Kretko.. caly czas sledzilam, co pisalas.
Powiem Ci, ze ja np. po pogrzebie Taty, jak pozegnalismy gosci- pojechalam po sushi..kupilam i Mamie i Siostrze..
Taty bedzie Ci brakowac zawsze, tak jak i mi brakuje i jak wszystkim tym, co stracili kogos. Ale ja wierze, ze Tata jest, tylko nie tak jakbysmy sobie tego wszyscy zyczyli...Czasmi patrze w gwiazy ( umiem nazwac gwiazdobiory, rozroznic ) i mysle sobie, Tatko ktora to Ty gwiazdka jestes...
Sciskam Cie mocno, mocno, mocno..
Kochane dziewczyny... mam prośbę. I pewną uwagę. Ten dział poświęcony jest emocjom w chorobie nowotworowej, z punktu widzenia psychoonkologa. Jest to miejsce - ja tak to przynajmniej rozumiem - na otrzymanie fachowej pomocy od psychoonkologa, lub też miejsce poświęcone rzeczowej wymianie informacji, które mogą być wykorzystanie w rozwoju tej, tak naprawdę nowej dziedziny psychologii. Miejscem gdzie osoby chore, lub też bliscy osób chorych mogą otrzymać pomoc od innych chorych i ich bliskich - jest wątek "kciukowy", bądź inny założony np. w hyde parku. Skoro dbamy o merytoryczną wartość wątku, powinniśmy się pewnych zasad trzymać, gdyż psychoonkolog, lekarz, może być zniechęcony ilością niemerytorycznych wpisów, i po prostu nie odnajdzie informacji istotnych w jego pracy, co de facto może się odbić negatywnie na nas - chorych. Pewnie wyolbrzymiam, niemniej jednak sugeruję większą dbałość o wartość merytoryczną wątków w działach właśnie - merytorycznych. Jeśli mam rację, poproszę moderatorów o uporządkowanie wątku.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
W wolnej chwili (taa...) postaram się poprzenosić to, co nie jest merytoryką psychoonkologiczną, do wątku kciukowego.
A na przyszłość, jeśli widzicie, że dana osoba nie ma wątku kciukowego, a rozmowy rozwijają się w kierunku niemerytorycznym - po prostu zgłoście to do nas (wykrzyknik w prawym górnym rogu posta działa) lub zaproponujcie właścicielowi wątku, by sam założył sobie wątek kciukowy, to nic trudnego
A ja bardzo Ci Kretko dziękuję za Twój wątek.
I za Twoją szczerość i otwartość. Często mamy do siebie pretensje, że myślimy nie tak, mówimy nie tak, robimy nie tak. Że można było więcej dla chorego zrobić, inaczej. Czytając go pomyślałam sobie, że chyba jednak nie muszę obwiniać się aż tak bardzo, o tyle różnych rzeczy. Bo nie tylko mnie się trafiają. Bo może jest to jednak bardzo ludzkie?
Jeden z przykładów: Zanim pojechałam do mojej umierającej teściowej (czuwał przy niej wtedy mój mąż), poszłam z siostrą coś zjeść, bo nie wiedziałam, jak długo to potrwa. I do tej pory nie umiałam się nadziwić, skąd mi się wziął ten pomysł, mnie, która na stresy zawsze reagowała nie-jedzeniem. I siedząc wtedy w knajpce, czułam się z jednej strony okropnie a z drugiej nie umiałam w to wszystko uwierzyć. Myślałam: "Boże, ja tutaj siedzę i jem, a tam umiera bliski człowiek" ...
Dziwne to wszystko...
Byłyśmy z siostrą do ostatniego wydechu teściowej. Też myślałam, że będzie mnie ten obraz prześladował do końca życia. Jednak tak nie jest, choć pamiętam go dokładnie, bo była to traumatyczna chwila. A od tego momentu poczułam się, nie wiem jak to napisać, "naznaczona?" przez śmierć. Ktoś, kto tak blisko jest przy umieraniu, nagle po raz pierwszy widzi świat, życie zupełnie inaczej. Nic nie jest już tak jak dawniej. I pomimo, że potem wychodzi się z żałoby, śmieje się i cieszy, to jednak to "naznaczenie" zostaje w nim na zawsze.
Oj, przepraszam, że tak się tutaj rozpisałam. Jakby co, to proszę to skasować. Ale tyle różnych rzeczy przypomniało mi się, czytając ten wątek. I dziękuję, bo zobaczyłam, że nie jestem z tym sama.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum