[ Dodano: 2011-11-09, 14:30 ]
Dziś pan doktor, który mnie przyjmował był bardzo dokładny, bardzo... przystojny i chyba z poczuciem humoru.
Najpierw poszła do jednego lekarza, czy mnie dziś przyjmie. To wydarł się nie na mnie, że NIE. Bo on jest zawalony robotą itd. I NIE.
No cóż. Przykro, ale cóż. Próbujemy dalej.
Poszłam do drugiego lekarza, czy mnie dziś przyjmie. Też ma dużo ludzi. Marudzi, marudzi. Ale przyjmie. No fajnie.
I dał mnie karteczkę do rejestracji, że mnie przyjmie, aby wyjąć kartę.
Po różnych różnościach weszłam do gabinetu lekarza. Lekarz, chłopak jak marzenie.
Oddaję mu tę karteczkę, którą mnie dał wcześniej. Powiedział, że jej nie potrzebuje.
A ja odpowiadam, to wezmę sobie na pamiątkę.
I lekarz się uśmiechnął.
To chłopak z poczuciem humoru.
[ Dodano: 2011-11-09, 14:49 ]
A z przykrych rzeczy z przychodni to oprócz 'pierwszego' pana doktora, który się na mnie wydarł to ludzie przed gabinetem lekarskim. Kłótnia za kłótnią, przycinek za przycinkiem itd. Siedzę i się nie odzywam, bo szkoda mojego zdrowia.
Są ludzie zapisani na godziny + ludzie, których lekarz przyjmuje takich jak ja z doskoku, itp. Lekarz ma opóźnienie w przyjmowaniu ludzi. Do tego ten lekarz dokładnie bada. Ustalanie kto ma pierwszy wejść, kto który w kolejce itd. Siedziałam już długo pod tym gabinetem (ze 2 godz.). Nie jestem z żadnej godziny to muszę liczyć na łaskawość innych przed gabinetem. Lub szczęście. I jedna Pani w kolejce z godziny powiedziała, żebym weszła przed nią. Podziękowałam pięknie. Jakieś facet powiedział: nie.
A ja się rozsypałam i popłakałam.
A teraz jestem załamana swoim zachowaniem, tym, że się rozpłakałam.
Ale kobiety solidarnie spacyfikowały tego Pana. Jedna Pani mnie przytuliła.
I weszłam do gabinetu.
No i tak...