Wszystko to przypomina mi wstępne leczenie mojej mamy gdzie lekarz po osłuchaniu i stwierdzeniu że płuca i oskrzela OK przepisał antybiotyk .... tylko na jaką chorobę. Szkoda, że jestem dopiero mądry po fakcie choć pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to przejść się do tego lakrza i załatwić mu pobyt w szpitalu powyżej 7 dni.
Następnie torakochirurg, który poinformował nas, że w związku z wykrytym tętniakiem aorty jest obawa przeprowadzenia mediastinoskopii bo może tętniak pęknąć i zgon nastąpi w stole. A rak sobie rósł i rósł. A my w błogej nieświadomości czekaliśmy na niewiadomo co. Jestem teraz zły na cały świat a w szczególności na lekarzy za ich brak fachowości, za podejście, za to, że nie potrzafili zdiagnozować tak poważnej choroby. A jak jeszcze sobię uzmysłowie, że po śmierci mojej mamusi zostanę sam to mam ochotę iść i powiedzieć im wszystkim co o nich myślę.
Pozdrawiam
Awilem trzymaj sie dzielnie. Mam nadzieje, ze wam sie uda.
Lekarka rodzinna mojej mamy rowniez zapisywala jej jakies syropki i inne pierdolki na kaszel, a wrecz posadzala mame o to , iz jest hipochondryczka i wymysla sobie choroby, Nie chciala da mamie skierowania na RTG klatki piersiowej. Mama musiala o to walczyc. Szkloda slow.
Ja rowniez nie mam rodzenstwa i po smierci mamy zostalam sama. Tata zmarl kilkanascie lat temu nagle na zawal. Mam meza i kochana malenka coreczke, ale strasznie tesknie za mama.
I gdy nadejdzie taki moment, ze Twoja mama odejdzie (oby nastapilo to jak najpozniej) dasz rade i musisz mamie powtarzac, ze poradzisz soebie w zyciu. To dla niej bardzo wazne.
Ja zawsze sobie tlumacze, ze taka jest kolej rzeczy: rodzice kiedys odchodza, a dzieci zostaja. Ale nasi rodzice umieraja tylko fizycznie: nadal zyja w nas i naszych dzieciach. I zawsze bedziemy ich kochac i o nich pamietac.
Lekarka rodzinna mojej mamy rowniez zapisywala jej jakies syropki i inne pierdolki na kaszel, a wrecz posadzala mame o to , iz jest hipochondryczka i wymysla sobie choroby, Nie chciala da mamie skierowania na RTG klatki piersiowej. Mama musiala o to walczyc. Szkloda slow.
Oj jak ja doskonale wiem o czy mówicie moja mama chodziła od lekarza do lekarza przez półtora roku i też dostawała tylko syropy na kaszel lub antybiotyki bo nie wiedzieli co zrobić bo kaszel nie ustępował. Lekarka kazała mamie rzucić palenie bo powiedziała że od papierosów ma kaszel,mama przeszła wszystkie mozliwe badania ale nikt nie wpadł na pomysł zrobienia TK płuc wiedząć ze mama jest wieloletnią palaczką. U mnie w rodzinie też nigdy nie było raka a mama mojej mamy ma już 92 lata i ma się dobrze. Też nie wiem do kogo mam mieć żal,że mama zachorowała. Nigdy nie zwracałam jej za bardzo uwagi bo ja też paliłam (ale mama o tym nie wiedziała) bo wydawało mi się ze pali mało a nigdy w życiu bym nie pomyślała ze w mojej rodzinie moze wystąpić rak Widzę ze mama też ma chyba żal sama do siebie ze sobie taki los zgotowała. Ja rzuciłam palenie jak dowiedziałam się o chorobie mamy (nie palę już 8 miesięcy i żałuje tych nastu lat palenia i nie śpie po nocach ze strachu ze ja też zachoruje ) Teraz troche ochłonęłam ale zaraz po diagnozie miałam ochotę iść i pobić lekarza rodzinnego ze przez tyle czasu leczył mame nie wiedząc tak na prawde na co. Dobrze że trafiła do szpitala z ropniem migdałka i tam wymusiła na lekarzach TK bo kaszel sie nasilił,bo gdyby nie ten pobyt w szpitalu to nawet nie chce myśleć jak by się to skończyło.
awilem życze dużo dużo zdrówka Twojej mamie a Tobie dużo siły.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
moja mama zaczęła do lekarza chodzić jak pojawiły sie zawroty głowy,takie że przestała wychodzić z domu,bo nie mogła przejść kilku kroków,schudła trochę i w ogóle była taka smutna i nie dało sie z nią dogadać
wcześniej kaszlała,ale nie zwracała na to uwagi za bardzo,jak przeziebiona to też zawsze cos tam wzieła a jak poszła to cos tam jej przepisała lekarka
lekarka rodzinna dała jakies leki ,gdy to nie pomagało i znowu mama do niej poszła mówiąc że nadal jej sie kręci to powitała ja tekstem "mnie też sie kręci" ,potem była u innego lekarza ,którzy podejrzewał depresję
w końcu poszła prywatnie do takiego ,który jest w miejscowości obok ordynatorem w szpitalu i on ja przyjął na oddział i zrobili różne badania m.in rtg i wyszło co wyszło
też byłam wściekła na lekarkę,wiedziała ze mama pali i nigdy nie dała skierowania na rtg,teraz to człowiek wiedząc tyle o tym świństwie sam by pomyślał ze trzeba robić raz na jakis czas i pilnował,a tak niestety za późno,nigdy bym nie przypuszczała że ktoś z moich najbliższych bedzie tak chory,zawsze myślimy że nas to nie dotyczy a prawda jest całkiem inna jak się okazuje
tylko moją mamę to zawsze do lekarza wołami trzeba było ciągać
amberka, banialuka, kasiekk szkoda, że poznaliśmy się na tak smutnym forum. Jak widzę z Waszych historii wyłania się obraz polskiej służby zdrowia, który delikatnie powiedziwaszy wygląda makabrycznie. Lekarze, pielęgniarki żądają coraz to większych pieniędzy nie dając nic. To, że nie potrafią wypracować w sobie jakiegoś ludzkiego spojrzenia na chorującego pacjenta to już ich problem ale chyba wiedzy i kompentencji możemy od nich wymagać. U mnie wręcz czarną komedią było to, że po zdiagnozowaniu powiększenia węzłów chłonnych śródpiersia lekarz kazał obserwować węzły nie dając kolejnego skierowania na TK. Więc jak się wkur.... to powiedziałem mamie, że jak od pulmunologa wróci bez skierowania na TK to ja tam pojadę ale lekarz będzie fruwał po całym gabinecie ( mama była na konsultacji jak byłem w pracy). Wreszcie dostaliśmy i kolejna TK + videomediastinoskopia = obraz zaawansowanej choroby mamy i tak się wkurzyłem, że poszedłem do lekarza z pytaniem: " A jak mieliśmy kontrolować węzły chłonne jak nie dostaliśmy skierowania na TK, możliwości zaglądania w głąb organizmu ma tylko Superman"
Mam nadzieję, że uda nam się wyszarpać jak najdłuższy czas dla mamy.
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie.
Życzę Wam żeby to choróbsko padło na kolana pierwsze a dużo siły jeśli jeśli jednak walki nie uda się wygrać.
Rzeczywiście nasza służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia. U nas też były momenty kiedy zwlekano z TK. Zastanawiałam się dlaczego teściowi nie zrobiona TK po zakończeniu I cyklu chemioterapii, bo czytałam gdzieś, że często się tak robi lub profilaktycznie naświetla głowę. A tu nic. Jak zrobili w końcu TK to były tam już 3 guzy
Walcz o badania, o każdy dzień, który przedłuży życie i jego jakość! Powodzenia!
No to jesteśmy po drugiej chemii. Mama ogólnie przeszła ją nie najgorzej choć były momenty, że nie było łatwo. Mama miała bóle i ciężar w klatce piersiowej, mam nadzieje, że to był efekt działania cytostatyków na komórki nowotworowe w węzłach chłonnych. Teraz 18.08 III chemia i TK klatki piersiowej i jak nam powidziała pani doktor profilaktycznie TK głowy ( jak trzeba będzie to najwyżej się zrobi RM prywatnie choć lekarka twierdzi, że w przypadku klatki piersiowej TK starczy) i zobaczymy co dalej. Mam nadzieje, że chemia zadziała.
Pozdrawiam
Narazie mama czuje się dobrze, jest osłabiona i czasami czuje ciężar na piersiach jak to określa ale narazie nie jest najgorzej. Tylko z tym kur.....twem nigdy nic nie wiadomo.
Pozdrawiam
TO DOBRZE.NO NIESTETY MASZ RACJE ZE TA CHOROBA JEST NIEPRZEWIDYWALNA I MOZE ZAATAKOWAC W KAZDYM MOMENCIE ALE CIESZ SIE Z MAMA KAZDA CHWILA.ŻYCZE CI Z CAŁEGO SERCA BY BYŁO ICH JAK NAJWIĘCEJ.POZDRAWIAM SERDECZNIE.
Witajcie wszyscy, którzy odwiedzają mój skromny wątek walki mojej i mojej mamusi z tym kur...im choróbskiem.
Mamusia na tyle dobrze się czuje, że zabieram ją na 5 dni nad morze, żeby sobie odpoczęła, nic nie robiła, pobawiła się z wnukami ( 6 i 7 latek) oraz nieznośną 10 miesięczną wnuczką przy której mamusia zapomina o chorobie bo to mały terminator Chcę żeby przez te 5 dni mama cieszyła się pełnią życia i niczym się nie martwiła. Szkoda, że nie będzie mogła posiedzieć na plaży cóż uroki chemii ale ja chemii nie biorę a też plaży nie lubię
Po powrocie 17.08 na 18 zaplanowana III chemia więc takie odstresowanie dobrze jej zrobi.
Pozdrawiam Was walczących baaardzo mocno
Ściskam i życzę dużo siły w walce z choróbskiem
Oto wyniki pierwszej TK:
Badanie wielofazowe ( klp i j.brzusznej) z opcją HRCT.
W segmentach 7 i 10 obu płuc niewielkie powiększenie kalibru oskrzeli, sugerujące początkową fazę tworzenia rozstrzeni.
W śródpiersiu widoczne powiększone ( do 25 mm) węzły chłonne - przytchawiczne lewe, przaortalne ( przy łuku aorty ), okienka aortalno-płucnego i wneki lewej powodujące ucisk i zwężenie światła początkowych odcinków tętnic górnopłatowych płuca lewego.
W tylnym zachyłku przeponowo-żebrowym prawej jamy opłucnej niewielkie zrosty.
To tyle jeśli chodzi o klatkę piersiową.
Bronchofiberoskopia: krtań, tchawica, ostroga główna oraz drzewo oskrzelowe bez zmian. Pobrano treść oskrzelową na BK, posiew nieswoisty i cytologię.
Ostatnia TK:
Badanie wielofazowe z opcją HRCT
W porównaniu z poprzednim badaniem stwierdza się znaczną progresję opisywanych zmian - w postaci znacznego powiększenia się konglomeratu węzłów chłonnych w górnym biegunie wnęki lewej i przy łuku aorty ( do wymiarów 9.4x4.4x6.5 cm), węzłów chłonnych okienka aortalno-płucnego ( do 4.5x4.5x2.7 cm), węzłów chłonnych przytchawicznych lewych ( do 2.8x3.6x3.8 cm) oraz węzłów przyostrogowych ( do 3.1x1.7x1.8 mm)
Ponadto stwierdza się pojawienie w górnym płacie płuca lewego zagęszczeń sugerujących ogniska niedodmy.
W płacie dolnym płuca lewego i w płucu prawym zmian ogniskowych nie stwierdza się, ( w płatach dolnych widoczne jest tylko niewielkie powiększenie kalibru oskrzeli, mogące sugerować początkową fazę tworzenia rozstrzeni. Płynu w jamach opłucnowych nie stwierdza się.
To wszystko. Dopiero po tym TK mama została skierowana do torakochirurga, który dokonał videomediastinoskopii ( mam nadzieje, że nie pomyliłem nazwy) pobrania węzłów do badania histopatologicznego ( wyniki Ci przesłałem wcześniej ) i stwierdził nowotwór wnęki płuca lewego.
Odnośnie tego, że mama dopiero po jakimś czasie została skierowana do torakochirurga to na przeszkodzie do wykonania mediastinoskopii stanął tętniak aorty ( opinia torakochirurga) i dlatego kazał obserwować węzły i w razie czego się zgłosić.
awilem,
To nie jest tak, że dwie TK niczego nie wykazały. Wykazały, i owszem. I to już pierwsza.
Ogromnym pechem w tym wszystkim jest fakt, że rak ma najprawdopodobniej swoje ognisko pierwotne w okolicach śródpiersia - jest położony centralnie i to do tego stopnia, że trudno go dokładnie zlokalizować.
Nie pozwoliła na to nawet bronchofiberoskopia, podczas której udaje się zazwyczaj znaleźć guza położonego przywnękowo.
Po pierwszej TK, której wynik był 'onkologicznie' wysoce niepokojący postąpiono właściwie decydując się na bronchofiberoskopię. Po uzyskaniu ujemnego wyniku tego badania należało wykonać mediastinoskopię, a jeśli były ku temu przeciwwskazania, PET, który mógłby sporo wyjaśnić (jeśli chodzi o klatkę piersiową jest badaniem dokładniejszym niż TK). W żadnym razie nie powinny zapaść decyzje o obserwacji.
Nie napisałeś kiedy (daty) zostało wykonane pierwsze TK i ostatnie?
Swoją drogą - po drugim TK wykonano jednak mediastinoskopię (nie było już przeciwwskazań? zniknęły?)
W każdym bądź razie fakt takiego przebiegu choroby (ogromna dynamika tworzenia przerzutów i masywne zajęcie węzłów chłonnych bez znaczącego powiększenia się ogniska pierwotnego) świadczy niestety o dużej agresji nowotworu i jego wysokiej złośliwości.
Chemioterapia jest właściwą formą leczenia. Leczy tak przerzuty w węzłach jak ognisko pierwotne.
Na zabieg operacyjny - ze względu na wielkość zmian węzłowych - moim zdaniem nie ma żadnych szans.
Radioterapia - o ile nie będzie przeciwwskazań z powodów 'nieonkologicznych' - tak; czy radykalna, czy paliatywna nie wiadomo, to zależy m.innymi od reakcji zmian na leczenie chemiczne oraz decyzji onkologa i radioterapeuty.
pozdrawiam ciepło.
PS. Widzę, że też masz 3 'kleszczyki', jak ja Tylko mi los poskąpił córeczki i sprzedał 3 siusiaki A a propos plaży - mieszkamy 3 min. autem od plaży i molo. pozdr.
Na pytanie dlaczego się jednak zdecydowano na medistionoskopie, odpowiadam: Pulmonolog stwierdził, że progresja zmian jest tak duża, że nie wykonanie może się skończyć śmiercią więc trzeba podjąć ryzyko. Przeciwskazaniem był tętniak aorty ale w tym momencie to już nie miało większego znaczenia.
Mówisz o termianch:
Pierwsze TK koniec stycznia 2009
Druga koniec czerwca 2009.
Wiesz nie wnikam we wszystko ( mam na myśli zaniedbania lekarzy bo musiałbym zrobić komuś krzywdę ) mam nadzieję że mama jeszcze powalczy z chorobą.
ps.
Mam jednego brzdąca 7 lat a dwójka ( 6 lat, 11 miesięcy) to mojej siostry ale przez młodszego terminatora mało nogi nie skręciłem bo jak pobiegła do morza do bez oporu.
Mama zniosła urlopik całkiem, córka siostry dała jej popalić na maksa To takie małe słonko ( 11 miesięcy ), które nie zważając na chorobę babci gnała na złamanie karku. Mama mimo słabej kondycji biegała z nią i widać było, że mimo choroby sprawia jej to wielką radość. Morze + plus dobry apetyt aż trudno było uwierzyć w tak ciężką chorobę mamy.
Niestety jutro kolejna chemia i powrót do rzeczywistości.
Pozdrawiam
Jesteśmy po urlopie i po III chemii. Mama zniosła ją wyjątkowo dobrze ze strony układu pokarmowego, natomiast jest bardzo słaba kilka kroków i nie ma sił, dostaje zadyszki. Lekarz proponował zrobienie morfologii ale moja mamunia powiedziała, że nie da się kuć i samo za kilka dni przejdzie.
Czasami nie mam już sił wojować z upartą mamą. Najlepiej nastrzelać na tyłek i już. 10.09 IV chemia i 28.09 TK, która pokaże czy chemia coś dała i co dalej z leczeniem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum