś iść z Nią do lekarza. Nie jestem lekarzem i się nie znam, ale na mój chłopski rozum, w obecnej sytuacji irygacje Jej zaszkodzą jeszcze bardziej.
Powiedziałabym jeszcze kilka słów, ale to forum jest otwarte dla ludzi i przyjacielskie i nie chce być osobą, która popsuje tą atmosferę.
Pozdrawiam
Widzę, że bardzo szybko oceniacie ludzi nie znając ich życia...to takie proste.Wal śmiało oceniaj, krytykuj proszę bardzo...
Chłopie, nikt Cię nie szufladkuje.To jest forum, gdzie każdy może powiedzieć co myśli na podstawie tego, co przeczytał. Jak oszczędnie dawkujesz informacje to nie dziw się, że wnioski są powierzchowne.
Z tego co piszesz mnie na przykład wydaje się, że cała ta sytuacja Cię przeraża a że jesteś Głową Rodziny i musisz stanąć na wysokości zadania nie masz czasu ani możliwości oswoić się z nią.
Jeśli żona nie chce iść do lekarza, to spróbuj go do niej sprowadzić.
Może boli ją jak się ruszy, więc nie chce się ruszyć, bo wtedy ból jest nie do zniesienia?
Może warto zacząć od ograniczenia bólu? Jest na to kilka sposobów: opieka hospicjum domowego, poradnia leczenia bólu czy w ostateczności nawet lekarz pierwszego kontaktu.
Jak ją przestanie boleć to poczuje się lepiej, również psychicznie.
Moim zdaniem koniecznie powinieneś rozmawiać z dziećmi o chorobie ich mamy. Jak je z tą chorobą oswoisz, to łatwiej będzie im przez to przejść.
12-letnie dziecko wchodzi w okres dojrzewania i buntu. I potem może być trudniej się z nim dogadać jak to zaniedbasz w pewnym momencie.
Moim zdaniem i 6-latka i 12-latka są w stanie zrozumieć i zaakceptować sytuację jeśli im ją przedstawić odpowiednio do możliwości pojmowania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum