U mojej mamy wykryto przerzuty do wątroby i do kości. Wykryto je przypadkowo - podczas badania kręgosłupa. Mamę strasznie bolała noga, lekarza uważali, że to rwa kulszowa, ale utrzymywało się to zbyt długo, a leki przynosiły krótkotrwałą ulgę. Miała blokady kręgosłupa (zastrzyki), ale to też nie pomogło.
Więc tak - przerzuty widać - ale ich źródła - nie!
Ginekologicznie - wszystko ok, piersi - w porządku, nerki, żołądek - też. Na prześwietleniu płuc - tylko jakieś stare zwapnienia (ale będzie miała jeszcze tomografię robioną). Wyoglądali ją całą od stóp do głów. Nic.
Czekamy na wyniki w kierunku szpiczaka.
Zastanawiam się czy to możliwe, że ten główny nowotwór sam zniknął? Cofnął się? Czy w takim przypadku leczy się same przerzuty? (na razie dostaje tylko przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe). Czy ktoś miał podobną sytuację???
Wiadomość ta spadła na nas jak grom z jasnego nieba. W rodzinie nikt nie miał nowotworu i jakoś nigdy przez myśl mi nie przeszło, że mama może mieć raka - bardziej bałam się zawału, udaru, itd (leczy się na nadciśnienie). Mam nadzieję, że szybko znajdą to ognisko i podejmą odpowiednie leczenie....
Witaj matamata, gdy przeczytałam Twój wątek bd razu miałam przed oczami sytuacje z moim tata. Sytuacja Twojej mamy jest prawie identyczna jak mojego taty.przeczytaj prosze watek zalozony przeze mnie. w tym samym dziale. U nas bylo tak samo, najpierw bol nogi, blokady zadne srodki nie skutkowaly, badanie kregoslupa, przerzuty i poszukiwanie przyczyny- w koncu diagnoza- szpiczak.
przeczytaj prosze , jesli bedziesz miala jakies pytania pisz, na ile bede mogla pomoc-pomoge
pozdrawiam
Brat nie mówi mi niestety na bieżąco wszystkeigo, ale z tego co zrozumiała to też po to, żeby tego szpiczaka potwierdzić.
To możliwe, żeby to pierwotne źródło było tak "schowane"??
Zawsze mi się wydawało, że jak jest nowotwór to widać go niemalże od razu...
Jak przerzuty są to chyba duży powinien być?
selgross - w takim razie przeczytam zaraz Twój wątek!
Tak zbiórka dobowa moczu jest jednym z elementów diagnostyki szpiczaka.
Niestety choroba nowotworowa potrafi czasem być płatać takie figle.Pojawia się nie wiadomo skąd i nie wiadomo, gdzie ma swoje źródło. Taki właśnie jest szpiczak, zanim zostaje zdiagnozowany, zdąży porządnie nabroić w organizmie.
Czasem nowotwory są guzami i są widoczne, namacalne, czasem przybierają inna postać, tak jak to jest w przypadku nowotworów układu krwiotwórczego i właśnie szpiczaka.
Zastanawiam się tylko, w którym momencie to był już ten nowotwór, a w którym jeszcze sam kręgosłup (bo całe życie miała z nim problemy).
Noga bolała ją straszliwie - aż płakała, pomimo tego, że łykała tabletki przeciwbolowe. Teraz jak jest na morfinie to już zupełnie inna bajka, choć nadal nie jest w stanie się sama poruszać. O tej nodze zajętej to mówi, ze ma wrażenie jakby jej tkoś tam przepiłował i że jakby tylko choć trochę się na niej oparła to, że pęknie jej kość
Tyle czasu się męczyła z tą niby-rwą - może jakby wcześniej na badania jąj akieś skierowali to szybciej by się wykryło ...
Ech, skąd te syfy wszystkie się biorą
człowiek myśli, że wygra z naturą - dawniej ludzie umierali na zakażenia to człowiek wymyślił antybiotyki, więc tera z natura (chyba żeby znowu górą być) sobie wymyśliła nowotwory...
Powiem Wam, że i tak najwazniejsze, że już tak strasznie nie cierpi
matamata, tak jak mówisz, najważniejsze, że już nie cierpi, bo żeby mieć siłę na walkę z chorobą, nie może cierpieć, bo to z pewnością jej nie pomoże a na pewno sprawi, że będzie miała mniej sił i psychika też ucierpi.
Jak ją w piątek przywieźli po tych badaniach wszystkich, obolałą, wymęczoną, wystraszoną i z okropnymi nudnościami (po kontraście) to już taka zrezygnowana była
poweidziała, że już nie chce żadnych badań, że już ma dość, itd...
Teraz na szczęście w nią wstąpiła wola walki i jest pewna, że uda się jej
Najgorsza jest ten pierwszy moment kiedy się usłyszy - rak
ja to właściwie usłyszałam od razu "przerzuty"
nie znam się na nowotworach (nikt nigdy w mojej rodzinie nie miał, jedyna moja orientacja w tej sferze to z dr Housa! więc właściwie zadna), ale przerzuty za dobrze nie brzmią...
I trochę panikuję już od tego - bo skoro ten rak żadnych objawów nie dawał - tylko dopiero jak kości zajął, to już najchętniej przeskanowałabym od stop do głów siebie i synka mojego...
matamata, musisz uświadomić sobie jedną rzecz. Przerzuty są równoznaczne z tym, że mamy do czynienia z chorobą nowotworowa.Niestety.
Ale walczymy, matamata, walczymy od końca.
Wiem co czujesz, o kiedy ja zachorowałam to myślałam sobie, że to nie możliwe, jak to ja?
Ale nie dajmy się też zwariować, bo będzie tak jak z tymi naszymi grypami świński i innymi ptasimi
W tej chwili poczekajmy na ostateczne potwierdzenie choroby i trzeba brać się za walkę z tym diabelstwem!
Czy Mama wogóle nie zdaje sobie sprawy z jakiego rodzaju choroba ma do czynienia? Nie wie o tym, że ma przerzuty do wątroby i kości?
matamata, odpisalłm Ci troszkę w moim waąku.
jesli chodzi o zbiórkę dobową moczu tata ma to zrobić 1 marca bo 2 marca mamy wizytę u lekarza. wówczas bedzię miał tez pobrana krew.
moj tata tez jak złapał go ból to samo mówił- jakby piłą ktoś nogę przecinał, jakby zaraz wszystkie kości miały popękać w tej nodze.to samo...
najważniejsze to sie nie poddawać. chory musi być nastawiony pozytywnie i walczyć, bo tu w walce z ta choroba najważniejsza jest psychika.my tacie staralismy sie na poczatku nie mówic co to jest, że to rak- mówilismy ze musza porobic badania , powoli byl przygotowywany do informacji, ze to rak etc ale teraz juz wydaje mi sie, ze sie domyśla chociaz nie mowi tego glośno.I widzę w nim wolę walki.
matamata, jak czytam Twoje wypowiedzi to jakbym ja bylł Toba. tez ostatnio pomyślałam o wszelkich badaniach od stop do głów mojej rodziny.
Trochę te przerzuty w wątrobie nie współgrają ze szpiczakiem.
Raczej stawiałbym na raka piersi albo jelita grubego (inne też, ale nieco mniej prawdopodobne).
_________________ Medycyna to nie matematyka, tu 2+2=3,9 lub 4,1. 4,0 to rzadkość...
AK - w piersiach nic nie znaleźli. Najpierw próbowali wyczuć coś dotykiem, potem mammogragia. Jelito grube chyba porządku (miala tomografię). Nie jestem pewna bo teraz te badania ma mój brat - poszedł do poradni leczenia bólu. Ale chyba cały brzuch przebadany miała.
zuza - mama wie o swoim stanie
na początku sttrasznie załamana była, ale szybko wróćiła jej nadzieja (choć nadal ma takie kryzysy, że płacze i rozmyśla o śmierci) - wolę walki ma!
ale z chorobą nowotworową można pożyć czas dłuższy...?
teściowa mojej koleżanki 25 lat walczyła i poddała się doppiero po śmierci męża (zresztą też na raka )
dzwonili teraz - to nie szpiczak
mama załamana
wszyscy mieliśmy nadzieję, że to jest to i będzie można zacząć leczenie... :(
selgross - zajrzę do twojego wątku jak z pracy wrócę
jeszcze mamie dam tą morfinę, bo siostra boi się podawać, a teraz ona przy niej ma "wartę"
Jednak o tym szpiczaku nie jest przesądzone: markery są ujemne ale coś tam jeszcze nie mają wynikow (nie pamiętam nazwy czego)
Co do jelita grubego - miała badanie na antygeny, ale jeszcze chyba jej będą jednak robić kolonoskopię - bo podobno 2 % ludzi choć ma wybnik ujemny to i tak ma tego raka
Mama dziś ma kryzys, cały dzień płacze
Dzisiaj moja siostra z nią siedziała jak byłam w pracy
Brat ma skserować mi dokumentację to wtedy napiszę tu wyniki badań -mnie one niewiele mówią.
Jak jest z opieką na chorego? Mam nadzieje, żę wystarczy ta dokumentacja, żeby dali mi L4 Potem będziemy się wymieniać z rodzeństwem
[ Dodano: 2010-02-22, 18:13 ]
Leki, które mama przyjmuje (łacznie z tymi na ciśnienie):
nedal
nolpaza
tertensif ( w zależności od ciśnienia)
ketonal
mst
codipar
sylimarol
lactulose
doxepin
prestarium
sevredol (jeśli ból nie ustaje)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum