dziś powiedziałam ojcu ( zgodnie z prawdą zresztą) , że nie wiem czy dostanę urlop by jechać z nim na badanie i poprosiłam , by sam zapytał kogoś czy z nim nie pojedzie.
Odpowiedział : "To nie jedźcie ze mną, będę sobie tu u was zdychał , olać mnie to najprościej" .
Wyszłam i się rozpłakałam , nie mogę się pozbierać, zaczynam czytać o dda, niestety odnajduję tam siebie , ale pomimo wszystko nie potrafię się opanować , czy się nim nie przejmować i nie denerwować....
tak dużo udało się wywalczyć...
a ja się boję ,że jak teraz też nie zorganizuję tego wyjazdu na TK i wizytę to on naprawdę umrze i to już będzie moja wina, dziwne to życie
Ale trzymam się tego co mu powiedziałam, niech chociaż spróbuje sam zadzwonić do kogoś kto go tam zawiezie ( boi się wyjazdu samemu bo nie zna wa-wy) .
Wyszłam i się rozpłakałam , nie mogę się pozbierać, zaczynam czytać o dda, niestety odnajduję tam siebie , ale pomimo wszystko nie potrafię się opanować , czy się nim nie przejmować i nie denerwować....
to charakterystyczne dla DDA, ciągle czują się winni i odpowiedzialni za to że bliska osoba pije
tekst że będzie sobie tata zdychal u was , bo nie zawsze możesz być na każde kiwnięcie palcem to typowa zagrywka , bo on wie ,że się przejmiesz.Tylko jak dlugo mozna "gryżć" rekę ktora karmi ?
nie potrafi pomyśleć że sam sobie kopie dół?
Czy tata wie że sam powinien troszczyć się o siebie ? bo wygląda na to że tylko Tobie zależy , tylko na czym?
na tym ,żeby żył i mogł dręczyć was nadal.
Zoja 62 napisał/a:
Kalafiorko, przecież ma swój dom, prawda? To wypad i niech tam sobie rządzi.
podpisuję się pod tym swierdzeniem.
czy tata kiedyś się przejął jak Ty chorowałas?
niech zadba o siebie, jak sobie pościele tak się wyśpi., do siebie niech wraca i niech sobie żyje lub umiera , według uznania .
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Ale trzymam się tego co mu powiedziałam, niech chociaż spróbuje sam zadzwonić do kogoś kto go tam zawiezie ( boi się wyjazdu samemu bo nie zna wa-wy) .
Tu raczej nie masz racji, a to dowodzi, że ciągle, mimo wszystko próbujesz tłumaczyć tatę.
Fakt, on się boi, ale tego, że nie ma nikogo innego z kim mógłby tam pojechać.
Dobrze wie, że tak naprawdę to tylko Ty mu pomożesz. I wykorzystuje to grając na Twoich emocjach.
kalafiorka83 napisał/a:
i to już będzie moja wina,
Doskonale wiem co to znaczy.
Nie jest łatwo odciąć się, bo jak pozostaniesz przy tacie w takim układzie to psychicznie Cię stłamsi, ale jak odetniesz się od niego, to Ciebie zamęczą wyrzuty sumienia.
Powinno się w takiej sytuacji iść na terapię, aby nauczyć się żyć na nowo.
Przemyśl to.
Nie jest łatwo odciąć się, bo jak pozostaniesz przy tacie w takim układzie to psychicznie Cię stłamsi, ale jak odetniesz się od niego, to Ciebie zamęczą wyrzuty sumienia.
Nie jest łatwo odciąć się, bo jak pozostaniesz przy tacie w takim układzie to psychicznie Cię stłamsi, ale jak odetniesz się od niego, to Ciebie zamęczą wyrzuty sumienia.
Znam to z autopsji Nie jest to łatwe ale jednak możliwe.
Nie jest łatwo odciąć się, bo jak pozostaniesz przy tacie w takim układzie to psychicznie Cię stłamsi, ale jak odetniesz się od niego, to Ciebie zamęczą wyrzuty sumienia.
Znam to z autopsji Nie jest to łatwe ale jednak możliwe.
Pomógł mi mój mąż, który też już powoli miał dość moich wiecznych łez, nerwów.
Postawił ultimatum- albo podjęcie leczenia, a w tedy my będziemy pomagać do momentu kiedy nie będzie tego potrzebował dalej, albo radź sobie sam. Nie da się pomóc komuś komu nie zależy na życiu, ponieważ zawsze znajdzie sposób żeby zrobić po swojemu. Dlatego z bolącym sercem odeszłabym gdyby nie przyjął naszej propozycji.
Zbyt duże spustoszenia alkohol zrobił w moim życiu chciałam uchronić przed tym moje dziecko.
ojciec się do mnie nie odzywa po tym co powiedziałam ,mijamy się na korytarzu i tyle.
Szkoda mi tej walki o niego , by przy końcówce się poddać, ale postanowiłam ,że choć raz musi "zobaczyć" ,że się nie ugnę i tym razem nie będę obdzwaniać rodziny z prośbą o zawiezienie.
Martwi mnie tylko ,że niby te płuca ma "czyste" po radioterapii a ciągle mocno kaszle...
ojciec pytał rodziny i znajomych- większość mu odmówiła, albo podała tak astronomiczne kwoty za dojazd do Wa-wy ,że to niepojęte.
Nie pyta dalej...czeka chyba na ruch z mojej strony... zobaczę jak się sytuacja rozwinie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum